Kultura pracy w szwajcarskich firmach

Kolejna odsłona miesiąca biznesu i pracy tym razem będzie dotyczyła tego drugiego zagadnienia jednocześnie romansując z tym pierwszym. Jaka jest specyfika pracy w szwajcarskich firmach? Czego się spodziewać po szwajcarskim szefie i kolegach? Czego się spodziewać po szwajcarskiej firmie? Kim są szwajcarscy „Reto biznesu”?

Co prawda Polacy, którzy przyjeżdżają do Szwajcarii do pracy najczęściej zaczynają swoją helwecką przygodę zawodową w korporacjach, albo u indywidualnych szwajcarskich pracodawców, ale coraz więcej naszych rodaków przenosi się potem do typowych szwajcarskich firm. Znając język, posiadając pozwolenie na pobyt i pracę i niezbędne kwalifikacje, pracują na tych samych stanowiskach, co ich szwajcarscy koledzy. To dzięki nim udało mi się stworzyć ten artykuł na temat cech charakterystycznych firm szwajcarskich.

KWIECIEŃczęść 1 (3)

FIRMY RODZINNE BEZ WZGLĘDU NA ICH ROZMIAR

Polacy, którzy nie wiedzą wiele o szwajcarskiej kulturze pracy mogą być naprawdę zszokowani zaczynając pracę w szwajcarskiej firmie bez względu na jej wielkość. Otóż nawet te znane daleko poza granicami swojego kraju, które operują wielkimi sumami i zatrudniają setki pracowników bardzo często mają mentalność lokalnej firmy rodzinnej. Jak to się przejawia w praktyce? Niechęcią do delegowania obowiązków i bardzo prostą strukturą, która często jest traktowana bardzo umownie. Szef wszystkich szefów potrafi zejść do magazynu i wydać dyspozycje magazynierom. Nie mnoży się miliona stanowisk na szczeblu zarządzania pozostawiając często decyzję samym pracownikom.

Ja również mam doświadczenie z takim typem zarządzania w szwajcarskiej firmie. Otóż kiedyś tłumaczyłam dokumenty dla szwajcarskiego potentata w branży zegarków. Miałam kilka pytań technicznych, więc zadzwoniłam do sekretarki, żeby dała mi do słuchawki jakiegoś inżyniera. Sekretarka mi wręczyła nikogo innego tylko big bossa, który spędził całą godzinę cierpliwie wyjaśniając mi wszystkie tajemnice śrubek i sprężynek.

Dla nas, Polaków to brzmi całkowicie nielogicznie i każdy polski spec od zarządzania załamuje ręce i chce tuż po zatrudnieniu się w szwajcarskiej firmie wszystko zmieniać. Ma to jednak swoje plusy. Dzięki zaangażowaniu kierownictwa w nawet najbardziej podstawowe procesy, zarządzanie firmą nie jest oderwane od rzeczywistości, a szefowie dobrze znają swoich pracowników. Firma ma swoje ludzkie oblicze.

ROZWÓJ NIE JEST CELEM NADRZĘDNYM

Nastawiony na ciągły rozwój, realizację targetów, wieczną pogoń za króliczkiem Polak będzie czuł się na początku w szwajcarskiej firmie jak nie przymierzając więzień wrzucony do burdelu. Tyle możliwości! Zaraz zacznie przedstawiać swoim przełożonym propozycje zmian i usprawnień, zauważy potencjał nowych zysków, klientów i rynków – bo my Polacy tacy właśnie jesteśmy – kreatywni i zawsze do przodu! I może się zdarzyć tak, że jego próby udoskonaleń napotkają pełne zdziwienia spojrzenia: mamy naszych klientów, których szanujemy i nie interesują nas nowi. Rozwój? A po co rozwój?

I nie mówię w tym momencie wyłącznie o mikro- i małych lokalnych firmach. Słyszałam o firmach obracających milionami, z prywatnymi samolotami, które nie mają nawet stron internetowych i nigdy nawet nie pomyślały o zmianie formy organizacyjno – prawnej na spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością…

Jakie to ma znaczenie dla pracowników? Wiele szwajcarskich firm zupełnie zapomina o marketingu lub używa przestarzałych jego narzędzi. Produkty i usługi jednak nadal się sprzedają – tradycja w Szwajcarii ma się w końcu dobrze…

WIERNOŚĆ KONTRA DYNAMIZM

Przejdźmy teraz do charakterystyki pracowników. Bardzo wielu Szwajcarów przez całe życie pracuje w jednej firmie i wręcz nie wyobraża sobie zmiany miejsca pracy. Znają na wylot swoją działkę i swoją firmę. Często zdarza się tak, że lokalna firma zatrudnia wręcz wszystkich okolicznych mieszkańców, którzy się znają od dziecka.

