– To przecież jest Szwajcaria, nawet się nie obejrzysz, jak znajdziesz pracę!
– To nic, że nie znasz języka, popatrz ilu tam jest obcokrajowców…
– Tam są siedziby wielkich korporacji – oni potrzebują kogoś takiego jak Ty.
Przyznajcie się, ile razy słyszeliście te słowa przed wyjazdem do Szwajcarii? W Szwajcarii być bezrobotnym? Niemożliwe! Popatrzcie chociażby na statystyki bezrobocia – 4,4 % w 2017 roku (dane OECD).
Nic dziwnego, że wykształcone, znające języki dziewczyny (no bo w większości przypadków są to właśnie kobiety), które szukają bezskutecznie pracy dwa-trzy-cztery miesiące, wreszcie rok, dwa lata… zadają sobie pytania: co we mnie jest nie tak, że wszyscy dookoła mają pracę, a ja nie? Wszyscy mi mówili, że będzie prosto, że praca leży na ulicy, że korporacje mnie potrzebują… A tu zdaje się, że nikt mnie nie potrzebuje.
W tym momencie nie fantazjuję. Powyższy akapit jest wyciągiem z mniej więcej połowy wiadomości prywatnych. Ich autorkami są najczęściej zdesperowane dziewczyny, które próbowały już wszystkiego. Partner, z którym lub do którego przyjechały ma pracę, one miały tej pracy szukać. „Co jest ze mną nie tak?” – pytają po długim czasie bezowocnych poszukiwań. Ich maile często są anonimowe, podpisane tylko imieniem, bo dziewczyny się tego wstydzą. Polscy znajomi i rodzina dopytują zwykle bez złych intencji, a one nigdy nie mają dobrych wieści. Co więcej, ta sytuacja może się odbić bardzo negatywnie na związku. Partnerzy nierzadko tracą cierpliwość. W Polsce byli z kobietą sukcesu, w Szwajcarii są z kłębuszkiem nieszczęścia. Dziewczyny tracą poczucie własnej wartości, tracą grunt pod nogami, więc rozmowy kwalifikacyjne wypadają im gorzej i gorzej. Wpadają w błędne koło.
Jak z niego wyjść?
Po pierwsze, uświadom sobie, że nie jesteś sama. Powyższe statystyki nie uwzględniają przecież obywateli EU szukających pracy w ramach dozwolonych 3 miesięcy, partnerów/partnerek, które przebywają w Szwajcarii na podstawie konkubinatu/małżeństwa ze Szwajcarem lub posiadaczem pozwolenia na pracę, wolnych strzelców i rodziców na 100%… Według szacunków podawanych przez portal swissinfo, nie pracuje o wiele więcej niż 60% żon ekspatów. Oczywiście, dla istotnej części stoperem są dzieci lub krótkie kontrakty mężów, ale nie tylko!
Kiedy powinnaś przemyśleć swoją strategię?
Pamiętaj, że im bardziej jesteś wykwalifikowana i wyspecjalizowana, tym dłużej możesz szukać pracy. Szeregowych, zwykłych stanowisk jest wiele, tych bardziej eksponowanych lub wymagających odpowiednich umiejętności odpowiednio mniej. Skojarzenie pracownika z pracodawcą po prostu może trochę trwać!
Gdy jednak szukasz pracy bezskutecznie przez rok, nie byłaś na wielu rozmowach kwalifikacyjnych i czujesz, że tkwisz w martwym punkcie, czas działać.
Daj sobie jednak ten rok na poszukiwania! Wiem, że wydaje Ci się to przerażające i obezwładniające – taki szmat czasu w domu – dlatego postaraj się wypełnić ten czas kursami językowymi, niewielkimi pracami takimi jak okazjonalne sprzątanie, zajmowanie się dziećmi, psami, kotami, wolontariat… Absolutnie nie polecam poświęcania 100% swojego czasu na szukanie pracy, no chyba że masz bardzo silną psychikę. Gdy będziesz miała kontakt z ludźmi, określony cel przed sobą (taki jak na przykład nauczenie się języka, konkretnej umiejętności), niepowodzenia i odrzucenie będą smakowały o wiele znośniej.
Wyjście z błędnego koła = ucieczka przed prądem rozrywającym…
Wiesz, co to jest prąd rozrywający? To jest bardzo silny prąd, który niesie w głąb morza. I nie możesz na to nic poradzić bez względu na to jak dobrym jesteś pływakiem. Płynąc prosto do brzegu tylko tracisz siły, a nie posuwasz się do przodu. Sfrustrowany i zmęczony toniesz. Jak możesz uciec z takiej sytuacji? Postępując wbrew temu co podpowiada logika. Płynąc razem z prądem w głąb morza, a następnie, gdy prąd zmaleje równolegle do brzegu lub płynąc w prawo lub w lewo, żeby uciec spod jego działania.
Błędne koło, w którym tkwisz, to taki prąd rozrywający. Jeśli czujesz, że drepczesz w koło, jeśli już nawet nie podejmujesz wyzwania, bo czujesz, że to nie ma sensu, jeśli Twoje szanse na pracę są takie same jak rok temu, czas przemyśleć sprawę i podjąć pewne kroki.
Jakie masz opcje:
- Najlepszą opcją będzie udanie się do profesjonalisty do spraw rekrutacji i przedyskutowanie swoich szans, możliwości, a także CV. Powtarzam: profesjonalisty, a nie wszechwiedzących for internetowych, grup i przyjaciółek od głaskania po główce. Nie wstydź się nawet prosić o poradę coacha i to takiego, który zna szwajcarski rynek pracy. Wszyscy na nich narzekają i ja też nie mam o większości dobrego zdania, ale jeśli sam diabeł odblokuje Twoją sytuację, to chwała mu za to!
- Załóżmy jednak, że nie chcesz, nie masz środków, nie ufasz obcym, czy też po prostu nie! Czas wtedy usiąść sama, bądź z kimś rozsądnym, konstruktywnym i pozbawionym jakichkolwiek sentymentów i przemyśleć strategię ucieczki z zaklętego kręgu bezrobocia. Pierwsza rzecz to szczegółowa analiza Twojego CV i zachowania na rozmowach kwalifikacyjnych. Może wystarczy poprawić CV? A może wyciąć z niego niepotrzebne wypełniacze? Jeśli jednak wszystko jest w porządku, czas na pewne kroki…
Co możesz zrobić?
Żeby pójść do przodu, trzeba zrobić kilka kroków w bok lub w tył. Co to oznacza w tej sytuacji?
Krok w tył – niższe stanowisko
Krok w tył oznacza akceptację o wiele niższego stanowiska niż na to zasługujesz. Nawet jeśli będzie to oznaczało wielokrotne klikanie w „delete” przy edycji Twojego CV. Trudno. Zaciśnij zęby i zrób to na zimno. Cel w końcu uświęca środki.
