Ach, Roger!

Dzisiaj jakże oryginalnie i wyjątkowo będzie ani o polityce ani o stereotypach, ale o sporcie. Konkretnie o tenisie. A jeszcze bardziej się wgłębiając w temat: o Rogerze Federerze.

No tak! Mam już bloga o Szwajcarii przez te dobre kilka lat, a jeszcze ani słowem nie zdążyłam wspomnieć o tej osobowości świata sportu i…. nie ma co się nawet zastanawiać – żywej legendzie tenisa.

No bo Roger to taki codziennik szwajcarski – włączam telewizję, a tam Roger je czekoladki, za moment poleca bank, a za jeszcze następną chwilę pije kawę, rozmawia przez telefon skacząc z helikoptera, goli się, biega, pije soki. Olaboga! Mogliby przynajmniej te reklamy ułożyć jakoś chronologicznie – Roger wstaje o 7:30 (dzwoni mu niezawodny budzik marki X) , goli się (maszynką marki Y), pije kawę (marki Z), robi kupę (podcierając sobie szanowną rogerowską pupę super miękkim papierem marki W) itd…

Niektórzy mówią – „era Federera się już skończyła”, „dziadek Roger powinien odejść”, „już nic nie powalczy” i inne takie zwykłe pozytywne, współczujące opinie, jak tylko komuś się podwinie noga. Faktem jednak jest, że ostatnie 16 lat w tenisie należało niemal wyłącznie do niego. Wygrywał, a właściwie liczył się w stawce praktycznie od momentu, kiedy zaczął profesjonalnie grać w tenisa.

Mój artykuł to nie będzie jednak nudnym wyliczaniem Wimbledonów, czy wielkich szlemów, średnich i tych zupełnie niedużych. (Jak widzicie, znajomość tenisa to moje drugie ja!)

Dlatego oprócz tego, że Roger ma dwa kompleciki bliźniąt (czyli strzela gole nie tylko w życiu profesjonalnym) nie powiem o nic w sumie nic odkrywczego. No może jedną taką historię bez puenty ani morału. No więc, mój bardzo dobry znajomy zna Rogera zarówno na szczeblu prywatnym, jak i zawodowym. Nie opowiem Wam jednak żadnych ploteczek z magla, bo, wiecie – nie dość, że faceci, to jeszcze Szwajcarzy – plotek nie ma. Powiem Wam jednak, co zaobserwowałam.

Pamiętacie może taki jeden bardzo medialny konflikt Rogera Federera z Rafaelem Nadalem, w którym hiszpański tenisista oskarżył Rogera o egoistyczną bezstronność w konflikcie tenisistów z ATP (to taka tenisowa FIFA). W skrócie – gracze oskarżyli ATP o nieuczciwe praktyki podziału nagród pieniężnych, bardzo żyłujący dla sportowców kalendarz i wiele innych nadużyć. Znamienne było jednak to, że Roger Federer, z którym każdy się liczy, w zasadzie nie zabrał głosu w tej sprawie, przez co na głowę zwaliła mu się fala krytyki. „Nadęty, pewny siebie”, „typowy Szwajcar” – to tylko niektóre z onetowskich komentarzy, które przyprawiły Rogerowi gęby.

No więc – nie wiem, czy słynny tenisista jest bardziej dżentelmenem czy chamem, jak sugerują wszystkowiedzący komentatorzy, ale mogę się z Wami podzielić taką jedną „prywatną” ciekawostką. No więc, na każde urodziny, imieniny, rocznicę dzieci cioci siostrzenicy przyjaciela kuzyna mojego znajomego, on oczywiście prosi Rogera o zrobienie specjalnego kilkunastosekundowego filmiku dedykowanego solenizantowi. Tych filmików już oglądałam chyba ze sto. Wszystkie z bardzo szeroko uśmiechniętym i zrelaksowanym Rogerem, który mówi:

-Hi Tim and Marissa! I’ve heard that it’s your wedding today! And btw, where is my invitation? Haha… No, I’m joking, guys! Have a great blablablablablabla…

Po obejrzeniu pierdylionego filmiku na urodziny syna bratanicy zapytałam:

–       Eeee, Richard, dałoby radę, żebyś mi załatwił taki fajny filmik dla czytelników mojego bloga?

