O życiu pomiędzy Szwajcarią a Francją opowie Wam Monika Ambrozowicz:
Jeśli uważasz, że przekraczanie granicy dwa razy dziennie jest czymś zupełnie normalnym, a na pytanie o kraj, do którego wyjechałaś/wyjechałeś, odpowiadasz ‘to skomplikowane’, najprawdopodobniej jesteś pracownikiem transgranicznym. W Szwajcarii to codzienność dla ponad trzystu tysięcy ludzi. Najwięcej, bo ponad 180 tysięcy, mieszka na stałe we Francji i dojeżdża do francuskojęzycznych kantonów z rejonu Jeziora Genewskiego. Na drugim miejscu są Włosi (i mieszkańcy Włoch) pracujący we włoskojęzycznym kantonie Ticino. O funkcjonowaniu frontaliers, bo tak są nazywani po francusku (a frontalieri po włosku) narosło mnóstwo mitów. Internetowe dyskusje wokół pracowników transgranicznych przypominają mi, również poziomem, przykurzony już chyba trochę temat wielkomiejskich słoików, którzy rzekomo psują rynek pracy. Największym mitem jest chyba jednak przekonanie wielu mieszkańców Szwajcarii, że frontalierzy żyją gdzieś za górami, za lasami z przyczyn wyłącznie ekonomicznych. Tymczasem rzeczywistość jest bardziej złożona, a mieszkanie we Francji bywa pod wieloma względami wygodne. Bywa, bo nie zawsze tak jest.
Dlaczego jednak to rejon Jeziora Genewskiego przoduje w liczbie pracowników transgranicznych? Cóż… wystarczy popatrzeć na mapę. Genewa jest dosłownie otoczona Francją – granicę można przekraczać w jednym z 34 (!) oficjalnych przejść. Większość tego, co rozumiemy jako przedmieścia, znajduje się po drugiej stronie granicy. Zazwyczaj są to małe miasteczka, w których od lat jak grzyby po deszczu powstają osiedla bloków i domków, na zawsze i nie bez kontrowersji zmieniając dotychczasowy wiejski charakter tych miejscowości. Do jednego z nich (Annemasse) jeździ z Genewy bezpośredni tramwaj, do kolejnego (Ferney-Voltaire) planowana jest linia tramwajowa, a wiele miejscowości połączonych jest największą w Europie transgraniczną siecią kolei, zwaną Léman Express. Do pozostałych miasteczek dojeżdżają autobusy genewskiej komunikacji miejskiej (TPG). Wciąż brzmi to jak mieszkanie za górami, za lasami?
Wygoda jest jednym z częstych powodów wybierania Francji jako miejsca do życia. Szczególnym przypadkiem jest CERN. Ten słynny ośrodek naukowo-badawczy zatrudniający tysiące osób położony jest dosłownie na granicy i wielu pracowników mieszkających we Francji od biura dzieli krótki spacer. ONZ, kolejny ważny genewski pracodawca, nie znajduje się daleko od granicy i dojazd samochodem lub autobusem z pobliskiego francuskiego miasteczka zajmuje podobnie tyle czasu, co z wielu miejsc w Genewie. Dosłownie na granicy znajduje się lotnisko, a wiele biurowców, jak to często bywa w miastach, budowanych jest na obrzeżach, skąd jest tyle, co rzut beretem do Francji. Nic dziwnego, że francuskie rejestracje rzucają się w oczy na genewskich ulicach.
Kolejnym powodem zostania frontalierem są względy ekonomiczne. Życie we Francji jest znacznie tańsze, szczególnie jeśli zgadzamy się na zamieszkanie nieco dalej niż kilka kilometrów od granicy. Przypuszczam, że ten argument jest istotniejszy w okolicach Lozanny, gdzie granica nie przebiega aż tak blisko jak w Genewie i gdzie wygoda raczej nie jest powodem przeprowadzki do Francji.
Z perspektywy Genewy, we Francji łatwiej jest znaleźć mieszkanie lub dom, łatwiej też o wyższy standard. Genewa z racji swojego położenia nie ma jak się rozrastać – kolejne nowe osiedla powstają więc głównie po drugiej stronie granicy. Robiąc cotygodniowe (o wiele tańsze) zakupy w jednym z mnóstwa francuskich marketów nie trzeba martwić się o kontrole na granicach. Zaryzykuję stwierdzenie, że niektórzy wolą Francję właśnie dlatego, że o wiele spraw nie trzeba się martwić – jest tam mniej obostrzeń regulujących życie sąsiedzkie, a pralka w łazience jest standardem, a nie, jak to często bywa w Szwajcarii, dobrem luksusowym.
Jak widać, zalet nie brakuje, są jednak i wady. Przede wszystkim mieszkanie we Francji oznacza mieszkanie za miastem. Dla niektórych będzie to kolejna zaleta, ale dla wielu – wada nie do przeskoczenia. Ten, kto lubi często korzystać z uroków miejskiego życia nocnego, raczej nie ma czego szukać w okolicznych małych miejscowościach. Taksówki są bardzo drogie, a wychodzenie z koncertu w połowie, żeby zdążyć na ostatni autobus, nie należy do przyjemności. Odległość od miasta oznacza również spędzanie czasu w dojazdach. Praca w centrum miasta nieodłącznie wiąże się z korkami, problemami z parkowaniem lub koniecznością przesiadek jeśli wybieramy komunikację miejską.
