… czyli 10 niezawodnych sposobów na rozpoznanie nowego i turysty
Koniec z mądrymi tekstami. Blabliblu to w końcu nie tylko polityka, praca i kurs franka szwajcarskiego. Korzenie bloga tkwią przecież w absurdalnym humorze emigranckim, tragikomicznych historyjkach nowej na rewirze i jej szwajcarskiego otoczenia. Z czasem nowa zdziadziała i teraz zamiast śmiechujków produkuje eseje o obronności. Świat schodzi na psy!
A propos kursu franka szwajcarskiego – ostatnio szwajcarska Polonia namiętnie wypłaca bilon, który planuje użyć na grillu u Kasi i Zbycha. Jak się nie da rozpalić, bo węgielki mokre, zawsze można podrzucić bloczek stówek. Pamięć okrągłych z zazdrości oczu znajomych ze studiów będzie potem osładzać piąte rano w oborze u szwajcarskiego rolnika przez kolejne sześć miesięcy. God save the grill!
Autorka Blabliblu też by z chęcią użyła takiej podpałki, ale zgubiła lupę. Bez lupy nic się nie da dojrzeć na koncie.
Bez wielkich wstępów: jak poznać świeżutkiego imigranta w Szwajcarii, jeszcze pachnącego polskim złotym, podwawelską oraz krwią i potem przelewanymi w niezliczonych internetowych bojach? Podaję 10 niezawodnych sposobów, choć nie twierdzę, że są jedyne, dlatego liczę na Wasze pomysły w komentarzach.
1) Przelicza
Gdy spotkasz kogoś w sklepie, kto wygląda jakby miał problemy trawienne: minę na ciężkie zatwardzenie, latające na boki źrenice i nienaturalnie czerwone policzki, nie zaczepiaj go pytaniem „czy wszystko w porządku”. To nie będzie fair. Pogubi rachunek!
-… trzy dalej. Pięć razy osiem dodać trzy to trzy, cztery dalej… Danka, coś źle wychodzi, jaki to był ten kurs franka?
Przeliczanie to ciężki grzech, za to można pójść do emigranckiego więzienia. Niechże tylko napiszę „zarabia 5 tysięcy franków, czyli około 20 tysięcy złotych”. „A koszty życia?”, „wiesz, ile kosztuje wynajęcie mieszkania”, „i za tyle nie przeżyje w Szwajcarii” – zakrzyczą mnie starzy szwajcarscy wyjadacze. Czasem nawet mam wrażenie, że na „5 franków, czyli 20 złotych” wstają z grobów emigranckie zombie.
A niby skąd świeżaki i turyści mogą wiedzieć, że ich na coś stać lub też (częściej) nie stać?
Dobry zwyczaj, nie przeliczaj – dlaczego? Bo jak przeliczysz, to już nie kupisz tego pomidora, co tak zawzięcie ściskasz w sklepie.
2) Modli się do pomidora i płacze
Modlitwa do pomidora w sklepie to jeden z nieodłącznych syndromów nowych. Jeśli płaczą, znaczy że popełnili pierwszy kardynalny błąd i przeliczyli. Teraz odmawiają litanię o słowach:
O Pomidorze mój
z półki sklepowej.
Tyś pewnie ze złota,
tyle kosztujesz.
Tyś viagrą produktów spożywczych,
pomidorem wszystkich pomidorów.
Siły mi dodaj
Szwajcarów pokaź
Jako i sąsiadów.
Teraz i do następnej wypłaty
3) Szuka pralki
Nie ma w łazience. Nie ma w kuchni. Nie ma w przedpokoju. Nie ma też nigdzie odpływu. Gdzie jest pralka?
Pralka jest w piwnicy wspólna dla całego budynku. Żeby uniknąć kolejek, istnieje harmonogram, który dumnie dzierży konsjerż. Harmonogram prania to jak Święty Grall mieszkania w bloku. Zdobyć go w swoje łapska i poprzestawiać tak, żeby nie prać we wtorek od 12 do 16 – nadrzędny cel każdego lokatora. Dlatego warto z konsjerżem żyć dobrze.
Na ustawienie pralki w domu trzeba mieć zgodę administracji, wynajmującego i/lub agencji. Często nawet nie ma co próbować – nie ma miejsca na pralkę w domu…
4) Pije mineralkę w plastikowych butelkach
– Ale droga ta woda, widziałaś Halina? No nic, biorę od razu dwie zgrzewki.
Trudno się przemóc nienawykłym do picia kranówki do zmiany przyzwyczajeń. Tymczasem szwajcarska woda z wodociągów jest bardzo dobra, nierzadko źródlana. Woda pitna często też płynie w licznych fontannach i wodopojach, także wystarczy mieć ze sobą bidon, żeby nigdy nie być spragnionym i nie przepłacać.
Ja zmieniłam swoje nawyki dopiero, gdy zorientowałam się, jak dużo plastikowych butelek oddaję do recyclingu. Fakt, PET się przetwarza ponownie, ale jeszcze lepiej po prostu… nie używać!