Dlatego, gdy lotny i rzutki pracownik z Polski, który zmienia pracę co dwa lata przybywa na interview do takiej firmy, zamiast zachwytu błyskawiczną karierą otrzymuje często jedynie zdziwienie. Polscy guru rozmów kwalifikacyjnych doradzają, żeby takie szybkie zmiany zatrudnienia motywować chęcią rozwoju. To raczej nie zadziała w Szwajcarii, drogie Panie i Panowie! (patrz wcześniejszy punkt) Nie jestem specjalistą od rekrutacji, ale wydaje mi się, że w takim przypadku lepiej jest tłumaczyć częste zmiany względami osobistymi.

SPECJALISTA OD JEDNEJ ŚRUBKI KONTRA WSZECHSTRONNY

Polacy zwykli śmiać się ze Szwajcarów, że są to specjaliści od lewej śrubki. Gdy trzeba wkręcić prawą, Szwajcarzy dzwonią po specjalistów od prawej. Dlatego też polscy specjaliści są niezwykle cenieni za wszechstronność – elektryk położy płytki, wymuruje ścianę i zrobi hydraulikę nie przerywając frapującej dysputy odnośnie Rzeczpospolitej XVI wieku… Tacy to jesteśmy wspaniali!

I tak też jest w pracy biurowej. Pani Hania jest jak maszyna, co marketing zna, bo studiowała, na studiach pisząc artykuły do gazet, potem zrobiła kurs księgowości i pracowała dwa lata w biurze księgowym, a potem się przekwalifikowała i zaczęła pracować w korporacji w dziale zakupów. Ale przyjeżdża do Szwajcarii, pełna pokory, więc przyjmie pracę chociażby jako sekretarka czy recepcjonistka. I co? I nie może tej pracy znaleźć. Bo Szwajcarzy nie potrafią zakwalifikować jej bogatego doświadczenia.

Osobiście jestem przekonana, że pani Hania ze swoją wszechstronnością lepiej dałaby sobie radę niż niejedna Celine czy Ute. Do tego jednak ktoś musiał by jej dać szansę…

WYCHOWANIE PRACOWNIKA

W szwajcarskich firmach występuje pewien paradoks. Do niektórych o wiele łatwiej się dostać, gdy nie ma się żadnego doświadczenia. Firmy lubią sobie wychowywać pracowników, dlatego chętnie przyjmują uczniów na staże i praktyki.

Kolejna rzecz: szwajcarskie wykształcenie cenione jest o niebo lepiej niż jakiekolwiek inne bez względu na dziedzinę. Nieważne, czy mówimy to o prestiżowym uniwersytecie z europejskiej stolicy wersus prowincjonalnej szwajcarskiej szkole wyższej…

PLECY…

Nepotyzm, znajomości – niestety ale w Szwajcarii przysłowie „nieważne, co się wie, ale ważne, kogo się zna” ma się dobrze i nie mają na to wpływu żadne zewnętrzne regulacje. Historie, że szef wielkiej firmy i dyrektor marketingu poznali się w wojsku (a ten dyrektor marketingu swoją działkę zna z naprędce wykonanego kursu w lokalnej wyższej szkole) nikogo nie szokują. I takich przykładów mogłabym podawać mnóstwo.

A dlaczego reklamuje się wiele stanowisk, na które potem nie jest przeprowadzana żadna rekrutacja?

Paradoksalnie, Szwajcaria zajmuje wysokie piąte miejsce na świecie w rankingu organizacji Transparency International, która bada postrzeganie korupcji przez obywateli danego państwa (2016)…

FIRMA JEST LUDZKA

Najpiękniejsza rzecz w szwajcarskich firmach jest taka, że są one takie ludzkie… Zatrudnieni nie czują się tam jak bezwolne trybiki w maszynie. Pracuje się przeciętnie mniej niż w korporacjach. I jak podają znajomi Polacy – choć nie wiem, czy dotyczy to wszystkich ludzi i firm – Szwajcarzy pracują dość wolno, wobec czego ich polscy koledzy albo mają opinię niebywale pracowitych i skutecznych, albo mają dużo wolnego czasu w pracy…

