* Si vis pacem, para bellum
Neutralność to nie pacyfizm. Te dwa pojęcia są często mylone: „Kraj neutralny to kraj bez wojska.” „Po co komu wojsko, skoro się nie zamierza prowadzić wojny?” Ano właśnie po to, żeby tej wojny nie prowadzić! W końcu, jak mówi łacińskie przysłowie „gdy pragniesz pokoju, szykuj się do wojny”. I to jest maksyma, która przyświeca uzbrojonej po zęby, ale neutralnej Szwajcarii.
Co to jest neutralność?
Państwo neutralne w danym konflikcie zbrojnym nie może w nim uczestniczyć ani udzielać jakiejkolwiek pomocy jego stronom. Państwo neutralnie wieczyście nie może również należeć do żadnych sojuszy wojskowych i przystępować do działań zbrojnych podejmowanych na terenie innych państw. Może natomiast mieć własne siły zbrojne do ochrony swojej niepodległości i integralności terytorialnej.
Brzmi bardzo logicznie i prosto: państwo neutralne to państwo, które dba o swoje interesy i nie wtrąca się do spraw innych. Natomiast gdy ktoś mu nadepnie na odcisk, może i będzie się bronić. Jest tylko jeden mały haczyk i to on sprawia, że ta cała kwestia neutralności jest fascynująca. Otóż neutralność państwa tylko wtedy ma sens, gdy zostanie uznana przez społeczność międzynarodową. Teoretycznie status państwa neutralnego powinien być respektowany i chroniony przez inne państwa, jednak jak pokazuje historia, ogłoszenie neutralności nie jest jednoznaczne z uzyskaniem nietykalności. Przed II wojną światową małe państwa europejskie jak jeden mąż deklarowały neutralność w obliczu zagrożenia ze strony nazistowskich Niemiec, co nie przeszkodziło Hitlerowi rozjechać je jak walec nie zatrzymując się na kawę i papierosa (vide: Norwegia broniła się 2 miesiące, czynna obrona Holandii trwała tylko 5 dni, a Dania poddała się niemal bez jednego wystrzału).
Jaki z tego morał? Żeby twoja neutralność była cokolwiek warta w obliczu zagrożenia, musisz być przygotowany do obrony swojego terytorium. I Szwajcaria była. Dlatego, między innymi, mimo istniejących przez cały okres wojny planów ataku, Hitler nigdy nie zdecydował się na inwazję. Ale o tym później – początek XX wieku jest niewątpliwie interesujący dla zagadnienia neutralności, ale żeby dojść do jego genezy, musimy się cofnąć o kilka wieków, a nawet przedyskutować korzenie Szwajcarii…
Szwajcarzy – świetni żołnierze, ale zaraz… jacy Szwajcarzy?
Wróćmy myślami do Średniowiecza. Szwajcaria jest luźno powiązanym związkiem kantonów. Miasta raczej prosperują, ale na wsiach bieda aż piszczy. Górski, surowy klimat, ubogie gleby, ukształtowanie terenu, przeludnione gospodarstwa. Nic dziwnego, że Szwajcaria eksportuje wówczas jedynie… świetnych żołnierzy. Najemnicy szwajcarscy cieszą się sławą odważnych, wiernych i zdolnych wojowników, i walczą niemal we wszystkich wielkich europejskich armiach. To oni w 1506 roku zostają najęci do ochrony papieży w Watykanie i od tego czasu nieprzerwanie służą w Szwajcarskiej Gwardii Papieskiej.
