Zapraszam Was dziś na rozmowę z przedsiębiorczą Polką w Szwajcarii – Anną Strzempą. Ania jest obecnie właścicielką sklepu z modą damską i bielizną RosaBelle & SoClose w Lozannie. Od trzynastu lat w Szwajcarii, ma na koncie kilka udanych przedsięwzięć biznesowych i społecznych, z czego najsłynniejszym był projekt aktywizacji zawodowej Polek w Szwajcarii zorganizowany we współpracy z Ambasadą Polska w Bernie – Polka Pracuje! Szwajcaria. Prywatnie ciepła i inspirująca osoba, której doświadczenie i nos do biznesu na pewno pomoże wielu przyszłym szwajcarskim Kulczykom.
Jak to się wszystko zaczęło? Skąd się wzięłaś w Szwajcarii?
W Polsce, od razu po studiach, pracowałam w kilku agencjach reklamowych. To ciekawe doświadczenie, ale styl pracy, taki wyścig szczurów i robienie kariery bez względu na wszystko, niespecjalnie przypadł mi do gustu. Chciałam coś zmienić. Wtedy pojawiła się możliwość pracy w Genewie, gdzie zaczęłam pracę na stanowisku administracyjnym w Misji Polskiej przy ONZ. To również bardzo ciekawe doświadczenie, ale ja zupełnie nie mam osobowości “urzędnika”, więc po kilku latach zrezygnowałam z tej pracy.
No dobrze, ale najbardziej ciekawi mnie to, w jaki sposób Cię to doprowadziło do organizacji jednego z najgłośniejszych, niemal owianych legendą warsztatów Polka Pracuje? Skąd w ogóle się wziął pomysł?
Po kilku latach pracy zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko i tak jak większość matek w Szwajcarii zostałam w domu. Wtedy właśnie dostrzegłam problem Polek, które przed urodzeniem dzieci, a czasami nawet przed wyjazdem do Szwajcarii pracują na eksponowanych stanowiskach w świetnych firmach, a po rezygnują całkowicie z aktywności zawodowej. W Szwajcarii bardzo dużo jest takich kobiet. Projekt Polka Pracuje! Szwajcaria, organizowany we współpracy z Ambasadą Polski w Bernie miał na celu zaktywizowanie zawodowe takich Polek, głównie poprzez zakładanie przez nie działalności gospodarczej.
A jak to się stało? Po prostu wzięłam telefon i zadzwoniłam do Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji przy ambasadzie Polskiej w Bern. Trafiłam tam na świetną, chętną do współpracy ekipę i dzięki temu udało się ten plan zrealizować. Polka Pracuje! Szwajcaria to między innymi bezpłatny cykl spotkań dla Polek mieszkających w Szwajcarii, dotyczący znalezienia pomysłu na własny biznes, spraw administracyjnych związanych z otwarciem i prowadzeniem firmy w Szwajcarii. Mieliśmy tez spotkania z osobami, które prowadziły tu już długo swoje firmy i dzieliły się swoimi doświadczeniami. Ważny był również networking – osoby o podobnych pomysłach na firmę mogły pracować nad wspólnymi projektami oraz wymieniać się doświadczeniami z innymi. Oprócz warsztatów, zorganizowaliśmy jeszcze w 2013 roku, wraz z Ambasadą Polską oraz związkami zawodowymi Unia, konferencję “Pracować w Szwajcarii”, która była jedynym jak do tej pory wydarzeniem tego typu na tak dużą skalę.
Warsztaty, konferencja, projekt Polka Pracuje! Szwajcaria odniosły prawdziwy sukces! Dlaczego w takim razie nie były kontynuowane?
Było kilka czynników. Nie było nikogo, kto chciałby i byłby w stanie pociągnąć to razem ze mną lub to przejąć (to projekt społeczny, charytatywny). Zmieniła się ekipa w ambasadzie, z którą tak dobrze mi się współpracowało. A po trzecie, trudno było mi przekonać przedsiębiorców o polskich korzeniach, odnoszących sukcesy w Szwajcarii, do podzielenia się swoją wiedzą. Wbrew pozorom, takich osób jest sporo, tylko bardzo często nie mają ochoty kontaktować się z Polonią szwajcarską. Są dobrze zintegrowane lub uprzedzone względem rodaków za granicą. Zgłaszały się głównie osoby, które tak naprawdę potrzebowały promocji swojego, wątpliwej jakości biznesu, a niespecjalnie mogły podzielić się z innymi wartościowymi doświadczeniami biznesowymi, które dla początkujących osób są bardzo cenne.
