Minęło już pół roku, odkąd zamieszkał ze mną biały futrzak z pomarańczową łatką na oku. Reksio? Nie, Easter, ale używam jego prawdziwego imienia tylko, gdy nabroi. Na co dzień wołam na niego Istek. Choć reaguje nawet na „myszko”, ale nigdy na „kto mi zjadł skarpetkę?” i „co robi mój kapeć w psim legowisku?”. Pochodzi ze szwajcarskiej hodowli i jego drzewo genealogiczne jest dłuższe niż moje, a jednak charakter i upodobania ma po Burku.
Opowiem Wam dziś, jak się żyje z psem w Szwajcarii. Będzie praktycznie – jeśli chcecie suche fakty i przepisy, zapraszam raczej TU. Będzie subiektywnie – wiem, że są osoby, które skarżą się na kłopoty z wynajmem mieszkania i nietolerancyjnych sąsiadów reagujących na każdy dźwięk psiaka. Mnie to nigdy nie spotkało.
Zacznijmy od tego, że kupno lub adopcja psa w Szwajcarii nie są takie łatwe jak by się wydawało. Na psa wybranej rasy z oficjalnej hodowli trzeba zwykle czekać. Taka przyjemność kosztuje w granicach 1000 – 2500 chf za szczeniaka, który ma lepsze warunki od niejednego dziecka. W cenie bywają badania genetyczne, badania słuchu, wizyta u psiego psychologa, standardowy komplet medyczny, wyprawka wraz z jedzeniem i zabawkami na kilka następnych miesięcy, pierwsze strzyżenie, no i oczywiście rodowód. Co więcej? Mój szczeniak uczył się pływać i korzystał z mini-toru agility. Codziennie otrzymywałam filmy i zdjęcia pokazujące jego osiągnięcia, no i oczywiście mogłam go odwiedzać, ile tylko dusza zapragnie. Myślicie, że w związku z tak zaporową ceną na psy nie ma chętnych? Bynajmniej! Kolejka jest tak długa, że hodowca Istka robił zdjęcia potencjalnym nowym właścicielom, które potem podsunął… jasnowidzowi! Nie wiem zupełnie, dlaczego przeszłam do finału. Zwykle przegrywam w takich „konkursach”.
Kolejna opcja to adopcja pieska ze schroniska dla zwierząt. U mnie w Romandii schroniska nazywają się, nomen omen, SPA. To wiele mówi o warunkach w takich miejscach, choć wiadomo, że lepiej jest w domu, nawet skromnym, niż nawet najbardziej luksusowym schronisku. Przygarnięcie psa ze SPA nie jest jednak ani darmowe, ani proste, ani szybkie. Nie da się przyjść do schroniska i tego samego dnia wyjść z rozmerdanym Pimpkiem.
Gdy chciałam zaadoptować psa ze schroniska, a nawet po prostu wyjść na spacer z jednym ze schroniskowych weteranów, zostałam zaproszona na dwudniowy kurs teoretyczny na temat psów. No i fajnie, dlaczego nie, ale następne wolne miejsce na kurs było za 3 miesiące. Tymczasem w schronisku było 20 zwierząt, większość z nich dużych i ostrych ras, wszystkie powyżej 9 roku życia… Na psa, który by pasował do mnie i mojego stylu musiałabym czekać bez żadnej gwarancji, że go kiedyś znajdę.
Jeśli nie szwajcarskie schronisko, to co? Można psa hodowlanego lub schroniskowego sprowadzić zza granicy. Zajmijmy się najpierw tym pierwszym przypadkiem. Importowanie rasowego szczeniaka jest tańsze i szybsze niż kupno pieska w Szwajcarii. Olbrzymi popyt i zaporowe ceny szczeniaków sprawiają jednak, że jak grzyby po deszczu wyrastają mafie z prawdziwego zdarzenia sprowadzające psy z pseudo-hodowli. Powiesz – ale widziałem zdjęcia i filmiki i wszystko wyglądało porządnie. Nie masz jednak gwarancji, że pseudo-hodowcy nie zrobili małego homestagingu, żeby stopić serca potencjalnym klientom na widok słodkich szczeniaczków. Nie masz nawet gwarancji, czy to zdjęcia Twojego przyszłego psa i jego matki, ani czy suczka nie została pokryta przez swojego brata, nie masz gwarancji, czy szczeniak nie będzie poważnie chory. Powiesz – w dobrych hodowlach też nie masz tej gwarancji, a ja i tak będę go kochał – zdrowego czy chorego. Ale czy naprawdę chcesz dać zarobić komuś, kto żyje z maltretowania zwierząt? Dlatego sprawdzaj dokładnie każdą ofertę, najlepiej bezpośrednio lub przez przyjaciół/rodzinę. W razie wątpliwości – zrezygnuj.
