Za oknem wreszcie lato. Sezon ogórkowy. W gazetach artykuły z 2010 roku. Nieliczni politycy, którzy się jeszcze ostali w sejmie przeglądają oferty biur podróży, zamiast projektów ustaw. Kończą się seriale. Kończy się rok szkolny. Tylko facebook się nie kończy. Na facebooku to dopiero się dzieje. Tu znajomi na słoniu w Afryce, tam znajomi na słoniu w Tajlandii, a tu znowu znajomi na słoniu w… parku rozrywki w Mielnie. Ogólnie plaża. Jakaś kurcze Gwadelupa, przez oko mi jeszcze się przewinęła, Martynika, czy inne Piaseczno. A u nas? Cienko. Trochę było inwestycji tu i ówdzie, dlatego jedyne morze, które zobaczę w tym roku to najpewniej Morze Zemborzyckie (Ci, którzy byli w Lublinie znają nasze słynne na całym świecie plaże Copacabana i Słoneczny Wrotków. Ci, którzy mieli dwóję z geografii to już śpieszę tłumaczyć: Morze Zemborzyckie znajduje się niedaleko Oceanu Zagłębocze, a wpływa do niego Bystrzymazonka, rzeka, w której nawet węże boa duszą same siebie wiążąc w węzełek swoje szyje z powodu zanieczyszczenia).
Z żalu postanowiłam napisać o naszych wspomnieniach z ostatnich wakacji w Meksyku, a szczególnie o zdolnościach negocjacyjnych Szwajcarów na postawie jednej sztuki Szwajcara, ale za to jakiej sztuki! Mojej! Czytaj dalej …