Mali Szwajcarzy z wolnego wybiegu

Ile razy przeprowadzałam tę rozmowę ze świeżymi polskimi imigrantami w Szwajcarii…

– Drogie Szwajcarskie Blabliblu! Właśnie otrzymałam list ze szkoły nakazujący mi zaprzestać odprowadzania mojego dziecka do szkoły. Co za absurd! Czy ktoś w ogóle może mi tego zakazać?

– Tak, droga czytelniczko. Może. Jeśli sytuacja będzie się powtarzała, zostaniesz wezwana na rozmowę do dyrektora szkoły. Jeśli się zbuntujesz, wyślą cię z dzieckiem do psychologa. Jakie są dalsze środki, tego sama tego nie wiem. Zakładam, że gdyby ktoś z tego powodu miał problem z uzyskaniem pozwolenia czy szwajcarskiego paszportu, to by się szybko przedostało do mediów, więc raczej tak daleko to nie sięga. Mówię o tych paszportach i pozwoleniach, bo tylko imigranci się buntują. Samodzielne chodzenie do szkoły jest częścią szwajcarskiej kultury…

– Szwajcarskiego czego?!!! Moje dziecko ma X lat. Nie trafi do domu. Po drodze są pedofile, wściekłe psy, nieodpowiedzialni kierowcy i czyhający na rogu dilerzy. W nosie mam taką kulturę! Jeśli trzeba, będę odprowadzała swoje dziecko ukradkiem i chowała się za drzewem pod szkołą…

Samodzielność po szwajcarsku

W dobie polskiej mody na rodzicielstwo helikopterowe, albo instagramowe stawianie dziecka na pierwszym planie, idea, żeby założyć dziecku klucz jak w latach 90-tych i wysłać je samemu do szkoły wydaje się faktycznie zwariowana. A jednak w Szwajcarii jest normą i symbolem szwajcarskiej metody wychowawczej. Metody, która zwykle stanowi prawdziwy szok kulturowy dla nowo przybyłych imigrantów.

Czytaj dalej …