Dzisiaj półfinał, a co się działo dokładnie tydzień temu? Dokładnie tydzień temu Szwajcaria grała z Argentyną. Ze Stevem stwierdziliśmy, że idziemy na publiczne oglądanie meczu, w końcu dzielone szczęście smakuje podwójnie, a dzielone łzy są o połowę lżejsze.
Zdecydowaliśmy się iść do niewielkiego baru na otwartym powietrzu w pobliżu dworca w Morges. Tutaj należy nadmienić, że ten bar został zorganizowany w miejscu, które jest zwykle okupowane przez bezdomnych i to w pewien sposób dominowało jego atmosferę. Czy to znaczy, że jego klientami byli bezdomni? Powiedzmy tak: nieco różniłam się od jego klienteli. Ja wieczorem myję zęby, a oni nie. I to nie dlatego, że mają problemy z higieną osobistą, o nie. Ja wieczorem myję zęby, a oni wieczorem myją ząb. Jaka oszczędność na paście i szczoteczka się mniej zużywa!
No dobra, trochę przesadziłam, nie wszyscy. Wśród dziwnych typów z brudnymi dredami w barwach narodowych siedziały wymalowane na biało-czerwono rodziny okręcone flagami. Tak, jakby ktoś pytał, o dziwo, flagami szwajcarskimi, a nie argentyńskimi, bądź flagami planety Melmak. O dziwo, bo na wczasach w Timbuktu albo bliskich spotkaniach trzeciego stopnia gdzieś tam w odległej galaktyce nigdy bym nie powiedziała, że te rodziny nie są lokalne.
Tutaj muszę się udać w odległe rejony dygresji, chociaż w sumie połowa moich artykułów to dygresja. Powinnam się nazywać Pani Joanna Dygresja. Miło mi, Kowalska. Kiedyś na studiach z koleżanką w barach się przedstawiałyśmy Statua i Tradycja. Statua to od misternego uczesania na Statuę Wolności, a Tradycja z Misia. No dobra, wracając do tej mojej odległej dygresji z jeszcze odleglejszej. Tego właśnie dnia w Le Matin przeczytałam artykuł, że najwięcej osób, które kibicują przeciwko Szwajcarii mieszka w Szwajcarii. Ci wszyscy imigranci, którzy wreszcie mogą przytrzeć nosa szwajcarskiemu szefowi, który się czepia o każde spóźnienie do pracy, czy kradzież długopisu. Dlatego też wkraczałam do tego baru pełna wątpliwości, jak jedyna chrześcijanka do meczetu. Schować się nie miałam za kim, bo Steve utknął w korku na autostradzie i moim zadaniem było zająć 2 miejsca i zamówić piwo.
Wchodzę, a tam… Powiedzmy tak. Z chęcią bym zaprosiła do Morges tego redaktora z Le Matin. Ja jako biała blondynka wyglądałam tak szwajcarsko, że zastanawiałam się, czy zaraz ktoś mnie nie poprosi o przeparkowanie mojej krowy albo… Porsche. Szwajcarii kibicowali czarni, czerwoni, biali, zieloni i nawet jeden jednooki pies rasy pies, który zawsze szczekał do rytmu okrzyków Hopp Suisse. Pies może miał tylko jedno oko, ale jego ilość zębów zdecydowanie podwyższała średnią knajpianą.
Miejsca znalazłam stojące pośród biznesmenów w garniakach, którzy przybiegli do baru prosto z pociągu, lokalsów, bezdomnych i całej innej kolorowej hałastry. Zaraz przyszedł chłopak z farbkami proponując wymalowanie na moich policzkach flagi. „Eeeeeee, ale ja nie jestem Szwajcarką”, „no ja też nie” odpowiedział po angielsku.
Po pierwszej połowie jeden pan postawił wszystkim kolejkę „trzeba opić to, że jeszcze nic nam nie strzelili”. Po drugiej połowie ktoś przywiózł z 30 pizzy, które rozłożył na stołach „bo zapowiada się jeszcze trochę emocji, a jeść trzeba”. Potem wśród stolików powędrowała skarbonka, gdzie każdy się dorzucał do tej pizzy. Co dziwne, wesołe towarzystwo solidarnie dokładało się do interesu, zamiast „pożyczać” sobie na piwo.
No i co? Szwajcaria przegrała, ale ile radości i emocji. Jedno z najfajniejszych doświadczeń multi-kulti jak do tej pory. I to w tej zamkniętej, antyimigracyjnej Szwajcarii. A wy? Kibicowaliście za czy przeciwko?
ahh jakie przeżycia 😀 ja akurat siedziałam w pociągu z lotniska do Luzerny, po drodze mijaliśmy public viewing, ale wyniku dostrzec się nie dało, szwajcarzy w pociągu siedzieli cichutko jak na szpilkach, toteż pewna para z Brazylii o wszystko pytała się dwóch rozgadanych polek haha, a jaka to stacja? a za ile wysiadamy?? A JAKI JEST WYNIK MECZU??? oh well
No, ja też myślę, że tak nie wyglądało wszędzie… Nie ma to jak się znaleźć w odpowiednim miejscu i czasie 😀
Jaka miła atmosfera i solidarność 😀 Bardzo spodobał mi się ten pomysł ze skarbonką i składką na pizzę. Ludzie mogliby się tak integrować częściej 🙂