5) Ucieka na widok ludzi z bronią
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do broni. W Polsce broń posiadają prawie wyłącznie odpowiednie służby. W Szwajcarii jedna osoba na cztery. W dodatku strzelectwo to jeden ze sportów narodowych.
Broni nie służy do polerowania po nocach w piwnicy. Każdy posiadacz broni musi potrafić się nią posługiwać i brać udział w regularnych szkoleniach. W Szwajcarii prawo zakazuje ukrywania broni w miejscu publicznym. Dlatego właśnie na szwajcarskich ulicach broń jest widoczna. W pociągach, na skuterze, w kiosku w kolejce po papierosy.
Nic dziwnego, że nowi w najgorszym razie uciekają gdzie raki zimują dzwoniąc na policję, a w najlepszym wyciągają komórkę i zaczynają filmować bogu ducha winnego Szwajcara z karabinem w dłoni.
6) Planuje co najmniej 30-minutowe przesiadki z jednego środka transportu na drugi
I odwrotnie: szwajcarski weteran, gdy ma 3-minuty na przesiadkę, spokojnym krokiem idzie w międzyczasie kupić kawę. Przyznaję, że to imponujące. Już się przyzwyczaiłam, że podróż z 7 przesiadkami jest całkowicie możliwa, a nawet bezstresowa. Zdarza się, że coś ucieknie – szwajcarskie pociągi są w miarę punktualne, ale bez przesady, szczególnie, jeśli na przesiadkę ma się tylko chwilkę – ale zaraz potem jest następne połączenie.
Jak poznać za to, że ktoś jest już w Szwajcarii (za) długo? Tak się zżyma, jak pociąg się spóźnia więcej niż 5 minut, że pisze sugestywne posty na swoim wallu.
„Drogie SBB/CFF, znów mój pociąg się spóźnił o 5 minut. To niedopuszczalne. Zastanawiam się, czy zrezygnować z Waszych usług.”
Zastanawiam się, jaką minę miałoby PKP jakbym napisała taki post…
7) Szuka piwa na stacji benzynowej
Każdy wie, że stacje benzynowe są po to, żeby tankować. A Szwajcarii* niestety da się tam tankować tylko samochody. Wszelkie niedopicia leczy się w knajpach, a nie jak te obwiesie na tanksztelach.
*z wyjątkiem niektórych kantonów. Np. w Neuchatel można.
8) Idzie do restauracji o 15
A tam tylko ziewający kelner zamiatający dwusetki, które powypadały klientom z kieszeni. O 15 można zjeść a) w miejscach turystycznych b) w fast foodach. Porządnym Szwajcarom kiszki zaczynają marsza grać rrrrrówniutko, raz, raz, o 12. Zegarek można nastawiać od tego burczenia. O 14:30 kończy się ten koncert, Szwajcarzy trawią, restauracje zamykają się. Otworzą swoje podwoje dopiero o 18:30 z gorącymi posiłkami przy lampce wina.
9) Chowa się pod stół, gdy usłyszy syreny
Narodowy test syren odbywa się raz w roku – w pierwszą środę lutego od 13:30. Starzy wyjadacze z uznaniem komentują: „słyszymy. Znaczy, że działają i jakby co, się uratujemy.” Nowi na mieście wchodzą pod stół, nerwowo wyglądają za okno i pytają na lokalnych grupach internetowych, czy wybuchła wojna i gdzie jest najbliższy schron.
10) Popija fondue zimnym piwem
Nie radzę powtarzać tego w domu. Żeby sobie to wyobrazić, pomyślcie, co się może stać, gdy gorący ser pod wpływem zimnego piwa natychmiast stężeje w żołądku. Dodajcie do tego gaz. I, nie! Nie róbcie tego, nawet jak będą to przy Was robić Szwajcarzy. Oni znają swoje reakcje po gorącym serze połączonym z różnymi trunkami, wy nie znacie (jeszcze).
Do szwajcarskich potraw opartych na gorącym serze (raclette, fondue, tartiflette, Vacherin Mont d’Or na ciepło) pije się białe wino, mocniejsze trunki lub herbatę.
Zgadzacie się ze mną? Co byście dodali do powyższego zestawienia? Zapraszam do komentowania!
Trochę patronizująco, ale rozumiem, że to taka formuła artykuł-żart. Nie znoszę ludzi, którzy po 3-4 latach są bardziej warszawscy od warszawianina w 6 pokoleniu,m wiec wiesz, uprzedź trochę:)
Ale ad rem – spoko, jest w tym trochę prawdy, ja nadal czasem przeliczam mimo 3 lat na miejscu, boli mnie serce gdy patrzę na ten obłęd cenowy na warzywnym. Acha, pkt.6 – pociągi są bardzo punktualne, Genewa-Zurych co do minuty, natomiast autobusy w Genewie to dno dna! 8 na 10 razy są spóźnione lub po prostu sobie nie przyjeżdząją wg rozkładu, 20 minut opóźnienia etc. Poza tym są wąskie, brudnawe (weekendowy niedomyty womit) i zapchane pod sufit. I co, nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?
