– Co się jada w Szwajcarii na święta?
– To zależy od kantonu!
Ten dowcip chyba już nam się troszkę zestarzał, ale jeszcze nigdy nie stracił swojej prawdziwości.
Co się jada na święta w różnych regionach Szwajcarii?
Pomocą służy nieoceniona gazetka supermarketowa (Coop Weihnachts magazin), podkreślająca różnice między częściami językowymi i ich kuchnią. I jak zwykle w roli tłumacza i pomysłodawcy jeden z dzielnych elfów Szwajcarskiego Blabliblu, Michał O.:
Szwajcaria francuska:
* St Jacques au beurre limette – przegrzebki (małże świętego Jakuba) w maśle limonkowym
* Dinde farcie aux marrons – indyk nadziewany kasztanami
* Bûche de Noël – „świąteczny pniak” – ciasto rolada ustylizowana na kawał pniaka. Znana także w strefie niemieckiej i włoskiej, ale francuska wygląda chyba najapetyczniej.
Gazetka podała wersję kakaową z nadzieniem z białego sera.
Szwajcaria niemiecka:
* Wurzelgemüsesuppemit Kräuteröl – zupa z warzyw korzennych (pasternak, seler) z olejem ziołowym (szałwia, pietruszka)
* Lammracks mit Granatapfelsauce – żeberka jagnięce z sosem z granatu
* Zimtparfait mit Rotweinbirnen – cynamonowe „ptasie mleczko” z gruszkami w czerwonym winie
Ticino (Szwajcaria włoska):
* Tortellini in brodo – prawie jak nasze uszka. Tortellini w bulionie, nadziewane wg przepisu mieszanką mielonej wieprzowiny, szynki i mortadeli
* Filetto di branzino con risotto al limone. Filet z okonia morskiego z cytrynowym risottem.
* Panettoncini con cappello. Małe kupne babeczki świąteczne (panettone) z „czapeczką” z ubitego białka, przełożone lodami migdałowymi z amaretto
Gryzonia (Szwajcaria retoromańska):
* Tatar grischun cun paun cun nusch. Tatar gryzoński na chlebie orzechowym. Masa „tatarowa” ma składać się w 3/5 z gryzońskiego sera (!?) a w 2/5 z bündnerfleisch czyli suszonej gryzońskiej wołowiny (która jest jednym z najdroższych produktów mięsnych na świecie).
* Pizzoccheri. Gryzońska klasyka. Makaron gryczany ugotowany z ziemniakami i kapustą włoską, wymieszany z kawałkami górskiego sera. Danie zawiera wg przepisu dodatek jednej kiełbaski (100g) na 4 osoby, celem ozdobienia skwarkami na wierzchu.
* Tuorta da nusch trifle. Deser wykorzystujący motyw torcika gryzońskiego. Orzechowe nadzienie w stylu torcika przekładane warstwami cytrynowej masy z białego sera i śmietany.
Co ciekawe, nawet dania tradycyjne w danym regionie mają swoje wariacje. Weźmy na przykład pod uwagę indyk nadziewany kasztanami uwielbiany w Romandii – w Neuchatel podaje się go z cykoriami pieczonymi w śmietanie, a w Genewie z zapiekanką z miejscowego warzywa, które nazywa się kardon (jest to rodzaj karczocha).
Jedno danie, które łączy Szwajcarów bez względu na język czy region to fondue. Fondue… chińskie! Szwajcarzy na szczęście nie starają się zaadoptować tego dania. Nie wymyślają mu naciąganej historii o tym, że w zamierzchłych czasach mała Heidi na halach maczała mięsko w rosołku. Nie! Heidi rozpuszczała stary ser w kociołku i jadła z niezbyt już świeżym chlebem. W końcu w alpejskich wioseczkach bieda aż piszczała i mięso się jadło, gdy się coś upolowało lub gdy hodowane zwierzę było zbyt stare, żeby dawać mleko. Fondue chińskie pochodzi z Chin i stosunkowo niedawno stało się świąteczną ulubioną potrawą Szwajcarów.
Jak to wygląda?
