„Podaj mi sól” czy „Byłoby wspaniale, gdyby na stole znalazła się sól”, czyli o problemach komunikacyjnych ze Szwajcarami

Uffff a mało brakowało! Mało brakowało, a bym napisała całkowicie nieprawdziwy tekst odnośnie 70% mieszkańców Szwajcarii. Pisałam sobie radośnie i beztrosko tekst na bloga podgryzając smrodliwie przepyszny ser.

Temat ciekawy i dość poszukiwany przez przedsiębiorców pragnących rozpocząć działalność w Szwajcarii lub współpracę ze Szwajcarami: komunikacja międzykulturowa. Jak komunikować się skutecznie, żeby zostać dobrze zrozumianym i właściwie zrozumieć przekazywaną nam informację. Opierałam się na własnych doświadczeniach, a konkretnie na feedbacku, jaki otrzymałam tuż po swoim przyjeździe od specjalisty w temacie:

– Moja droga! Nie możesz stawać przed Szwajcarami, spoglądać im prosto w oczy i kategorycznym tonem wyrażać swojej opinii. Jesteś zbyt bezpośrednia, mówisz za bardzo wprost. Starsi ludzie mogą uważać, że jest to niegrzeczne. Kobiety mogą cię znienawidzić, bo odczytają to jako wyzwanie. Mężczyznom zaś możesz solidnie namieszać w głowie, bo taki styl komunikacji może być interpretowany opacznie jako dość odważny flirt.

Mój artykuł więc był pełen porad, jak uniknąć tego typu pułapek. Jak fachowo owijać kotka dookoła motka, wszystkie pińcet sposobów grzecznych, niezobowiązujących uśmiechów, azaliż, jednakowoż, ewentualnie, Madame, Monsieur, Mademoiselle, mła mła mła! (pl. cmok, cmok, cmok)…

Czytaj dalej …

O stereotypach i sirotce Asi

Dziś minął pierwszy dzień mojego intensywnego kursu francuskiego na uniwersytecie w Lozannie. Jak zwykle mnóstwo ludzi, których nie znałam i te same natrętne myśli w mojej głowie. Wiem, że nie powinno się oceniać ludzi na podstawie rasy, wyglądu, czy ubioru. Przerobiłam lekcję politycznej poprawności, mam trochę znajomych trochę bardziej i mniej opalonych, z większymi lub mniejszymi oczami, posiadających pewne męskie elementy w całości i nie w całości i nie zwykłam traktować nikogo inaczej bez względu na te różnice. Oczywiście też bez przeginki.

Z moją kumpelą, która od kilku lat jest z ciemnoskórym, potrafiłyśmy kiedyś się zaśmiewać do łez, że „każdy musi mieć swojego Czarnucha”, a jej chłopak z szerokim uśmiechem pozował do zdjęć w słomkowym kapeluszu i z łopatą jako nasz niewolnik. Natomiast pierwsze słowa do mojej koleżanki Japonki to zwykle „cześć, gdzie jest Twój aparat?” ku jej uciesze. Ja się zawsze oferuję, jak jesteśmy zmęczeni na mieście, że ukradnę jakiś samochód. Niestety nikt nie kuma czaczy, bo tu Polacy nie kradną… Czyli ogólnie ze stereotypów można i warto się śmiać tak uważam, chociażby po to, żeby je oswoić. Czytaj dalej …