Trzymaj się z daleka od Polaków za granicą???

Przy wyjeździe na obczyznę, każdy zapewne słyszał taką radę: „trzymaj się z daleka od Polaków za granicą”. Ja tak również usłyszałam nie raz i nie dwa razy. Jak bym się do tego odniosła po kilku latach w Szwajcarii?

Polacy za granicą są tacy sami jak w Polsce – idealnie taki sam przekrój społeczeństwa, ni mniej ni więcej, zmienia się tylko jedna rzecz. Zauważcie, że w Polsce spotykamy się w 95% ze „swoim towarzystwem” dopasowanym do nas intelektualnie, pod względem zainteresowań, ambicji i tła społecznego. W takim środowisku czujemy się najpewniej i nieświadomie rozciągamy tą warstwę społeczną, w której się poruszamy na całą resztę społeczeństwa. W tych 5%, gdy mamy kontakt z kimś z innej warstwy przeżywamy szok. W spotkaniu nerda z hydraulikiem, jeden myśli o drugim: „co za dziwny chudzielec, pokonałbym go lewym palcem stopy”, a drugi o jednym: „co za burak, nie wie pewnie nawet, kto jest naszym prezydentem”.

W Szwajcarii natomiast wszystko się miesza i po przyjeździe od nowa musimy budować sobie swoją grupę wsparcia. Spotykacie nagle jakiś przypadkowych Polaków i macie dużą nadzieję, że „zaklika”. A szansa na to jest niewielka, no chyba, że nie jesteście wcale selektywni w wyborze nowych znajomych. Fizyk jądrowy spotyka rolnika, szalona flecistka z filharmonii spotyka wielbicielkę polskich seriali, a żarliwy katolik spotyka panią, której ulubionym tematem jest chirurgia plastyczna brodawek. Na początku jest fajnie, bo się rozmawia o wspólnych problemach – pozwoleniach o pracę i pobyt, służbie zdrowia w Szwajcarii, mentalności Szwajcarów, czy problemach młodych Polaków w szkole, a potem komuś się wypśnie: „wszystko przez te żydy”, „wina Tuska!” lub „nie tak jak w tym katolibanie!” i chryja gotowa. My tu z sercem na dłoni, wódeczką i śledzikiem, a oni nam z takimi tekstami! Jakby ugryzł nas w ucho ukochany futrzasty króliczek.

I w taki sposób dochodzimy do wniosku, że z Polakami za granicą nie warto się przyjaźnić, bo są jacyś tacy beznadziejni. A zastanówcie się, że w Polsce również się nie przyjaźnicie ze wszystkimi Polakami ze względu na to, że są Polakami. Wzajemnie „klika” tylko pomiędzy jakimś niewielkim procentem populacji. Dlaczego więc sądzicie, że Krzysiek kierowca i Darek rzeźbiarz po pierwszym dzień dobry pójdą na piwo i będą najlepszymi kumplami? Wybór o wiele mniejszy Polaków niż w Polsce, a procent w końcu taki sam!

Następna niby-zasada: „Polak Polakowi nigdy nie pomoże za granicą”. Nazywam ją sama dla siebie wojskową zasadą łokcia. Otóż w czasach komunistycznych pytał koleś kwalifikujący młodych wojskowych do odpowiednich jednostek: „Gdzie mieszkasz?” Na odpowiedź „Lublin” kładł rękę na mapie Polski i wyznaczał dla młodzika jednostkę oddaloną o ino łokieć od domu…na przykład w Szczecinie lub Zielonej Górze. Dziś taka zasada już oficjalnie nie obowiązuje, jednak „starzy” wojskowi nagminnie ją stosują. „Ja cierpiałem, żonę włóczyłem po wszystkich dziurach, dzieciaki wychowywały się z dala od dziadków, to dlaczego teraz młodzi mają mieć lepiej?!”

Taką samą zasadę wyznaje dużo osób na emigracji. Pierwsze lata były ciężkie. To dlaczego ja mam coś komuś ułatwiać? Mnie jakoś nikt nie pomógł. To dlaczego ja mam pomagać innym? Wszystko to jeszcze podszyte kompleksami, że ktoś może być od nas lepszy i nas „wykolegować” ze szwajcarskiego rynku pracy.