Szwajcarzy nie tylko świecą triumfy poza granicami swojej konfederacji. Już od czasu założenia Szwajcarii, konfederacja musi się bronić przed zakusami swoich o wiele silniejszych sąsiadów. I broni się bardzo skutecznie. Wystarczy spojrzeć na liczby. Słynna bitwa pod Morgarten (1315) – 9000 austriackich żołnierzy Leopolda I, a po drugiej stronie 1500 Szwajcarów, głównie wieśniaków. Rezultat: 2000 zabitych Austriaków, po stronie Szwajcarów tylko 12 ofiar. Bitwa pod Sempach (1386) – 4000 austriackich rycerzy Leopolda III przeciwko 1300 szwajcarskim wieśniakom. Rezultat: 2000 zabitych Austriaków wraz z samym księciem versus 200 ofiar po stronie szwajcarskiej. Bitwa pod Näfels (1388) – 6500 austriackich rycerzy przeciwko… 650 Szwajcarom. Bilans ofiar: 1700 – 55. Takich przykładów można by mnożyć wiele. We wszystkich przypadkach Szwajcarzy wykorzystywali swoją znajomość ukształtowania terenu i przygotowywali zasadzkę w miejscu, gdzie regularna armia nie mogła użyć swojego całego potencjału.
Świetną passę Szwajcarów przerwała pamiętna bitwa pod Marignano w 1515 roku – ostatnia wielka bitwa, w której brały udział szwajcarskie siły zbrojne. Porażka Szwajcarów była jedną z przyczyn przyjęcia permanentnej zbrojnej neutralności. Historycy dodają złośliwie, że Szwajcaria była jak małe dziecko, które raz przegrało w Monopoly i tak się obraziło, że zacisnęło usteczka i zapowiedziało, że już więcej się w to nie bawi… Faktycznie jednak, bitwa pod Marignano stanowiła kres podbojów Szwajcarów, którzy skupili się od tamtej pory na obronie swoich terytoriów.
Rzeczywiste przyczyny neutralności Szwajcarii były o wiele bardziej skomplikowane. W tym tekście używam słów „Szwajcaria”, „Szwajcarzy”, „szwajcarski” – należy jednak wiedzieć, że w Średniowieczu żaden mieszkaniec Alp, Bazylei, Zurychu, czy wiejskich kantonów Uri i Schwyz nie nazwałby się Szwajcarem. Konfederacja Helwecka była niewiele więcej niż sojuszem wojskowym i mieszkańcy terenów dzisiejszej Szwajcarii byli przede wszystkim przywiązani do swojego kantonu, regionu, wioski. Mówili innymi językami, wyznawali inną religię (w czasie Reformacji miasta szwajcarskie przyjęły protestantyzm podczas gdy większość obszarów wiejskich pozostała katolicka), zajmowały ich inne sprawy. Nie było władzy centralnej i jedyną drogą do utrzymania państwa, które trzymało się razem zaledwie wolą jego mieszkańców był federalizm i… neutralność. Wobec takiej różnorodności, prowadzenie wojen napastniczych było po prostu niezwykle trudne, bo zawsze to byłaby dla kogoś „nieswoja” wojna. W dodatku opowiedzenie się po czyjejś stronie w konflikcie zagranicznym zagrażało integralności wewnętrznej kraju.
Szwajcarzy nie mogli o tym wiedzieć, ale tylko dzięki przyjęciu takiej postawy, udało im się zapobiec rozpadowi kraju podczas I i II wojny światowej, a może nawet jeszcze wcześniej…
Republika Helwecka i Kongres Wiedeński (1815), czyli kiedy Szwajcarzy zrozumieli, że są Szwajcarami
Czy wiecie, że Szwajcaria została podbita wyłącznie przez Napoleona? W 1798 roku powstała Republika Helwecka – satelickie państwo Francji. Napoleon próbował narzucić dumnym, przyzwyczajonym do rządzenia swoim podwórkiem Szwajcarom silną władzę centralną i jednolitą konstytucję. No i się zaczęło. Przeciwko Napoleonowi wystąpili wszyscy bez względu na pochodzenie, stan, czy płeć. Szwajcarzy zaczęli walczyć o swoją ziemię. Dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji jak słynna Wojna Kijów – tzw. Stecklikrieg, gdzie regularna armia została zaatakowana przez szwajcarskich partyzantów, mężczyzn, kobiety i dzieci, walczących głównie tytułową bronią… Wobec tak silnego oporu, w 1803 roku podpisany został Akt Mediacji, który przywrócił wcześniejszy stan rzeczy. Mimo że Republika Helwecka jest traktowana jako ciemna karta szwajcarskiej historii niewątpliwie przyniosła wiele pożytku. Zagrożenie zewnętrzne pomogło ukształtować tożsamość narodową Szwajcarów.
