Gdy kilka lat temu mieszkałam w małej wiosce St-Sulpice tuż na brzegu Jeziora Genewskiego, na trasie mojego porannego joggingu dość często spotykałam takie indywidua:
Wieczorem atrybuty spacerującego po promenadzie nad jeziorem to bardziej kluczyki od Porsche i rosyjska laska w futrze, natomiast rankiem krajobraz człowieczy się nieco zmieniał. Kapelusz, muszla Świętego Jakuba, laska (w sensie nie ta rosyjska w futrze, tylko kostur pielgrzymi), wielki plecak i spokój na twarzy.
Szlak Świętego Jakuba przez Szwajcarię to jedna z popularniejszych dróg pielgrzymich wiodących do katedry Santiago de Compostela w Hiszpanii. W Polsce praktycznie niestety nieznany, ponieważ „nasi” pielgrzymi zwykli wykonywać tylko i wyłącznie sam najpopularniejszy, ostatni etap drogi – zwany szlakiem francuskim. Szlak francuski, jak sama nazwa wskazuje, wiedzie przez hiszpańskie Pireneje, gwoli wyjaśnienia. Ale jeśli ktoś ma ochotę przebyć Szlak Świętego Jakuba tak tradycyjnie, jak się to powinno robić, od drzwi swojego domu do wrót katedry, to trasa będzie prawdopodobnie wiodła właśnie przez Szwajcarię.
Symbol Szlaku – Muszla Świętego Jakuba
Skąd się wziął Szlak Świętego Jakuba?
Szlak Świętego Jakuba to nie jest zwykła droga pielgrzymkowa, którą zdążają autokary wypełnione oazowcami, babciami „Super partia, kurwo” i krewkimi panami walczącymi z telewizjami, z którymi kłóci się ich światopogląd. Camino (to zwyczajowa nazwa szlaku) przemierza się samemu. To droga duchowego wzrostu, która w zasadzie nie ma związku z religią. Można iść szlakiem, jeśli się jest ateistą, innowiercą, czy jeśli w związku z Bogiem ma się nieustannie status „to skomplikowane”.
Trudno to porównywać do polskiego sierpniowego spędu do Częstochowy… Jasne, że pośród tłumu są osoby, dla których jest to również osobista duchowa sprawa i z szacunku dla właśnie tych będę się starała nie uogólniać. Mówi się, że wiele dzieci zawdzięcza swój żywot pielgrzymkom do Częstochowy i to wcale nie w charakterze spełnionej intencji, tylko całkiem niezaplanowanej stodołowej wpadki. No cóż, jak ja chadzałam do Częstochowy (a zdarzyło się, Panie i Panowie, i nawet nie trafił we mnie żaden pierun jasny z nieba), to jeszcze byłam na etapie miziu-miziu i czułego spoglądania sobie w oczka, także żadnych perwersyjnych sianowych historii Wam nie poopowiadam.
Może tylko jeden monolog bardzo pijanego współspacza ze stodoły, który perorował przez pół godziny, że dla niego „słowo kurwa to jak matka, jak chleb”… Tego mimo usilnych prób nie mogę jakoś zapomnieć.
Może i byłam na etapie miziu-miziu, ale nie znaczy, że grzeczna. No więc szliśmy w takiej kilkuosobowej koedukacyjnej grupce znajomych i jakoś tak trudno nam się było rozstać na noc. A że pielgrzymka katolicka, to grupy mieszane były nie-teges. No, ale wiecie, ludzie młodzi są kreatywni. Nazwaliśmy naszą wesołą grupkę „Hiszpańskie dziewczyny” (tak! – to od tej szanty) i wpisaliśmy nasz skład wyłącznie nazwiskami, imiona zapisując wyłącznie inicjałami. I tak mieliśmy na przykład Nowak A., gdzie A. to była przepiękna hiszpańska dziewczyna Andrzej i Kowalczyk B., gdzie B. to była druga cudowna czarnulka Bartek (imiona i nazwiska zmieniłam, żeby mnie przypadkiem nikt nie pozwał!).
Wszystko działało świetnie do czasu, gdy moja własna mama nie postanowiła przywieźć biednemu dziecku wałówki i suchego płaszcza przeciwdeszczowego (bo lało jak z cebra oczywiście). A że trudno było nas odwiedzić, bo my lubiliśmy się kreatywnie chować po stodołach, to mama zdobyła naszą listę Hiszpańskich dziewczyn. I wiecie! Moja mama to żadna tam dewotka, a z moich numerów tylko zwykle się zaśmiewała. Ale tutaj nie wytrzymała i chichocząc w rękaw wyznała wzburzonym księżom, że w grupie Hiszpańskich dziewczyn są 2 rodzynki w cieście. I tak sprawa się rypła… A miała być Stodoła i Gomora! Wracamy do Szlaku Świętego Jakuba!
