Lato nas nie rozpieszcza. Szwajcaria przypomina nieco Irlandię. Lato przyszło, bo deszcz staje się nieco cieplejszy. Piękne letnie sukienki i kolorowe stroje kąpielowe przechodzą szafą, stopy przechodzą gumą, a baseny przechodzą na drugą stronę ulicy jak Cię widzą.
Co robić w kolejny deszczowy weekend w Szwajcarii, gdy się już wykorzystało już wszystkie zimowe rozrywki? Moja rada jest następująca: przestań przejmować się pogodą!
Nałóż sztormiak, gumiaki i koło ratunkowe, weź radiostację, długą linę i poćwicz wcześniej pływanie w butach. Tylko co kilka godzin pamiętaj o zadekowaniu się gdzieś w miłej kawiarence, żeby wylać wodę z pontonu i wyżymać dzieci. Gdy jednak mało się przejmujesz pogodą (albo gdy ktoś cię brutalnie wrzuci do jeziora) zdarza się tak, że zaczynasz kichać, prychać i siąkać. A weekend ucieka szybko. Dlatego dzisiaj zaproponuję Ci jedną z indoorowych rozrywek z mojego placu zabaw – Lozanny.
Na warsztat pójdzie muzeum. Nie jęcz jednak w duchu „Nuuuuuda” robiąc wszem i wobec mądrą i uduchowioną minę. To nie jest standardowe muzeum. Jeśli choć odrobinę dzielisz krajobraz mojej duszy (a jeśli nie jesteś tu przypadkiem, jest to bardzo możliwe), gwarantuję, że to miejsce sprawi na Tobie niezapomniane wrażenie!
Muzeum Szalonych
Collection de l’Art Brut
Co siedzi w umyśle wariata? To pytanie zadawał sobie chyba każdy z nas. Szaleńcy przerażają, ale też pociągają i ciekawią. Dlatego „Milczenie owiec”, „Siedem”, „Hannibal Lecter”, czy „Lot nad kukułczym gniazdem” oglądał chyba każdy z nas.
Sztuka daje nam nieprawdopodobną możliwość prześwietlenia nienormatywnego umysłu. Zawsze łatwiej jest zaśpiewać, zagrać, narysować lub napisać wszystko to, co nie przechodzi przez usta. A gdy się tworzy, spod rąk zawsze wyłażą wszelkie diabły, które skrzętnie staramy się ukryć nawet przed samymi sobą.
August Walla, Goetter
Wróćmy do lozańskiej kolekcji sztuki szalonych. Formalnie to się oczywiście tak nie nazywa. Collection de l’Art Brut można by przetłumaczyć dosłownie z francuskiego jako kolekcja surowej, mięsistej, nieoheblowanej sztuki. Dlaczego takiej właśnie? Bo może być uznana jako czysty wytwór ludzkiego umysłu, a nie małpowanie. Jej twórcy nie są tknięci przez kulturę artystyczną, nie wiedzą, jak się to powinno robić. Nigdy nie uczyli się tworzenia, ba!, czasami nawet nigdy wcześniej nie widzieli innego obrazu, szkicu, czy rzeźby. Czyli to, co tworzą jest nieskażone żadną manierą, czy inspirowane dziełami innej osoby. To czysty wytwór brudnego umysłu.
No dobrze, zapytacie więc: gdzie znaleźć kogoś w naszej zglobalizowanej wiosce, kto tworzy, a nie wie jak to się robi. A jednak jest to możliwe. Autorzy, których prace znajdziecie w tym muzeum na pewnym etapie swojego życia zostali uznani za chorych psychicznie, niepoczytalnych lub w jakiś sposób niebezpiecznych i dlatego zostali odizolowani od „normalnego” społeczeństwa. Ich dzieła powstawały często w więzieniach i szpitalach psychiatrycznych, ale również w normalnych domach i na ulicy.
Stanisław Zagajewski, Ołtarz
Jedna malarka cierpiała na tak głęboki autyzm, że jej niezwykle barwna i magiczna sztuka była dla niej jedynym sposobem kontaktu z otoczeniem. Mężczyzna, który cierpiał na nerwicę natręctw obsesyjnie szkicował tramwaje, które zdają się być bardziej precyzyjne niż na zdjęciach. Seryjny morderca malował przepiękne kwiaty przypominające ludzkie narządy wewnętrzne. Kobieta, którą rodzice chowali w szafę przez pierwszych dziesięć lat jej życia tworzyła pełne dziwnych, szarych cieni czarno-białe, przerażające rzeźby.