Kolejna pozytywna sprawa: szwajcarscy pracodawcy mają bardzo dużo zrozumienia dla burnoutu, depresji i innych chorób cywilizacyjnych. Jest to tutaj wręcz plaga, więc nie będziesz też w żaden sposób stygmatyzowany, jeśli się do tego przyznasz przed szefem i kolegami. Nie wahaj się poprosić o zwolnienie lekarskie na podstawie zagrożenia burnoutem. Koleżanka ostatnio dostała takie zwolnienie na tydzień…

Podsumowując, szwajcarskie firmy mogą być frustrujące dla lwów zarządzania, marketingu i innych biznesowych domen. Docenią je natomiast wszyscy, którzy cenią stabilizację i ludzkie warunki pracy.

A wy? Jakie macie doświadczenia? Czy Wasze spostrzeżenia są podobne jak moich rozmówców, czy całkowicie się różnią? Czy macie coś do dodania?

A jak się pracuje w typowej polskiej firmie? Uwierzcie, pytanie nie jest głupie, ja od zarania dziejów miałam własną działalność gospodarczą, także nie wiem!

42 komentarzy o “Kultura pracy w szwajcarskich firmach

  • 13 kwietnia, 2017 at 9:09 am
    Permalink

    Moje wnioski są takie wnioski , że w tym kraju wszystko jest możliwe i wszystko się może zdarzyć. Polska w porównaniu jest bardzo przewidywalna Tu co miasto, region , kanton to inny styl. Nie ma generalnie czegoś takiego jak szwajcarski biznes. Właściwie nie znalazłem żadnej dużej firmy stworzonej przez rodowitych Szwajcarów. Małe rodzinne firmy po raz pierwszy w historii konfrontują się z światową konkurencją i okazuje się, że metody jakie stosowali dziadek i ojciec już nie działają.

    Reply
    • 13 kwietnia, 2017 at 10:47 am
      Permalink

      Nie no, jest szwajcarskich, tradycyjnych firm od groma i ciut ciut. Weźmy chociażby te zegarkowe, przemysł precyzyjny, broń, ale także chociażby koncerny spożywcze… wiele by tu wymieniać.
      Bardzo znane nazwy, więc człowiek by się spodziewał takiego myślenia w stylu międzynarodowego korpo (i część firm już faktycznie jest bardziej międzynarodowa a nie szwajcarska, np. Nestle), ale część firm nadal tkwi w myśleniu takich lokalnych biznesików.

      Reply
      • 13 kwietnia, 2017 at 10:50 am
        Permalink

        Zegarkowe na przykład Patek?

        Reply
        • 13 kwietnia, 2017 at 10:53 am
          Permalink

          Wiem, że każde uwielbia podawać przykład Patka, jako sukces imigrantów w Szwajcarii i ja też się posłużyłam tym przykładem w mojej książce.
          Ale zegarki to prawdziwe imperium w Szwajcarii, a Patek to tylko jedna firma.

          Reply
    • 26 sierpnia, 2018 at 6:16 pm
      Permalink

      Ten artykul o rodzinnych firmach i braku rozwoju jest jedna wielka bdura. Nie wiem, do jakich firm trafila autorka, ale szwajcarskie firmy sa BARDZO innowacyjne (przeczytaj sobie rankingi swiatowe) i wydaja mase forsy na szkolenie pracownikow. Jesli pracowalas w jakiejs malej firemce w malej miejscowosci, to opisujesz ta rzeczywistosc. Ale nie ma ona NIC wspolnego z rzeczywistoscia duzych firm w Zurichu, Genewie czy Lucernie.
      Bliskosc szefow – tak. Zsciankowosc i konserwatyzm – zdecydowanie NIE!

      ewa

      Reply
  • 13 kwietnia, 2017 at 10:06 am
    Permalink

    Ciekawy artykuł, zgadzam się w 100%. Pracuje w dużej, szwajcarskiej obracającej miliardami CHF w całej Europie a siedzę z właścicielem firmy 3 biura dalej. Właściciel jest zaangażowany we wszystko więc decyzje pracowników nie są podyktowane „dobrem firmy” a podpasowaniem do gustu lub punktu widzenia właściciela. Jest to także pierwsza firma którą znam, w której struktura, stanowiska, linie raportowania są objęte tajemnicą – nie wiadomo kto się czym zajmuje a tylko w biurze mamy 400 osób. Chciałem się dowiedzieć kiedyś czemu tak jest jednak nie uzyskałem odpowiedzi…

    Reply
    • 13 kwietnia, 2017 at 4:02 pm
      Permalink

      ale to nie jest RUAG, prawda? bo wtedy ewentualnie utajnienie tego i owego może miałoby sens a jeśli to innych segment, to podejście bardzo osobliwe i obniżające efektywność struktury….