Czy już wtedy miałaś swój sklep RosaBelle & SoClose?
Nie. Przedtem współpracowałam ze szwajcarską firmą o polskich korzeniach, sprzedającą polskie marki modowe w Szwajcarii. Ten biznes, a właściwie jego realizacja była kompletną porażką, dlatego otworzyłam własny sklep, na początku internetowy, z polskimi markami modowymi. Podczas targów Salon des Femmes poznałam szwajcarską wspólniczkę, z którą otworzyłyśmy sklep stacjonarny w Lozannie. Jej doświadczenie w branży bielizny oraz moje w branży mody, zaowocowało powstaniem w 2015 roku sklepu RosaBelle & SoClose w Lozannie. Historia ma swój dalszy ciąg, ponieważ całkiem niedawno nasze drogi ze wspólniczką rozeszły się i teraz prowadzę sklep sama.
Wróćmy jeszcze do początków działania sklepu. Żeby było tak bardzo po polsku, czy mogłabyś mi powiedzieć, jakie największe problemy napotkałaś, albo jakie problemy może napotkać początkujący przedsiębiorca?
Zacznijmy od tego, że największym problemem i najczęstszym „stoperem” dla polskich przedsiębiorców są pieniądze. Wyłożenie minimum 20 tysięcy franków kapitału zakładowego, kosztów notariusza i wszelkich innych formalności (w przypadku spółki z ograniczoną odpowiedzialnością), następnie wynajęcie lokalu, gdzie trzeba na wstępie zapłacić kaucję w wysokości 6 miesięcy czynszu, remont i wyposażenie lokalu… I to wszystko w momencie, kiedy jeszcze nie zarabia się na swojej działalności. To może być zdecydowanym problemem dla większości osób rozpoczynających przygodę z własną firmą.
Kolejna rzecz, nie mniej trudna to oczywiście wynajęcie lokalu. Lokale w dobrej lokalizacji są horrendalnie drogie i jest na nie mnóstwo chętnych. Dossier, które trzeba przedstawić jest bardzo szczegółowe i sukces zależy od mnóstwa czynników. Nam się na szczęście udało.
A sprawy administracyjne?
To jest akurat w Szwajcarii bardzo łatwe. W dodatku masz wrażenie, że urzędnicy chcą Ci pomóc, trzeba tylko nie bać się z nimi rozmawiać. Podam ci przykład: ostatnio nie wypełniłam deklaracji VAT na czas i zamiast upomnienia otrzymałam list z urzędu z uprzejmym zapytaniem, czy może potrzebuje pomocy w wypełnieniu tej deklaracji.
Czy kiedykolwiek czułaś się gorzej traktowana z tego względu, że jesteś Polką?
Nie, nigdy. Ale myślę, ze jest to dosyć indywidualna sprawa. Po pierwsze, gdy przyjechałam do Szwajcarii, płynnie mówiłam już po francusku. Po drugie, nie boję się rozmawiać i nie mam kompleksów wobec Szwajcarów. I wreszcie, jestem raczej pokorna i nie mam ambicji zmiany świata moimi pomysłami. Potrafię słuchać i zdaję sobie sprawę z tego, że sukces w Szwajcarii zależy od dopasowania się do rynku, a nie prób jego zmiany.
Czyli odwrotnie – innowacyjność w Szwajcarii może być wadą?
Niestety, tak właśnie uważam. Oczywiście wszystko zależy od branży. Ale jeśli w Szwajcarii czegoś nie ma, a wszędzie indziej jest, to może najpierw trzeba się dobrze zastanowić dlaczego tak jest, a nie starać się jak najszybciej to wprowadzić. Było wielu przedsiębiorców z olbrzymim kapitałem, którzy chcieli zrobić w Szwajcarii rewolucję. No właśnie, byli… Tymczasem w Szwajcarii nie da się płynąć pod prąd. I wielkie pieniądze nie są wcale dla Szwajcarów argumentem. Weźmy pod lupę sprawę restauracji dworcowej w Lozannie. Było to zwykłe, odrapane bistro, które coraz szybciej traciło klientów i odstraszało nowych. Przy okazji remontu dworca, na jego miejsce miała wejść sieć popularnych w części niemieckojęzycznej wegetariańskich restauracji Tibits. I co? I zrobiła się afera na całą Romandię. Lozańczycy zaczęli bronić starego bistro, do którego nikt nie chodził, niemal jak niepodległości. Wypowiadali się na ten temat nawet lokalni politycy…. Tradycja w Szwajcarii to coś, z czym się nie da walczyć. Więc co z tego, że pomysł działa na całym świecie, jeśli będziesz musiał do niego przekonać Szwajcarów… I nie zawsze przekonasz! Chociaż restauracji Tibits akurat się udało i w 2018 roku otworzy się w Lozannie, więc czasem jednak nowoczesność wygrywa z tradycją.