W 1815 roku podczas Kongresu Wiedeńskiego społeczność międzynarodowa uznała formalnie wieczystą neutralność Szwajcarii. Dlaczego? Tutaj też sporą rolę pełniła sytuacja geopolityczna. Szwajcaria była położona idealnie pomiędzy dwoma największymi mocarstwami: Francją a Cesarstwem Austrii, dlatego każdy chciał mieć nad nią kontrolę. Najprościej było po prostu tę kontrolę odebrać wszystkim. Neutralność Szwajcarii to był nieco zgniły kompromis i dla Francuzów i dla Austriaków, ale dzięki temu została utworzona wygodna dla wszystkich w razie konfliktu strefa buforowa.
Pierwszy prawdziwy test neutralności Szwajcarii – I wojna światowa
Wielka wojna była prawdziwą próbą dla neutralności Szwajcarii. Zerknijcie na mapę, żeby nieco bardziej uzmysłowić sobie położenie Szwajcarii.
Źródło: Spiegel.de
Jak widzicie, Szwajcaria znajdowała się dokładnie pomiędzy młotem a kowadłem: Państwami Centralnymi a państwami Ententy. Kantony francuskojęzyczne naturalnie ciążyły do swoich językowych sąsiadów, a kantony niemiecko- i włoskojęzyczne do swoich. Dlatego zachowanie neutralności było niezłym wyzwaniem, a jednocześnie koniecznością dla szwajcarskich władz. Dlaczego szwajcarska Rada Federalna nie zdecydowała się dołączyć do jednej lub drugiej strony? Bo wiedziała, że oznaczałoby to krwawą wojnę domową i nieuchronny rozpad państwa. Także walka o rząd dusz Szwajcarów miała bardzo wysoką cenę – przetrwanie kraju. Rada Federalna odwoływała się do wszystkich bliskich Szwajcarom wartości – neutralnej, mitycznej Helvetii – bogini sprawiedliwości i pokoju, historii Wilhelma Tella, czy ideałów demokracji bezpośredniej. Państwa Ententy i Centralne oczywiście też nie były nieme i nieustannie starały się uwodzić Szwajcarów. Bez większych rezultatów. Należy jednak przyznać, że wielu Szwajcarów zaciągało się do jednej lub drugiej armii nierzadko walcząc przeciwko swoim rodakom. Nieco więcej o propagandzie w czasie I wojnie światowej znajdziecie TU.
Dlaczego Szwajcaria nie została zaatakowana? To zbyt skomplikowane, żeby odpowiedzieć w kilku zdaniach. Jeśli macie ochotę poczytać na ten temat, zerknijcie TU.
Podczas pierwszej wojny światowej Szwajcaria miała niewielką regularną armię, ale całkiem sporo strzelców wyborowych. W 1912 roku Cesarz Wilhelm II pytał, co taka ćwierćmilionowa partyzantka zrobi, gdy zostanie zaatakowana przez półmilionową niemiecką armię. Odpowiedź Szwajcarów: Każdy strzeli dwa razy i wrócimy do domu.
Czy Szwajcaria była neutralna podczas II wojny światowej?
Na temat roli Szwajcarii w czasie II wojny światowej powstały wielkie tomiszcza pisane niestety bardzo często pod tezę – albo gloryfikujące szwajcarskiego ducha obrony totalnej, który odstraszył Hitlera, albo zarzucające Szwajcarom cyniczną kolaborację z nazistami. Trudno o prawdziwie obiektywną lekturę. Dlatego zainteresowanych tematem II wojny światowej w kontekście Szwajcarii odsyłam do artykułu „Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?”.
