Minął pierwszy tydzień epidemii na pełną skalę. Jak radzi sobie Szwajcaria?
Dlaczego brakuje testów? Czy Szwajcarzy zaczęli wreszcie słuchać się władz?
Szwajcaria, mimo że bardzo dotknięta koronawirusem, nie zdecydowała się na
wprowadzenie kompletnego zamknięcia, jak Włochy, Francja czy Hiszpania. Jak powiedział
minister zdrowia, Alain Berset, który w dobie kryzysu epidemiologicznego
wyrasta na prawdziwego męża stanu, niepotrzebne są efekciarskie gesty, które
nie odnoszą spodziewanych skutków, bo ludzie się przeciwko nim buntują.
Czy wiesz, że w szwajcarskich aptekach sprzedaje się nie tylko strzykawki, ale nawet całe zestawy do przyjmowania narkotyków? Chciałbyś się dowiedzieć, jak wygląda wywiad, którzy szwajcarscy farmaceuci przeprowadzają z pacjentką przed wydaniem tabletki „dzień po”? Ciekawi Cię, dlaczego panie aptekarki w Szwajcarii zachowują się nie jak nachalni sprzedawcy, ale jak lekarze? Czy wiesz, że w każdej szwajcarskiej aptece znajduje się gabinet zabiegowy, w którym farmaceuci mogą opatrzyć ranę, zmierzyć ciśnienie, czy wykonać testy na alergię?
Tajniki szwajcarskich aptek dziś odkryje przed Wami Ola Gromnicka, Gdańszczanka, od 2 lat zamieszkała w Szwajcarii. Wywiad jest częścią cyklu Jeden Zawód – Dwa Kraje. Bohaterzy tego cyklu pracowali w Polsce w danym zawodzie, a potem przenieśli się do Szwajcarii kontynuując swoją ścieżkę zawodową. Posiadają wiedzę dotyczącą pracy w tych dwóch krajach i chętnie dzielą się z czytelnikami swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami. Dotychczas ukazały się 3 wywiady z cyklu:
Czy „jak chorować, to w Szwajcarii”? Aż tak, to nie. Lepiej w ogóle nie chorować. Ale jeśli już, to gdzie? To nie jest pytanie retoryczne. Wbrew pozorom odpowiedzi na te pytanie są różne. Jedni zarzucają szwajcarskim lekarzom niekompetencję i przepisywanie Dafalganu (czyli Paracetamolu) na wszystkie dolegliwości, inni uznają szwajcarską służbę zdrowia za wzór. Jak mówią rankingi? Idą za tym dysonansem. W rankingu WHO z 2000 roku Szwajcaria znalazła się na wysokim, ale nie imponującym 20 miejscu (Polska była 50), a w rankingu jakości i dostępności służby zdrowia (Global Burden of Disease z 2017 roku) stworzonym na podstawie wskaźnika umieralności ze względu na przyczyny, które można powiązać z służbą zdrowia na ostatnim miejscu podium. Jaka jest faktycznie ta szwajcarska służba zdrowia?
Dzisiaj nie będę rozwodzić się nad wadami i zaletami szwajcarskich szpitali, przychodni i aptek, a postaram się odmalować ich specyfikę. Oto 10 aspektów dotyczących szwajcarskiej służby zdrowia, które mogą zaskoczyć Polaków:
Obowiązkowo
Bez względu na to, czy pracujesz, czy niańczysz dzieci, co miesiąc musisz opłacić słony rachunek za ubezpieczenie medyczne. Podstawowego ubezpieczenia zdrowotnego nie opłaca pracodawca. Ubezpieczenie nie jest tanie – za najtańsze modele z bardzo wysoką franczyzą trzeba zapłacić jakieś 200 – 300 chf.
Niewątpliwie jeden z najmniej docenianych zawodów w Polsce. Bez względu na to jak ciężko i dobrze pracuje, zawsze obrywa. Nic dziwnego – to ona stoi na pierwszej linii frontu pomiędzy pacjentem a służbą zdrowia. Oskarżana o mechaniczność i brak serca, zapracowana i bardzo niewspółmiernie wynagradzana w stosunku do wysiłku, jaki podejmuje. Pielęgniarka. Według mojej rozmówczyni Ani, kobieta z misją.
Dzisiejszy artykuł jest częścią cyklu wywiadów z Polakami, którzy przenieśli się do Szwajcarii, by kontynować pracę w swoim zawodzie. Celem serii Jeden zawód – Dwa kraje jest próba porównania życia zawodowego w Polsce i Szwajcarii, a także pomoc rodakom w podjęciu decyzji o emigracji (albo wstrzymaniu się od tej decyzji). Do tej pory ukazały się 2 wywiady: z Mateuszem fizjoterapeutą i Anią architektką – serdecznie zapraszam do przeczytania.
