O karach, mandatach, nakazach i zakazach, które wyrwą z butów młodych emigrantów do Szwajcarii

– Może cię to zainteresuje, droga Joanno. Ostatnio na przeglądzie samochodu zakomunikowano mi, że muszę wymienić opony. Próbowałam dyskutować, że niedawno temu wymieniałam, ale pan był nieugięty. Powiedział, że gdy zatrzyma mnie policja, każda zużyta opona to 250 chf w plecy, a za łysy komplet można nawet stracić prawo jazdy. Nie wiem, czy to prawda, ale uważam, że to świetny temat na artykuł. Co cię może zaskoczyć w temacie kar, mandatów, nakazów i zakazów w Szwajcarii napisała do mnie czytelniczka.

Źródło: newlyswissed.com
Czytaj dalej …

Slow down, take it easy!

Tydzień temu wróciłam z Ojczyzny. Żywa o dziwo, chociaż było blisko. Czy chodzi o to, że z frustracji dostałam wstrząsu mózgu po tym jak waliłam głową o klamkę drzwi do polskich lekarzy, którzy przyjmują na NFZ? Nie, nie, nie chciałam sobie fundować takich ciężkich przeżyć i zdecydowałam się pójść prywatnie i zapłacić za wizyty, mimo, że płacę tyle za ubezpieczenie, że się mi należy jak psu kość.

Nie, moja żywotność była bardzo mocno testowana na polskich drogach. Raz mi jeden pan o mało nie przejechał po stopach na przejściu dla pieszych. Miałam ochotę z całej siły kopnąć w jego dychawicznego renaulta i z przeszłością i po przejściach, ale po pierwsze ów rzęchot prawdopodobnie by się wtedy rozpadł, a po drugie jak wszyscy dobrze wiedzą, nie ma sensu kopać się z koniem. Co więcej, notorycznie wchodziłam na przejście dość niefrasobliwie, myśląc, że w końcu takie prawo pieszego, po czym ze zdziwieniem konstatowałam, że żaden kierowca nawet nie zwalnia, w końcu może sobie ten pieszy poczekać, przecież w końcu nie jest -20 stopni, a ja się śpieszę! Czytaj dalej …

Impresje z psem

Wczoraj miałam dziwną przygodę na przejściu dla pieszych. Zamyślona szłam sobie z psem po chodniku, a że pies szwajcarski, oryginalny jak nóż wojskowy, to zobaczywszy przejście wykoncypował, że na pewno przechodzimy na drugą stronę. No to dałam się pociągnąć. Sytuacja na przejściu wyglądała następująco:

Czyli nieciekawie. Autobus stał na przystanku, za nim trzy samochody zasłaniając całą widoczność. Nauczona wieloletnim doświadczeniem złapałam psa krótko i ostrożnie wyjrzałam zza samochodów, czy można iść. W tym samym momencie zauważyła mnie kobieta kierująca jeepem nadjeżdżającym po przeciwległym pasie. Kobieta bardzo mocno zahamowała, aż zapiszczały hamulce. Zatrzymała się już na pasach (ale na początku), wyłączyła silnik, wyskoczyła z auta i nóż zaczęła mnie przepraszać, psa głaskać i sprawdzać, czy na pewno żywy i nie ranny. Ranny na pewno nie był, bo grzecznie czekaliśmy na przeciwnym pasie kilka kroków od jej samochodu, ale na pewno wkurzony, bo on tu wyszedł siusiu, a jakaś obca baba go obmacuje. Ja też nie wiedziałam, o co właściwie jej chodzi, ale jako że jak wszyscy wiedzą, jestem dość nieśmiała w obcych językach, które słabo znam, to bąkałam tylko pod nosem : „pas de probleme”. Czytaj dalej …