Kolejna opcja, bezpieczniejsza, to adopcja psa zza granicy. Jest wiele organizacji, które pomagają psom wydostać się z bezdomności, importując je do Szwajcarii z Rumunii i Sarajewa (Dogs Angels), z Hiszpanii (Anihelp Tierhilfe) lub Polski (Polnische Hunde und Katzen suchen ein Zuhause). Takie stowarzyszenia pośredniczą w adopcji i załatwiają transport do Szwajcarii. Bardzo serdecznie polecam!
Co zrobić, gdy już macie czworonoga, a los Was rzucił do Szwajcarii? Możecie zabrać go ze sobą, jeśli nie ma przyciętego ogona, ani kopiowanych uszu, i jeśli nie jest to pies rasy uznanej za niebezpieczną w kantonie, do którego się wybieracie (lista takich ras znajduje się na stronach poszczególnych kantonów). Jeśli chcecie poczytać na temat przywozu psa do Szwajcarii, zajrzyjcie TU.
Gdy jest już z Wami w Szwajcarii szczeniak obsikujący wszystko w swoim zasięgu, schroniskowy weteran, czy futrzasty polski emigrant, pierwsze kroki skierujcie do urzędu gminy, żeby go zarejestrować. Tam dostaniecie dane do logowania do szwajcarskiej bazy danych psów Amicus, a za kilka dni przyjdzie do Was pocztą fakturka. W moim kantonie podatek za psa wynosi 70 chf za rok.
Polecam od razu udać się z wizytą do lokalnego weterynarza – zorientować się, gdzie jest, dopytać o lokalny numer alarmowy do dyżurnej przychodni weterynaryjnej. Ubezpieczenie zdrowotne i wypadkowe psa nie jest obowiązkowe, ale ja jednak postanowiłam go sobie zafundować. Zdecydowałam się na full-opcję, pamiętając jakie przejścia miałam z moim poprzednim psiakiem – szorstkowłosym jamnikiem Amorkiem, który miał wyjątkowy talent do wplątywania się w kłopoty. Koszt takiego ubezpieczenia to około 600 chf na rok. To sporo, ale ubezpieczenie obejmuje nawet koszt odrobaczania, kastracji i specjalistycznej karmy, jeśli taka zostanie przepisana przez weterynarza (franczyza natomiast wynosi 200 chf). Oczywiście są tańsze opcje. W Szwajcarii ubezpieczenie dla psów oferuje kilka firm m.in. Epona, Animalia i Smart Paws.
Gdzie można zabrać psa? Wszędzie, gdzie można. Szwajcaria jest psolubna, więc bardziej niż właścicielom czworonogów współczuję osobom, które mają alergię na sierść, albo boją się psów. Psy są mile widziane w większości mniejszych sklepów i restauracji, jeżdżą autobusami i pociągami (bilet ½ w przypadku psów powyżej 35 cm, mniejsze psy za darmo), chodzą na wycieczki górskie. Trzeba jednak uważać na lokalne zakazy lub nakazy prowadzenia psów na smyczy (które na przykład obowiązują wiosną w szwajcarskich lasach). Pamiętajcie, żeby zawsze informować przy rezerwacji stolika w restauracji lub pokoju hotelowego o zamiarze przybycia z psem, nawet jeśli dany przybytek oznaczony jest jako przyjazny zwierzętom domowym. Gdy tak zrobicie, jest szansa, że obsługa zaprosi Was do stolika w rogu, a nie w przejściu lub dostaniecie pokój z tarasem wychodzącym na ogród, zamiast z balkonem.
To prawda, że ze zwierzętami domowymi trudniej jest wynająć mieszkanie. Niektórzy nie akceptują psów, inni nie akceptują dzieci. Ale sami Szwajcarzy, którzy częściej wynajmują niż kupują mieszkania, mają psy i koty, więc uszy do góry – to nie jest tak, że się nie da!
Polecam kursy dla psów (szczególnie takich w wieku szczenięcym). To dzięki nim szwajcarskie psy są tak ułożone i zsocjalizowane. Co ciekawe, szkolenia naprawdę nie są drogie – za siedem dwugodzinnych spotkań w kameralnym gronie z dwoma instruktorami zapłaciłam 120 chf. Kiedyś kursy dla psów były obowiązkowe, teraz są dla chętnych, ale tych jest zwykle tak dużo, że trzeba się zapisywać z dużym wyprzedzeniem.