Symbol muszli
Od wieków muszla Świętego Jakuba była symbolem pielgrzymów. Muszla ma znaczenie metafizyczne, mityczne i praktyczne. I mimo wszelkich możliwych wyjaśnień dlaczego właśnie to ona jest symbolem, podejrzewa się, że jej historia jest niezwykle prosta. Otóż pielgrzymi chcieli przywieźć ze sobą jakiś symbol, pamiątkę ze swojej wyprawy. Muszla nadawała się do tego idealnie – egzotyczna, duża, której można było przypisać mnóstwo znaczeń i która ładnie wyglądała na półce. Ot taki pierwotny syndrom zbieractwa u zarania turystyki.
Kształt muszli Świętego Jakuba jest jednak znamienny – wyżłobienia, które łączą się w jednym punkcie symbolizują wiele dróg, które łączą się w jednym punkcie w katedrze w Santiago di Compostela. A wielkość muszli pozwalała średniowiecznym piechurom na stosowanie jej jako kubka i miski na zupę.
Jakobsweg
Przez Szwajcarię wiedzie główna Droga Świętego Jakuba nr 4, a także wiele różnych odgałęzień.
Na stronie http://www.jakobsweg.ch/de/eu/ch/ znajdziecie mapę interaktywną wraz ze wszystkimi informacjami dotyczącymi każdego ze szlaków.
W części niemieckojęzycznej Szlak Świętego Jakuba to Jakobsweg. Wszystkie odgałęzienia spotykają się w Romont, w małym francuskojęzycznym miasteczku, by z niego iść jednym wielkim i bardzo pięknym szlakiem pośród winnic – Via Jacobi.
Noclegi na trasie
Na oficjalnej szwajcarskiej stronie (jakobsweg.ch) znajduje się lista bardzo tanich hosteli, oberży, schronisk, a także osób prywatnych zrzeszonych w organizacji Przyjaciele Świętego Jakuba, którzy za drobną opłatą przyjmują pielgrzymów w swoich domach. Moja koleżanka, która przebyła Szlak Świętego Jakuba po Szwajcarii zorganizowała sobie właśnie takie noclegi u osób indywidualnych i powiedziała, że płaciła w zasadzie tylko dwa razy, zwykle właściciele machali na to ręką, a w dodatku częstowali kolacją i śniadaniem. Raczej jednak nie jest to zasadą, także nie nastawiajcie się na darmochę, koleżanka była po prostu miła (i może wyglądała biednie, hehe).
Paszport pielgrzyma
To rzecz, w którą należałoby się zaopatrzyć przed wyruszeniem w trasę. Paszport w różnych językach można sobie ściągnąć z Internetu i wydrukować – nie ma w tym żadnej filozofii. Można również go zamówić pocztą lub uzyskać w wybranych punktach startowych Szlaku Świętego Jakuba. Po co nam paszport pielgrzyma? Ano, żeby się nim legitymować we wszystkich schroniskach na trasie (a tak naprawdę, żeby zbierać pieczątki!!!).
Certyfikat przejścia Szlaku Świętego Jakuba
Szlak Świętego Jakuba jest uznawany po przejściu powyżej 100 kilometrów pieszo jednym ciągiem lub na rowerze powyżej 200 kilometrów. Nie musisz dotrzeć do Santiago di Compostela, żeby uzyskać ten przepiękny certyfikat na pergaminie.
Certyfikat podaje dokładnie, ile kilometrów przebyłeś, jakie miejsca odwiedziłeś, daty rozpoczęcia i zakończenia pielgrzymki i jest świetną pamiątką.
I właśnie o tym ostatnio rozmawialiśmy z mężem. Zobaczymy co przyszłość przyniesie, może przebieżymy.
Twoje wpisy są naprawdę fantastyczne. Przede wszystkim dlatego, że można dużo dowiedzieć się o Szwajcarii i nabrać ochoty, żeby odwiedzić ten Kraj. Do tego świetna historia o Twojej wyprawie do Częstochowy. Jeszcze jeden komplement dla Ciebie, masz niezwykle tzw. „lekkie pióro”, a to duży talent . Dzisiaj więcej komplementów nie napiszę, bo zawróciłoby Ci się od nich w głowie ;-)).
Hej. Właśnie idę z Polski do Santiago. Pojutrze wchodzę do Szwajcarii. Super artykuł, dużo przydatnych informacji i odniesień. Wykorzystam podczas wędrówki przez Szwajcarię. Pozdrawiam!
Dobrego pielgrzymowania!