Na szczęście jest również inna postawa, przeciwstawna do tej stereotypowej. Ktoś mi pomógł na samym początku – ja też pomogę. W Wiedniu mieszka i pracuje doradca prawny i podatkowy, oczywiście Polka, która przyjmuje wszystkich Polaków za darmo. Pieniądze w formie prowizji pobiera tylko i wyłącznie od załatwionej pozytywnie konkretnej sprawy. Dlaczego? Jak głosi wieść gminna owa pani była w prawdziwych opałach po ucieczce z Polski do Wiednia. Z kłopotów wyciągnął jej rodak, który kazał jej przysiąc, że jeśli inny Polak będzie potrzebował pomocy, to nigdy mu nie odmówi. Jak w takim razie wiedzie jej się zawodowo? Znakomicie! Oczywiście, przed jej gabinetem czeka zawsze długa kolejka tych, którzy potrzebują rady, pomocy, tłumaczenia, jednak gdy trzeba im załatwić dofinansowanie, pomoc socjalną, emeryturę, zawsze przychodzą do niej, nie do nikogo innego. Jak przyznaje dziś Polka, sama by nie wymyśliła tak skutecznej kampanii promocyjnej…

Inny przykład? Jakiś miesiąc temu w grupie facebookowej Polacy w Szwajcarii ciemną nocą pojawił się wpis: „Zostałam okradziona. Jestem na dworcu w Zurychu. Mieszkam we włoskojęzycznej części Szwajcarii i nie mówię po niemiecku. Nie wiem, co robić.” Mimo późnej godziny forum się zakotłowało. W jakieś mniej więcej 20 minut dziewczyna miała pomoc z tłumaczeniem na policji i nocleg u całkowicie nieznajomej osoby.

Jasne, że możnaby wymienić ze sto kontrprzykładów, gdzie Polacy za granicą są swoimi najgorszymi wrogami. A czy Polacy w Polsce są dla siebie serdeczni, mili i pomocni? Czy prawdziwych przyjaciół spotyka się na każdym rogu ulicy?

Sytuacja wyjazdu za granicę to sytuacja na pewno szczególna. Pomijam oczywiście te przypadki, gdy wszystko za nas załatwia firma, gdy wyjeżdżamy na kontrakt, albo gdy wyjeżdżamy do partnera/partnerki, który już jest dobrze zainstalowany na miejscu. W Polsce nauczyliśmy się sobie radzić i pomocy na co dzień nie potrzebujemy. W naszych pierwszych krokach za granicą spotyka nas tyle nowych rzeczy, że wiele razy musimy prosić o pomoc. A jako że najczęściej nie mamy za granicą tylu znajomych, co w Polsce, zmuszeni jesteśmy często wyciągać rękę z prośbą do osób, które słabo znamy. I w tym nieznanym kraju z niezrozumiałym językiem wszyscy Polacy nagle wydają się dziwnie bliscy. Gdy ktoś nas oleje, odmówi, wyśmieje, traktujemy to jako zdradę i potwierdzenie stereotypu, że „na Polaków za granicą nie można liczyć”. Ale zapominamy o tym, że w Polsce pewnie nigdy byśmy nie poprosili osoby, którą znamy przez kilka dni, żeby nas u siebie zameldowała. W Polsce zwykle nie pytamy się kumpla kuzyna od strony ciotki przyjaciela, czy u niego możemy pomieszkać, aż nie staniemy na nogi.

Z drugiej strony w ciężkich czasach da radę poznać prawdziwych przyjaciół. Jeśli ktoś nam pomoże wtedy, gdy będziemy w prawdziwym dołku bez perspektywy oddania przysługi będziemy wiedzieli, że na tą osobę możemy zawsze liczyć.

„Trzymaj się z daleka od Polaków za granicą”, a jednak ja zdołałam znaleźć tutaj polskich przyjaciół. Tak jak to się robi w Polsce, spokojnie, nie dając kredytu zaufania tylko cierpliwie wydeptując tą ścieżkę, która, gdy nieuczęszczana, lubi zarastać. A że przyjaźń trzeba sprawdzić, beczkę dziegciu i beczkę bimbru trzeba wypić, to i warunki ekstremalne (czyt: Szwajcaria) do tego są jak znalazł.

9 komentarzy o “Trzymaj się z daleka od Polaków za granicą???

