Śnieg pada, śnieg pada
w marcu
kto się cieszy
temu zaraz skopię dupę.
Oto moja dzisiejsza poezja w stylu dada. Właściwie to nie, to jakieś dziwaczne haiku, w stylu dada to by było, gdyby to brzmiało mniej więcej tak:
Śnieg pada, śnieg pada
w marcu
dada!
raz osiem pięć
w marcu
nie skopię rabaty
skopię dupę
dada!
Właściwie to bardzo poprawny, tradycyjny wiersz, dadaiści by mnie zjedli na kolację popijając absyntem. Oto pierwsza zwrotka prawidłowego wiersza dadaistycznego Hugo Balla odczytanego w 1916 roku podczas jednego z wieczorów artystycznych przez autora przebranego za obelisk – owiniętego kartonowym pudłem:
gadji beri bimba glandridi laula lonni cadori
gadjama gramma berida bimbala glandri galassassa laulitalomini
gadji beri bin blassa glassala laula lonni cadorsu sassala bim
gadjama tuffm i zimzalla binban gligla wowolimai bin beri ban
o katalominai rhinozerossola hopsamen laulitalomini hoooo
gadjama rhinozerossola hopsamen
bluku terullala blaulala loooo
Dlaczego na warsztat idzie dzisiaj dadaizm? Bo rok 2016 to okrągła setna rocznica jego powstania, a że powstał akurat w Zurychu, to jak pan brat może iść za rękę z blogiem Szwajcarskie Blabliblu. Autorka czuje się w dodatku wyjątkowo dadaistycznie, bo cierpi nadal po wakacjach na czasowe komplikacje mózgowe, wobec czego budzi się wypoczęta jak młody buk o 3 rano i półnaga zaczyna gotować pomidorówkę przeklinając na ten śnieg. Dlaczego półnaga? Bo piękna, słonecznie brązowa jak syryjski uchodźca, groźna, wytatuowana i cudownie chuda. A że śnieg, to nie za bardzo ma się jak chwalić nowo nabytymi przymiotami ciała, więc rozbiera się nad ranem dla pomidorków w puszce. Pomidorki w końcu włoskie, więc pewnie czerwienieją z ukontentowania. Pomidorówka na pewno się uda. Dziś pewnie znów padnę jak kłos zboża w czasie burzy o 20, więc przynajmniej moje ranki są ekscytujące.
Baargeld, Ludzkie oko i ryba
Klimat dada nie jest mi obcy. (Klimat marca za to jest.) W końcu ten kierunek to ojciec surrealizmu (stuprocentowe wariactwo), punku (nic nie jest prawdziwe, wszystko wolno!) i… no trzeba to przyznać otwarcie – wszystkich tych cudownie obrzydliwych lewusów marzących o nierealnych utopiach społecznych. Apropos utopii, czy też dystopii społecznych, to spędziłam całą jedną nockę w Sihanoukville z taką jedną fantastycznie porąbaną kanadyjską hippiską dyskutując na temat konieczności zmiany naszego DNA, żeby stworzyć szczęśliwe społeczeństwo żyjące w komunie. No, zgadnijcie, czy zgadzałam się z jej teoriami. Dobra, już dosyć dygresji o pogodzie, nagich pomidorkach i modyfikacji DNA! Wracamy do stulecia dadaizmu!
Ruch dada powstał w Zurychu w 1916 roku w odpowiedzi na okropieństwa i krwawy absurd I wojny światowej. Dlaczego akurat w Zurychu? No cóż, Szwajcaria jest neutralna, także to tu właśnie schroniło się dużo grono europejskich artystów i intelektualistów. Co łączy dadaizm? Teoretycznie nic – dadaizm to ruch artystyczny z założenia bez jednolitego stylu i programu, praktycznie wszystko – a w szczególności anty-postawa wobec wzniosłych ideałów patriotyzmu, w imię których ginęły wówczas miliony żołnierzy. Dziś niektórzy by to nazwali to hippie, make-love-not-war, anarchią i wywrotowym lewactwem. Posłuchajcie chociaż, co na temat dadaistów pisał Richard Huelsenbeck: “Nikt z nas nie cenił zbytnio rodzaju odwagi, jakiej trzeba, by dać się zastrzelić w imię idei narodu, który w najlepszym wypadku jest kartelem handlarzy futer i spekulantów skórą, a w najgorszym – kulturalnym stowarzyszeniem psychopatów, którzy, jak na przykład, Niemcy, maszerują z tomem Goethego w plecaku i nakłuwają na swoje bagnety Francuzów i Rosjan”.
