Siedzieliśmy sobie ze Stevem wczoraj wieczorem przed telewizorem oglądając francuskie reality show „L’amour est dans la pré” (Miłość jest na wsi). Tak, tak, wiem, że niezbyt ambitnie i że tak w ogóle to powinniśmy wyrzucić telewizor i wziąć się wreszcie za Marcela Prousta koniecznie w oryginale. Ale fakt jest faktem, stało się, pewnego wieczoru ukoiliśmy nasze plebejskie gusta przed tym wrednym pudłem.
„L’amour est dans la pré” to całkiem ciekawy program, w którym rolnicy szukają żony. Czyli ogólnie kupa śmiechu, bo niektórzy rolnicy sprawiają takie wrażenie, jakby nigdy w życiu nie mieli do czynienia z płcią słuszniejszą. Ale i tak, jakby postawić koło nich naszego polskiego stereotypowego rolnika z „Czarem PRL’u” w jednej ręce, a w drugiej papierosem „Extra Mocnym”, to tak jakby porównać Wieżę Eiffla w Paryżu z amboną myśliwską w Starym Lesie w Lublinie. Żon szukają na przykład producenci win, hodowcy koni, czy rolnicy „bio”. A panie, które kandydują, zwykle tak czy siak podkasują swoje suknie i zasuwają na swoich 10-centymetrowych obcasikach po grządkach, czyli miłe Panie i Panowie, jest całkiem ciekawie. Czytaj dalej …