Krok w bok – przekwalifikowanie
Być może czas pożegnać się z poprzednią karierą i zrobić kilka kroków w tył i w bok niczym skoczek w szachach? Przekwalifikowanie się nigdy nie jest złą opcją. Zrobienie szwajcarskiego dyplomu również. Niestety to dość długo trwa – studia licencjackie, kursy, szkoły zawodowe trwają co najmniej dwa lata i wymagają solidnych poświęceń. Ale warto. Szwajcarskie wykształcenie kierunkowe ze znanej na miejscu uczelni / szkoły liczy się tu o wiele bardziej niż na przykład prestiżowy kierunek humanistyczny na choćby najlepszej polskiej uczelni. Może teraz nie będziesz miała z tego nic, tylko inwestycje, ale już za cztery lata…
Nie każdy ma wystarczające wynagrodzenie, żeby żyć tylko z jednej pensji, a w dodatku opłacić studia. Pomyśl o małej, dodatkowej pracy: opieka nad dziećmi, psami, kotami, sprzątanie. Jeśli na samą myśl jeży Ci się włos na karku: co powiedzą moje eleganckie koleżanki, które same zatrudniają sprzątaczki, nianie i panie do prasowania, zrezygnuj z… koleżanek. W życiu jest wystarczająco dużo problemów, żeby otaczać się toksycznymi ludźmi. Na osłodę, pomyśl sobie, kto sobie lepiej poradzi w razie, gdy straci środki utrzymania: Ty ze swoją silną wolą i zakasanymi rękawami, czy wyprasowane panie, które robią teatralnie przerażone dzióbki „Ale ona sprząta! Nie może być naszą koleżanką!”.
Połączenie czegoś, co się robi dla siebie, co rozwija intelektualnie i aktywności, którą się wykonuje tylko i wyłącznie dla pieniędzy może być niezłym balansem. Będziesz miała swoje pieniądze, niewielkie, ale zawsze. Taka praca dodatkowa na kilka godzin tygodniowo jest stosunkowo prosta do znalezienia – pracownicy domowi są bardzo poszukiwani w Szwajcarii.
Krok w bok – własna działalność gospodarcza
Jednym z lepszych pomysłów na wyjście z impasu jest stworzenie własnego miejsca pracy. Co ciekawe, to jest jeden z dość częstych sposobów radzenia sobie z problemem bezrobocia wśród żon ekspatów. A może to ja znam dużo przedsiębiorczych dziewczyn?…
Zastanów się, czy Twoje hobby lub dotychczasowa praca dałaby się robić pod własnym szyldem. Jeśli się boisz, poszukaj wsparcia – wspólniczki, wspólnika. Pamiętaj tylko, że wspólne interesy są prawdziwym testem dla przyjaźni.
A co jak się nie uda? Co jeśli tylko stracisz pieniądze, czas?
Zacytuję Theodora Roosevelta, którego słowa zawsze sobie powtarzam pod nosem, gdy się boję konsekwencji swoich działań:
“O wiele lepiej jest odważyć się na osiąganie wielkich celów, radować się dużymi sukcesami, nawet jeżeli na drodze do tego poniesiemy wiele porażek, niż ustawić się w szeregu niewymagających wiele od siebie ludzi. Ludzi, którzy nigdy nie doznają ani wielkich radości, ani wielkich porażek, ponieważ żyją w szarej strefie, w której ani porażek, ani zwycięstw nie ma.”
Zgodnie z jego słowami, najlepsza decyzja to dobra decyzja, potem jest zła decyzja, ale najgorsza decyzja to brak decyzji. Nie pozostawaj w zawieszeniu, nie bój się stracić! Nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi.
————————————
Wiem, że problem niepracujących kobiet w Szwajcarii jest o wiele bardziej powszechny niż się zdaje! Zdaję sobie sprawę, jak wiele daje poczucie, że się nie jest w tym samemu. Jeśli czujesz, że ten tekst mówi o Tobie, napisz komentarz pod tekstem. Nie musisz podawać swoich danych (wiem, że ambitnym dziewczynom trudno się przyznać do swojej bezradności). Pomyśl, że w ten sposób możesz pomóc komuś, kto też jest zdesperowany i czuje, że nie pasuje do tego wspaniałego szwajcarskiego rynku pracy.
Zerknij, jak temat szukania pracy w Szwajcarii ujął portal Hintigo: https://hintigo.pl/artykul/praca-w-szwajcarii-praca-za-granica/
Cześć, mieszkam w Szwajcarii od lipca 2017 roku, jak dotąd pracowałam zdalnie dla firmy, którą „opuściłam” przeprowadzając się tutaj. Pracy szukam w Szwajcarii od roku oczywiście z marny skutkiem, raz, że bariera językowa, dwa, że moje wykształcenie i doświadczenie zawodowe to skrajna specjalizacja dodatkowo w dziedzinie, która w CH jest słabo reprezentowana (tematyka morska, polarna). W listopadzie spotkałam się z dawnym kolegą mojego partnera, który przeanalizował ze mną moje CV i wspólnie przeszukaliśmy rynek pracy. W zasadzie mimo, że jest Szwajcarem pracującym w branży spokrewnionej z moją, znalazł nie wiele więcej firm, które wpasowują się w mój profil niż ja. Więc…co dalej? W najgorszym razie będę pracować dalej zdalnie/z domu przy różnych projektach, jednak praca dla polskich przedsiębiorstw żyjąc w Szwajcarii zakrawa na wolontariat, ale zawsze coś! Żeby nie zwariować pracuję również dla kanadyjskiej firmy jako przewodnik turystyczny na statkach ekspedycyjnych, ale to oznacza bycie poza domem przez 3 miesiące, więc nie jest to idealne rozwiązanie, jednak pozwala nie zwariować i zachować czynność zawodową. Właśnie – a propos nie pracujących dziewczyn – dziury w CV zawsze budzą pytania – lepiej już choćby zapisać się na kurs lepienia z gliny (swoją drogą bardzo chętnie na taki kurs bym poszła!!) czy właśnie językowy i tym można ładnie zapełnić luki – dla pracodawcy oznacza to, że ma do czynienia z osobą aktywną, która chce się rozwijać i którą warto zatrudnić. Trzymam za nas wszystkie kciuki i życzę, żeby 2018 rok okazał się przełomowy:)
Tyle prawdy w tym co napisałaś! Ja zaczęłam swoją przygodę w maju, też pracuję troszkę dla firmy którą opuściłam (z tym, że jest to firma niemiecka). W okolicach Lozanny szukam pracy od wielu miesięcy, w zasadzie bez skutku. Do tego dochodzi odizolowanie – no bo jak nie znam nikogo w mieście to koniec końców siedzę w domu całymi dniami. Zwariować można! Ciężko jest ugiąć się i zejść na niższe stanowisko (jestem młodym architektem), a jeszcze ciężej jest to niższe stanowisko znaleźć znając tylko podstawy języka.