      Reply
    • 31 maja, 2017 at 7:26 pm
      Permalink

      Bartosz, mniej wiesz – dłużej pożyjesz – krócej cię będą przesłuchiwać… 😉

      Reply
  • 13 kwietnia, 2017 at 10:40 am
    Permalink

    Zdecydowanie artykul obnaza prawde na temat wiekszych firm i korporacji. Jedyne co mi nie pasuje to wysoka ilosc HRowcow w korporacjach. Pracowalam w jednej firmie gdzie bylo ich az 6! Nota bene 2 ksiegowe.. a w drugiej mega-firmie az 8.. choc i tak duzo dodatkowych Lehre- uczacych sie. A i tak na mejla odpisze nikt inny, jak Praktikantin;).
    Prawda jest rowniez, ze szefostwo jest zaangazowane oraz zaznajomione co w firmie sie dzieje, jak wyglada sytuacja firmy. Panie z HRow i Marketingu czy Rekrutacji niekoniecznie- takie typowe kadrowe.. (W mojej owczesnej, malej firmie to szef zajmuje sie managmentem, rekrutacja a ksiegowa z zewnetrznej firmy..i jest o niebo lepiej, ale mniejsza z tym😉 )
    Dodatkowo- w odroznieniu od pracy w Polsce- ekipa zarzadzajaca ma pojecie co sie w firmie dzieje. Pracujac w Poznaniu (laborant) i przeprowadzajac kontrole farmacetykow ani razu nie widzialam sie z Dyrektorem/ Szefostwem . Tutaj raporty sa zdawane i szefostwo co jakis czas robi nie tylko audyty (odwiedzaja sobicie miejsca stanowisk), ale takze sumuje raporty z kazdych oddzialow i przedstawia sytuacje firmy co kwartal. Z racji tego szwajcarska gospodarka firm nadal stoi na wysokim poziomie.

    Reply
  • 13 kwietnia, 2017 at 11:23 am
    Permalink

    Mimo iż pracuję w Szwajcarii już od prawie roku nie potrafię ocenić szwajcarskich firm. Pracuję jako opiekunka osób starszych w pracy 24h. Wszelkie zasady, jakie wypracowała Szwajcaria (i nie tylko) dotyczące praw pracownika chowają się za pięknymi Alpami. Brak dnia wolnego, praca w weekendy i święta (nie płatna dodatkowo), nielimitowany czas pracy, rozbieżność między treścią umowy a rzeczywistością to chleb powszedni opiekunki w Szwajcarii. Aż dziwne, jak niewiele się o tym pisze. Dlaczego miła starsza Pani chce jak najlepiej dla swojego męża, syna, wnuka, córki czy wnuczki rozumiejąc szwajcarskie standardy, ba! formułując „po szwajcarsku” własne oczekiwania, lecz gdy zapłacić przyjdzie za opiekę 24h na dobę zapomina o prawach człowieka i pracownika. Pytam – gdzie są granice szwajcarskich standardów?

    Reply
    • 4 maja, 2017 at 11:20 pm
      Permalink

      Gosiu, tych granic nie ma. Jestes tylko miesem roboczym, wolem i jak sie nie podoba to wezma filipinke czy wietnamke, dopoki sa chetni to tak jest.

      W korporacjach jest jeszcze dobrze dla ludzi z rzadkimi umiejetnosciami, dla wysokich specjalistow z IT czy innych branz – ich potrafia taksowka w Polsce odebrac i zawiezc na lotnisko, ochrona zdrowia to tak jak tu medyk helwecki pisal – syf pelen patologii.

      Pracuje w jednym z Pflegeheimow i mam dosyc bo mnie Heimleiterin poniza wyzywajac od roznych ale nie moge odejsc bo mnie juz na 5 rozmowach uwalila – jak ide do innego Pflegeheimu to mnie pytaja o referencje i pytaja czy moga zadzwonic do obecnego pracodawcy i potem sie nie odzywaja.

