Obecnie toczy się dyskurs na temat liberalizacji prawa do posiadania broni w Polsce i Szwajcaria jest jednym z najczęściej przytaczanych przykładów zwolenników tego projektu. Niestety ilość mitów i zwyczajnych bzdur krążących na ten temat w mniej lub bardziej oficjalnych mediach przechodzi ludzkie pojęcie. Dlatego postanowiłam dołożyć swoją cegiełkę do kwestii posiadania broni w Szwajcarii. Usprawiedliwiając polskich publicystów i komentatorów życia publicznego – dane na temat wojskowości Szwajcarii/uzbrojenia Szwajcarów dość szybko i radykalnie się zmieniały w ciągu ostatnich lat. Ankieta Small Arms Survey z 2007 roku, z której korzysta wielu dziennikarzy dawno już się zdezaktualizowała, zmieniło się również prawo dotyczące posiadania broni. Przed 1999 rokiem ta kwestia leżała w gestii kantonów, wobec czego Szwajcaria (a raczej niektóre jej kantony) miała jedno z najbardziej liberalnych praw na całym świecie. Teraz już nie jest tak łatwo, jednak w naszych głowach ciągle istnieje wizja Szwajcarów jako takich europejskich kowbojów obwieszonych koltami strzegących swojego terytorium jak psy pasterskie. Coś w tym oczywiście jest, ale upraszczanie może nam tu tylko wyrządzić krzywdę.
neutralność Szwajcarii
Wieczysta, zbrojna neutralność Szwajcarii, czyli „gdy pragniesz pokoju, przygotuj się do wojny”*
* Si vis pacem, para bellum
Neutralność to nie pacyfizm. Te dwa pojęcia są często mylone: „Kraj neutralny to kraj bez wojska.” „Po co komu wojsko, skoro się nie zamierza prowadzić wojny?” Ano właśnie po to, żeby tej wojny nie prowadzić! W końcu, jak mówi łacińskie przysłowie „gdy pragniesz pokoju, szykuj się do wojny”. I to jest maksyma, która przyświeca uzbrojonej po zęby, ale neutralnej Szwajcarii.
Co to jest neutralność?
Państwo neutralne w danym konflikcie zbrojnym nie może w nim uczestniczyć ani udzielać jakiejkolwiek pomocy jego stronom. Państwo neutralnie wieczyście nie może również należeć do żadnych sojuszy wojskowych i przystępować do działań zbrojnych podejmowanych na terenie innych państw. Może natomiast mieć własne siły zbrojne do ochrony swojej niepodległości i integralności terytorialnej.
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii w trakcie II wojny światowej?
To pytanie frapowało i nadal frapuje tysiące historyków i pasjonatów II wojny światowej. Przecież ta alpejska enklawa musiała być solą w oku Hitlera, którego jednym z naczelnych celów było połączenie wszystkich niemieckojęzycznych narodów. Za atakiem na Szwajcarię przemawiało przecież niemal wszystko – plany hegemonii niemiecko-włoskiej, kompletne okrążenie przez hitlerowskie Niemcy, Włochy i podbitą, zależną Francję, uzależnienie niewielkiego kraju od importu surowców i żywności, a przede wszystkim wielokulturowość Szwajcarii i silna pozycja V kolumny w tym kraju.
Mapa Europy w trakcie II wojny światowej (6 czerwca 1944)
Dlaczego Szwajcaria nie została zaatakowana w trakcie I wojny światowej?
Tytuł dzisiejszego artykułu to jedno z popularniejszych pytań przewijających się w komentarzach czytelników zainteresowanych historią. Właściwie zadawane pytanie brzmi zwykle nieco inaczej: „Dlaczego Szwajcaria nie została zaatakowana w trakcie I i II wojny światowej?”, jakby te dwie wojny można by nonszalancko wrzucić do jednego worka i z łatwością odnaleźć wspólną, spójną odpowiedź. Tymczasem należy sobie zdać sprawę z tego, że te dwie wielkie globalne awantury oddalone od siebie o zaledwie dwadzieścia jeden lat pod względem technologicznym, politycznym i mentalnościowym dzieliły pokolenia. Po drugie, podczas gdy odpowiedź na to pytanie odnośnie I wojny światowej jest stosunkowo prosta i dość stereotypowa, na temat II wojny światowej można by raczej napisać fascynującą książkę niż jeden artykuł o czytalnej długości.