Kłębuszek nieszczęścia to wspaniałe sformułowanie, na szczęście prawdziwe tylko w gorszych dniach, przecież trzeba być twardym, ale jednak chwile załamania powracają regularnie. Co ja robię ze swoim życiem? Ile miesięcy już mi przeleciało przez palce, jak wytłumaczyć tak długą przerwę zawodową w cv (jeszcze nie imponującym)?
Także trzymam kciuki za nas wszystkie, nie można się poddawać! 🙂
Liza, nie wiem, czy to ci poprawi humor, ale juz nie raz slyszalam, ze w Szwajcarii na rynku architektow jest jakis dramat! Wsrod Szwajcarow,a co dopiero mowic o cudzoziemcach. Mam znajoma architektkę z Brazylii, ktora od 5 lat dostaje wylaczne propozycje stazu, za 2 tys Fr, na miesiac-pol roku. A u siebie w kraju prowadzila olbrzymie projekty. Nie mam dla Ciebie rozwiazania, ale chociaz moze pocieszy Cie to, ze to nie z Toba jest cos nie tak, tylko z rynkiem tutaj…
dzięki, nie do końca mnie to pocieszyło 🙂 nie chciałabym zaczynać od zera…
Rynek architektów jest tutaj baaardzo trudny i konkurencja jest ogromna, tylko ludzie z naprawdę imponującym dorobkiem, którzy pasują do danej formy profilem dostają szansę. Mojemu partnerowi udało się dostać pracę w tym zawodzie po jednym wysłanym CV. Czasem dokładnie tyle potrzeba, dopasowania i odrobiny szczęścia. Powodzenia! 🙂
Cześć, jestem w podobnej sytuacji jak Ty. Też jestem młodym architektem, poszukującym tutaj pracy od kilku miesięcy w okolicach Lozanny bez skutku… a teraz mój ukochany wyjeżdża do Singapuru pisać pracę magisterską i zostawia mnie na pół roku z tym problemem samą…
Jeśli masz ochotę na spotkanie, napisz do mnie: kieszkowskamarta@gmail.com
Post idealny dla mnie na nowy rok 🙂 Pozdrawiam
Bardzo fajny i prawdziwy artykul.
Ale Asia, popraw tego ” coucha” 😉
Pozdrowienia!
Makabrycznie mnie nastawia taki artykul, bo po 3 latach siedzenia w domu z maluchami mam w planac na 2018 r znalezienie pracy. I wszyscy oczywiscie mowia ” dasz sobie rade, jestes swietnym specjalista, znasz tyle jezykow”. No wlasnie… To zdaje sie jest glowny problem w Szwajcarii,a nie zaleta.
A swoja droga, zawsze uwazalam, ze bezrobocie w CH jest bardzo mocno ukryte- te wszystkie niepelne etaty, zony-gospodynie, zony cudzoziemcow, ktorym nie przysluguje prawo do bezrobocia ( a sa tutaj po 10 i wiecej lat). Ciekawa jestem, czy ktos liczyl kiedys rzeczywisty problem bezrobocia
Pisalam to juz raz ale napisze ponownie, mam dobry i sprawdzony scenariusz i to nie tylko przeze mnie.
Punkt pierwszy dla nie znających języka – praca w barze/jadlodajni/cokolwiek gdzie gadasz. Plus wieczorowy kurs jezyka. Za rok bedziesz smigac. Jak znasz jezyk, patrz punkt dwa.
Punkt drugi dla znajacych jezyk – wybierasz firme, gdzie chcesz pracowac i idziesz na wolontariat. (Kase albo masz odlozona albo 4 dni wolontujesz/ 3 dni zapierdzielasz). Za pol roku masz doswiadczenie w wymarzonym zawodzie.
Punkt trzeci wybierasz nowa firme gdzie chcesz pracowac i juz masz jezyk plus doswiadczenie w tym danym kraju, i oferujesz swoja prace za najnizsza krajowa. Za rok masz platne doswiadczenie w CV. Nigdy ale to przenigdy nie wspominaj, ze robilas za najnizszą krajową.
Punkt czwarty robisz update swojego imponujacego cv, dajesz na neta, odpalasz cygaro i czekasz na propozycje nowej, lepszej pracy 🙂
Ale po co wolontariat. Jesteśmy wykształcone i doświadczone.
Bo w wielu krajach, szczególnie tych zadufanych w sobie wykształcenie oraz doświadczenie zdobyte poza tym krajem jest nieuznawane wogóle. Zero, nic, nula. Tak jakby go nie było. Po to wolontariat, żeby mieć SZWAJCARSKIE doświadczenie pracy w zawodzie.
Jestem przykladem dobrego wykorzystania punktu 2 😉
Pewnie bylo mi latwiej, bo w moim zawodzie (fizjoterapia) ofert jest sporo, ale po 8 latach „siedzenia” w domu z dwojka dzieci mocno wypadlam z zawodowego obiegu. Ratowalo mnie to, ze w czasie tej dlugoletniej przerwy zalozylam firme i na papierze dobrze wygladala moja dzialalnosc gospodarcza jako masazystki- zabiegi w domu u pacjenta. To, ze bywaly miesiace, w ktorych nie mialam dochodow z CV juz nie wynikalo 😛
Ale wracajac do meritum… Na rozmowie zaproponowalam mojemu szefowi, ze jesli jest sklonny dac mi szanse, to chetnie odbede u niego bezplatny staz/praktyke i bedzie mial okazje zobaczyc moj styl i techniki pracy. Propozycja bardzo mu sie spodobala i umowilismy sie na 2 m-ce. Juz po 2 tygodniach dal mi normalny etat i pensje. Pracuje w tej praxis od ponad 2 lata.
Działa? Działa 🙂 Gratulacje 🙂 Mnie powrót do pracy po „siedzeniu” też niedługo czeka. Jest duża szansa, że będe zaczynać od nowa, w nowym kraju, bez znajomości języka po raz… hm piąty? A i tak sie ciesze, bo w moim zawodzie chyba się wypaliłam, może trafi się coś nowego albo chociaż jakaś ciekawa przerwa 🙂
Czesc, swietny tekst. Tez nie moglam znalezc pracy w Szwajcarii po przyjezdzie do chlopaka. Na poczatku siedzialam z dziecmi. Pozniej ogarnelam, ze na wszytskich rozmowach oni sie boja mnie zatrudnic bo mysla ze zwieje do Polski (jasne przeprowadzilam sie na 3 miesieczne wakacje a pozniej sie zawracam….ehh) i dodatkowo nie mam rekomendacji szwajcarskich. Pytalam tez dlaczego nie chca mnie zatrudnic. Na 4 rozmowach uslyszalam ze mam doswiadczenie zagraniczne z innych krajow ale brak doswiadczenia w Szwajcarii. Probowalam aplikowac na nizsze stanowiska, ale dostawalam odpowiedzi z HR ze z moim doswiadczeniem i edukacja mnie nie zatrudnia bo nie moga. Maja takie widelki ze jak ktos ma mgr to nie moze wykonywac pracy takiej ktorej w Szwajcarii robi sie po inz. Wtedy sie ogarnelam i wyladowalam na doktoracie…pieniazki dosc niskie ale stabilne, czasami duzo stresu ale mozna podrozowac 😀 Mam nadzieje ze jak skoncze to juz sie uda znalezc prace w przemysle 🙂 Powodzenia dla wszystkich!