Nie zamierzam w tym momencie formułować teorii na temat Szwajcarii w trakcie II wojny światowej, ale chciałabym przedyskutować kwestię neutralności kraju w obliczu dwóch przeciwstawnych sił.
Na początku II wojny światowej Szwajcaria znalazła się znowu na granicy dwóch sił. Natomiast już 2 lata po rozpoczęciu wojny była całkowicie otoczona przez państwa Osi. Zerknijcie chociażby na tę mapę przedstawiającą sytuację w 1944 roku:
Z naszego wygodnego fotela znając rezultat II wojny światowej i wiedząc co III Rzesza sobie poczynała w podbitych krajach, bardzo łatwo nam oceniać, krytykować i oskarżać. Szczególnie, że w tej wielkiej globalnej awanturze był jednoznaczny czarny charakter – Hitler. Gdybyśmy jednak przenieśli się do roku 1940, gdy Hitler parł naprzód „zjadając na śniadanie” jedno państewko za drugim nie dbając o jego neutralność, a wcześniejsze szumnie deklarowane sojusze nie były grosze warte, wszystko stałoby się nieco bardziej relatywne. Owszem, w Szwajcarii byli zwolennicy oporu za wszelką cenę, środowiska otwarte na porozumienie z III Rzeszą i zwyczajni naziści i V Kolumna.
Szwajcaria w końcu nie została zaatakowana przez Hitlera i nie musiała bronić swojej niepodległości, co nie znaczy, że jej sytuacja była łatwa. Utrzymanie państwa i zachowanie warunków neutralności w czasie wojny było nierzadko prawdziwą ekwilibrystyką.
Szwajcaria przez całą wojnę prowadziła handel i z jedną i z drugą stroną. Obecnie to jest przedmiotem nieustannej krytyki ze strony tych, których przodkowie zginęli za honor, ale należy sobie uzmysłowić, że całkowicie okrążona Szwajcaria nie miała innego wyjścia. Szwajcaria nie była samowystarczalna i od dostaw m.in. węgla zależało przetrwanie jej ludności.
Jeśli natomiast chodzi o naruszanie granic, Szwajcarzy byli bardzo surowi wobec obydwu stron. Granice lądowe były szczelne, dlatego najwięcej szwajcarskich interwencji dotyczących naruszenia neutralności odbyło się w powietrzu. W razie naruszenia szwajcarskiej przestrzeni powietrznej, Szwajcarzy zmuszali do lądowania, a w najgorszym razie zestrzeliwali samoloty niemieckie i alianckie, a ich załogi internowali w specjalnych obozach.
Czy Szwajcarzy byli neutralni w swojej polityce zagranicznej? Trudno powiedzieć. Na pewno ich polityka była bardzo niejednoznaczna, a podejmowane działania pozornie niespójne. Na przykład: Szwajcaria z jednej strony uznała podbicie Etiopii przez faszystowskie Włochy, a z drugiej zdelegalizowała NSDAP. Owszem, handlowała i to na potęgę z Nazistami, ale po cichu sprzedawała te same produkty również Aliantom i to… taniej (patrz: analiza Raportu Bergera z artykułu, do którego odnosiłam się już wcześniej). Helwecja naprawdę zręcznie lawirowała pomiędzy uległością wobec potęgi Państw Osi, utrzymywaniem warunków wieczystej neutralności, a oporem za wszelką cenę. Jeśli neutralność oznacza, że nie popiera się ani jednej ani drugiej strony, a tylko i wyłącznie swoją, to Szwajcaria była zdecydowanie mistrzem neutralności.