Przed przyjściem do muzeum spodziewałam się przede wszystkim sztuki naiwnej w stylu Nikifora, czyli czegoś takiego, co mogłoby namalować utalentowane dziecko. Ewentualnie magicznych, kolorowych obrazów inspirowanych Chagallem. Zaskoczyła mnie jednak różnorodność prezentowanej sztuki. Od całkowicie szalonych abstrakcji do obsesyjnie wiernej reprezentacji rzeczywistości. Od klasyki do awangardy. Wszystkie jednak łączyło coś jednego: dziwna, chorobliwa logika. Tak jakby w każdym szaleństwie była metoda.
Matsumoto Kunizo, Brak tytułu
Collection de l’Art Brut jest całkiem nieźle zorganizowane. Przy każdym obrazie znajduje się opis autora. Ale nie taki standardowy, typu „urodził się w…, tworzył w okresie od…, umarł”, ale taki głębszy, wyjaśniający historię ich życia, chorób psychicznych, wzlotów i upadków. Dzięki temu można spróbować zajrzeć do ich umysłu tylną furtką.
Kręci Was coś takiego? Jeśli tak, to polecam lozańskie Muzeum Szalonej Sztuki na jedno kreatywno – magiczne sobotnie popołudnie!
Jak dla mnie brzmi bardzo ciekawie. Może skuszę się odwiedzić i Lozannę i to muzeum 🙂 A jest szansa, poczytać opisy w innych językach niż francuski?
Tak! Są również opisy w języku angielskim. I nie jestem na 100% pewna, ale chyba również po niemiecku…
Trzeba mi jeszcze poczekać na wizytę w muzeum. W ten weekend jednak pogoda dopisała. Wyprawa w górki musiała się odbyć – nie za gorąco, bezchmurne niebo.
Uśmiechnij się! Następny weekend będzie na pewno beznadziejny 😛
Ładnie napisane. Odpowiada mi „Twój krajobraz duszy” 😉 To mój pierwszy komentarz, a czytam chyba od początku. Pozdr! Aleksander
Dzięki 😀
Zapewne warto zobaczyć. Moim zdaniem właśnie najlepsze są prace powstające w dziwnych stanach emocjonalnych. Oglądałam kiedyś prace zrobione przez więźniów, ale i takie, które powstawały w szpitalu psychiatrycznym. Wszelkie mroki duszy wyłaziły na zewnątrz, ale i tęsknoty, marzenia autorów o lepszym świecie. Szkoda, że to co widziałam nigdy nie było publikowane. Cóż zrobić, w świecie zamkniętym i sztuka czasami zostaje zamknięta. Takie życie.
Miałam okazję zwiedzić to muzeum kilka dobry lat temu, kiedy pracowałam w Szwajcarii jako fille au pair. Pamiętam, że miejsce zrobiło na mnie duże wrażenie. Również polecam 🙂
Zamknę dzieci w szafie, kupuję bilet i jadę! Może jeszcze coś narysuję i dam na wystawę! 😀
Łuhuuuu! Ja też 😀 Powiedz kiedy, bo najpierw muszę wyrzucić te wszystkie letnie sukienki z szafy!
Ale swietny material. Mam niesamowita ochote tam pojechac i obejrzec te obrazy:)
Ciekawa wystawa! Powiem tylko, że IMHO, że twoja nazwa jest bardziej adekwatna niż oryginalna. Rzeczywiście powinno być „Collection de l’art fou” lub „colletion de l’art malsain”. Bo to nie jest kolekcja sztuki tworzonej przez ludzi odizolowanych, tylko takich, którzy już jakiś kontakt z rzeczywistością mieli, a potem coś im się stało z głowami i przez ten pryzmat tworzą.
Dziękuję za interesujący artykuł. W 2009 r. odwiedziłam Musee de l’Art Brut. Na wystawie w tym muzeum oprócz rzeźb Stanisława Zagajewskiego są również prace inne go polskiego artysty Edmunda Monsiela. Rysował on obsesyjnie rozświetlone postacie z wielkimi oczami. Tworzył na strychu, którego nie opuszczał od 1942 roku aż do lat pięćdziesiątych. Po jego śmierci znaleziono jego prace w skrzyni zamkniętej na trzy kłódki. Na podstawie jego dzieł lekarze stwierdzili, iż cierpiał on na schizofrenię.
Z artkułu dowiedziałem się wiele ciekawych rzeczy. Gratuluje.