Czesc, swietny tekst. Tez nie moglam znalezc pracy w Szwajcarii po przyjezdzie do chlopaka. Na poczatku siedzialam z dziecmi. Pozniej ogarnelam, ze na wszytskich rozmowach oni sie boja mnie zatrudnic bo mysla ze zwieje do Polski (jasne przeprowadzilam sie na 3 miesieczne wakacje a pozniej sie zawracam….ehh) i dodatkowo nie mam rekomendacji szwajcarskich. Pytalam tez dlaczego nie chca mnie zatrudnic. Na 4 rozmowach uslyszalam ze mam doswiadczenie zagraniczne z innych krajow ale brak doswiadczenia w Szwajcarii. Probowalam aplikowac na nizsze stanowiska, ale dostawalam odpowiedzi z HR ze z moim doswiadczeniem i edukacja mnie nie zatrudnia bo nie moga. Maja takie widelki ze jak ktos ma mgr to nie moze wykonywac pracy takiej ktorej w Szwajcarii robi sie po inz. Wtedy sie ogarnelam i wyladowalam na doktoracie…pieniazki dosc niskie ale stabilne, czasami duzo stresu ale mozna podrozowac 😀 Mam nadzieje ze jak skoncze to juz sie uda znalezc prace w przemysle 🙂 Powodzenia dla wszystkich!
Utrzymuję się sama, więc znalezienie pracy w Szwajcarii (albo Niemczech) było dla mnie warunkiem zostania tu na dłużej, a bardzo chciałam zostać. Po tym, jak skończył mi się poprzedni kontrakt, szukałam pracy przez 9 miesięcy. Mam duże doświadczenie zawodowe, parę różnych certyfikatów, potrafię się dogadać w trzech językach i trochę w czwartym, ale niestety mój niemiecki nie jest jeszcze płynny i nie rozumiem dialektów. Byłam coraz bardziej przybita, aż stał się cud – ogłoszenie od firmy, która szukała kogoś z dokładnie moimi kwalifikacjami i one były ważniejsze niż poziom znajomości języka i niepełnosprawność. Zatrudnili mnie i wygląda, że wszyscy są zadowoleni, zaś praca mi się bardzo podoba (tylko dość boleśnie się przekonuję, że legendy o niebotycznych szwajcarskich zarobkach – w stosunku do koniecznych wydatków – są jednak nieco przesadzone 😉 Ale mam nadzieję, że z czasem to się poprawi.)
Ku pokrzepieniu 🙂
Kilka dni temu stuknął mi rok w Szwajcarii. Wiedziałam, że czeka mnie przyjazd tutaj, więc kilka miesięcy wcześniej zaczęłam rozsyłać CV. Ja- biolog z wykształcenia, diagnosta laboratoryjny z zawodu- myślałam, że Szwajcaria będzie dla mnie rajem. Tyle firm farmaceutycznych, biotechnologicznych, laboratoria medyczne…Myślałam, że nawet mimo nieznajomości języka dam radę coś znaleźć. Szukając uczyłam i nadal uczę się niemieckiego. Aplikowałam na stanowiska i pasujące profilem do moich kwalifikacji i na takie poniżej. Albo byli lepsi albo ja byłam zbyt wykwalifikowana i tak w kółko.
Ale po pół roku myślenia i odpoczywania byłam już tak zrezygnowana, że zdecydowałam poszukać fachowej pomocy i udałam się do RAVu. Zarejestrowałam jako bezrobotna (bez prawa do jakichkolwiek świadczeń) i dostałam personalnego doradcę. Doradca wprost powiedział, że bez historii zatrudnienia w Szwajcarii a przede wszystkim bez znajomości szanse są marne.
Z nudów zaczęłam dziergać filcowe zwierzaki- na tyle fajnie mi wychodzą, że być może puszczę je kiedyś w świat 😉 A teraz trzeci miesiąc „bawię się” w petsitting. Bawię bo na razie nie można tego nazwać pracą na etat ale sprawia mi to olbrzymią przyjemność i satysfakcję i mam nadzieję, że po jakimś czasie będzie moim źródłem stałych dochodów. Przy okazji łapię kontakty 😉 Pomału myślę też nad założeniem działalności żeby połączyć futrzaki i filcaki w jeden legalny biznes…
Mam to szczęście, że mój mąż wspiera mnie cały czas i zdecydowanie motywuje do działania. I również dlatego, że jednak mogę sobie pozwolić na bycie wybredną i szukanie pracy w szeroko pojętym zawodzie a nie szukanie czegokolwiek. A Szwajcaria urzekła mnie na tyle, że chciałabym spędzić tu jeszcze co najmniej kilka lat.
Nie rezgnuj z poszukiwania pracy w zawodzie. Moja historia jest podobna . W Polsce 13 lat byłam nauczycielem biologii, do wyjazdu do Szwajcarii zmusiła mnie niepełnosprawność mojego najstarszego dziecka. Z cenionej nauczycielki stałam się kurą domowa, z 3ką małych dzieci, językiem na poziomie 0… Dość szybko znalazłam prace…. jako sprzątaczka, nigdy nie zapomnę łez w oczach , gdy myłam kible w szkołach…. ale dzieki niewielkim pieniądzom zrobiłam jeden, potem drugi kurs. Psychicznie nie wytrzymywałem pracy w firmie sprzątającej, wiec sama nierozsądnie , ale zgodnie ze swoim sumieniem, zwolnilam się . Rok poszukiwałam pracy, od doradcy słyszałam, że MUSZĘ brać się za sprzątanie…zaparłam się znalazłam dobry kurs w Volkshohschule, uparcie wysyłałam cv w zawodzie . Kilka rozmów przez telefon, oczywiście połowa w szwajcarskim dialekcie. Totalna porażka, milion razy pakowałem się do Polski. Tylko myśl o tym, że dla mojego dziecka to zabójstwo i skazanie go na wegetację trzymała mnie w tym raju… I nagle cud… odezwała się firma farmaceutyczna, zatrudnili mnie mimo braku doświadczenia , mimo mojego wieku 40+, mimo mojego niemieckiego na poziomieB1/2. Wiem to był cud, szczęście … ale nie zdarzyłoby się gdyby nie mój upór. Dlatego apeluje – kobiety nie poddawajcie się !
