Fatalnie kurwa

Steve zapisał się na polski. Marudząc, narzekając, rwąc sobie z głowy, ale przyjmując do siebie całkowicie logiczny argument, że jakby jakieś dziecko całkowicie niechcący się wykluło, to nie da rady, żeby on nie huhu. Po pierwszej lekcji waruję przed drzwiami z szalonym biciem serca, czegoż on się tam nauczył, czy mu się podobało?
– Dzień dobry! Jak się masz?
I co słyszę?
– Fatalnie, kurwa.
Moje serce przestało bić. Co lepsza, zachowałam się jak każda przeciętna mamusia wobec swojego niepokornego przedszkolaka używającego nagle słowa na k:
– Kto cię tego nauczył?
– Nie wiem.
– Nauczycielka?
– Nie.
– Kolega z klasy?
– Nie wiem.
Już miałam dodać, żeby się więcej z tym kimś nie zadawał i siadał w innej ławce, ale przypomniałam sobie, że nie mam 30 lat tylko… no dobra, mam 30 lat, ale nie jestem na pewno helloł mami.
Otóż w jego grupie jest aż dziesięć osób (dziesięć osób w jednej niewielkiej Lozannie, które świadomie chce się uczyć polskiego!). Jeśli chodzi o przekrój narodowościowy: jeden Nowozelandczyk (????), którego Steve nazywa Krtek i reszta Szwajcarów. Jeśli chodzi o przekrój płci: aż trzy kobiety!!! Ja rozumiem mężczyzn, w końcu te nasze eksportowane panie kradną serca w całej Europie, ale co na lekcji polskiego robią kobiety? Hmmm… W tym jedna sześćdziesięciolatka Janina (czyt: Dżanina, żeby nie było), co akurat jest znakomicie wytłumaczalne, ponieważ pani Dżanina chce poznać język swoich przodków, jak się zapewne domyślacie.
Wracając do tej naszej kurwy: Steve uwielbia to stwierdzenie. Używa go, kiedy tylko pasuje (i kocha ten właśnie moment) i kiedy nie pasuje. Na przykład na każdą moją próbę powtarzania lekcji z polskiego:
– Czy to jest krzesło?

– Fatalnie, kurwa.

– Czy stół jest biały czy zielony?

– Fatalnie, kurwa.

Ale żeby ta kurwa była dosadna i przepita, taka słowiańska, z krwi i kości! A jego kurwa jest francuska, to taka kurwa deluxe, z wyższych sfer, powiedziałabym nawet, że to jest luksusowa callgirl pełną gębą! Za to fatalnie jest z gruntu polskie, z akcentem na fa-ta, odpowiednim gestem podkreślającym beznadzieję sytuacji. Myślę, że mógłby już zacząć uczyć innych tego fatalnie.
Polacy w Szwajcarii nie mają złej opinii, także nadużywanie tutaj Fatalnie kurwa nie czyni żadnej szkody. Jednak pewnego dnia, po przylocie do Polski Steve wyraził chęć udania się do fryzjera. Mi akurat było bardzo nie po drodze, a jako że nie jestem pewna, czy nasi rodacy-fryzjerzy władają językami, dopytałam, czy jakby co dogada się po polsku. – Tak! – odpowiedział. – A co powiesz? – Krótko, kurwa. Po długich negocjacjach Steve obiecał, że nie użyje słowa na k.
Za to po wszystkim mi powiedział, że nie pamiętał, jak jest po polsku dobrze i pamiętał tylko fatalnie, źle i tak sobie. Pamiętał za to, że tak sobie jest najlepiej nacechowane z tych słów, więc po tym, jak fryzjer się go zapytał, czy się podoba, odpowiedział: – Tak sobie, dziękuję.
Swoją drogą to ciekawe. Po pierwszej lekcji Steve potrafił powiedzieć: – Jak się masz? – Fatalnie, jestem chory, a nie na przykład: – Świetnie. Wygrałem w Totka. Oczywiście brawo dla nauczycielki, która porządnie przekazuje kontekst kulturowy. Ale dlaczego my jesteśmy takie narzekusy? I dlaczego ogłaszamy to całemu światu dookoła już po przywitaniu?
Nie ma co filozofować. Taki charakter narodowy.
Oczywiście przed spotkaniem z moimi rodzicami, kategorycznie zabroniłam używania na prawo i lewo jego ulubionych polskich wyrażeń. Moi rodzice jednak nie zawiedli i pierwsze, co zaczęli podpytywać, to czy zna jakieś brzydkie słowa po polsku. Steve się zmieszał i odpowiedział, że i owszem, zna, ale mu zabroniłam mówić (Kapuś!). Po namowach rozpromienił się jakby zeszło z niego ciśnienie i wreszcie sobie mógł poprzeklinać w czterogwiazdkowym hotelu w Wielkanoc pośród dzieciąt w uroczystych kubraczkach ganiających się z pistoletami na wodę (tak tak to Mingus Gyngus – cyt. Steve).
I ja teraz was żegnam jodłując jololodidi!

