Rzadko się zdarza, że obiekty z Listy Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO z danego kraju nie są jednocześnie najpopularniejszymi atrakcjami turystycznymi. Weźmy chociażby pod uwagę Polskę: Stare Miasto w Krakowie, Wieliczka, Auschwitz, Starówka w Warszawie i Puszcza Białowieska to przecież must-see polskich i zagranicznych turystów. Wymieńcie chociażby jednego turystę zagranicznego, który podczas pierwszej rekonesansowej wyprawy do Polski nie „zaliczył” przynajmniej jednego z tych popularnych miejsc. I nie dziwne, w końcu, w jaki sposób przeciętny turysta decyduje, czy dany obiekt jest warty jego uwagi: stare + oryginalne + piękne = popularne.
Co robić jednak, gdy wszystko jest piękne, stare i oryginalne? No właśnie… Żeby uzmysłowić Wam sens tego, co chcę Wam przekazać, opowiem Wam o mojej zeszłorocznej wyprawie do Birmy. Ale zanim to się stanie, wspomnę, że dzisiejszy artykuł jest częścią akcji „W 80 blogów dookoła światy” grupy blogerów językowo – kulturowych. Zasada akcji jest prosta: 25 dnia każdego miesiąca wybierany jest jeden temat, na który piszą członkowie grupy specjalizujący się w różnych krajach. Jeśli macie poczytać o obiektach z listy dziedzictwa UNESCO z różnych krajów, zerknijcie na linki zamieszczone na końcu artykułu.
A teraz wróćmy do Birmy…