–       Pewnie! Tylko napisz mi lepiej jak to się wymawia i co chcesz, żeby Roger powiedział.

–       A nie będzie to dla niego problemem?

–       Nie, co ty! Przecież on robi co najmniej kilka takich krótkich filmików dziennie, to przecież profesjonalista!

I jakoś mi to przekłuło bułę. Wyobraziłam sobie tego biednego Rogera, który po ciężkim, przegranym turnieju siedzi i z tym przyklejonym uśmiechem na ustach pyka filmiki dla wszystkich krewnych i znajomych królika. Jakimś dziwnym trafem nie chciałam być pierwszą, której powie pewne i zdecydowane i w dodatku w pełni zasłużone: Spierdalaj! Albo powodem dla którego tenisista dostanie załamania nerwowego (na przykład przed próbą wypowiedzeniem schweitzarskye bläblüblou).

Także, wiecie, może dżentelmen, może cham… ale ma chłop nieziemską cierpliwość.

4 komentarzy o “Ach, Roger!

  • 18 lutego, 2016 at 10:58 am
    Permalink

    Już! Przeczytałam cały blog! Świetnie się czyta, można poprychać herbatą na monitor, a nie wspominam już o walorach praktycznych 🙂 Czekam na kolejne wpisy.
    Trafiłam tutaj, bo zastanawiamy się z chłopakiem nad wyjazdem np. do CH. Za dwa lata kończę medycynę i rozglądam się za alternatywami dla szkolenia specjalizacyjnego w Polsce (tutaj trudno o miejsca, bez dzikiego całodobowego dorabiania ciężko wyżyć mając dzieci, zresztą – problem jest złożony). Bardzo podoba mi się Twój, zdaje się, trzeźwy ogląd na szwajcarską codzienność. Po lekturze całego bloga mam mieszane uczucia co do CH, ale chyba wciąż bardzo in plus.
    A może masz jakieś historie dotyczące przyjezdnych lekarzy w Szwajcarii? 🙂

    No a Roger… <3

    Reply
  • 19 lutego, 2016 at 2:15 pm
    Permalink

    Ja jestem tak otrzaskana w tenisie, że aż musiałam z Twojego bloga dowiedzieć się, że Roger to Szwajcar ;-). Od dziś będę tryskać tą wiedzą na wszystkie strony świata, he he ;-). A tak poważnie – świetnie się czytało (jak wszystkie wpisy) i trochę jednak szkoda, że przestraszyłaś się tego ewentualnego „spierdalaj”… ;-). Ale tu pewnie bardziej wyszło Twoje dobre serce, które nie chciało doprowadzić go do załamania nerwowego. Szacun!

    Reply
  • 20 lutego, 2016 at 12:33 pm
    Permalink

    Nie wiedziałam, że On jest Szwajcarem. Człowiek cale życie zdobywa wiedzę i się uczy. Czy jest chamem, czy dżentelmenem, to jest bez znaczenia. Czasami z każdego z nas może wyjść na światło dzienne chamstwo, szczególnie jeśli coś od nas wiecznie czegoś chce. Natomiast Twoje wpisy i szczery język bardzo mi się podobają. To świadczy, że jesteś szczera i prawdziwa i to jest super :–))). Trzymaj tak dalej.

    Reply
  • 8 kwietnia, 2016 at 11:54 pm
    Permalink

    Odkryłam twój blok przed dwoma dniami i przeczytałam dużo wpisów, są świetne Jesteś dobrą obserwatorką codziennego helweckiego życia.
    Pozdrawoam z miasta Kalvina.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.