Po przeczytaniu wielu książek i przeanalizowaniu raportów powojennych nie sposób jednak nie dojść do wniosku, że Szwajcaria była jednak po stronie Aliantów, a z Hitlerem grała w kotka i myszkę, ulegając mu tylko tyle, żeby go aby nie zdenerwować.
Miało to wiele barw i nierzadko było śmiesznie. Weźmy przykład kabaretu Cornichon z Zurychu, który notorycznie wyśmiewał hitlerowców ku nieustannym protestom ambasady III Rzeszy. Jednego razu kabaret przedstawił skecz, w którym… wieszał Hitlera. Oczywiście ambasada niemiecka nie mogła nie zareagować. W jaki sposób odpowiedzieli Szwajcarzy? Oficjalna odpowiedź brzmiała, że po pierwsze tekst skeczu został źle zrozumiany, ponieważ był odgrywany w dialekcie szwajcarskim, a nie po niemiecku, a po drugie nie każdy niski mężczyzna z wąsem to Führer…
Neutralność współcześnie
Wieczysta neutralność Szwajcarii to sprawa bezprecedensowa, także szwajcarska Rada Federalna musi za każdym razem przed podpisaniem albo uchwaleniem ustawy dotyczącej spraw zagranicznych lub wojska zastanawiać się, czy jest to zgodne z warunkami jej neutralności. A jako że współczesny świat przynosi coraz to nowe zagadnienia, a wojna w warunkach zaawansowanej technologii nie wygląda już tak jak kiedyś, neutralność Szwajcarii staje się coraz większym wyzwaniem. W jaki sposób bronić swojego terytorium i być neutralnym w świecie targanym terroryzmem i wojnami domowymi (bądź pozorowanymi wojnami domowymi przy wykorzystaniu tzw. zielonych ludzików), gdzie wojna odbywa się często w Internecie, a ataki cybernetyczne mają często większe konsekwencje niż te przy użyciu tradycyjnej broni? To na pewno będą kwestie, z którymi Szwajcaria będzie musiała się zmierzyć w najbliższym czasie.
Neutralność ma również swoje ciemne, a przynajmniej ocienione strony. Jako kraj neutralny, Szwajcaria była wielokrotnie oskarżana o współpracę z reżimami, z którymi nikt inny z zachodnich państw rozwiniętych nie utrzymuje kontaktów. Co ciekawe, często później te kraje, które wysuwały najcięższe oskarżenia, wykorzystywały Szwajcarię jako kanał dyplomatyczny z tymże reżimami (vide: USA wobec Islamskiej Republiki Iranu).
Definicja neutralności Szwajcarii jednak nierzadko trzęsie się w posadach: Szwajcaria wprowadza często sankcje ekonomiczne wobec krajów, które łamią prawa międzynarodowe, jest członkiem ONZ od 2002 roku, była zaangażowana w wojnę w Korei, a jej żołnierze biorą udział w pokojowych misjach zagranicznych (i są tam uzbrojeni w celu samoobrony), bierze również udział w programie Partnerstwo dla Pokoju. Ciekawostką jest, że do 1988 roku Szwajcaria pracowała nad swoją bombą atomową. Szwajcaria się jednak broni, że jej motywacją jest tylko i wyłącznie misja zachowania pokoju na świecie…
Neutralność to ciężki temat, ponieważ tak jak demokracja, obiektywizm i wolność, jest pewnym ideałem, do którego się dąży, a w pełni, ze względu na naszą ludzką naturę jest nie do osiągnięcia. Czy można być całkowicie neutralnym? Pewnie tak, gdyby nam podać pigułkę zabijającą uczucia, emocje i opinie. Ale to już temat na jakąś utopię, albo raczej dystopię… Niech zostanie, że Szwajcaria jest neutralna… a przynajmniej najbardziej neutralna ze wszystkich krajów świata.
Ciekawa szwajcarska stronka na temat zagadnienia neutralności:
Ta dystopia o pigułkach zabijających emocje już była 🙂 „Equilibrium” z Christianem Balem 🙂
Fajny, wciągający artykuł! Pozdrawiam!
