O szwajcarskim Janosiku, co kochał wino, kobiety i śpiew – Joseph-Samuel Farinet

Wszyscy kochamy buntowników. Czarne charaktery, nie takie smoliście czarne, ale bardziej w odcieniach szarości często są lepiej wspominane niż te krystalicznie czyste. Czy chodzi o to, że są bardziej ludzkie? Łatwiej jest nam się z nimi utożsamić? Mieszkańcy szwajcarskiego górskiego kantonu Valais poszli w swojej sympatii do czarujących przestępców jeszcze dalej – i nadali swojej lokalnej walucie miano, które nosił najsłynniejszy fałszerz Szwajcarii – Joseph-Samuel Farinet.

Pomnik Farineta w Saillon

Farinet kochał wino, kobiety i śpiew, ale przede wszystkim hojnie płacił wszystkim tym, którzy go ukrywali i pomagali mu na jego przestępczym szlaku. Płacił oczywiście fałszywymi monetami, które sam wybijał. W alpejskich wioskach bieda aż piszczała i nikt nie gardził pieniędzmi, prawdziwymi czy fałszywymi. Wiele walijskich rodzin dzięki fałszerzowi wyszło z biedy i długów i dlatego po dziś dzień Joseph-Samuel Farinet nazywany jest w Alpach szwajcarskim Robin Hoodem (choć my możemy go nazywać po naszemu – Janosikiem!).

Czytaj dalej …

5 ukrytych perełek Romandii

Macie przed sobą mapę zachodniej Szwajcarii – i, oczywiście, zakładając, że nie wiecie wiele o tej francuskojęzycznej części Helwecji, a wybieracie się na wycieczkę, wybierzecie na pewno Lozannę, Genewę i ewentualnie Montreux. Oczywiście, górzysta Lozanna ma swój klimat, Genewa swój wielkomiejski glamour, a Montreux widoki, ach widoki, ale mam wrażenie, że odwiedzając te trzy oczywiste miejsca, nie znajdziecie nic takiego cudownego, co Was osobiście dotknie. Pośród tłumu Japończyków z aparatami fotograficznymi nie da się zatopić w perspektywach, trudno znaleźć jakiś cudowny kącik na jakieś winko i kontemplacje.

Turyści zwykle jadą do tych miejsc, które są wielkie, znane i hmmm…. jakby tu powiedzieć… do których jeżdżą inni turyści. I tak to, jak zwykłam mawiać, jeśli chcę sobie znaleźć miejsce, w którym będę naprawdę „lonely”, muszę sprawdzić, czy przypadkiem nie jest wymienione w znanych przewodniku „Lonely Planet”. I tak, muszę powiedzieć, że Romandia zawdzięcza swój cudowny, wakacyjny klimat małym, urokliwym wioseczkom z białymi domami z zielonymi okiennicami porosłymi winoroślą, prostymi, kamiennymi fontannami i średniowiecznymi kościołami. Jak tam dotrzeć? Po prostu zejść z utartych szlaków, zjechać z autostrady i pogrążyć się w sennym klimacie romańskich wiosek. Czytaj dalej …