      Heileitertka mowi mi codziennie ze moge sie zwolnic ale dzieci…

      Reply
  • 13 kwietnia, 2017 at 1:54 pm
    Permalink

    Bardzo ciekawe. Pracując czy obsługując firmy, czy korporacje mam inne doświadczenia. To firmy z różnych branż w tym i międzynarodowe korporacje. Przede wszystkim wszystko jest na wczoraj i pracuje się pod dużą presją czasu. Prawnik jak dostaje zadanie do wykonania, wówczas najczęściej słyszy tak: „tylko proszę nie mówić, że się na da. Trzeba zrobić tak, aby się dało i było zgodne z przepisami”. Czasami są to karkołomne działania, ale taka praca. Zdecydowanie wymaga się wiedzy, kreatywności, ale i elastyczności. Z firmami z którymi przyszło mi pracować, problem najczęściej występującym to skomplikowane struktury organizacyjne, masa wewnętrznych procedur, itp. Pracownicy niższego szczebla zazwyczaj nie widzieli na oczy Zarządów, bo te od współpracy z takimi pracownikami mają Dyrektorów, Kierowników i tyle. Ja z Zarządami pracuję, ale nie dlatego, że jestem kimś wyjątkowym. To się dzieje przy dużych, czy kluczowych projektach dla Spółek, gdzie ludzie z Zarządów sprawują nad tymi projektami bezpośrednią pieczę. Natomiast to o czym Joanno napisałaś, to wychodzi mi, że praca w szwajcarskich firmach jest nudna, bez adrenaliny i bez większej kreatywności. Czy tak właśnie jest?

    Reply
    • 13 kwietnia, 2017 at 2:16 pm
      Permalink

      Ja bym tak tego nie nazwała, ale właściwie co ja wiem. Niech Ci odpowie ktoś, kto de facto pracuje w szwajcarskiej firmie.

      Reply
      • 13 kwietnia, 2017 at 4:08 pm
        Permalink

        Bardzo urozmaicone są obserwacje czytelników tego wpisu. Może istotnie szwajcarska specyfika to znaczne zróżnicowanie kultury pracy?

        Medyk Helwecki honorowo milczy, więc nie dowiedzieliśmy się kolejny raz jak to jest strasznie i hardkorowo tam, gdzie sięgają Medyka oczy…

        Reply
        • 13 kwietnia, 2017 at 8:33 pm
          Permalink

          Ja to sobie tłumaczę tak, że to szef ma największy wpływ na kulturę firmy. I jeśli na przykład firma szwajcarska, ale szef jest Włochem, oczywiste, że nie będzie to grało tak, jak w przypadku stricte helweckiej działalności.

          Reply
          • 14 kwietnia, 2017 at 11:17 am
            Permalink

            Moim skromnym zdaniem największe znaczenie dla kultury organizacyjnej firmy ma fakt do kogo należy kapitał. Jeśli mówimy o korporacji to kultura organizacyjna opiera się na globalnych wzorcach wypracowanych przez uczelnie zarządzania i jest wdrażana przez działy HR (darmozjadów i teoretyków) całkowicie odhumanizowane. Możemy tu dostrzec sposoby zarządzania pochodne lokalizacj uczelni, kraju z którego dana korporacja się wywodzi. Jeśli natomiast firma jest rodzinnym biznesem (niezależnie od wielkości kapitału) to właściciel chce mieć wpływ na każdy aspect działalności bo to „jego pieniądze”, „to on” płaci pracownikom, to „Ci pracownicy” są również częścią jego chwały jako przedsiębiorcy więc taka firma ma być emanacją osoby właściciela co przekłada się na system i sposób pracy.

      • 13 kwietnia, 2017 at 4:15 pm
        Permalink

        Oj tam, oj tam! Sporo wiesz 🙂 a że nie jesteś korpoludkiem to akurat zaleta.
        Niech stanie w szranki ktoś kto jak Ty potrafi wpłynąć na kształt swoich snów i „wyśnić sobie swoją książkę” (!) kolejnymi fragmentami (!!)

        Nie widzę. Nie słyszę.

        Znaczy jesteś jedyna 🙂

        Reply
        • 13 kwietnia, 2017 at 8:41 pm
          Permalink

          E, nie taka jedyna, skoro nawet książki o tym świadomym śnieniu piszą! Ja myślałam, że naprawdę ja tylko tak mam, a skoro na ten temat jest nawet jakaś teoria, to w końcu wcale nie jestem taka wyjątkowa 😀

          Reply
          • 13 kwietnia, 2017 at 9:39 pm
            Permalink

            jak to mówią: jesteś praktykiem świadomego śnienia ale gdybyś wiedziała, że jest coś takiego jak teoria w zakresie takiego śnienia, to Twoje śnienie inaczej by wyglądało. Nie wiadomo czy książka zostałaby tak błyskawicznie wyśniona na wakacjach… 🙂

  • 13 kwietnia, 2017 at 8:31 pm
    Permalink

    Jako że to pierwsza moja odpowiedź na tym blogu myślę że wypada mi się przywitać z Gospodynią i czytelnikami – CZEŚĆ!