Anka, nie znam twojej dokladnej sytuacji wiec nie jestem ci w stanie doradzic konkretnie – oraz nie chce sie wymadrzac…
Tak jak ty jestem biologiem z wyksztalcenia i tak jak ty mieszkam w Szwajcarii bez znajomosci lokalnego jezyka – i mam prace w zawodzie. W moim przypadku trik byl w tym, ze pracowalem juz pare lat na Zachodzie i to agencja rekrutacyjna odezwala sie do mnie…
Smieszny jest ten doradca z RAV-u… „Szwajcarskie doswiadczenie” – bo przeciez prawa fizyki, chemii i biologii sa tak rozne w roznych krajach, nie? 🙂
Wiekszosc moich doswiadczen w szukaniu pracy nie jest z Szwajcarii wiec moze nie do konca pasowac do szwajcarskiej specyfiki. Najwiekszy problem jaki zauwazylem z CV roznych osob ktorym doradzalem to byl brak konkretow.
1. Wyksztalcenie – nazwy polskich uczelni nic na Zachodzie nie mowia, nikt nie bedzie rozwijal czerwonego dywanu bo sie skonczylo UJ, UW, PW, PWr etc. – napisz czego sie na tych studiach nauczylas (np. techniki laboratoryjne i analityczne), podaj tytul pracy (licencjackiej, inzynierskiej, magisterskiej, doktorskiej) i czego sie nauczylas podczas jej realizwania.
2. Doswiadczenie zawodowe – to samo, nazwy firm nic im nie mowia (chyba, ze to byl oddzial zagranicznej firmy, szczegolnie szwajcarskiej) – daj opis tego co robilas i co potrafisz
3. Kwalifikacje w rodzaju diagnosty – nie mam bladego pojecia czy polskie kwalifikacje sa uznawane w Szwajcarii ale raczej w to watpie – pisz co potrafisz, nie jak sie nazywa papierek
Pewnym wyjsciem jest tu „krok w bok” – nie przekwalifikowanie sensu stricte tylko zastosowanie swoich umiejetnosci w nieco innej branzy. Takie techniki jak np. HPLC, GC, ELISA etc. maja zastosowanie w wielu roznych miejscach.
Polecam takze zalozenie profilu na LinkedIn i poszukania kontaktow.
Dzięki za pomoc koleżance!
Może teraz to, co napiszę, wstrząśnie niektórymi. Ale tak jest, tak wygląda rzeczywistość XXI wieku i czy to się nam podoba, czy nie, prawda jest brutalna: Europa nie ma przyszłości jako kontynent. Czasy, kiedy „na Zachodzie” praca leżała na ulicy, należą do przeszłości. Większość produkcji przeniosła się do Azji i teraz tam jest mega rozwój (Chiny, Japonia, Malezja, Indie, Tajlandia i Korea – oczywiście Południowa). Poza tym, może teraz to jeszcze brzmi jak science fiction, ale już wkrótce większość z nas usłyszy, że na nasze miejsce jest ktoś inny, ktoś komu nie trzeba płacić za pracę i kto nigdy się nie męczy – mowa o automatyzacji i robotyzacji.
Jeszcze dodam inny aspekt – niestety, ale zawsze i wszędzie kobieta ma przechlapane, tylko dlatego, że jest kobietą. Czasem żałuję, że nie jestem osobą transseksualną i nie mogę dokonać korekty płci. Wtedy nie dość, że miałabym fory jako facet, to jeszcze większość ludzi zrobiłaby się nagle – obłudnie, wiem, ale jednak – milutka. Baliby się cokolwiek powiedzieć.
Ja jestem tu już drugi rok. Mimo, że znam biegle język niemiecki i podyplomowe wykształcenie, nikt mnie nie chce zatrudnić. Tym bardziej zamykają drzwi, gdy słyszą o niepełnosprawności.
Ten kraj lubi robotników. Ludzi zdrowych. Znających szwajcarski – nie wszyscy przecież znają niemiecki w niemieckojęzycznej części Szwajcarii.
Bezrobocie jest kryte w etatach po 10% 20% itd. W firmie jedno stanowisko (etat) np. recepcjonisty jest dzielone na 5 osób – i w ten sposób 5 osób ma pracę…
Chce dodac ze bezrobocie jest ukryte pod postacia Hausfrau (kur domowych) ktore nie sa nigdzie zarejestrowane lub bezrobotnych ktorzy nie sa zarejestrowanie w RAV.
Ps.
– Ukonczone studia magisterskie na Uni Bern,
– Brak szansy na praktyke (niemiecki nie jest moim jezykiem ojczystym),
– 18 lat doswiadczenia z Polski (nadaja sie do kosza),
– Od ukonczenia studiow – 4 lata – setki podan o prace – wszystko odmowy.
Pewna madra kobieta mi powiedziala:
My kobiety mamy w Szwajcarii podwojnie ciezko:
bo nie tylko jestesmy obcokrajowcami
ale do tego kobietami.
A czy problemy ze znalezieniem zatrudnienia (mimo iż jest się profesjonalistą z dobrą znajomością języka) nie sprowadzają się do jednego – lepsze stanowiska sa tylko dla miejscowych? Bo na podstawie własnych obserwacji mam nieodparte wrażenie, że właśnie tak jest.
W mojej branzy to dobrze platne stanowiska w duzej mierze przejeli Niemcy, i teraz importuja nastepnych Niemcow. Tak ze pensie w ostatnich 10 latach spadly okolo 5-10% dla osob z mag.ing., a procent Niemcow to chyba jest 3-4x wyszszy niz byl 10 lat temu. Przy czym podkreslam, ze nie brakuje Szwajcarow z moim wyksztalceniem, tak ze i oni coraz bardzie maja problem znalesc prace z godna pensja. Czesto po 5 latach studiow musze 1-2 lat robic praktyki i dopiero potem dostaja prace za 5000-5500 CHF na miesiac. Z zwykly robotnik przy linii bez zadnego wyksztalcenia zaczyna od 3800,-, jak jest dobry to po roku moze miec juz 4500,- na miesiac … W firmach farmaceutycznych tez z reguly nie Szwajcarzy maja najlepiej platne stanowiska tylko Amerkykanie, Angole, Niemcy itp. Pod tym wzgledem rynke pracy w Szwajcarii jest dosc specyficzny.