  • 11 listopada, 2014 at 11:26 pm
    Permalink

    Świetny wpis, podpisuję się rękami i nogami 🙂 Ja czasem jak spotykam Polaków we Włoszech to mam ochotę usiąść i się rozpłakać… a potem przypominam sobie, że w Polsce też mam czasem ochotę tak zareagować 😉

    Bardzo mnie pokrzepiła ta historia z forum Polacy w Szwajcarii 🙂 Ludziom trzeba dać szansę, a czasami okazują się naprawdę fantastyczni.

    alessandra

    Reply
  • 12 listopada, 2014 at 12:14 pm
    Permalink

    Bez wzgledu jak długo i blisko jestes z Polakami w WLKB . jak tylko sie dorobią , tak szybko zapominaja o znajomych z tej samej półki, na ,której przed chwilą siedzieli.

    Reply
    • 12 listopada, 2014 at 1:18 pm
      Permalink

      Naprawdę jest aż tak źle? Chociaż w sumie i dobrze, że byłaś w stanie sprawdzić swoich przyjaciół w sytuacji próby, jaką na pewno jest pobyt za granicą. Nie warto się przyjaźnić z nikim, kto zapomina o drugiej osobie jak mu uderzy do głowy kasa.

      Reply
  • 12 listopada, 2014 at 2:04 pm
    Permalink

    Musze przyznac, ze mam bardzo pozytywne doswiadczenia z Polakami w Wielkiej Brytanii. Na poczatku znajomi z pracy przedstawili mi znajoma Polke, ktora jest jedna z najmilszych osob jakie w zyciu spotkalam, ona zapoznala mnie z innymi (wszyscy mniej wiecej z tego samo kregu, pracujacy lub studiujacy na uniwersytecie) i dzieki temu poznalam swietna grupe ludzi. Dlatego tez nie lubie bardzo jak ktos generalizuje i mowi, zeby za granica trzymac sie z dala od rodakow. Ale tak jak piszesz, nie mialam raczej do czynienia z pelnym przekrojem Polakow za granica i pewnie niektorzy moga miec inne doswiadczenia.

    Reply
  • 12 listopada, 2014 at 6:49 pm
    Permalink

    Póki co miałam to szczęście, że spotykam dobrym Polaków. Ale jak z tą ścieżką, trochę jeszcze trzeba powydeptywać, aby móc powiedzieć coś więcej.

    Reply
  • 13 listopada, 2014 at 10:46 am
    Permalink

    Bardzo trafny tekst. Jak mieszkalam w Budapeszcie to poznalam cala mase fajnych Polek, z ktorymi nadal trzymam kontakt. Chociaz one same mialy rozne doswiadczenia -szczegolnie w firmach prowadzonych przez Polakow. Pracujac w miedzynarodowej firme stanowilismy „mafie polska” i sobie bardzo pomagalysmy. Natomiast tutaj w Szwajcarii to naprawde roznie: w podobnej firmie, niby tez Polacy sie razem trzymali,ale bardzo szybko zaczely sie plotki obgadywania itd .- czyli atmosferka – niespecjalnie widzialam takie zachowania wsrod innych nacji. Potem jak zostalam z dziecmi w domu to budowalam znajomosci na nowo i poprostu stwierdzilam, ze nie pochodzenie z Polski czyni ludzi fajnymi. Mam tutaj super kumpele Rosjanke, Szwedke, Panamke, z ktorymi rozumiem sie duzo lepiej niz z niejedna Polka i ogolnie czesciej chetnie rozmawiam z anglojezycznymi znajomymi niz z Polakami, ale to wynika dokladnie z tego co ujete jest w blogu – wspolnosci doswiadczen, podobne przezycia, pewnie tez i wyksztalcenie to, to co czyni ludzi sobie blizszymi i lepiej sie rozumiemy. Mam pare znajomych Polek, na ktore wiem, ze moge liczyc, ale trudno mowic o przyjazni jesli spotykamy sie raz na rok moze, czasami po jednym takim spotkaniu mam na dlugo dosyc….od taka prawda…

    Reply
  • 16 listopada, 2014 at 5:13 pm
    Permalink

    Ciekawy wpis. Nidy nie myślałem o tym w ten sposób (o tym, skąd się to bierze, że za granicą są nienajlepsze relacje wśród Polaków).

    Reply
  • 1 sierpnia, 2021 at 1:29 pm
    Permalink

    polacy za granica nie zmieniają sie szczególnie, tylko my zwracamy na ich zachowanie szczególną uwagę, bo konstrastują od tubylców. Polack w 80% spoleczenstwa to smiec w Polsce i za granicą. To się utrzymuje od setek lat i tak juz bedzie. Jest jeszcze to 20% normalnych ludzi ale to wiekszosc robi robote

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.