    Pracuję w Szwajcarii dopiero od listopada, ale to co mnie najbardziej zaskoczyło to właśnie zaangażowanie szefostwa w codzienne sprawy firmy. Nie mam tu na myśli imprez integracyjnych ale właśnie wiedzę na temat szczegółowych zagadnień oraz samych pracowników. Byłem w firmie ledwie od miesiąca i moją budowę odwiedził sam właściciel – szef szefów, nigdy wcześniej mnie nie widział na oczy a podszedł do mnie, przywitał po imieniu i zagaił o całą biurokrację jaką każdy z nas przeszedł na początku pobytu. To jest coś czego w życiu bym się po CEO czy innym korporacyjnym skrótowcu nie spodziewał. Również specjalistyczna wiedza na temat projektu i zaangażowanie z ich strony dużo większe niż to co miałem do czynienia we wcześniejszej pracy, gdzie „górę” interesowały tylko słupki w excelu.
    Inną rzeczą, która mnie rozbroiła jest to, że w firmie technicznej (inżynieryjnej wręcz) na około 50 pracowników jest całe 4 szt. inżynierów. Zupełnie inaczej niż w Polsce, gdzie nawet pani sekretarka czy magazynier mają dyplom wyższej uczelni.
    Jeszcze trochę minie zanim wszystkie lokalne smaczki do mnie dotrą

    Reply
    • 13 kwietnia, 2017 at 8:40 pm
      Permalink

      Cześć Marcin!
      Bo z pracą jest tak sobie, więc najlepszą alternatywą są ciągle studia. W Szwajcarii niekoniecznie, i bez dyplomu wyższej uczelni można zajść naprawdę daleko!

      Reply
      • 13 kwietnia, 2017 at 9:41 pm
        Permalink

        Zapomniałaś, że „u nas też ludzie się wysoko windują…” 😉 wiesz, kto to powiedział, prawda?

        Reply
        • 13 kwietnia, 2017 at 9:46 pm
          Permalink

          to było w jakiejś polskiej, starej komedii, ale w jakiej?…

          Reply
          • 13 kwietnia, 2017 at 9:53 pm
            Permalink

            Kazimierz Pawlak, „kochaj albo rzuć”.

    • 14 kwietnia, 2017 at 12:52 pm
      Permalink

      W 1990 odwiedziłem szkołę inżynierów w Biel/Bienne. Oglądałem co goście po 3 latach studiów inżynierskich zrobili jako prace dyplomowe i… szczęka mi opadła. Byłem pełen uznania dla dla ich bardzo praktycznych prac – Ja magister z wyróżnieniem po PW nie miałbym pojęcia jak niektóre tematy zahaczyć.

      Oni byli po prostu o wiele bardzie skuteczni w osiąganiu celów niż my. I chyba nic się w tej materii nie zmieniło.

      Reply
    • 13 kwietnia, 2017 at 8:49 pm
      Permalink

      Genialne! Uśmiałam się jak norka, mimo że nie znam tego barbarzyńskiego języka, to i tak zrozumiałam jego sens. Kurcze, no! Muszę go pożyczyć na fanpejdża, dzięki 🙂

      Reply
    • 13 kwietnia, 2017 at 9:43 pm
      Permalink

      no jeżeli tak się pracuje w CH, to ja też tak chcę 😉

      Reply
  • 13 kwietnia, 2017 at 8:50 pm
    Permalink

    Ja co prawda zacząłem tu (dla chyba jednej z większych szwajcarskich marek, części olbrzymiej niemieckiej firmy) pracować ledwo 2 miesiące temu, ale póki co najbardziej zaskoczyła mnie częstotliwość apero. 😉 Wypiłem już chyba z nowymi kolegami więcej niż przez rok w ostatniej polskiej firmie. To się dopiero nazywa miła tradycja!

