Krótka historia o wynajmie

Ostatnio przy okazji artykułu o średnich zarobkach w Szwajcarii czytelnik bloga Paweł zadał pytanie odnośnie jakości życia przy określonych zarobkach, a następnie na temat wynajmu mieszkania. Jako żywo przed oczami stanęła mi sytuacja sprzed wieków, miesiąc po mojej przeprowadzce do Szwajcarii, gdy jeszcze byłam młoda i niewinna (no dobra, bez przesady, nie było to w przedszkolu).

Wiecie jak to jest… Nie przeprowadzałam się tu ze względów ekonomicznych, tylko sercowych. Umowa z moim arbuzem była taka: to Ty się sprowadzasz do Krakowa, czym arbuz był swoją drogą zachwycony i bardzo zmotywowany. Ale pobożne życzenia pobożnymi życzeniami, a rzeczywistość wiecie jaka jest… Po roku kombinowania w końcu ja zawinęłam manatki w jedną solidną, acz niepełnosprawnie trójkołową walizkę i krzyknęłam: „Hej przygodo!”. Czytaj dalej …

Naród wynajmujących

Szwajcarzy w większości mieszkają w mieszkaniach wynajmowanych. I to nie tylko studenci, młode małżeństwa na dorobku, czy biznesmeni często zmieniający miejsce zamieszkania. Wynajmują babcie, rodziny z trójką dzieci, starsi, poważni, często zamożni ludzie. Tylko około 35 % Szwajcarów mieszka w swoim własnym mieszkaniu / domu. Statystycznie najmniejszy procent osób posiadających mieszkanie w skali europejskiej występuje właśnie w tym kraju. W Polsce jest to aż 77%.  Czytaj dalej …

Kochani, u nas nie jest tak źle!

Łamiąca ser wiadomość! Szwajcarzy właśnie przegłosowali w referendum, że niektóre stacje benzynowe i sklepy będą mogły być otwarte przez 24 godziny na dobę i do tego w niedzielę! Szok! Niemożliwe! To znaczy, że nie będę musiała już wyżerać resztek spleśniałego sera popijając piwem (priorytety trzeba jakieś mieć, piwo jeszcze u nas się nigdy nie skończyło. A tak, jak przekonać Steva, żeby skoczył po śmietanę? „- Kochanie, nie ma piwa. – Jak to możliwe? –No, wypiłam! – To jadę! – Kup śmietanę po drodze!”)

Swoją drogą jakiś czas temu zorientowałam się około godziny 24, że nie mam bardzo potrzebnych środków higienicznych natury intymnej, a zdarzyła się pewna awaria. I co tu zrobić? A mieszkamy, jak przypominam na wsi zabitej dechami, gdzie koń mi przez balkon…tego…mówi ijoooo… a krówki dzwoneczkami…tego. I jak się potem domyślacie musieliśmy zasuwać 15 kilometrów do samej Lozanny, bo oczywiście nie ma nic po drodze! Ile się mogłam naprzeklinać na Szwajcarię!

Czytaj dalej …