Co zrobić z psem, gdy chodzimy do pracy albo wyjeżdżamy na wakacje? Opcji jest wiele, a zakres cenowy opieki nad psem szeroki – mniej więcej od 15 do 70 chf na dzień. Mamy oficjalne hotele dla psów, domowe pensjonaty i certyfikowanych (!) petsitterów. Oprócz tego warto przeszukać lokalne grupy wymiany psów. I zawsze, bezdyskusyjnie, wypróbować wybrane miejsce lub opiekuna przed wyjazdem na dłużej.
Podsumowując – jest drogo, ale zauważ, że można taniej – w końcu tylko podatek na psa jest obowiązkowy! Znam takich, którzy nawet do weterynarza jeżdżą z psem do Polski, ale znam też takich, którzy potrafią sami nie dojadać, żeby zapewnić psu warunki godne króla.
O czym zapomniałam? Jakie są Wasze doświadczenia, właściciele czworonogów? Jak wyglądała adopcja lub kupno Waszego szczekacza?
Ja wprawdzie nie szczekacza a miaukacza, ale popisałam tu i tam do różnych fundacji i tak się złożyło że we Włoszech były do adopcji koty już z wyrobionym paszportem, za darmo 🙂 Zakupiłam transporter, pojechałam no i mam 🙂 Żadnego problemu z wynajmem mieszkania czy hotelu. Na weta wydałam więcej niż na lekarza zwłaszcza że kitku lubi sobie robić kuku w samym środku lockdownu… Myślę że ewentualne problemy z wynajmem mogą spotkać osoby z większymi psami
Wykastrowanie twojego młodziutkiego psa jest pewną szkodą dla jego psychiki prowadzącego stopniowo do depresji w wyniku stępionego odczuwania radości (naturalnej zdrowej stymulacji hormonalnej mózgu). Jest to taką samą „wygodą” jak dla ciebie usunięcie wcześniej piersi, bo być może zaowocują kiedyś rakiem, a może nóg bo na starość grożą ci czasem śmiertelne w skutkach złamania szyjki udowej. O ile w młodym wieku psa weterynarze lobbują za tym prezentując wyłącznie walory tkankowe jako zdrowie, o tyle interesownie deprecjują walory psychiczne wpływające na rozwój tkankowy i doświadczenie pełni życia. Wydawać się powinno oczywistym również dla ciebie, że to doświadczenie chyba jest istotnie wyższe niż wyłącznie samo zdrowe odżywanie i wydalanie, chyba że to jest uświadomionym celem. Wygodny wybór nie powinien być wyrokiem dla młodego psa, tak samo jak oddanie do schroniska, gdy coś nie pasuje, ale trzeba odpowiedzialności niemodnej tylko w odpowiednich warunkach. Są też wskazania medyczne przy guzach, ropomaciczu czy agresji, którą często znacznie trudniej jest profesjonalnie ułożyć dzikie zwierzę niż wyciąć.
A znasz jego historię medyczną, że tak to oceniasz? 🙂
PS. Już chyba wiem, co czują młode matki.
To na razie dla ciebie autentycznie czysta projekcja, ale madki pewnie lepiej niż ojcowie, którzy w ramach przydzielonego im równouprawnienia muszą nie rozumieć uczuć i wiedzieć mniej niż czuć przy zachowaniu własnego instynktu.
Jejku! Jak ja sie tu naszukalam kota do adopcji! W lockdownie? Niemozliwe. Finalnie adoptowalam i przewiozlam z Polski. A niech tez bedzie ekspata 😉
A koszty sa nieziemskie! Na kazdym kroku za cos trzeba placic – to clo, to rejestracja chipa, dostosowanie mieszkania (Ba! najpierw zmiana mieszkania zeby kot byl dozwolony), tony miesa tygodniowo, o kosztach weterynaryjnych nie wspomne. ..
Tylko to wszystko nieistotne przy tym jaki szczesliwy on teraz jest i my jego „sludzy” rowniez 🙂
Witaj mam pytanie, dostalem pismo ile pieniazkow nalezy mi sie na dziecko za 2020 rok. Na dole pisma jest informacja ze podlega to zgloszeniu i opodatkowaniu i nie rozumiem czy tu w szwajcari czy w polsce. Firma szwajcarska w ktorej pracuje wysyla rozliczenie do urzedu czy ja musze tez cos wyslac.
Byłem w Szwajcarii na wycieczce i tzw. niebezpieczne „amstaffy-pitbulle” były częstym widokiem 🙂
Hej, dziękuję za artykuł. Chcemy z mężem przeprowadzić się do Szwajcarii z naszymi dwoma psami. Jakie trzeba spełnić wymagania aby psy mogły zamieszkać w Szwajcarii? Chodzi mi o szczepienia, paszporty itp. Z góry dziękuję za informację.