O Ricoli, wizerunku krzepkich Szwajcarów, PR helweckich firm i franku szwajcarskim, czyli gdzie mnie zawiedzie dzisiaj mój mózg

„Herbata stygnie, zapada zmrok, a pod piórem ciągle nic…”* pomyślałam przed czystym dokumentem Worda… Pomyślałam zaledwie prawą górną stroną mózgu, bo się czuję pirotechniczno-geograficznie: w głowie z lewej coś mi wybucha, w prawym uchu słyszę odliczanie z kosmodromu, z nosa płynie Ren, a w gardle Sahara… Dlatego wzięłam sobie cukierka Ricola o smaku anyżowo-eukaliptusowym.

Riiicolaaaa!

To jest to, fajny temat na ból gardła, głowy, mięśni, istnienia. Bo przecież wszyscy wiedzą, że produkty szwajcarskie dodają krzepy, zdrowia i stawiają na nogi. Produkty polskie na przykład z tych nóg zwalają ze skutkiem ubocznym ubicia paru komórek mózgowych i kilku pieszych, co się napatoczą. No, nie wszystkie. Czytaj dalej …