Z mojego doświadczenia wynika, że najtrudniej jest się zahaczyc na początku. Potem już przy zmianie pracy poszło mi zaskakująco szybko, na obu rozmowach zauważyłam że doświadczenie w Szwajcarii jest na wagę złota, mimo że pracowałam nie w biurze arch a bespośrednio u dewelopera. Przeprowadzający rozmowę sprawdzili wcześniej co i gdzie robiłam. A z doradcą też mam bardzo pozytywne doświadczenia, mimo że pracę znalazłam sama, to dała mi bardzo dużo pewności siebie i nadziei, że mam spore szanse znaleźć. Więc na prawde warto robić cokolwiek w swojej branży, zaakceptować może niższe wynagrodzenie lub stanowisko aby potem pomału piąć się w górę. Podobno też nie warto chwalić się swoją wszechstronnością i wykasować z cv to co niezwiązane z branżą.
Trochę mnie zaskakują wasze komentarze. Prosto po studiach w Polsce i Austrii, bez doświadczenia oprócz praktyk, co prawda z biegłą znajomością Jerzyka znalezienie pracy nie zajęło mi więcej niż pół roku intensywnych poszukiwań. Praca zgodna z wykształcenie, w firmie na wskroś szwajcarskiej.
Daguś, biegła znajomość Jerzyka to podstawa 😉
Szczęściarz ten Jerzyk 🙂
Swietny tekst! Idealnie trafiony na Nowy Rok! Mieszkam w Szwajcarii od sierpnia 2017. Przeprowadzilam sie, poniewaz moj narzeczony tu pracuje. Od tych kilku miesiecy szukam pracy, ale rowniez ucze sie niemieckiego i francuskiego (lekcje przez skype-wiadomo taniej) bo z jezykow obcych mam opanowany tylko angielski. Jestem osoba dobrze wyksztalcona z dobrym doswiadczeniem ale to widocznie za malo na ten rynek. Mam wrazenie ze moj dyplom i doswiadczenie tu sie wcale nie liczy, caly czas otrzymuje maile informujace, ze znaleziono kandytata bardziej odpowiedniego na to stanowisko. Postanowilam zapisac sie na studia-o zgrozo platne- na uczelni w Zurychu i potraktowac to jako inwestycje, studia MAS trwaja rok i zajecia odbywaja sie 2 dni w tygodniu. W miedzyczasie planuje caly czas szlifowac jezyki i moze to cos pomoze w znalezieniu pracy pozniej, albo przynajmniej nawiazania znajomosci, bo oprocz mojego narzeczonego nie znam tu nikogo. Zapisalam sie rowniez na wolontariat i mam swoja seniorke, ktora odwiedzam raz w tygodniu. Czasem uczestnicze tez w akcjach charytatywnych, bo fajnie jest miec powod, zeby wyjsc z domu. (Przepraszam, za brak polskich znakow ale taki mam komputer). Pozdrawiam Was serdecznie!
Hej. A z jakiej szkoly korzystasz uczac sie jezykow? Moj mail to aliiija@hotmail.com. pozdrawiam
Zdecydowanie liczą się znajomosci. Polecam zaprzyjaźnić się z osobami z kręgów gdzie ewentualnie szukamy pracy. Jeśli ma się dzieci to inne mamy , Polacy którzy pracują w danej firmie , obcokrajowcy i tak dalej. Trzeba zbudować tak zwany network. Jak ma się znajomosci to trzeba wyraźnie powiedzieć znajomym jakiej pracy i gdzie się szuka. Wtedy jak oni coś słyszą to polecą. Organizujecie drinki , kolacje , wspólne wypady , budujcie relacje. Tak najłatwiej znaleźć tu prace – mówię ze swojego 11 letniego doświadczenia.
Ja chętnie tez pomoge jeśli ktoś chce dorobić , przejrzeć CV itp.
Witam. Moze sie komus przyda. Jest w Genewie taka organizacja co pomaga kobietom migrantkom wyksztalconym w szukaniu pracy. 11 stycznia startuje ich program ProActe(to jest forma coachingu przez 4 miesiace) Ja niestety nie skorzystam bo pracuje, ale moze sie komus przyda. Jest tez w Neuchatel. Nie pamietam dokladnie adresu ale na google trzeba wrzucic” Association decouvrir” to jest na Jonction. Pozdrawiam Ewa
Gdy tylko zobaczyłam tytuł artykułu pomyślałam, że zapewne w 100% wpasuje się w moją sytuację, i tak też się stało 😉
Faktycznie, w życiu nie doświadczyłam tak silnej depresji z tytułu bezrobocia jak tutaj, mój związek też już wisiał na włosku, stałam się totalnie bezsilna raptem w ciągu jednego roku… 🙁 Najpierw ponad 5 miesięcy czekałam na pozwolenie na pobyt. Potem 5 miesięcy prosiłam się o umowę o prace pewnej firmy sprzątającej, bo nie miałam pojęcia, że wystarczyło odezwać się chociażby w gminie na ten temat (wszyscy z reszta mnie straszyli, że za prace na czarno odbierają pozwolenie, wiec zwyczajnie strach mnie przeleciał hehe). Gdy się doprosilam o umowę, zaczęto tak bezczelnie okradać mnie z kasy i traktować jak niewolnika, że po 2 miesiącach zrezygnowałam 🙁 Ze trzy razy już pakowałem się z powrotem do Polski z tych nerwów 😖
W końcu bądź co bądź idealnym rozwiązaniem dla mnie okazało się zgłoszenie do RAV. Gdy okazało się, że trzeba dopilnować tylu formalności w każdym miesiącu, rozesłać tyle Bewerbungów, siły same do mnie wróciły nie wiadomo skąd 😜 Ale już po miesiącu powiedziałam sobie „byle co, aby tylko pracować!”. Przy okazji pomogli mi dopracować CV i wyjaśnili wiele kwestii co do funkcjonowania tutejszego rynku pracy, co szybko przełożyło się na zmianę strategii i w końcu zaczęłam chodzić na rozmowy o prace 👍 Po miesiącu trafiłam na pierwszy angaż w Emmi Schweiz na okres świąteczno-noworoczny, a gdy u wejścia w nowy rok edytowałam swoje CV o ten epizod, nagle w ciągu niespełna tygodnia dostałam już 4 różne oferty do innych przedsiębiorstw produkcyjnych 😁 Mam nadzieje, że teraz wszystko ruszy z kopyta jak należy i w końcu wszystko się poukłada 😃 Wszystkim nam z reszta tego właśnie życzę, by i nasz sen o Szwajcarii mlekiem i miodem płynący się spełnił 😉 Pozdrawiam cieplutko 😘😘😘
Bardzo fajny tekst.
„Krok w bok” to moje nowe ulubione określenie 😉
Ja też krok w bok.🤔😉Za bardzo wykształcone i za ładna.A ja byłam się z myślami co jest nie tak🤔🤔Pracuje w Niemczech i jestem ceniona przez przełożonych,współpracowników,I firmy kooperatywne. A oni mnie nie chcą?Co to właściwie ma być?Teraz ROZUMIEM.
