Powroty do domu są najlepsze wtedy, gdy przed drzwiami czeka na nas artystycznie zakręcona paczka z wyjątkowo abstrakcyjną zawartością. Wyciągam, a tam cudowne grafiki, płyty, książki. Przyznaję, że jeszcze się nie wczytałam – jestem na etapie obwąchiwania zdobyczy!
A co co w zasadzie chodzi? Mniej więcej w październiku odezwał się do mnie Jacek Katos z nieznającą odmowy propozycją podprowadzenia mojego dadaistycznie przewrotnego wierszyka, który opublikowałam TU. Tak mnie ujął swoim „jak się nie zgodzisz, to i tak to opublikuję, haha”, że nie byłam w stanie odmówić. Okazja była niemała: jubileusz jego debiutu poetyckiego. Moje dzieło miało się ukazać w wyjątkowo limitowanym art zinie „Dada Rzyje”.
Autor na dokładkę dorzucił, że mogłabym skrobnąć jakiś zgrabny kawałeczek z perspektywy szwajcarskiego korespondenta opisującego jubileusz stulecia powstania ruchu DADA w Zurychu. Tak też zrobiłam!
Czy macie ochotę dowiedzieć się, co ma wspólnego Szwajcar z wioski z dadaistyczną anty-sztuką?
Co ciekawe, jednym z elementów dadaistycznego zestawu artystycznego, który otrzymałam było mydełko z niespodzianką wykonane przez Ulę Suder. Strzeżcie się, moi niegrzeczni goście, czym myjecie łapki!
Mydełko z niespodzianką 🙂
Kiedy książka? Chętnie bym poczytała jakąś powieść spod Twoich palców 😉
HA! A już się bałem, że nie wkręciłaś się w mydło ze śrubkami i para literackie objawienia w niskonakładowych unikatach post dadaistycznych pośmiertnej prezentacji czegoś co już nie ma 😉 Dooobrzeeee… Chłooooń… chłoń…. jeszcze troszkę… i nie będzie odwrotu. Zostaniesz dozgonnie naznaczone przez DADA RZYJE 😉
Dodajmy jeszcze, że autorką tych zakręconych, jubileuszowych mydeł dadaistycznych (nota bene lepszych od Fontanny Duchampa – była bezpieczna, nawet pod prąd ją nie podpiął 😉 ) jest Urszula Suder do której jeszcze będziemy wracać na profilu „Partes Corporis, Animae Fragmenta …” na FB. I najważniejsze: „Wieści z Zurychu” stały się bardzo ważnym spoiwem scenariusza happeningu Edwarda Gramonta i „Terminus A Quo” upamiętniającego 101-ą rocznicę powstania DADA, a który odbył się 14 grudnia 2017 r. na wieczorze promującym projekt „Partes Corporis …”. Oczywiście będzie okazja jeszcze mówić o tym szerzej…
Skvely clanok, opat, ako vzdy. :))
asz gRzech nie sko- ment- ować !!!
Mogę powiedzieć, że (tu zrezygnuję z nieudolnej próby naśladowania DADA) polizałam cukierek przez papierek.
Mogłam jedynie tęsknym okiem spoglądać na imprezy w Cabaret Voltaire, bo ze względu na prestiż (nagle odkryto Dada dla elit) imprezy przeznaczone były niestety dla PAŃ i PANÓW darczyńców i takich tam co bywają bo wypada. Nie powiem, była też grupa szczęściarzy, którym udało się kupić wejściówki. Udało mi się załapać raz na poranne „Oficjum” i na ciekawy spacer po mieście. Była też wystawa, a później kolejna ale poświęcona Francisowi Picabii, który jako „wędrowiec po stylach” zawitał do krainy nowojorskiego Dadaizmu.
DADA to szwajcarski stan umysłu? Hęęę … to tak jak ze szwajcarską spontanicznością.
Bardziej podoba mi się zamieszanie, jakiego dokonali „niemieccy uchodźcy” (bardzo pojemne określenie na przedstawicieli istniejących i nieistniejących państw), a namieszali sporo i dlatego niech Rzyje DADA!
A mydełko?
Asz się chce zaśpiewać:
Siabada, siabada ty i ja
mydełko da-da!