Generalnie, polecam wszystkim osobom przyjeżdżającym do Szwajcarii, które zachłyśnięte faktem, że tylu usług, produktów, a przede wszystkim jakości brakuje na tym rynku, zastanowić się z jakiego powodu tego nie ma. Odpowiedzi czasem są zaskakujące. Oczywiście, nie znaczy to, ze nie należy próbować wprowadzać nowości. Warto jednak wcześniej dobrze zbadać rynek. Małym firmom polecam również spółki z lokalnymi partnerami, którzy naszej polskiej kreatywności dodadzą trochę szwajcarskiej ogłady i dyplomacji.
O czym jeszcze młodzi polscy przedsiębiorcy powinni wiedzieć? Na przykład w kontekście ustalanych cen.
Polacy bardzo często robią jeden błąd: ustalają zbyt niskie ceny obniżając jakość usług. Szwajcarzy nie ufają czemuś co jest według nich zbyt tanie. Weźmy przykład kupowanego domu do remontu, który kosztuje załóżmy około miliona franków szwajcarskich. Właściciel szuka firmy, która wstawi mu drzwi i znajduje firmę polską. Dzwoni do szefa i pierwsze pytanie, jakie otrzymuje jest takie, czy jest możliwość przenocowania robotników, bo w taki sposób oszczędzi się tysiąc franków… W skali miliona, oszczędność tysiąca franków jest śmieszna. A Szwajcar przede wszystkim nie chce problemów! Nie chce mieć na głowie robotników! Więc wybiera firmę szwajcarską, która jest dwa razy droższa i być może nawet ma polskich pracowników i polskie produkty, ale zdejmuje z głowy właściciela ten kłopot. Polscy przedsiębiorcy kładą zbyt duży nacisk na konkurencyjną cenę.
Dlatego przed ustaleniem cen warto zrobić mały research – ile za podobną usługę lub produkt bierze konkurencja. Oczywiście cena musi być nieco niższa niż firmy szwajcarskiej, ale nie za bardzo.
Dobrze. Rozmawiałyśmy o cenach, pokorze i tradycji, przejdźmy więc do punktu kulminacyjnego. Jakie według Ciebie są klucze do sukcesu firmy na rynku szwajcarskim?
O tym, czy firma osiągnie sukces czy nie, decydują tutaj malutkie niuanse. Na przykład język. Nie ma problemu, żeby biznes prowadził ktoś, kto nie posługuje się językiem kantonu, ale bardzo ważne jest, żeby ta osoba zatrudniła Szwajcara do kontaktu z klientami. Nie Polaka, który myśli, że zna szwajcarski, ale właśnie Szwajcara.
Niezwykle istotny jest sposób komunikacji z urzędami, biurem nieruchomości i kontrahentami. Całkowicie inną odpowiedź otrzymuje się, gdy używa się bardzo grzecznych form (np. fr. J’aimerais… – chciałabym zamiast Je veux… – chcę). Jak już mówiłam, żaden kapitał nie przeskoczy szacunku do szwajcarskich tradycji i wartości.
Kolejna subtelność: nazwa firmy. Trudno mi dawać bardzo konkretne rady w tej kwestii, bo tutaj branża ma bardzo duże znaczenie, aczkolwiek ten temat trzeba bardzo solidnie przemyśleć.
I ostatnia rzecz: marketing. Jeśli chce się pracować w całej Szwajcarii, trzeba się nastawić na pracę jakby w trzech różnych krajach. To co działa w Lozannie, nie zawsze zadziała w Zug lub Locarno i odwrotnie. Różnica mentalności między kantonami niemiecko-, francusko- i włoskojęzycznymi jest tak duża, jak pomiędzy całkowicie odrębnymi państwami.
Jakaś mała rada na koniec?
Często słyszę o pomysłach biznesowych Polaków dotyczących usług czy produktów wyłącznie dla Polonii szwajcarskiej. Nie polecam takiego zamykania się w obrębie bardzo wąskiej grupy (chociaż rozumiem, ze główną motywacją może być nieznajomość języka). Polacy to bardzo wymagający klienci, którzy oczekują w dodatku często niższych cen tylko ze względu na to, że są Polakami.