Całkiem jak klasyczne fondue serowe. Fondue chińskie to uwielbiany przez Szwajcarów jednogarnkowiec: wszyscy goście maczają swoje długie widelce z nadzianymi na nie różnymi różnościami w jednym kociołku z bulionem wołowym z ziołami. Co to są te różne różności? Cieniutkie jak opłatek plasterki mięsa zwiniętego w rulony: wołowiny, cielęciny, kurczaka, indyka, warzywa pokrojone w paseczki: na przykład marchewki, brokuły, pieczarki, kalafior. Mięso lub warzywa przyrządzone zgodnie ze swoimi upodobaniami jemy z rozmaitymi sosami: czosnkowym, koktajlowym, curry, czy śmietanowym. Do chińskiego fondue podaje się również wiele dodatków takich jak do fondue serowego: marynowanych warzyw w rozmiarze mini.
Zalety? Gospodyni ma czas na kąpiel, nałożenie perfekcyjnego makijażu i kawusię, zamiast ocierać spocone i zdesperowane czoło nad 12 potrawami. Jedyna trudność to zrobienie bulionu, z czym powinien sobie poradzić średnio rozgarnięty 14-latek i to, żeby dzieci i mąż sobie nie skrócili palców krojąc warzywa. Mięso się kupuje u rzeźnika zamawiając konkretnie porcje na chińskie fondue. Rzeźnik nam wtedy wszystko pięknie przygotuje – pokroi mięso na płateczki. Nasza praca będzie więc polegała na błyszczeniu urodą i intelektem jak Gwiazda Betlejemska! I o to przecież w świętach chodzi, prawda?
Jak to zrobić?
SPRZĘT
Kociołek używany do fondue chińskiego jest inny niż ten do zwykłego. Taki kociołek da się kupić w każdym szwajcarskim supermarkecie – paliwko w żelu lub wkładach też. Nie polecam zwykłych świeczek – naprawdę nie są w stanie utrzymać wystarczającej temperatury bulionu. Do maczania używamy długich widelców takich jak do fondue serowego.
BULION
- 1,5 litra bulionu wołowego
- Pietruszka
- Tymianek
- Liść laurowy
- Goździki
- Odrobinę białego wina lub koniaku
Przed przyjściem gości gotujemy bulion z ziołami przez godzinę. Na koniec dodajemy odrobinę alkoholu dla smaku i aromatu. Przelewamy bulion do kociołka i stawiamy na palniku. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o popisy kulinarne! Reszta należy do gości.
CO TRZEBA PRZYGOTOWAĆ?
- Mięso – trzeba liczyć około 200 g na osobę – wołowina, cielęcina, drób, indyk, wieprzowina. Można kupić zamrożone zestawy do chińskiego fondue w każdym szwajcarskim supermarkecie, jednak ja polecam w takim przypadku udanie się do rzeźnika!
- Warzywa – paseczki różnych świeżych warzyw – kalafior, marchewka, pieczarki, seler.
- Mini warzywa marynowane – pieczarki, kolby kukurydzy, korniszony, cebulki.
- Sosy – w każdym supermarkecie można kupić zestawy gotowych sosów do fondue chińskiego, jednak ja polecam własnoręczne ich wykonanie: sosy domowej roboty są proste, mniej tłuste i lepiej smakują.
Mój ulubiony sos to sos czosnkowy. Tak w zasadzie to inne sosy mogłyby dla mnie nie istnieć. Zwykle staram się smyknąć i zmonopolizować naczynie z sosem czosnkowym. Argument, że się potem śmierdzi? Phi! To się ze mną nie całuj, Twoja strata! Wszystkie najlepsze rzeczy na tym świecie nieco śmierdzą…
Mój przepis na idealny sos czosnkowy
- Jogurt naturalny grecki
- 1 ząbek czosnku
- sól i pieprz
- koperek
Zmieszać i koniecznie zaprosić Blabliblu, żeby bezwstydnie wylizała miseczkę do czysta!
Hej, ja mam inny Tipp do bulionu. Odrobinę Cherry….mniam! Wypróbuj! 🙂
A nie lepiej od razu doustnie? 😉😉😉
Dzięki za przepis na bulion, tego mi zawsze brakowało.