    Reply
  • 19 kwietnia, 2017 at 12:09 pm
    Permalink

    Ciekawy (jak zwykle) artykuł o ludzkich korporacjach, więc entuzjastyczne komentarze ich pracowników są zrozumiałe. Wśród tych komentarzy ukrył się przemilczany komentarz Gosi (wprawdzie nieodnoszący się do korpo), który moim zdaniem też stanowi świetny temat na wpis. Żeby nie było, że Szwajcaria taka różowa…

    Reply
  • 20 kwietnia, 2017 at 11:00 am
    Permalink

    Hej
    Mam pytanie, czy w zawodzie biliotekarz jest trudno znaleźć pracę Polakom w Szwajcarii ? Czy wystarczy znajomość tylko języka niemieckiego ? Czy dyplom ukończenia uniwersyteu w tym kierunku w Polsce jest w Szwajcarii honorowany? Jeśli nie to jakie są wymagania do pracy w tym zawodzie? Jak można dostać zatrudnienie w tym zawodzie? Byłabym wdzięczna za wskazówki. Dziękuję

    Reply
    • 21 kwietnia, 2017 at 8:38 am
      Permalink

      Cześć Marysia. Szczerze – nie mam bladego pojęcia… Tak na zdrowy rozum wydaje mi się, że do tego potrzebne są studia kierunkowe w Szwajcarii (no wiadomo – znajomość literatury szwajcarskiej lub po prostu tego kręgu kulturowego), ale mogę się mylić…

      Reply
  • 4 maja, 2017 at 10:09 am
    Permalink

    Chciałabym jeszcze raz wrócić do swojego wątku. Tak jak pisałam w Szwajcarii opiekunki osób starszych nie mają dnia wolnego od pracy, tzn. jeśli decydują się na pracę np. trzy miesiące nie mają ŻADNEGO dnia wolnego, ich czas pracy nie jest w praktyce regulowany, tzn. opiekunka raczej dostosowuje się do wymagań i potrzeb podopiecznego (czasami dwóch). Umowa, którą podpisuje ze szwajcarskim pracodawcą jest fikcyjna, tzn. zawiera ilość godzin, która nie jest respektowana. Oczywiście jest to właściwie powszechny problem, ponieważ takie „zasady” panują także w innych państwach (np. Niemczech), Szwajcaria równi się jedynie walutą i trochę wyższą pensją niż w Niemczech (choć niestety też nie zawsze). Chciałam właściwie tylko zasygnalizować, że tam, gdzie nie jest łatwo skontrolować pracodawcę i pracownika (jest to praca w prywatnych domach ludzi) Szwajcarzy pozwalają sobie na nieprzestrzeganie praw pracy. Europejski rynek opiekunek osób starszych to dla mnie Azja w środku Europy.

    Reply
    • 4 maja, 2017 at 10:15 am
      Permalink

      Cześć Gosia!
      Fajnie, że napisałaś jeszcze raz, bo pamiętam, że widziałam Twój pierwszy komentarz, strasznie mnie to ruszyło, miałam odpowiedzieć, a potem… gdzieś mi się to zawieruszyło.
      Jest tutaj stała czytelniczka mojego bloga, Iwonka, która czasami komentuje. Iwona pracuje w tym zawodzie, i z tego co wiem, zdoła to sobie dość fajnie poukładać. Tzn. wolne wieczory ma chyba z 2 razy w tygodniu, ale musi się zapowiedzieć tydzień wcześniej. Tyle że ona jest cenioną specjalistką w tym temacie, z wiedzą, wykształceniem i doświadczeniem, pracującą m.in. z osobami z demencją. Czyli to o nią się starają a nie ona o pracę. Podejrzewam jednak, że gdy ludzie przyjeżdżają tutaj bez niczego tylko z chęciami do pracy, mogą być strasznie wykorzystywani!