Jądrem dadaizmu był Cabaret Voltaire – mityczne miejsce jego narodzin i rozwoju. Dadaizm, co ciekawe, to dziecko poczęte przez uchodźców! To Emmy Hennings i jej partner Hugo Ball – uchodźcy z ogarniętych wojną Niemiec (wiem, brzmi dziwnie) założyli Cabaret Voltaire, który szybko stał się mekką artystycznej bohemy Zurychu chcącej przekłuć nadętą bańkę wojennej propagandy głupim humorem, absurdem, satyrą… Teraz już wiecie pewnie, dlatego ten ruch jest mi tak bliski!
Artyści dada bardzo różnie postrzegali tworzenie sztuki. Niektórzy szukali nowej drogi artystycznego wyrazu dalekiej od wcześniejszych ruchów ubranych w sztywne kołnierze. Inni uznali, że dadaizm to świetna okazja, żeby po prostu wszystko rozpieprzyć w drobny mak i to właśnie jest sztuka!
Interesuje Was ten temat? To świetnie, bo Zurych w tym roku (AD 2016) organizuje bardzo wiele znakomitych wydarzeń związanych z inauguracją 100-lecia powstania dadaizmu. Pierwsze miejsce, do jakiego musicie zajrzeć to oczywiście Cabaret Voltaire, który został ponownie otworzony w 2004 roku. Następnie udajcie się do Muzeum Sztuki w Zurychu (Kunsthaus), które gromadzi jedne z największych zbiorów sztuki dadaistów na świecie. Do 1 maja w muzeum wystawiana jest po raz pierwszy wystawa Dadaglobe Reconstructed – antologia dadaizmu autorstwa Tzary, który zgromadził około 200 przykładów literackiego i artystycznego dadaizmu.
Cabaret Voltaire dzisiaj
Zerknijcie na kalendarz wydarzeń związanych z obchodzonym stuleciem:
http://www.dada100zuerich2016.ch/kalender/
Nadszedł koniec tej bajki, kochane dzieci. Tak apropos, szukam nowego chłopaka. Steve mówi, że jeśli nie przestanę śpiewać „I’ve been a bad, bad girl” Fiony Apple o 3 nad ranem półnaga nad pomidorówką, to mnie wymieni na normalniejszy model.
Wiesz co, Ty faktycznie jesteś pojebana.. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu!
Jeśli Steve tak na poważnie, to ja z chęcią podejmę się tego wyzwania 😉
W Kunsthaus na DADA już byłam, ale jest jeszcze jedna wystawa w…. koło dworca 😉 jak to się nazywa? 😉
A nie, byłam w Muzeum Narodowym na Dada Universal. To znaczy to drugie to właśnie Kunsthaus.
Z przyjemnością przeczytałam ten wpis. Nie dość, że inteligentnie i mądrze piszesz to jeszcze dowcipnie. Trzymaj tak dalej 🙂
Hey Jo!
Czytam od niedawna.
W Szwajcarii jestem od niedawna.
Do Kabaret Voltaire dotarłam już wcześniej, wiedziona jego szczególną sławą. Niestety było nieczynne – ale drzwi były otwarte, więc weszłam i ucięłam sobie miłą pogawędkę z bardzo „zmęczonym” młodzieńcem.
Razem z Zurichem chcę świętować 100-lecie Dada. A zatem może i z Tobą, pod warunkiem, że tą drogą nawiążemy znajomość. Pozdrawiam serdecznie – Iwona
Halo Iwona! Ja z chęcią, tylko ja mam do tego Zurychu tak daleeeeeeko! Ale muszę się wybrać, bo zbiera mi się dużo rzeczy do „zaliczenia”, takich jak Stulecie Dada 😀
Halo Jo!
Dziękuję za wiadomość.
Na pewno umówimy się na to świętowanie!
Pozdrawiam i życzę z okazji optymistycznej pory roku, nie piszę Świąt, by nie urazić czyichś uczuć religijnych, wielu powodów do śmiechu i uśmiechów.
Pozdrawiam – Iwona
P.S.
Ostatni wpis, pomimo lekkiej formy, porusza rzeczywiście bardzo ważny problem, nazwałabym go dosadniej – kulturowa „gettyzacja”.