Uprzedziłam we wstępie, helloł 😛
Ach te „warszawianiny” od sześciu pokoleń, jak sobie przypomnę jaką wyższością są obdarowani przez los, to sam nie wiem czy śmiać się czy płakać 😀
„I śmiech niekiedy może być nauką, Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa” – Ignacy Krasicki 🙂
Teraz wiem czego unikać 😀
Hmmm… Ja wciąż po 7 latach nie mogę przejść do porządku dziennego z cenami mięsa (50, 70 chf za kg to dla mnie jakiś żart :D) za to warzywa i owoce uważam, że są tanie. Ja nie przeliczam tylko wyobrażam sobie ze są to złotówki. No to 5 zł za kg pomidorów? 2 zł za ogórka czy avocado czy kg marchwi? 3 zł za kg bananów? Wszystko super! Ale 50 czy 70 zł za kg mięsa to dla mnie wciąż dużo za dużo. Co do autobusów i pociągów nie zgodzę się ani trochę a korzystam non stop. Miejskie jeżdżą jak chcą a w miejsca turystyczne często takie połączenie żeby 2-3 przesiadki zgrać jest raz na godzinę.
Miejskie w niektórych miastach w szczycie nie mają podanego rozkładu tylko częstotliwość i według mnie to ma sens.
Warzywa są tanie. Przeliczyłam raz jeden jedząc w restauracji niedogotowane risotto z grzybami. Porcja 100zl. Sama gotuję, ale uznałam, że trzeba się posilić.
Jestem w Ticino. Ticinese przeliczają, a ponoć w zimie nie mają na kawę.
Z bronią widziałam tylko policjantów. Tekst, no cóż skorpioniasty. Gdy czytam wpisy na forach myślę sobie, że na Polaków w Szwajcarii nie liczę. W Ticino wszyscy udają, że ich nie ma. A jedna pani pielęgniarka, pewnie ma wyrzuty sumienia wobec mnie do dzisiaj. Przeliczyła mnie na złotówki i wyszło jej, że trzeba się schować za paletą pomidorów. Pozdr.
Co to znaczy skorpioniasty?
Extra artykuł, jak zawsze zresztą:) Mieszkam co prawda w Niemczech, ale , pierwotnie myśleliśmy o Szwajcarii. Tak znalazłam Twój blog i już nie mogę się od niego odczepić;) Dzięki Twoim radom i ciekawostkom udaliśmy się do Vevey na festiwal wina! Blog jest super a Twoje poczucie humoru genialne:):)
Dzięki, Kasia!!!
Myślę, że punkt 8 dla świeżaka nie istnieje -wystarczy, że zajrzy w wystawioną kartę dań i ceny i nie zważając na porę dnia, czy nocy, odpali punt 1 i nie wejdzie.
„Co byście dodali do powyższego zestawienia?”
Dodam kilka:
1. Podjeżdża na samoobsługową stację benzynową po czym duma 10 minut nam menu wyboru zamontowanym przy dystrybutorze a potem naciska na spust pistoletu przy wlewie paliwa i zastanawia się: „Dlaczego dziadostwo nie leci?!”.
2. Parkuje auto na miejscu parkingowym z niebieskimi liniami po czym 10 minut gapi się na dziwny niebieski zegarek umieszczony za szybą auta zaparkowanego obok i myśli: „Mogę już sobie iść czy nie?!”
3. Siada sobie przy stoliku obok restauracji po czym wyciąga kanapki i sałatkę własnej roboty. A kiedy w końcu po 10 minutach posiedzenia przychodzi obsługa niedoszły klient powoli wstaje zestresowany i zaskoczony nucąc po cichu: „O co ci kobieto chodzi?!”.
„Pije mineralkę w plastikowych butelkach”
Tak, ale jeśli to zwykła mineralna. W CH są trochę popularne niesłodzone wody mineralne dla aktywnych z dodatkiem minerałów i cytrusów czy herbaty. To coś innego i moim zdaniem lepszego niż słodka „Ice Tea” i „Tymbark” czy „Powerade”. Nie wiem czemu, ale w PL nigdy tego nie widziałem, wszystko prócz mineralnej jest dosładzane cukrem albo słodzikami, czasami tak bardzo, że nie da się tego pić.
ooo przepraszam, u nas ( SG) alko na tankszteli jak najbardziej. Wino, piwo czego dusza zapragnie 😉
Co do pralek w mieszkaniu, to w Genewie (tak, wiem, to nie Szwajcaria), znam jedynie garstkę ludzi nie posiadających jej w mieszkaniu.
hmm, to ciekawe, ja nie znam prawie nikogo kto miałby pralkę w Genwie. Ale w sumie ja znam niewiele osób 🙂
😀
Alkohol na stacjach benzynowych – to, czy można kupić czy nie, nie zależy od kantonu a od umiejscowienia stacji – czy przy autostradzie czy w mieście. W mieście bez problemu można kupić (może nie na wszystkich, ale można), natomiast na autostradzie stacje bywają zamknięte w nocy i można tankować tylko z automatu.
w Neuchatel na stacjach wybor piwa i wina wiekszy niz w niejednym polskim kerfurze, wiele razy ratowalem na takiej stacji zycie 😉