Bardzo fajnie napisane. A ja powiem tak, mieszkam w Szwajcarii od 15 lat, język niemiecki znam b dobrze (c2), ale branża w której pracuje ( nauka, rolnictwo) jest tak zdominowana przez mężczyzn, za nawet z 13 latami doświadczenia mam małe szense na zmaine prace. Opcja przekwalifikowania jest otwarta, ale jak się ma 40 lat, to trzeba drogę dalszej kariery dobrze przemyśleć.
Bardzo ciekawy artykuł. Zastanawia mnie dlaczego to przede wszystkim kobiety są dotknięte bezrobociem? A co z mężczyznami?
Wychodzi na to, że miałam szczęście – pierwszą pracę znalazłam po 2 tygodniach, drugą po 3 miesiącach. Bez znajomości, z ogłoszeń internetowych 😉
Bardzo ciekawy artykuł, na pewno będzie pomocny dla wszystkich szukających pracy, nie tylko kobiet ale i mężczyzn.
Ja miałam bardzo dużo szczęścia, jeszcze przed przyjazdem znalazłam prace na uniwersytecie (Fachhochschule) nie mając żadnego doświadczenia poza praktykami. Nawet dyplomu nie musiałam przetłumaczyć na angielski ani niemiecki!!! Niestety polityka uniwersytetu pozwala na zatrudnienie do max 5 lat. Wprawdzie powinno to wystarczyć żeby znaleźć dobra prace później, ale ze względu na męska dominację w branży oraz mała liczbę firm, już teraz obawiam się o swoją przyszłość. Dlatego staram się nawiązywać znajomosci i tworzyć sieć ludzi którzy może szepnął słówko ze dziewczyna tez potrafi 😊
Życzę powodzenia wszystkim! Nie traćcie wiary dziewczyny, czasami wystarczy odrobina szczęścia i się uda 😊
Pozdrawiam
Niestety te statystyki nijak sie maja do rzeczywistego stanu rzeczy, mnostwo niezarejestrowanych jako bezrobotne kobiet, matek, kazda osoba ktora pracuje chocby jeden dzien jest wliczana do statystyk jako pracujaca, a takich jest mnostwo, bo wiekszosc ludzi pracuje na czesc etatu. W mojej bibliotece miejskiej jeden pelny etat wypelnia 16 osob!
Z polskim wyksztalceniem trzeba w Bern uznac ekwiwalencje skonczonej szkoly, lub jej czesci i ewentualnie „dostudiowac” jeszcze rok lub dwa. Studia w Szwajcarii nie sa drogie (ok 1000frS za rok), istnieja tez rozmaite stypendia, najwieksze sa kantonalne. Bo z polskich uczelni uzawane sa.. dwie?
Jednak najwieksze szanse w znalezieniu pracy daje zwykle CFC. Kursy (ev. z rownoczesnym stazem) mozna znalezc w wielu zawodach majac skonczona.. podstawowke.
Problemem moze byc jednak rzeczywiscie fakt bycia kobieta, cudzoziemcem, brak doswiadczenia profesjonalnego w Szwajcarii, niejednolite wyksztalcenie (kilka zawodow) i brak znajomosci. Taki kraj, jakos nie rozumiem dlaczego wiele osob jest nim tak zachwycona.
Kraj specyficzny. Pracuję w IT, i od 2 lat nie mogę zmienić pracy. Na ogłoszenia wymagające niemieckiego nikt mi nawet nie odpisuje, na te z językiem angielskim odpisują ale zazwyczaj firmy hinduskie oferując śmieszne stawki. W Polsce (mimo, że ofert sumarycznie mniej, można łatwo zmienić prace w IT w 2-4 miesiące. Poza tym,co łatwo zauważyć, ludzie zazwyczaj latami pracują dla jednej firmy (a nawet jak ich zwolnią, idą na RAV i po kilku miesiącach wracają do tej samej firmy, ale na inne stanowisko. Ot, Szwajcaria kraj specyficzny :)))
To moze teraz z perspektywy mezczyzny ktory przyjechal za zona.
1.5 roku – tyle zajelo mi znalezienie pracy w szwajcarii I to nie wymazonej. Przed przyjazdem bylem pelen optymizmu widzac duza ilosc ofert pracy ktore mi odpowiadaly. Z kazda wyslana aplikacja entuzjazm sie zmniejszal.
W miedzyczasie nauczylem sie niemieckiego (zdalem egzaminy) I zrobilem kilka certfikatow ale miedzynarodowych – bo co ja za 2/3 lata zrobie z jakimis szwajcarskimi kwitami jak pojade gdzie indziej?
Oczywiscie chcialem sie przekwalifikowac, odpuscic z wymagan co do stanowiska. O pensji nawet nie mowilem – chodzilo mi o pozostanie na rynku pracy – do pierwszego nam nie brakowalo. I nic to nie dawalo.
12 lat doswiadczenia w miedzynarodowych firmach na roznych stanowiskach bylo warte „0”. Zawsze byl dobry argument zeby nie zaprosic na rozmowe (jak byl numer telefonu w ogloszeniu to zawsze dzwonilem) – naiewystarczajacy poziom niemieckiego, za duze doswiadczenie,brak doswiadczenia, za daleko mieszkam, szukaja szwajcara, brak doswiadczenia w branzy produkcji podkladow kolejowych (dla przykladu).
Statystyki na temat bezrobocia uwazam za zanizone. Jak juz ktos pisal nie uwzgledniaja wielu osob szukajacych.
Procesy rekrutacyjne trwaja bardzo dlugo. Dostalem prace po 5 miesiecznej rekrutacji ktora byla bardzo pilna dla firmy. I teraz naprawde okazuje sie ze oni tak tutaj pracuja – bardzo powoli. Dynamika pracy kompletnie mi nie odpowiada – wszedzie szukaja problemow I wytlumaczen dlaczego czegos nie robic.
Jestem zadowolony z tego ze znalazlem prace w ch. Dowartosciowalem sie I moge wracac – nie mam poczucia porazki – spokojnie czekam az zone wysla gdzie indziej albo zrestrukturyzuja I bedziemy mogli przejsc na emerytuje w wieku 40lat.
Z drugiej strony takie dlugie poszukiwanie pracy nastawilo mnie do tego kraju: nie czuje zwiazki z nim, nie czuje sie do niczego zobowiazany, jezdze na zakupy do niemiec I mam w nosie ze ich gospodarka przez to podobno cierpi, wyciagnac jak nawiecej dla siebie I wyjechac.
