Jak nauczyć dzieci polskiego w Szwajcarii? – nauka w domu z Polonijką

Ten artykuł powstał przy udziale Polonijnej Szkole Podstawowej – Polonijka.

Źródło: polonijka.edu.pl

„Przecież nie muszę uczyć mojego synka polskiego! Nauczy się sam, gdy będę do niego mówiła w domu albo na skypie z dziadkami!”

„Polski jest moim dzieciom niepotrzebny. Jak będą duzi, to sami zdecydują, czy chcą się uczyć czy nie.”

„Przecież mówi płynnie po polsku, po co mu jeszcze głowę zaprzątać pisaniem! I gdy dorośnie będzie mógł szukać pracy jako osoba dwujęzyczna…”

 Oto trzy najczęściej powtarzane mity, w które wierzy większość emigrantów. Nauczyciele języka polskiego dla obcokrajowców natomiast zacierają ręce z radością, bo o wiele bardziej pracochłonne jest uczenie dorosłego niż dziecka…. Rozprawmy się z nimi raz na zawsze.

Czytaj dalej …

Mój nowy uczeń polskiego

Dzisiaj będzie o języku i zimnych skokach do wody. A to wszystko dzięki mojemu nowemu uczniowi języka polskiego – Nicolasowi. Nicolas to Szwajcar około 30-stki. Dlaczego to on sponsoruje dzisiejszy artykuł? Bo jest wyjątkowy! Na czym polega ta wyjątkowość? Nie ma polskich przodków ani polskiej dziewczyny / chłopaka? Nie… To akurat wspólna cecha charakterystyczna wszystkich moich uczniów bez wyjątku. Nicolas, Panie i Panowie, nie mówi ani słowa po angielsku.

Francuski nie jest mi już jednak tak straszny jak na początku, także się tym nie łamię. Mogę tłumaczyć zawiłości aspektu dokonanego i niedokonanego w języku Prousta i Sartre’a (choć w moim wykonaniu to jest bardziej język Mata Pokory i Davida Guetty po ceremonii otwarcia Euro 2016 i na koksie). Ale, mili Państwo, ja nie rozumiem ani słowa z smsów w wykonaniu mojego ucznia!

Czytaj dalej …

Tajemnicze źródło motywacji do nauki języka polskiego

Moi uczniowie języka polskiego odkryli jakimś dziwnym sposobem źródło odwiecznej motywacji do nauki. Najprawdopodobniej piją z tego źródła jak Marian jagodziankę na kościach i uczą się aż furczy zawstydzając nieustannie swoją nauczycielkę. Bo to ja przecież powinnam siedzieć i wkuwać francuskie słówka, trenować język i gardło wymawiając ichniejsze „r” pięćset razy na minutę.

Moja motywacja przecież nie dość, że wita mnie każdym razem po powrocie z pracy, to jeszcze atakuje mnie ustami wrednych Szwajcarów mniej więcej co minutę. Tymczasem mi się czasem zwyczajnie nie chce, wolę czytać po polsku lub angielsku, wolę oglądać filmy w oryginale, wolę nie ruszać zgrzanego mózgu…

Czytaj dalej …

Fatalnie kurwa

Steve zapisał się na polski. Marudząc, narzekając, rwąc sobie z głowy, ale przyjmując do siebie całkowicie logiczny argument, że jakby jakieś dziecko całkowicie niechcący się wykluło, to nie da rady, żeby on nie huhu. Po pierwszej lekcji waruję przed drzwiami z szalonym biciem serca, czegoż on się tam nauczył, czy mu się podobało?
– Dzień dobry! Jak się masz?
I co słyszę?
– Fatalnie, kurwa.
Moje serce przestało bić. Co lepsza, zachowałam się jak każda przeciętna mamusia wobec swojego niepokornego przedszkolaka używającego nagle słowa na k:
– Kto cię tego nauczył?
– Nie wiem.
– Nauczycielka?
– Nie.
– Kolega z klasy?
– Nie wiem. Czytaj dalej …