Dziękuję za rozmowę w swoim imieniu i założę się, że również w imieniu wszystkich czytelników Szwajcarskiego Blabliblu. Mam wrażenie, że te wszystkie wskazówki i rady dla młodych przedsiębiorców, a także charakterystyka biznesu w Szwajcarii będą nieocenione dla wszystkich, którzy będą chcieli zacząć działać na tym trudnym rynku! Życzymy Ci jak najwięcej sukcesów we wszystkich Twoich przedsięwzięciach!
Dziękuję!
Ciekawe linki:
Link do sklepu Ani:
https://www.rosabelleandsoclose.ch/
Film z konferencji „Pracować w Szwajcarii”:
Z tym polskim klientem – kiepskim klientem to racja. Szwagier ma firmę remontową i już od pewnego czasu nie przyjmuje zleceń od Polaków, bo z tym miał same problemy – dyskusje na temat każdego wydanego franka, a jeszcze na końcu tacy klienci nie chcieli mu płacić. A i wieczny problem – dlaczego tyle to kosztuje, skoro w Polsce 4x taniej? Bo mieszkamy w Szwajcarii i koszty mamy szwajcarsckie, no nie?
Wydaje mi się, że to się powolutku zaczyna zmieniać (a może to w mojej głowie się zmienia, im jestem tu dłużej). Polacy coraz bardziej cenią jakość, coraz mniej cenę.
Znaczy się Asiu, oni „szwajcarzeją” w tym aspekcie stosunku do rzeczywistości…. ale to dobrze. Oby tylko nadal mieli w sercu miejsce dla starego kraju. „szwajcarzeć” – TAK ale nie ze szczętem 😉
SZWAJCARYZM – TAK! WYPOLSZCZENIE -NIE!
Dokładnie 🙂 O takie zeszwajcarszczenie względem obojętności na ceny co prawda chyba trudno, bo po 5 latach nadal mam takie chwile, że coś w moim umyśle krzyczy wniebogłosy: „Ileeeee?”
Świetny materiał! Polak potrafi, a bardziej od Polaka potrafi tylko Polka 🙂
Świetna inicjatywa, ta Polka Pracuje. Moja żona w tym uczestniczyła i naprawdę wtedy załowałem, że nie jestem kobietą 😉
A ja w ogóle nie miałam okazji uczestniczyć, bo akurat wtedy byłam w innym punkcie w życiu: chciałam rozwijać polską firmę mieszkając w Szwajcarii. Okazało się to niezbyt dobrym pomysłem…
Pomysł z takim programem świetny, choć wiadomo, tak jak opisałyście, w praktyce różnie to wygląda. Nie bardzo rozumiem, dlaczego ktoś kto ma doświadczenie w biznesie nie chce się dzielić swoimi osiągnięciami i sukcesami i podanie jeszcze jak to tego doszedł. Przecież i tak wiadomo, że na takich warsztatach nie opowiada się szczegółów, bo jest coś takiego jak tajemnica przedsiębiorstwa, którą się chroni, bo konkurencja nie śpi. Pewnymi doświadczeniami można się dzielić, jak najbardziej. Ja nie miałabym żadnych oporów, bo swoją firmę prowadzę wiele lat, więc dlaczego nie powiedzieć przynajmniej jak działać w danej branży żeby odnieść sukces, a potem go utrzymać. Co inni już zrobią z tą wiedzą, to ich sprawa. Na początku najczęściej problemem są pieniądze, wiadomo. Za nim się zarobi trzeba wydać. Chociaż moja przyjaciółka, która jest optymistką, ale taką naprawdę przez duże O, zawsze mówi tak: „jak forsa jest potrzebna, to się zawsze znajdzie”. Coś w tym jest. Pracowałam i pracuję dla różnych firm, też i małych. Jedne odniosły sukces, a inne niestety nie. Te, którym się nie powiodło, co ciekawe, problem nie sprowadzał się do tego, że firma nie trafiła np. w rynek z produktem, czy przeinwestowała, a wiecie co? Nieuczciwi wspólnicy.
Ja na szczęście zawsze firmę prowadziłam sama, ale mam kiepskie doświadczenia z zatrudnianiem przyjaciół. W taki sposób można tych przyjaciół stracić i stracić jednocześnie pracowników.
