W dzisiejszym artykule więcej pytań niż odpowiedzi. Mam kilka bardzo konkretnych spostrzeżeń i nie potrafię na ich podstawie wysnuć żadnych wniosków. Mam nadzieję, że mi w tym pomożecie.
Tekst literacki zwykle ma płeć. Perspektywa kobieca lub męska zawsze gdzieś tam brzęczy w warstwie niewidzialnej na pierwszy rzut oka. Przyciąga jednych i drażni drugich. Sprawia, że testy kobiece przemawiają silniej do kobiet, a teksty męskie do mężczyzn. To było dla mnie oczywiste przez wiele, wiele lat. Co więcej, zawsze zdawało mi się, że piszę dla kobiet – silnych, świadomych siebie, wyzwolonych, a jednocześnie bardzo kobiecych kobiet. A tu niespodzianka…
Ostatnio dostałam propozycję współpracy z pewnym typowo kobiecym portalem.
– Jesteśmy pod wrażeniem… plepleple…, ale proszę nam przedstawić czarno na białym, że pani teksty są chętnie czytane przez dziewczyny. Najlepiej po prostu proszę nam przesłać kopię statystyk bloga.
Ależ oczywiście, przecież to tylko formalność. Dlatego możecie sobie wyobrazić moją nietęgą minę, gdy okazało się, że 60% moich czytelników to mężczyźni… Kreatywny marketing jest niczym kreatywna księgowość, więc szybko sięgnęłam do statystyk fanpejdża na fejsbuku, z których wynikało, że 75% moich fanów to dziewczyny. Niestety, moja rozmówczyni była bezlitosna.
– No tak, ale kobiety są ogólnie o wiele bardziej aktywne na mediach społecznościowych, więc to o niczym nie świadczy. Bardzo prosimy o statystyki z bloga.
– Eeee… czy 40% czytelników w spódnicach to według Was dobry wynik?…
Próbowałam jeszcze argumentować, że to na pewno kobiety czytają mojego bloga na komputerach mężów, ale zdaje się, że moje tłumaczenia nie trafiły na bardzo podatny grunt.
Tak więc, Szwajcarskie Blabliblu jest jednak chętniej czytane przez mężczyzn. Może ma to jakiś sens, bo jak zawsze piszę, piszę o czymś konkretnym i mam uczulenie na zdjęcia kawy na ładnym stoliku (a według statystyk, które ostatnio przeglądałam, kobiety czytają przede wszystkim pojemną kategorię „lifestyle”, którą stereotypowo i być może błędnie definiuję jako te nieszczęsne zdjęcia kawy…).
Znamienne jest również to, że czytelnicy i czytelniczki Blabliblu całkowicie inaczej się zachowują. Kobiety częściej reagują, mężczyźni częściej współtworzą. Blog, mimo że z założenia jest subiektywny i osobisty, to w końcu najbardziej interaktywna forma literacka, gdzie zarówno autor jak i czytelnicy tworzą treść, a komentarze są nierzadko pełnoprawną częścią tekstu. Nie chodzi tu w tym przypadku jednak o komentarze, ale o merytoryczne wiadomości prywatne. Część czytelników, mimo że niewiele komentuje i rzadko „lajkuje”, często przesyła mi linki, proponuje tematy i podrzuca informacje bardzo aktywnie wpływając na to, co się dzieje na blogu. Tak dokładnie, jest to kilkunastu mężczyzn i trzy kobiety. Tylko trzy. I jeszcze żadna z pań nie zdecydowała się na napisanie swojego tekstu – co w porównaniu z trzema męskimi gośćmi na blogu wygląda troszkę blado.
Dlaczego?
