Książki pod choinkę!

A może czas już zacząć myśleć o prezentach pod choinkę? Ale takich win-win-win-win, czyli zarówno dla czytelników jak i dla autorki?

https://www.instagram.com/wolskaphotography/?hl=pl

Zauważyliście pewnie, że nie korzystam z patronite’a, więc nawet gdybyście chcieli mnie wesprzeć w mojej działalności, nie bardzo macie jak. Tyle że ja w ten sposób traktuję sprzedaż książek – jest to dla mnie podwójny „win”, bo oprócz tantiemów mam lepsze wyniki sprzedaży, a dla autora dobre wyniki sprzedaży umożliwiają dalsze wydawanie książek. Podwójny „win” dla mnie, ale też podwójny „win” dla Was. Owszem, jest satysfakcja wsparcia twórcy, którego lubicie czytać, ale jest też coś namacalnego – ciekawy prezent pod choinkę, który sami możecie wcześniej przeczytać (tylko rogów nie zaginajcie!).

Czytaj dalej …

Półmetek krów i banków

Mówi się, że cykl życia książki trwa 3 miesiące. Potem wszystko zwalnia, a ponownie nabiera tempa dopiero, gdy czytelnicy przypominają sobie o autorze przy kolejnej książce. 25 maja miną 2 miesiące od premiery mojej najnowszej książki „Szwajcaria, czyli jak przeżyć między krowami a bankami”. To więcej niż półmetek, więc czas na małe podsumowanie!

To były ciężkie 2 miesiące dla mnie jako autorki. Koronawirus przejechał walcem po planach promocji i sprzedaży. Uważa się, że powinny być to żniwa dla branży wydawniczej, bo zamknięci w domu czytelnicy wreszcie mają czas na czytanie. A tu klops. Według statystyk, zamknięte tradycyjne księgarnie i brak atmosfery, żeby zatopić się w lekturze wywołały jeden z większych kryzysów czytelniczych. Ogólna tendencja nałożyła się na problemy szczególne mojej książki, czyli zamknięte granice. Przez pierwsze 5 tygodni po premierze miałam w rękach tylko ebook. Wielbiciele tradycyjnych papierówek mieszkający w Szwajcarii też musieli uzbroić się w cierpliwość. A w Polsce… kto teraz czyta emigranckie opowieści, gdy granice zamknięte, a smętna rzeczywistość sprowadza wszystkie marzenia do parteru?

Czytaj dalej …

7 urodziny bloga + konkurs z nagrodami

30 kwietnia 2013 roku napisałam pierwsze słowa na Szwajcarskim Blabliblu. Gdybym miała palantir albo koleżankę-wróżkę, która mogłaby mi podpowiedzieć, gdzie mnie to zaprowadzi, to na pewno wybrałabym inną nazwę… ale czy zrobiłabym to lepiej? Blabliblu przechodziło wraz ze mną wiele metamorfoz i nawet teraz uznaję go za nieskończone, niedoskonałe dzieło. Gdy uznam, że jest perfekcyjne, czas będzie go zamknąć!

Czytaj dalej …

Kulisy książki, czyli jak powstało to tajemnicze miejsce między krowami a bankami

Rok temu miałam życiowy kryzys. Jedną nogą byłam już w Polsce, witałam się z dobrze obwąchanymi w czasach studenckich krakowskimi pubami, przeglądałam polskie ogłoszenia o pracę… Ale co zrobić z blogiem, z tysiącem artykułów, z wiedzą o Szwajcarii po latach researchów nieźle wdrukowaną w moją głowę, z milionem doświadczeń emigracyjnych?… Wiedziałam, że mogłabym nadal prowadzić Szwajcarskie Blabliblu z Polski, ale czy to było to samo? Czy nie lepiej by było po prostu odpuścić?

Książka zaczęła się pisać w zasadzie sama. Przelewałam na papier wszystkie te moje emigracyjne historie, śmieszne i straszne i smutne i poetycko-awanturnicze. Przelewałam też swoją wiedzę i przemyślenia na temat Szwajcarii. Śmiałam się sama do siebie i nierzadko też roniłam łzę. To było moje podsumowanie i pożegnanie ze Szwajcarią, ostateczne THE END.

Czytaj dalej …