Jak często przechodzimy obok ich nie widząc. Patrząc na nich jak na ścianę, meble czy część infrastruktury miasta. Ludzie w pomarańczowym stroju z miotłą i wózkiem, ekspedientki, ogrodnicy, sprzątaczki. Im bardziej prozaiczną pracę wykonują, tym mniej widzimy w nich człowieka, a bardziej mundurek. To zdarza się wszystkim. Ile razy patrzyłam na panią w kasie właściwie jej nie widząc i mechanicznie odpowiadając Bonjour, Merci i Au revoir.
A stałam też po drugiej stronie kasy, więc powinnam pamiętać, jak to jest być przezroczystą. Pamiętam, że kiedyś zarabiałam na rejs na Islandię smażąc frytki w barze nad jeziorem w bardzo wschodniej Polsce. Bardziej na wschód już być nie mogło, bo to było Jezioro Białe przy Włodawie (wtajemniczeni pewnie znają te krokodylsko – bandziorskie klimaty i łapią się za głowę).