Wybory tu, wybory tam, imigranci tam, imigranci….tam

W głowie się przewraca od tych cztery razy większych niż w naturze mordek patrzących z uśmiechem z billboardów, plakatów i wszelkich możliwych obwieszczeń wyborczych. Jestem w Polsce? Nie, nie! W Szwajcarii!

Jak to powiedział jeden taki socjolog z Uniwersytetu w Lozannie: „Tradycja obrzydliwych plakatów wyborczych jest długa i niezmienna.” Podpisuję się tym rękami i nogami, jednocześnie wyrażając zdziwienie, że w Szwajcarii ma miejsce śmiecenie tymi plakatami gdzie popadnie. Ostatnio nawet w Alpach, na wirażu 360 stopni przy sporym kącie nachylenia, od którego można było dostać bólu głowy i istnienia, zauważyłam przypięty do drzewa plakacik formatu A5 – głosujcie na XY! Ach Ci szwajcarscy górale mają dziwne poczucie humoru… Kto by się temu w takich ekstremalnych okolicznościach przyrody przyglądał.

Fajna rzecz z tymi plakatami jest taka, że w większości są one pogrupowane w rzędy i ustawione w strategicznych miejscach – np. pod pocztą, dworcem, czy skrzyżowaniem, gdzie się zwykle stoi w korkach. Taki estetyczny rząd uśmiechniętych mordek. Niefajna rzecz jest taka, że oprócz tego, do co drugiego słupa przyczepione są kartonowe pseudo-billboardy, niezmienne ograniczając widoczność kierowcom.

Jak Szwajcarzy podchodzą do takich „tradycyjnych” wyborów? Z podobną nieufnością jak my do referendów. Cytując moich szwajcarskich znajomych: „jak ja mogę głosować na kogoś, kto przed wyborami może mówi tak, ale po wyborach może zmienić zdanie”. Szwajcarzy są przyzwyczajeni do głosowania na idee, a nie na mordki.

My, Polacy mamy zupełnie inne preferencje. Lubimy głosować na ludzi, nie mając czasem bladego pojęcia, jaki jest ich program wyborczy. Co ciekawe, ci ludzie nie mają o tym często również pojęcia. To tak trochę jak w Tańcu z Gwiazdami – kandydat flirtuje z publiką i rozdaje kiełbaski. Głosuje się na tego, kto ma szansę te wybory wygrać (ach ten dziwny koncept marnowania głosów!) i którego dyskurs jest bliższy naszemu postrzeganiu świata, a kiełbaski smaczne. Czyli leśni dziadkowie głosują na leśnych dziadków (to nic że ich program może być wprost stworzony dla młodych wilczków, imydż, Panie i Panowie, to przecież podstawa oceny kandydata!).

I tak, wiemy dobrze, że dorobkiewicze, lemingi i słoiki to elektorat PO, spośród nich mamy trochę radykałów z głową w chmurach, którzy idą za Korwinem, są też oazowcy i kołnierzyki ciasno zapięte pod szyją czyli wierny elektorat PIS, rolnicy – PSL i młodzi, zbuntowani i naiwni, a także starzy, zrezygnowani i naiwni, którzy pójdą za każdym, kto rzuci im jak psu kość nadzieję na obalenie systemu – jeśli ktoś taki się nie znajdzie, to oni na wybory po prostu nie pójdą. Powiedz mi, kim jesteś, a powiem Ci, na kogo głosujesz!

Czy znamy program mordek, na które głosujemy? Ależ po co? My przecież głosujemy na tych, a nie na innych, dlatego, że cała reszta to idioci, a nie dlatego, że akurat nasz kandydat myśli, tak jak my. W dodatku lepiej się czujemy głosując na jedną osobę, która jest tylko i wyłącznie naszym przedstawicielem państwa i nie ma nic do gadania w wielu najważniejszych kwestiach. Nawet wybory parlamentarne, mimo swojej wagi, nie są tak popularne, o referendach nie wspomnę.

Jak to robią Szwajcarzy? Szwajcarzy, jak już wspomniałam, czują się dość zagubieni, gdy im przychodzi wybierać „mordki”, a nie odpowiadać na pytania w referendum. To referenda są o wiele bardziej popularne niż wybory. Oczywiście, tak jak w Polsce, różne grupy społeczne są tradycyjnie związane z określonymi partiami, ale i tak mam wrażenie, że wybranie „swojego” kandydata odbywa się z o wiele większym pietyzmem niż w Polsce.

Na kogo głosują typowy Szwajcarzy? Oto krótki i bez upiększania krajobraz polityczny Szwajcarii: ulubioną partią szwajcarskich rolników, chodzących konserw i ciasnych kołnierzyków jest UDC (po niemiecku SVP), partia tradycyjnie zamknięto – ksenofobiczno – antyimigracyjna. Partią ludzi biznesu jest PLR (po niemiecku FDP) – partia liberalno – protestancka. Partia socjalistyczna i zieloni wybierani są zwykle przez młodych i biednych. A PDC (po niemiecku CVP), czyli chrześcijańska demokracja to trochę mniej konserwatywna konserwa dla szwajcarskich katolików, którzy są ideologicznie nieco bliżej centrum.

Czy Szwajcarzy kierują się tym, co na dany temat myśli ich partia w referendach? I tak, i nie! Najczęściej, z tego co zauważyłam, odpowiadają na dane pytania, a potem sprawdzają, co na ten temat myśli „ich” polityczny ulubieniec. I potem słyszy się tak: „Widzisz Franz, sam odpowiedziałem, ale jak zwykle odpowiedzi zgadzają się z tym, co rekomenduje UDC!” albo: „No choroba by to wzięła! Po raz pierwszy chyba głosuję niezgodnie z PLR! Skąd im mógł przyjść do głowy tak głupi pomysł?”