Jak żyje fizjoterapeuta w Szwajcarii? Czy tak jak polscy pracownicy służby zdrowia kombinuje z kilkoma etatami, żeby uczynić zadość złośliwemu ‘powiedz lekarzu, co masz w garażu’? Czy Polacy mogą pracować w Szwajcarii jako fizjoterapeuci? Czy można zacząć bez znajomości języka obcego? Czy trzeba mówić w dialekcie? Czy fizjoterapia jest opłacana przez pacjenta czy ubezpieczyciela? Jak długo trzeba czekać na wizytę u fizjoterapeuty? Mam nadzieję, że dzięki dzisiejszej rozmowie z Mateuszem Bernadym poznacie tajniki szwajcarskiej służby zdrowia, a tak konkretniej – zawodu fizjoterapeuty.
Mateusz przyjechał do Szwajcarii ponad 3 lat temu wraz ze swoją żoną. Zamieszkał w okolicach Zurychu, gdzie znalazł pracę w jednym z gabinetów fizjoterapeutycznych (tzw. Praxis). Mateusz sam się do mnie zgłosił i zaproponował wyjaśnienie najczęstszych wątpliwości dotyczących fizjoterapii i zawodu fizjoterapeuty w Szwajcarii.
Dzisiejszy artykuł powstał we współpracy z kilkoma supermamami i jednym supertatą. To odpowiedź na apel mojej ciężarnej przyjaciółki: „Wiesz, szukałam jakiś informacji na polskich forach na temat porodów w szwajcarskich szpitalach, ale oprócz mnóstwa bzdur i straszenia nie znalazłam nic konkretnego. Ty mogłabyś o tym napisać!” Mile podłechtana pomyślałam sobie, jakie rady mogłabym dać przyszłym mamom. Chyba tylko „jedź do szpitala i się nie przejmuj, jakoś ci to wyjmą…” Widzę jednak oczami wyobraźni te wielkie zszokowane oczy czytelniczek i jakoś ta rada mi więźnie w gardle.
Dlatego też swoim sposobem postanowiłam zwrócić się o pomoc dziewczyny, które miały za sobą już takie doświadczenia w Szwajcarii. Tworzyłam już takie artykuły – bez absolutnie żadnej wiedzy, korzystając wyłącznie z praktyki moich czytelników – i myślę, że taka forma się sprawdza. Przecież to nie jest tak, że będę zawsze specjalistą od wszystkiego, a dlaczego mam się ograniczać, skoro mogę poprosić o pomoc?
Jest jeden fantastyczny aspekt Szwajcarii, o którym chciałabym napisać. Problem jest jednak taki, że brakuje mi słów do nazwania tego po imieniu, ucieka mi sedno sprawy spod klawiatury jak Steve spod prysznica.
Jakiś tydzień temu oglądałam jednak program na RTS1 o tzw. frontalierach – czyli Francuzach codziennie przekraczających granicę w drodze do i z pracy w Szwajcarii. I jeden z nich tak oto odpowiedział na pytanie, dlaczego woli codziennie dojeżdżać po godzinę do pracy: „Oczywiście chodzi o pieniądze. Ale jest coś jeszcze, czego nie można kupić za pieniądze – w Szwajcarii warunki życia i pracy są takie LUDZKIE.” Czytaj dalej …
Nie piszę, nie dzwonię. Wiem, wiem, za to mam usprawiedliwienie lekarskie! Podejrzenie zapalenia wyrostka robaczywego. Moje robaczki się zbiesiły i miały niby wyrosnąć w wyrostku. Czyli kilka dni wiłam się jak robaczek z bólu, a potem zwiedziłam szwajcarski szpital, gdzie moje robaczki się przestraszyły panów w kitlu, także wyniki badań mi wyszły idealne. Dostałam więc silny lek przeciwbólowy i wypis do domu. Dlatego jeśli dziś będę pleść farmaceutozony, to znaczy, że jestem pod wpływem. I wiecie…mam usprawiedliwienie od lekarza!
Natomiast śpieszę donieść co-nie-co o szwajcarskiej służbie zdrowia. Kochani! Jak chorować, to tylko w Szwajcarii! Jak będziecie planować złamanie nogi, ręki, potylicy, trzustki, czy innych przy- lub naddatków, to niechcący się dobrze ubezpieczcie, a potem przypadkowo zahaczcie o Lozannę. Czytaj dalej …