To nie jest prawda, że kobiety po prostu się nie interesują tematami, jakie porusza Szwajcarskie Blabliblu, szczególnie, że zakres tych tematów jest bardzo szeroki. Wystarczy chociażby spojrzeć na komentarze kobiet na fejsbuku i blogu, gdzie nierzadko mądre, świetnie przygotowane merytorycznie dziewczyny zaginają bez żadnego problemu facetów. A jednocześnie te dziewczyny na moje pytanie: „czy nie chciałabyś o tym napisać? „ odpowiadają: „ALE JA SIĘ NA TYM NIE ZNAM”, „nie wiem, jak”, „nie wiem, co się spodoba twoim czytelnikom”, „nie mam czasu”. Porównując, męska odpowiedź na to samo pytanie zwykle brzmi: „HELL, YEAH!!!”…
Dlaczego tak jest, dziewczyny?
Przecież ja też jestem kobietą. Nie jestem jakimś przemądrzałym panem w okularach w rogowej oprawie wyszydzającym tych, którzy popełniają błędy. Nie jestem harpią, która wygryza oponentów. I głęboko (może nawet naiwnie i bezpodstawnie) wierzę w solidarność i przyjaźń kobiecą.
Wszystkich panów, którzy dla mnie piszą, bezlitośnie redaguję i żaden z nich jakoś nigdy nie miał nic naprzeciw. Brak kompleksów to w końcu też umiejętność przyznania komuś racji, albo po prostu odpuszczenia w pewnym momencie…
Dlaczego, dziewczyny, otrzymuję od Was, tyle wiadomości prywatnych, które są komentarzami do moich tekstów? A na pytanie, dlaczego ten komentarz nie został upubliczniony otrzymuję odpowiedź, że „a bo nie chcę, żeby to ktoś widział”, „bo to kontrowersyjne” i „nie wiem, czy tak mają wszyscy”… Dziewczyny, nie wiem, czy Wam to ktoś wcześniej powiedział, ale MOŻECIE MIEĆ KONTROWERSYJNE POGLĄDY, MOŻECIE JE WYRAŻAĆ NA GŁOS I NIE MUSICIE ICH WCALE NA SIŁĘ BRONIĆ. Ja też nie wdaję się w dyskusje, które z góry są skazane na klęskę i jeszcze silniejsze okopanie się na swoich stanowiskach. Mówię raz, co sądzę, a potem ignoruję zaczepki. Tak też można robić. To nie jest żaden wstyd i to nie świadczy o Waszej słabości!
Ech…
A może to moja wina? Może to wcale nie jest nieśmiałość albo kompleksy, które sprawiają, że dziewczyny mniej współtworzą, bardziej reagują? Może Blabliblu wcale nie jest aż tak kobiece, jak mi się zdawało? A w przestrzeń, gdzie mężczyźni czują się gospodarzami, kobiety wchodzą nieco ostrożniej.
Nie mam pojęcia… Kwestia odbiorcy moich tekstów to jedna z największych zburzonych teorii w tym roku. Od kiedy zaczęłam pisać książkę byłam przekonana, że jest to książka dla kobiet: w końcu największym jej motorem są przedsiębiorcze, wojownicze, pełnokrwiste kobiety, które są dla siebie nawzajem największym oparciem. Mężczyźni są tam jakby mimochodem. Zdarzają się, mieszają w życiu, podczas gdy przyjaciółki są dla siebie zawsze.
Przekonanie, że to książka dla kobiet ulotniło się wraz z kolejnym mężczyzną, który mi powiedział: „czy ty kiedykolwiek czytałaś literaturę kobiecą? To nawet obok niej nie stało!” i kolejną kobietą, która mi powiedziała: „fajne, ale ja takich rzeczy nie czytam”.
Jak widzicie, pytań i wątpliwości mam więcej niż odpowiedzi i wniosków. Dlatego mam nadzieję, że mi trochę podpowiecie: co czytacie i dlaczego? Czy „czujecie” teksty pisane przez kobiety będąc mężczyznami i odwrotnie? Czy przeszkadza Wam płeć tekstu literackiego / bloga / artykułu? Czy łatwiej Wam wejść w perspektywę Waszej płci? Ach… i ostatnie pytanie, dla mnie najważniejsze: co rozumiecie przez „literaturę dla kobiet”?