11 komentarzy o “Fatalnie kurwa

  • 1 maja, 2013 at 11:45 am
    Permalink

    j’adore! i tez mamy te ksiazke:)

    Reply
  • 1 maja, 2013 at 2:17 pm
    Permalink

    Aj, tak niestety wygląda nauka języków obcych na obczyźnie. W Anglii idziesz na lekcje hiszpańskiego, spodziewasz się czasowników i rodzajników i innych, ale nie… rok siedzisz i nawet cię czasu przeszłego nie nauczą.

    W samej Hiszpanii nie lepiej: lekcja druga, godzina uczenia się jak powiedzieć „Algierczyk”, „Chinka”.

    Reply
  • 11 maja, 2013 at 9:39 pm
    Permalink

    Jak to kto go nauczyl??
    Jo!
    Fatalnie, kurwa!

    Hehe, bede z tego polewac przez nastepne 3 dni.
    A jak sobie wyobrazilam Steva piekne rrrrr, to sie poplakala ze smiechu 😀

    Reply
  • 5 sierpnia, 2014 at 8:17 am
    Permalink

    Jo, a w jakim języku porozumiewacie się ze sobą? Czy Steve będąc Szwajcarem zna doskonale angielski? A Ty znasz świetnie raczej mało popularny angielski, będąc w Szwajcarii, czyż nie tak? To raczej nie najłatwiejszy niuans? 🙂

    Reply
    • 5 sierpnia, 2014 at 8:29 am
      Permalink

      Po angielsku oczywiście! Chociaż ostatnio zaczęliśmy rozmawiać po francusku. Natomiast jeśli musimy bardzo szybko podjąć jakąś decyzję, czy wyrazić się bardziej precyzyjnie, to tylko niestety angielski!
      Jak zaczęliśmy ze sobą być, Steve znał tylko techniczny angielski (na świetnym poziomie, ale jednak…). To ze mną odkrył angielski romantyczny, jak to zwykle mówi:D Ale nigdy nie było problemu ze zrozumieniem.

      Reply
  • 7 sierpnia, 2014 at 2:36 am
    Permalink

    😀 Ostatecznie padłam ze śmiechu przy tekście o przekazywaniu kontekstu kulturalnego. Właśnie przeczytałam kilka Twoich postów pod rząd i sprawiło mi to ogomną przyjemność, chociaż nie mam pojęcia o Szwajcarii i nigdy mnie tam nie ciągnęło. Dziękuję!

    Reply
  • 31 sierpnia, 2014 at 9:54 pm
    Permalink

    Popłakałam się przy wizycie u fryzjera 🙂

    Reply
  • 23 lutego, 2017 at 9:45 am
    Permalink

    Właśnie piłem kawę rano w pracy, gdy trafiłem na ten tekst. Świetnie, lekko napisane. A ja śmiałem się czytając.

    Reply
  • 1 maja, 2019 at 1:09 pm
    Permalink

    Vive le blog! Vive Joanna! Wszystkiego najlepszego życzę Tobie a sobie 😁 i wszystkim czytającym dużo fajnych, humorystycznych tekstów jak te dotychczasowe… Jak zwykle, pomiędzy odkurzaniem domu, odchwaszczaniem ogrodu i odganianiem sie od zaślinionego buldoga (czyt. dziecka), króciutka przerwa na przeczytanie wpisu na Blabliblu przy kawce na tarasie przy majowej pogodzie przywraca wiarę w sens życia. Cudownie, kurwa! 🤗

    Reply
    • 4 maja, 2019 at 3:18 pm
      Permalink

      Dzięki, Julita! Buziaki!

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.