No chyba że od samego początku jest się zimnym i profesjonalnym w stosunku do naszych pracowników-znajomych i starannie się odgradza świat prywatny od zawodowego…
To nie jest jednak łatwe, bo znajomi i rodzina to szczególne więzi. Chociaż są tacy, którym się udaje oddzielić te dwa światy. Ja tego unikam.
No faktycznie jestem pod wrażeniem wiedzy tej pani. W porównaniu do niej, to ja jestem takim januszem biznesu…
Choć mam na imię Jarek a nie Janusz, to zawsze mnie kusi by wziąść w obronę Januszy.
Oczywiste jest, że powiedzenie „Janusze biznesu”, ma zabarwienie pejoratywne.
Ja wiem, że mówi się różne rzeczy: „Wszystkie Ryśki to porządne chłopy”. „To pijak. I złodziej. Bo każdy pijak to złodziej”, itp. ale, na Zeusa, nie krzywdźmy wszystkich Januszy 🙂
Jarek, jesteś chyba miłośnikiem polskich filmów. Jeśli tak jest, to witaj w klubie. Cytaty z filmów: „Miś” i „Co mnie zrobisz jak mnie złapiesz” też są mi znane.
Obiecuję, że będę się powstrzymywał.
A „januszów biznesu” nazywajmy odtąd „sułtanami biznesu” 🙂
Wszyscy porządni Janusze poczują się mniej zmechaceni…
no nie wiem, ja znam jednego bardzo porządnego Janusza biznesu. Prawdziwy Janusz, dyplomowany, a rękę i nosa do interesów miał jak nikt!
To tata mojego byłego, także z oczywistych względów nie mogę się go zapytać, jak mu się podoba „Janusz biznesu”, ale znając jego poczucie humoru, na pewno się przedstawia wszystkim „Janusz, biznesmen” 😉
Monika, osoby o polskich korzeniach majace tutaj od dawna firmy, ktore odnosza sukces, po prostu nie bardzo sa zainteresowane dzieleniem sie doswiadczeniami. Nie wiem z czego to wynika, poza brakiem czasu.
Jak ktos bedzie mial ochote stworzyc niewielka grupe w stylu MasterMind skladajaca sie z osob majacych od min. kilku lat swoje firmy w CH, to chetnie dolacze 🙂
Pani Anno,
może też być troszkę tak, że osoby które odniosły sukces na trudnym szwajcarskim rynku znają pojęcie przewagi konkurencyjnej i obawiają się by w dobrej wierze nie przekazać rodakom czegoś co można przekuć w konkurencyjne biznesy.
To byłoby absolutnie zrozumiałe. Każdy sukces jest okupiony ciężką pracą i „tym czymś” co może być właśnie źródłem przewagi konkurencyjnej. Trzeba „co coś” chronić i utrzymać wspomnianą przewagę konkurencyjną.
Panie Jarku, pytania ktore zadawalam tym, ktorzy odnosza tu sukces byly na duzym poziomie ogolnosci – typu: jakie polskie doswiadczenia i cechy kulturowe pomagaja im tutaj, a ktore przeszkadzaja, jakie sa roznice kulturowe w prowadzeniu firmy tutaj i w Polsce, itp. To nie mialo nic wspolnego z przewaga konkurencyjna 🙂
Dziś na jakimś forum przeczytałam: „Wy tam w tej Szwajcarii niemieckojęzycznej, macie same problemy”. Prawda. I nie chodzi tu tylko o problemy z pozwoleniami, ale przede wszystkim o problemy mentalne rodaków. Nie są oni dla siebie mili, unikają się, są zazdrośni, że coś komuś lepiej wychodzi i rzucają kłody pod nogi. Nie chcę oczywiście uogólniać, ale prawda jest brutalna. Od paru lat organizuję niedzielne imprezy muzyczne w swoim mieście, na które przychodzą i starzy i młodzi. Dostałam wiadomość od jednej damy, że powinnam wstydzić się je reklamować, bo przychodzą na nie same dziadki. Halo??? Podobnie z fotografią. Jedyną polską imprezę, którą fotografuję jest Polska Noc w Zurychu. Za inne się nawet nie biorę, bo wiem, czym to się kończy. Że za dużo, że dojazd trzeba zapłacić. Kluby stawiają nie na jakość zdjęć, a na ilość. Co może być zabójcze dla dyskoteki. Dlatego wolę nastawić się na współpracę ze szwajcarskimi firmami, które konkretnie powiedzą, czego oczekują. Motywacje też mam większą, gdy nie muszę o swoją cenę się targować. A targowanie się Polacy mają we krwi… Pozdrawiam 🙂