Dojazdy, tańsze mieszkanie i zakupy, wybór między ciszą i spokojem a miejskimi udogodnieniami – wszystko to jest ważne. Jednak najważniejszym pytaniem, na które powinien sobie odpowiedzieć potencjalny frontalier jest to, z którym krajem tak naprawdę chce się związać. Każdy nowy pracownik ma trzy miesiące na wybranie rodzaju ubezpieczenia zdrowotnego – szwajcarskiego lub francuskiego. Jeśli wybierze szwajcarskie, na tym w zasadzie kończy się jego przynależność do szwajcarskiego systemu. Pozwolenie na pracę typu G (dla obywateli Unii otrzymanie go to formalność) sprawia, że przepracowane w tym kraju lata nie liczą się do obywatelstwa czy stałego pobytu; a w razie utraty pracy nie można otrzymać szwajcarskiego zasiłku dla bezrobotnych i pomocy w znalezieniu kolejnej. Niektóre stypendia, czy dofinansowane kursy są dostępne wyłącznie dla szwajcarskich rezydentów.
Oczywiście, system francuski też ma sporo do zaoferowania, jednak trudno czuć przynależność do kraju, w którym się głównie śpi. Lepiej być na bieżąco z wiadomościami z Francji, czy ze Szwajcarii? Z którym krajem budować swoją emigracyjną tożsamość? Wielu, jeśli nie większość polskich emigrantów stoi w rozkroku między Polską a Szwajcarią, a jeśli dodamy do tego Francję, zaczynają się akrobacje. Dla kogoś, kto przyjechał na chwilę, nie ma to pewnie znaczenia – bardziej liczą się koszty życia. Kiedy jednak pobyt się przedłuża, a nawet potencjalnie jest stały, takie pytania stają się coraz ważniejsze. I nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi.
Monika Ambrozowicz żyje między Francją a Szwajcarią od 2016 roku. Z wykształcenia polonistka, zawodowo specjalizuje się w marketingu internetowym firm technologicznych i pracuje w firmie Picterra pod Lozanną. Działa też na rzecz wsparcia kobiet pracujących w środowiskach technologicznych, najpierw otwierając genewski oddział polskiej organizacji Geek Girls Carrots, obecnie jako wiceprezes stowarzyszenia Women in Digital Switzerland. https://www.instagram.com/mon.amb/?hl=pl
„Pozwolenie na pracę typu G (dla obywateli Unii otrzymanie go to formalność) sprawia, że przepracowane w tym kraju lata nie liczą się do obywatelstwa czy stałego pobytu; a w razie utraty pracy nie można otrzymać szwajcarskiego zasiłku dla bezrobotnych”
liczą się do obywatelstwa we Francji/Niemczech 🙂 A ubezpieczenie od bezrobocia, zwane też zasiłkiem, płacony w Szwajcarii jest wypłacany rónież frontalierom. Jednocześnie jednak obowiązują inne procedury, co od wielu lat próbują zmienić, gdyż jest to dość absurdalne.
Jestem pracownikiem transgranicznym w Polsce przy granicy z Niemcami. W tutejszym niemieckim określane jako ‚Grenzpendler’. Odnajduje u siebie bardzo dużo podobieństw odnośnie do korzyści i problemów ludzi, którzy żyją na pograniczy francuski- szwajcarskim. Żyje częściowo w swoim rodzimym kraju, zatem nie uważam sie za emigranta. Staram sie śledzić informacje zarówno z Polski i Niemiec. Niestety, z uwagi na bariery językowe integracja pomiędzy dwoma społecznościami tutaj jest trudniejsza w porównaniu z Szwajcaria i Francja.
Odnajduje sporo różnic w mentalności Polaków i Niemców w miejscu pracy. Czy takie istnieją tez pomiędzy Francuzami i Szwajcarami ¿
Ciekawy artykul. Napisz jak to jest przy mieszkaniu w Niemczech i dojazdach do Zurychu, a jak to jest, gdy człowiek zdecyduje sie mieszkac w Zurychu.
Jakie są rodzaje pozwoleń i które liczą się do obywatelstwa Szwajcarii. Mam niemieckie, myśle o wynajmie w DE, a pracy w CH. O co warto się postarać w takiej sytuacji? Pozdrawiam
Mieszkam w Genewie, ale mam wielu znajomych, którzy mieszkają we Francji i pierwsza rzecz, która ich przekonuje to to, że jest taniej. Na pewno również większe i tańsze mieszkania. Tutaj w Genewie niestety znaleźć coś w miarę ładnego, dużego i nie w centrum miasta, graniczy z cudem. Oczywiście uwazam, ze są plusy i minusy jak np, dla mnie Francja nie ma zbytnio do zaoferowania przy szukaniu pracy, czy pójścia na jakieś kursy (z urzędu pracy) A pozostanie na „chomage” ciągnie się wieki 🙂
Dziękuję za ten artykuł i inspiracje. Mieszkam i pracuję od niedawna w Genewie, ale rozważam przeprowadzkę we francuskie okolice. Czy aby uzyskać status frontaliera muszę być zameldowany na stałe we Francji, czy wystarczy tam zamieszkać i mieć francuski adres do podania szwajcarskim urzędom?
Pozdrawiam serdecznie.