Miwie to z perspektywy czlowieka ktory wyjezdzac za chclebem nie musial –
Mialem wszystko w pl. Zadecydowaly wzgledy rodzinne I niechec do cotygodniowych calorodzinnych lotow miedzy polska a szwajcaria.
Pozdrawiam
ja z perspektywy człeka który dostał kopa od PL
Szwajcaria dała mi wszsytko, kupiłem dom w PL mam mieszkania w dużych miastach, 3 auta itd…
a za rok chyba ide na emeryture chociaż w wieku 36 lat to chyba za szybko. co smieśzne w PL jako inżynier nigdy bym nie doszedł do poziomu jaki mi tutaj zapewniła praca fizyczna.
Gruetzzi wohl.
@chryniu
Jest możliwość z Tobą popisać na e-mailu np? 🙂
Witam, alez cieszę, się, ze trafiłam na Twój blog. Tylko potwierdza moje obserwacje i doświadczenia. W CH jestem od roku, przyjechałam tu tylko z powodów rodzinnych. Którego dnia trafiło do mnie, ze utrzymanie rodziny tylko w weekendy jest niemożliwe (maź mieszkał i pracował w Szwajcarii). Także porzuciłam swoja prace, która lubiłam, swoje komfortowe zycie i przeprowadziłam się do CH. Po kilku miesiącach, które poświeciłam córce i jej aklimatyzacji w nowym środowisku, stwierdziłam, ze przyszedł czas na realizacje moich potrzeb. Od 5 miesięcy w miarę intensywnie poszukuje pracy w sektorze bankowym, który wydawałoby się ma wiele do zaoferowania i jest otwarty na nowe doświadczenia (tak myślałam zanim tu przyjechałam widząc te wszystkie ogłoszenia). Zderzenie z rzeczywistością jest trochę bolesne. Absolutnie zgadzam się z Waszymi komentarzami. Nie licz na `kolegów` Polaków, nawet nie potrafią ukrywać, ze „nie jest im po drodze” aby komuś pomoc… Jezyk niemiecki króluje, nawet w firmach z międzynarodowym kapitałem. Po przeczytaniu waszych komentarzy tylko się utwierdziłam, ze fakt, ze jesteś kobieta nieułatwia sprawy. Nie liczy się moje 20 letnie doświadczenie wręcz słyszę, ze jestem `overqualified`. Nie poddaje się i wierze, ze to się odmieni, ale już wiem, ze wiele tematów na temat tego kraju jest po prostu przereklamowana.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia!
Dziękuję!
A ja szukam pracy w Szwajcarii w marketingu i PRze i zostalam juz poinformowana przez Szwajcarow i expatow w Szwajcarii (na paru miedzynarodowych grupach na FB), ze bez native niemieckiego albo francuskiego pracy w zawodzie nie znajde, a korporacje gdzie wystarczy angielski w moim zawodzie, zatrudniaja tylko po znajomosci (to niestety potwierdzily przypadki paru osob, ktore mialam okazje poznac) albo biora ludzi przeniesionych w ramach firmy z innego kraju/rekrutuja wewnetrznie, bo to czesto lukratywne i rzadkie oferty pracy.
Chcialam sie przenosic do Szwajcarii, bo na odleglosc pracy nie da sie znalezc, ale po tym, jak przeczytalam pare forow, i jak slysze, ze nawet biegly niemiecki/francuski pracy nie gwarantuje (a jedynie native), to dochodze do wniosku, ze przeprowadzka nie ma za bardzo sensu, bo moge byc bezrobotna przez lata (jak widze nawet po tym forum). Juz pomijam kwestie wieku, tez czytam, iz najlepiej byc 25-30 latkiem, max 35 latkiem, bez zobowiazan i bez zbyt obszernego wyksztalcenia (moje studia doktorancki i 38 lat klasyfikuja mnie wg Szwajcarow w grupie „overqualified”). Ah, no i jest jeszcze jedna kwestia, w 8-9 na 10 ofert w zawodzie widze wymog: obywatelstwo szwajcarskie albo C permit, nawet jezeli wymogiem przy tym jest native/biegly angielski. To mowi samo za siebie, moge zapomniec o pracy w marketingu w CH.
Paradoksalnie, latwiej w Szwajcarii znalezc prace fizyczna, i to z poziomem jezyka lokalnego na poziomie zaledwie A1/B1 (gro ludzi, w tym z Polski do pracy fizycznej wyjezdza, i bezrobotni nie sa). W korporacjach znalezienie pracy managerskiej czesto wiaze sie z posiadaniem znajomosci i szczesciem. No chyba, ze ktos pracuje w dziale IT (tam zero niemieckiego, super zarobki, i jeszcze relocation package :D)
A co do tego innego traktowania obcych i swoich, o czym tu niektorzy wspominaja, to mam kolezanke, ktorej maz mieszkal pol zycia w Szwajcarii az w koncu dostal tam paszport, i nagle – jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki – dali mu promocje i duzo wiecej kasy. Staral sie o to przez 2 lata wczesniej i go zbywali, jak dostal paszport to w ciagu 2 miesiecy dostal wiecej niz chcial i nawet on byl mega tym zaskoczony. Do tej pory mowi, ze od czasu paszportu jego status w firmie sie zmienil.
Szwajcaria jest bardzo ciężkim krajem, nie tylko do robienia kariery ale do życia w ogòle. Gdybym mogła cofnąć czas na pewno bym tu nie przyjechała. I nie tylko my z wschodnio-europejczycy mamy tu ciężko, znam kilku Amerykanòw, Irlandczykòw, Niemcòw – każdy przeżył swoją drogę krzyżową. Powodòw jest wiele, mi w kilku miejscach powiedziano wprost, że mam za słabe pozwolenie ( mam B, a preferowane są osoby z paszportem CH lub pozwoleniem C), no i oczywiście olbrzymia konkurecja, firmy są dosłownie zalewane CV-ami. Faktem jest że wiele osòb z tytułem mgr ląduje tu na sprzątaniu czy budowie. Dla niektòrych to olbrzymi wstyd. Mam znajomą (mgr biologii) ktòra ukrywa, że jest sprzątaczką-” oficjalna wersja” jest taka że pracuje w biurze. Inna znajoma z bezrobocia dostała depresji, szczęście w nieszczęściu jej mąż stracił pracę przez co nie zostało im przedłużone pozwolenie, wyjechali do Niemiec i to ją uratowało. Tam bez problemu uznano jej kwalifikacje i pracuje w swoim zawodzie. Ja sama chętnie bym stąd wyjechała, bo po 7 latach życia i pracy w szwajcarskich realiach jestem wrakiem człowieka (fizycznym i psychicznym), ale mam nastoletnie dziecko, ktòre kolejnej przeprowadzki by nie przeżyło…więc cóż- trzeba zacisnąć zęby i jakoś wytrzymać. Ten kraj to nie raj….