Myślę, że to jest kwestia wychowania i naszej kultury. Przykładowo kiedy byłam mała, to myślałam, że wszystkie dziewczynki lubią tak jak ja, grać w nogę, bawić się z chłopakami, oglądać filmy przyrodnicze… Jakież było moje zdziwienie, kiedy poszłam do szkoły podstawowej! Tam wymagano od nas tego, czego nie cierpię: uległości. Potem przyszło gimnazjum (tak, jestem z tego nieszczęsnego rocznika), liceum i studia i nawet podczas tych ostatnich zauważyłam większą aktywność mężczyzn (mimo, że kierunek humanistyczny, więc stereotypowo sfeminizowany).
Czy czuję takie teksty, różnice w nich? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Może dlatego że, jak wykazały testy psychologiczne, jestem dość nietypową kobietą, o męskim mózgu?
Mam identyczne spostrzeżenia. Byłam na humanistycznym kierunku studiów: 120 kobiet, 7 mężczyzn i to tylko tych 7 mężczyzn i zaledwie kilka kobiet było naprawdę zaangażowanych. Reszta sprawiała wrażenie, jakby ich nic a nic nie interesowało. To takie antyfeministyczne spostrzeżenie, ale nie mogłam się powstrzymać :/
To nie jest antyfeministyczne (pomijam już to, że większość ludzi z którymi rozmawiam, tak naprawdę nie rozumie czym w istocie jest feminizm… Ale o tym można książki pisać), tylko taka jest rzeczywistość. Zwłaszcza to, jak wychowują nas rodzice, jak kształtują nas szkoła, religia, media…
Trudno mi to stwierdzić, bo wychowałam się na wsi z dwoma starszymi braćmi. Gdy nabroiliśmy, obrywałam równo z nimi, i że dziewczynki powinny być grzeczne dowiedziałam się dopiero w podstawówce. Pamiętam, że bardzo mnie to zszokowało. Potem miałam zdecydowane odbicie na tzw. „kobiece sprawy”, lalki, spineczki do włosów, wianki, bo sobie odbijałam brak dziewczyn w moim kilkuletnim życiu.
Te podstawy, które wyniosłam z domu sprawiły, że równość była dla mnie zawsze normą, a nie czymś wyjątkowym, o co trzeba walczyć.
A moja smutna konkluzja jest taka, że to kobiety są same swoimi największymi wrogami – rywalizują ze sobą zamiast rywalizować z mężczyznami…
Ech, to ostatnie zdanie niestety bardzo prawdziwe.
Ciekawa sprawa chociażby z prawem głosu Szwajcarek – wiele kobiet było temu przeciwnych uznając to za sprzeczne z prawem boskim.
To ja skomentuję jako mężczyzna.
Faktycznie kobiecej perspektywy nie da się przeoczyć, ale mi to nie przeszkadza, o ile tekst jest o czymś. Tekstów o życiu i lifestyle nie trawię z zasady, ale to nie prawda, że tylko kobiety piszą takie teksty. Mężczyznom też sie zdarza lać wodę. A jeśli chodzi o książki, to przyzwyczaiłem się do tego, że męska perspektywa jest bardziej neutralna, nie jest aż tak zaznaczana, chociaż może to kwestia tego, że wychowałem się na książkach męskich autorów i to dla mnie standard 🙂
Męska perspektywa nie jest neutralna 🙂 Ale jest normą, bo się do niej przyzwyczailiśmy.
No i pisałam o wiadomościach prywatnych zamiast komentarzy, i w odpowiedzi na ten tekst otrzymałam… mnóstwo wiadomości prywatnych od tych, którzy „nie lubią się wypowiadać publicznie”.
Wśród nich byli również mężczyźni, także chyba nie jest aż tak źle.
Moim zdaniem, Blabliblu wcale nie jest typowo dla kobiet. Trudno mi się wypowiadać na temat innych tekstów Joanny, bo nie czytałem.
A literaturę dla kobiet kategoryzuję pod względem tematu, a nie charakteru lub stylu. Jeśli jest o miłości i związkach, to literatura kobieca, np. Wiśniewski pisze dla kobiet i nie ma tu żadnego znaczenia, że jest mężczyzną.
