Po wakacjach trasą Grand Tour of Switzerland – szlaki piesze

Tegoroczne wakacje spędziliśmy w Szwajcarii. Nie dość, że pandemia, a w Szwajcarii jak do tej pory było (i nadal jest) dość bezpiecznie, to jeszcze pies, a pies, jak każdy wie, to biegająca i siusiająca pandemia razy dziesięć. W dodatku ostatnio wyszedł świetny e-przewodnik polskiego oddziału Switzerland Tourism szlakiem Grand Tour of Switzerland, więc postanowiłam go sprawdzić na swojej skórze!

Na tapet poszła południowa trasa Lugano – Zermatt, choć w mojej prywatnej wersji to bardziej było Brissago – Riederalp. I jak czytaliście w poprzednim artykule – siedem godzin obiecywanych przez autorów przewodnika przedłużyło mi się aż na dwa tygodnie. Ale za to przerobiłam trasę Grand Tour of Switzerland jak pilna uczennica! Nawdychałam się alpejskiego powietrza, nawzdychałam z zachwytu nad nieziemskimi widokami, nagadałam się z miejscowymi w barach – a to jest właśnie dla mnie synonimem prawdziwych wakacji.

Czytaj dalej …

Jak zwiedzać szwajcarskie winnice?

Obszar szwajcarskich winnic Lavaux rozciąga się między Lozanną a Vevey na tarasowym zboczu schodzącym stromo do Jeziora Genewskiego obramowanego ośnieżonymi szczytami Alp. Krajobraz śródziemnomorski z górami w gratisie, ziszczona bajka, żywa pocztówka. Nic dziwnego, że Lavaux zostało objęte ochroną jako obiekt dziedzictwa kulturowego UNESCO, a nieliczne domy w winnicach są horrendalnie drogie i wpływają na ceny mieszkań w całym regionie. Może to i dobrze? W końcu ten widok jest wart miliony i w taki sposób niewiele może go zepsuć.

Winnice Lavaux, widok z Domaine Alain Chollet, z Villette
Czytaj dalej …

Zurych na wycieczkę

Nie ma co dublować mojego przewodnika po Szwajcarii i opowiadać o zuryskich zabytkach, uroczych uliczkach, czy przepięknym brzegu jeziora. Jeśli Wasz dziób dopiero dumnie mierzy w stronę do Zurychu, zmieńcie kurs do najbliższej księgarni po książkę „Szwajcaria i Liechtenstein. Inspirator Podróżniczy”. Jeśli jesteście już w Szwajcarii i polskie zbiory książkowe nie są Wam po drodze, dajcie znać – mam 10 egzemplarzy awaryjnych na takie okazje.

Dzisiejszy artykuł jest częścią cyklu „Dzień Kantonów”, w którym znęcam się nad wszystkimi częściami administracyjnymi Szwajcarii w sobie tylko znanym porządku.

Autor: Robbie Shade, Flickr

Poprzednio męczyliśmy kanton Zurych życiowo, dzisiaj – turystycznie. Postanowiłam podać kilka różnych propozycji spędzenia wolnego czasu w tym kantonie. Od upału do niepogody, dla dzieci i dla dorosłych, edukacyjnie, relaksacyjnie i wieczorowo. Wydarzenia, miejsca, kluby i tradycje.

Zapraszam do zuryskiego turystycznego kogla-mogla:

  1. Rejs po Jeziorze Zuryskim

Polecam szczególnie długą, romantyczną wyprawę na zachód słońca na jeziorze! Statki odpływają z Burkliplatz. Nie trzeba kupować biletów wcześniej, ale warto zrobić rezerwację do pływającej restauracji, jeśli morzy nas głodek, szczególnie w słoneczne weekendy. Honorowane są zniżki na abonament połówkowy Halbtax/demi tariff. Można wysiąść na drugim końcu jeziora na malowniczej wyspie Ufnau i tam zwiedzić ruiny starego klasztoru i posilić się w restauracji. Co ciekawe, na wyspie pasą się krowy, które wczesną wiosną przypływają na nią… specjalnym krowim łodzio-promem.

Czytaj dalej …

Daleko od zgiełku – termy w Bad Zurzach

Do term zostałam zaproszona przez Marcina już we wrześniu, ale wieczny brak czasu i długo gojące się tatuaże sprawiły, że do Bad Zurzach dotarłam aż pół roku później. Tak, dobrze słyszycie – przez Marcina! Nasi tam rządzą (a przynajmniej nasz), a gdy nasi tam rządzą, to we mnie rodzi się taka dziwna, atawistyczna duma, która mi każe wspierać ich przedsięwzięcia. Bo my jesteśmy po prostu dobrzy, kreatywni i świetnie zorganizowani i zasługujemy na to, żeby grać pierwsze skrzypce. I co ciekawe, często w Szwajcarii te pierwsze skrzypce gramy. Ten artykuł jednak ma nie być polonocentryczną pieśnią pochwalną, ale relacją z pobytu w termach w Bad Zurzach.

Bad Zurzach to malutkie, nadreńskie miasteczko położone w północnym kantonie Argowia tuż przy granicy z Niemcami. Co prawda mieszkam we francuskojęzycznym Vaud aż 2 i pół godziny od Bad Zurzach, ale nie mogłam odmówić przyjazdu. Po pierwsze, podróż do mało znanej mi Argowii to okazja na poznanie nowych miejsc, a po drugie liczyłam na nocne Polaków rozmowy, bo Marcin nie przejmując się konwenansami zaprosił nas do siebie.

– Co będziecie spać po hotelach, jak możecie spać u nas 3 minuty na piechotę od termów w warunkach all-inclusive.

Zabrałam więc strój kąpielowy, klapki i niejaką Martę i wyruszyłam na przygodę!

Czytaj dalej …

Przedwiośnie, wczesna wiosna w Szwajcarii – czyli co zwiedzać po sezonie

To miał być skromny post na facebooku, ale po pierwsze – rozrósł się niczym chwast w wiosennym słońcu, a po drugie – przykro mi się zrobiło, że taka solidna porcja mądrości, porad, wskazówek za kilka dni przestanie być widoczna. Na blogu nic nie ginie – niechże więc służy potomnym również za rok, dwa i pięć!

Winnice tarasowe Lavaux (okolice Muzeum Charliego Chaplina) są przepiękne! Żeby zrobić podobne zdjęcie, trzeba zjechać w Vevey z drogi krajowej nad jeziorem i wjechać w winnice w stronę Chexbres.

Wiosna w Szwajcarii jest piękna. Na brzegach jezior i na nizinach klimat jest o wiele łagodniejszy niż w Polsce, toteż o wiele szybciej pojawia się rozhulana, kolorowa i pachnąca feeria pachnących drzew i klombów. Magnolie nie są ani trochę stalowe, ale za to narcyzy są tak narcystyczne, że aż wstyd. Może nam wtedy przyjść do głowy, że piękne byłoby zdjęcie zwiewnej nimfy z nosem w kwieciu. Wkładamy sukienkę, żeby zrealizować ów plan. I co się okazuje? Że za moment w drzwiach pojawiają się rycerze twierdząc, że Gondor wzywa pomocy, bo widzieli sygnały świetlne. Tłumacząc tę poetycką metaforę na polski – trzeba opalić nogi!

Czytaj dalej …