Tak, o tym myślałam 😉
Kolejny dobry artykuł, chociaż żałuję, że potraktowałaś tak trochę po łebkach kwestię neutralności współczesnej Szwajcarii. Kiedyś czytałem taki ciekawy artykuł, w którym spec od bezpieczeństwa zastanawiał się, czy w obecnych warunkach jakiekolwiek państwo może sobie pozwolić na neutralność. W dzisiejszym świecie wojny (również w celu obrony) odbywają się niekoniecznie na terytorium danego kraju, ale często po drugiej stronie globu.
Też mam fajne wielostronicowe opracowanie rządowe na temat neutralności…. po niemiecku :O
I to są artykuły, które najbardziej lubię. Zagadnienia prawne okraszone historią. Neutralność państwa to instytucja prawa międzynarodowego i nie jest to takie proste jakby się wydawało. Jest mnóstwo literatury w tym zakresie, oczywiście odnoszących się nie tylko do Szwajcarii, ale do tego pojęcia w ogóle. Co ciekawe są różne pojęcia neutralności: wojskowa, polityczna, itp. Jest też neutralność czasowa i wieczysta. Jest to zagadnienie ciekawe, ale bardzo szerokie, więc nie dziwię się, że nie wchodziłaś w zagadnienie szczegółowo. Nie mniej jednak, w dzisiejszym świecie i przy współczesnych zagrożeniach wydaje się, że neutralność może być pozbawiona sensu. Czy przy zagrożeniu terrorystycznym, neutralność ma w ogóle jakieś znaczenie? Czy ktoś organizując zamach będzie się zastanawiał, czy państwo jest neutralne, czy nie? Świat się zmienia, zagrożenia też. To co kiedyś stworzyło prawo, dzisiaj może stanowić niestety pojęcie martwe. I tak może być z neutralnością. Z prawem tak jest, że najpierw zaistnieje zagrożenie lub jakieś ryzyko dla ludzi,mienia, itp., i dopiero potem dostosowuje się przepisy. To tak jak ze złodziejami. Zawsze są przy swoich przestępczych technikach krok dalej przed Policją, a ta jest zmuszona rozwijać metody śledcze wciąż do powstających nowych pomysłów na przestępstwo doskonałe.
Dokładnie! Właśnie jak napisałam równe 5 stron stwierdziłam, że totalnie nie wyczerpałam tematu. Na ten temat i różnych case’ów można by pisać, pisać i pisać…
Zgadzam się z tym, że w dzisiejszym świecie neutralność staje się coraz większym wyzwaniem i coraz większą iluzją. Zresztą sama Szwajcaria bardzo naciąga jej znaczenie. Na przykład: jeśli faktycznie by powstała ta szwajcarska bomba atomowa, jak by to wytłumaczyć w kontekście neutralności skupionej tylko i wyłącznie na obronie swojego terytorium?
Wystarczy zobaczyć co się dzieje w Koreii Płn. Czy tam ktokolwiek i kiedykolwiek zastanawiał się nad neutralnością jakiegoś Państwa? Jestem przekonana, że nie. Trzeba świat postraszyć i innych trzymać w szachu.
„Wer den Frieden erhalten will, muß bereit sein, jeder Bedrohung zu begegnen.” Cytat z ksiazki o obronie cywilnej Szwajcarii wydanej w 1969 roku, ktora trafila do kazdego domostwa szwajcarskiego. http://www.libenter.ch/090610_zivilverteidigung_1969_v1.4_de.pdf
Czyli jak juz napisalas „Si vis pacem para bellum.”
Naprawdę ciekawa lektura!… Dzięki za linka.
Dzięki za ciekawy wpis.
Szwajcaria to jest dla mnie fenomen. Małe państewko, które przez tyle lat zachowało neutralność u unikało wojen.