      Reply
  • 4 maja, 2017 at 8:07 pm
    Permalink

    Hey, dziękuję, że odpisałaś. Ale raczej się z tym nie zgodzę. Piszesz o wolnych wieczorach… dwa razy w tygodniu… Postaraj się to przełożyć na pracę w korporacji… Osoba, która pracuje z osobami z demencją, gdzie przy cięższej demencji mamy do czynienia z lękami, halucynacjami, agresją, autoagresją, gdzie towarzyszyć mogą inne zaburzenia psychiczne. Ja jestem dla wielu szwajcarskich firm przekwalifikowana, tak przynajmniej odpisują mi firmy. I bynajmniej nie mam absolutnie żadnego problemu ze znalezieniem pracy w Szwajcarii (mam duże doświadczenie w pracy z osobami starszymi, bardzo dobry niemiecki, rozpoczęte studia z psychoterapii, nie będę wymieniać dalej). Niektóre firmy szkolą swoje opiekunki, ale nie tylko z obszaru bardziej medycznego, ale też z kuchni szwajcarskiej. Nie chodziło mi też o trudności ze znalezieniem pracy. W sumie jeśli się zna niemiecki taką pracę się dostanie. Ale zauważ, nawet to, co piszesz („komfort” w postaci wolnego wieczoru), jest (jest?) z perspektywy osoby, która pracuje w korporacji (8 godzin dziennie) czymś abstrakcyjnym. Czy Toja koleżanka ma dwa dni wolnego, lub jeden? Można oczywiście fajnie sobie układać. Można mieć dość dobrze działający Internet, przerwę po obiedzie, możliwość wyskoczenia gdzieś raz w tygodniu…Chodzi mi jednak o to, że to jedna opiekunka zajmuje się chorą osobą 24h. Zamiast tego powinny być trzy zmiany – poranna, popołudniowa i nocna. I każda powinna być opłacona jako pełen etat. Nie wspomnę o weekendach… „Fajne poukładanie” to nie to, czego oczekujemy od takiego kraju jak Szwajcaria. I nie tylko Szwajcaria. Chodzi mi o to, że niestety Szwajcaria, mimo swej wysokiej kultury pracy i takiej quasi wysokiej etyki, niestety ma ciemne strony i to właśnie tam, gdzie najtrudniej zajrzeć.

    Reply
    • 4 maja, 2017 at 8:17 pm
      Permalink

      Faktycznie, coś mi się pomyliło z tymi wieczorami. Ma 2 dni wolne (tylko to niekoniecznie jest weekend) i wieczory, gdy je wcześniej ogłosi, że chce wyjść. Zgadzam się całkowicie, że to jest wykończająca praca i ja nawet nie potrafię ogarnąć tego umysłem. I zgadzam się tez, że powinno się działać na dwie – trzy zmiany.
      Ale rzeczywistość jest jaka jest – najczęściej rodzin na to nie stać, a opieka społeczna tego nie pokrywa.
      Swoją drogą, ciekawe jak jest w tak socjalnych krajach jak Szwecja, czy Norwegia…

      Reply
      • 6 maja, 2017 at 7:13 pm
        Permalink

        Tobie sie myli wiele rzeczy i w ogole -* tu juz bez prymitywnego sarkazmu czy zlosliwosci oraz chamstwa napisze – wciagasz bajeczki jakichs kretynek jak swieze buleczki.

        Tej od demencji to szuka praca a nie ona pracy – bzdury i bujdy na resorach – kazdy dzis jest do zastapienia i wywalenia a jak sie cos komus nie podoba to droga wolna. Ludzie bajeruja i Ty jako autorka powinnas – tak , powinnas – sprawdzac zrodla. Dokonywac selekcji, korekty.

        Jestem tu nowy i blog misie podoba, zwlaszcza jak piszesz o ich zwyczajach etc. Brawo. Brawo i respect.

        Natomiast filtruj – w opiece do osob starych czy z demencja to jest dzisiaj od Romandie do Deutschweiz miejsc do wyboru do koloru w kazdym z domow opieki czy spokojnej starosci – co z tego jak warunki pracy sa mizerne a ludzi sie wykorzystuje? Przyzwoite miejsce w domu starosci kosztuje 15000 CHF miesiecznie

        Trzymaj poziom – pisalas o podatkach bodajze i to jest tak na 7/10 – bo konsultujesz. Konsultuj – zrob dostep premium – z przyjemnoscia zaplacimy za dobre materialy.

        Jednak jesli Twoim pomyslem jest pudelek dla zakompleksionych kwok z polski c i zadupia i masz zamiar tworzyc beletrystyke to przepraszam….

        Reply
  • 16 czerwca, 2018 at 11:22 pm
    Permalink

    Ja niestety prace szukam już 1,5 roku. W Polsce studiowałam administracje, pracowałam przez 5 lat w korporacjach ubezpieczeniowych, w marketingu, znam niemiecki na poziomie B1 i dalej się ucze. Staram się chociaż o praktyki i narazie same odmowy. Czy wystarczy mi B2 aby otrzymac chociaz Praktiki czy muszę myśleć nad jakimiś studiami, jakimś kursem? Nie wiem jak mam ten temat ugryźć. Od wszystkich słyszę wyłącznie, ze do biura to prawie niemożliwe się dostac.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.