Tipp „chytrego szwajcara”: przejarany bulion podajemy następnego dnia z kluseczkami – przecież tyle w nim smaku mięsnego!
Mięso na fondi chinois zamawiamy w jednym ze słusznych supermarketów – całą tackę pokrojonego. Kosztuje jak za zboże, z 250zł za kilo, ale efekt jest duuużo lepszy niż z jakiejś mrożonki. Dzieci najbardziej lubią „surf and turf” – krewetkę zawiniętą w płatek wołowiny.
A sosy powinny być tłuste! 😛 Bo mięso jest chude.
Fondi chinois to jedno z nielicznych szwajcarskich dań, którym umiemy zaimponować znajomym Włochom…
Bardzo lubie Twoje posty, sa sensowne i obiektywne. Zycze radosnych Swiat i wszelkiego Spelnienia w Nowym Roku i oczywiscie dalszej tworczoci.
Dzięki, Beata!
Nawzajem, mnóstwo serdeczności na święta!
A jeszcze: mozna miec uniwersalny „kakulon” 😉 czy jak tam w Romandie nazywacie, czyli garnek do fondue normalnego i chinois. Da się nagrzewać na kuchni normalnej i indukcyjnej, jest teflonowy w srodku, a do chinois zarzuca się nakładkę z mniejszym otworem i zagłębieniami do opierania widelców . Działa spoko, czwarty sezon juz.
A z sosów chyba pieprzowy z coopa u nas najszybciej schodzi, pasuje do wołowiny. Po mojemu sosy nie-majonezowe moga sie nie trzymac miesa, poza tym to obciach i podróba dla „wyrafinowanych veggie-panienek” 🙂 😛 ale jak to mówią Szwajcarzy „każdy może sobie wybrać co mu pasuje”.
Hehehe zrozumiałam aluzję.
Możesz sobie gadać, ale i tak nic nie przebije sosu czosnkowego na bazie jogurtu 😄
tak, tak, idealny także do pizzy, spytaj dowolnego Włocha 😉
Ogólnie idealny!
Sam też!
A to tylko na Gwiazdkę czy też na Wielkanoc?
Dlaczego u nas w Polsce nie ma takich wyszukanych dań i jest taka totalna nuda? 🙁 (aczkolwiek dla jedzących co roku Szwajcarów ciekawsze mogą być polskie potrawy; swoją drogą, mogłabyś kiedyś zrobić test)
Ciekaw jestem, czy są to bardziej różnice terytorialne, czy „językowe” – czy np. w podrzucanych Ci kiedyś terenach granicznych pasa niemiecko-francuskiego przeskakujesz wioskę dalej i od razu masz inne potrawy.
P.S. Jak pewnie wiesz, pizzoccheri to też tradycyjna potrawa okolic Como (nie wiem, czy sięgało to tradycyjnie do południa Lombardii, np. do okolic Mediolanu), więc w części włoskiej pewnie też jest obecna.
Powiedziałabym, że terytorialne – w końcu te potrawy potrafia się od siebie znaczaco różnić miasto od miasta nawet w ramach jednej części językowej.
Joanno, wesołych Świąt z jakimikolwiek potrawami polskimi czy szwajcarskimi.
Chinoise jest zdecydowanie mniam. Ja osobiście uwielbiam je za bezproblemowość (nie znoszę gotowania). Powinnaś jeszcze wspomnieć o fondue bourguignonne. Mnie osobiście za bardzo nie podeszła, ale to kwestia gustu, ponieważ znam takich, którzy przedkładają wersję smażoną nad gotowaną. Jedno jest pewne – po zafundowaniu sobie bourguignonne niestrawność jest murowana 😀 Natomiast jeśli chodzi o pizzoccheri, to pochodzą z Valtelliny, ale teraz można chyba natknąć się na nie wszędzie na północy Włoch. Święta w zasadzie już minęły, ale z czystym sumieniem mogę życzyć Ci Szczęśliwego Nowego Roku 🙂 Buon Anno, Joanno!