Neutralność Szwajcarii w I wojnie światowej
Neutralność i pokój w Szwajcarii w czasie I wojny światowej były jednym z kluczy sukcesu ekonomicznego tego kraju. W końcu to dzięki statusowi wyspy pokoju pośród morza chaosu Szwajcaria zaczęła być postrzegana jako bezpieczny i niezależny skarbiec świata, a nietknięty przemysł wśród powojennych zgliszcz zakwitł jak nigdy. Dlatego też ten temat wzbudza wiele emocji i jest źródłem wielu mitów. Na pewno słyszeliście pogłoski o kolaboracji Szwajcarii z jedną lub drugą stroną, o wielkim spisku grup narodowościowych związanych z bankowością lub też o tym, że Szwajcaria była neutralna i obydwie strony uszanowały tą neutralność.
Dlaczego Szwajcaria jest bogata? Odkryjmy tajemnice dobrobytu Szwajcarii
Po raz kolejny: dlaczego nie Polska?! Tutaj akurat odpowiedź jest prosta: nasza historia przez ostatnie wieki delikatnie rzecz ujmując nie należała do prostych. Ale Szwajcaria przecież jeszcze na początku XX wieku była biedna!
Oczywiście na temat bogactwa Szwajcarii krąży mnóstwo mitów. Najpopularniejszy dotyczy żydowskiej i nazistowskiej fortuny zdeponowanej w szwajcarskich bankach w czasie II wojny światowej. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to nieprawda. Nie można jednak utrzymywać, że zamożność Szwajcarii jest oparta tylko lub przede wszystkim na tych zagarniętych środkach. Przecież gwałtowny przypływ środków bez żadnych podstaw ekonomicznych zostałby niemal natychmiast skonsumowany przez 4,5-milionowy wówczas naród. Odwołajmy się tutaj do bardzo prostej analogii – historii przypadkowych milionerów, którzy swoją fortunę wygrali w Lotka lub innej loterii. Otóż według sondaży, ponad 90% tych osób traci większość pieniędzy w pierwszych latach po wygranej. Bogactwo, które nie pochodzi z ciężkiej pracy, ale z przypadku lub jest dziedziczone ma bardzo niepewne podstawy i zwykle nie trwa długo…
Neutralność, gdy się chcąc-nie chcąc kogoś popiera
Wróciłam! Już jestem z powrotem w Szwajcarii skupiona na szwajcarskich sprawach, a nie w naszej Polsce. Dobrze, że podróże pozwalają nabrać perspektywy na sprawy, które mnie dotyczą i dzieją się obok mnie. Spojrzenie z innego punktu pozwala rozszerzyć perspektywę i uzyskać pełniejszy obraz. To tak jakby wejść na górę, zrobić zdjęcie wioski, a potem iść dookoła robiąc nieustannie zdjęcia i ostatecznie jeszcze wmieszać się pomiędzy jej mieszkańców i dokończyć swój album.
Tak właśnie ja się czuję, gdy czytam informacje w prasie dotyczące wojny ukraińsko-rosyjskiej. Czytam polską prasę i narasta we mnie wściekłość na działania Putina. Czytam prasę francuską i odnajduję o wiele mniej emocjonalną, ale w miarę podobną perspektywę. Czytam prasę szwajcarską i czuję, że wylądowałam na innej planecie. Samolot malezyjskich linii lotniczych nadal nie wiemy, dlaczego spadł, a rebelianci (a nie żołnierze rosyjscy) walczą o niepodległość swoich terytoriów. To tak wygląda neutralność, droga Szwajcario? Czy znowu chęć zarobienia na tym, na czym wszyscy dookoła tracą? Czytaj dalej …