Jak w takim razie wybierają „swoje” mordki w czasie wyborów? Najczęściej korzystają ze stron internetowych, które pomagają w podjęciu wyboru, na przykład z takiej:

https://www.smartvote.ch/

Na tej stronie internetowej macie 30 pytań w podstawowej wersji i 75 pytań w wersji rozszerzonej. Na końcu otrzymujecie po pierwsze nazwę ugrupowania z którą najbardziej się zgadzacie, jak również listę kandydatów, których poglądy są najbardziej dopasowane do Twoich.

Jakie tendencje panują wśród szwajcarskich wyborców? Według sondaży niestety strach i nietolerancja zbiorą swoje żniwo i antyimigracyjne UDC ugra o wiele więcej niż zwykle miejsc w parlamencie. Muszę przyznać, że ta partia gra swoją rolę życia – wśród obecnej paniki przeciwko uchodźcom w całej Europie, UDC jest wyjątkowo ciche i mało rewolucyjne. Dzięki temu wydaje się dobrą opcją dla tych nawet, którzy zwykle uważają tą partię za bandę buraków i oszołomów.

Tak, tak, temat uchodźców w Szwajcarii dokładnie tak jak w Polsce jest bardzo głośny i niezwykle kontrowersyjny. Co prawda nie ma aż tak dużo treści, które nie nadają się do publikacji w komentarzach pod artykułami o uchodźcach w najpopularniejszych szwajcarskich dziennikach internetowych, ale może to po prostu cenzura działa u nich nieco lepiej niż u nas. A uchodźców… w Szwajcarii niemal nie ma! Dlaczego? RTS Un w ostatnią niedzielę zaprezentowała dokument o trudnościach, jakie pokonują uchodźcy w drodze do Europy Północnej, a na końcu wywiad z autorem tego reportażu. Autor przyznał, że w trakcie realizacji filmu rozmawiał z setkami uchodźców i każdego z nich pytał, czy myślał o emigracji do Szwajcarii. Odpowiedź każdego z nich była prosta – przecież jest to niemożliwe (co nie jest prawdą oczywiście!). Co się okazuje? Szwajcaria wykonała stronę internetową skierowaną do obywateli krajów, z których pochodzą uchodźcy, w ich językach narodowych, w których oficjalnie oświadcza, że nie są mile widziani w Szwajcarii!!! Nie wiadomo, czy taka strona internetowa naprawdę istnieje, ale najwyraźniej coś od Szwajcarii tych uchodźców odstrasza – czy jest to prawda, czy mit.

A tymczasem, pani jesień, nie bądź taka zimna i mokra…

3 komentarzy o “Wybory tu, wybory tam, imigranci tam, imigranci….tam

  • 13 października, 2015 at 1:09 pm
    Permalink

    A ja i tak zazdroszczę Szwajcarom ich polityków. Sprawiają wrażenie takich … moralnych (na tyle na ile to możliwe przy tym zawodzie). I oglądając dziennik szwajcarski (ulubiony dziennik mojego włoskiego małża – haha) mam wrażenie, że są zdecydowanie bardziej kompetentni od polityków włoskich czy polskich (ci ostatni w zasadzie się nie różnią – tyle, że włoskie koryto jest bogatsze). Także jeśli chodzi o uchodźców – trochę ich tam jest. Wiem coś o tym, ponieważ część rodziny i przyjaciół mojej przyjaciółki, Erytrejki, znajduje się właśnie w Szwajcarii. Ostatnio dotarła tam jej przyjaciółka – na pontonie (w zaawansowanej ciąży i ryzykując życiem) – przez Włochy. Dostała mieszkanie i jakiś zasiłek i pewnie za jakiś czas stanie się niezależna, tak jak pozostałe jej przyjaciółki.

    Reply
    • 15 października, 2015 at 9:50 am
      Permalink

      No właśnie, to jest potęga stereotypów. Ja, nie wiedząc nic o Erytrei, myśląc o kobietach stamtąd, oczami wyobraźni widzę biedne, wychudzone, zakwefione i zahukane stworzenia, a Ty, znając swoją przyjaciółkę, myślisz o nich jako o niezależnych kobietach, które radzą sobie w życiu!
      Właśnie dlatego nie można ulegać stereotypom 🙂

      Reply
      • 16 października, 2015 at 3:38 pm
        Permalink

        Taaa… poznałem kobiete z Erytrei, muzułmankę. Leżała w szpitalu po porodzie. Za pieniądze z uebzpieczenia innych, ale to akurat drobiazg. Za pomocą pięciu słów jakie znała w obcym języku, potrafiła wkurzyc inne kobiety lezace tam po porodzie z dziecmi: „mami – milch wenig?”. Do streylnej sali z noworodkami wparowało za nią z piętnaście wrzeszczących i nieumtych Erytrejczyków z ośrodka azylanckiego, nie zważając na potrzebę spokoju i czystości małych dzieci i ich matek. Baba potrafiła terroryzowac salowe i dostawała specjalne potrawy i dodatkowych świadczenia. Dzięki tej kobiecie wyrobiłem sobie opinię o obecnych najeźdźcach europy: przyjdą, wezmą co im się daje, zarządają więcej, zniszczą, zdepczą, wyrzygają…

        W ksiazce napisanej w 1973 wszystko to dokładnie udało sie jednemu pisarzowi przewidzieć: https://fr.wikipedia.org/wiki/Le_Camp_des_saints

        Odtąd też nie dziwię się Szwajcarom, że pytają obcorkrajowców: „a kiedy wracasz do domu?”

        Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.