Psie życie w Norwegii

Wróciłam! Dzięki za wszystkie życzenia i przepraszam bardzo za to, że nie byłam za bardzo reaktywna przez ostatnie dwa tygodnie, ale miałam pewne problemy natury internetowej. Tzn. na statku internet niby był, ale strona się ładowała przez kilkanaście dobrych minut, więc jak chciałam sprawdzić pocztę, musiałam ładnie poprosić Steva o udostępnienie swojego międzynarodowego 3G, po czym dostawał od swojego operatora sieci smsa z pogróżkami i groźbami karalnymi. Na przykład takimi, że jak tak dalej pójdzie to przez następne dwa miesiące będziemy wsuwać chleb z dżemem.

Cieszę się, że wróciłam. Jest 16:56, a za oknem przepiękny zachód słońca. Słońca! Za którym prawdziwie tęskniłam przez ten tydzień. Co prawda to nie sprawdziły się pogłoski, jakby za kołem podbiegunowym w grudniu było całkowicie ciemno. Co to to nie! Pomiędzy 11 a 13 jest niebiesko – różowo na przykład! A jak jest zorza polarna, to jest zielono! Ale słońca faktycznie nie widać. Czytaj dalej …

Opowieści prawie żeglarskie głównie o Rydze przy kubku Aquavity

Żagle się rwą, wieje 10, woda chlupoce w gumiakach. Halsujemy w styczniowym sztormie na Morzu Norweskim… prawie. W sensie, w ogóle nie. Jedziemy statkiem – kolosem Hurtigruten dosłownie jak PKS’em po kieleckiem. A, sorry, w PKS’ie istnieje większa szansa złapania choroby morskiej niż na Hurtigruten. Tutaj nawet jak duje szósteczka i fale się łamią jak zapałeczki, to czuć tylko delikatne kołysanie jak w kolibce niemowlęcia. Oczywiście części pasażerom nie przeszkadza to rzygać jak kocur po nieświeżej rybie. Co nie jest złe, w końcu nic tak nie spaja związku jak wspólne wycieczki do Rygi, rozmowy z niedźwiedziem lub śpiewy do porcelanowej tuby.

Jeszcze pamiętam ten sztormowy Bałtyk, kiedy to mój eks pięć eksów temu starał się z siebie wyrzucić wszelkie zło w naszej dziobowej kabinie (a wtedy ostro się halsowaliśmy, czyli trochę się podskakiwało). Wyrzucał to zło do worka jakoś tak przewieszony przeze mnie (ujć). Nijak się spać nie dało tak burczał do tego worka. Na końcu ocierając usta powiedział żałośliwie: „Teraz to już na pewno mnie nie będziesz kochała”. „Co Ty, Misiu, ale daj mi spać, wachta za godzinę.” Czytaj dalej …