Niekoniecznie. Kryminały kobiece przecież to literatura kobieca, a nie o związkach i miłości…
Zgodzę się z przedmówcą – zarówno z tym, że mężczyznom też zdarza się lać wodę, jak i z tym że kobieca perspektywa jest specyficzna – choć oprócz jednej książki o hygge znam ją tylko z pism u mojej fryzjerki gdy czekam na swoją kolej (swoją drogą wiele kobiet nie pisze z „kobieciej perspektywy”. Męska perspektywa rzeczywiście wydaje mi się bardziej neutralna, ale wierzę że to jak piszemy, czy ogólniej, jak się wypowiadamy, jest efektem tego co sami czytamy i słyszymy. Nie znam całej literatury jaką przeczytałaś, ale Seria Metro 2033 to niekoniecznie literatura kobieca ;).
PS. Jeśli chodzi o mnie – nie zmieniaj się, mi podoba się Twój styl.
Nie czytam literatury, którą się określa jako literatura kobieca, albo naprawdę rzadko, bo w literaturze szukam ucieczki, a nie trzymania się kurczowo życia. Nie wiem za bardzo jak to określić, ale w taki sposób tak to postrzegam – że mężczyźni bardziej tworzą światy i rzeczywistość, a kobiety piszą o tym, co je otacza.
Perspektywa gender zawitala na blabliblu. Gdzie jest jakis egzorcysta???
A na serio, to mnie to nie dziwi, ze kobiety takie malo aktywne. Spoleczenstwo (przynajmniej to w Polsce) ciagnie was regularnie w dol, drogie panie i wykorzystuje do tego instytucje typu szkola czy kosciol. Pora to zmienic i przestac wdrazac kobietom w glowy, ze maja byc takie, jak sie od nich oczekuje. Jak dlugo bedziecie to znosic? Czas na bunt!
hehehe 🙂
Właśnie sobie w głowie liczyłem, ile autorów książek, które czytam to kobiety. I wyszło, że 2: Camilla Lackberg i Yrsa Sigurðardóttir. Przy czym tylko wobec tej drugiej nie mam żadnych zarzutów. Próbowałem czytać Kossakowską i poległem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem tak naprawdę, ale zdaje się, że perspektywa kobieca ma dla mnie znaczenie.
Na Blabliblu jej nie zauważam, a jeśli nawet to mi nie przeszkadza. Masz szansę stać się trzecią autorką, którą czytam 🙂
To całkiem jak mój kolega, który zwykł mówić, szczególnie po pijaku, że żadna kobieta nie napisała nic porządnego, a Ursula le Guin to artystyczny pseudonim kolesia… Ileż to nocy się o to przekłóciliśmy…
No, z tym także mogłabym się kłócić… Choćby w literaturze słoweńskiej mamy Bertę Bojetu i Suzanę Tratnik. Problem z kobietami pisarkami polega nie na tym, że są „kiepskie” (i tu celowo piszę w cudzysłowie, gdyż w kwestii estetyki jestem zwolenniczką relatywizmu), tylko na tym, że mają kiepskie lobby. Ale i tu są wyjątki, np… J. K. Rowling.
No, ja się oczywiście też z tym nie zgadzam! Kobiety potrafią pisać, a czy się to lubi czy nie, to wyłącznie kwestia gustu.
A wiesz dlaczego J.K. Rowling, a nie Joanna Kathleen Rowling? Bo wydawca nie chciał odstraszyć chłopców od Harrego Pottera….
A ja myślę, że kobiety wcale nie są ciemiężone przez szkołę, kościół, społeczeństwo czy co tam jeszcze padło w komentarzach i zmuszane do uległosci, tylko są zbyt zajęte wrzucaniem słit foci na insta i zbieraniem lajków 😉
Ofkoz to generalizacja i nie wszystkie kobiety świecą tyłkiem w social media, ale mam wrażenie, że większość, zwłaszcza młodych kobiet ulega trendowi kolekcjonowania lajków i podnoszenia swojej wartości tanią atencją.
A co do bloga, zakres poruszanych tematów jest szeroki, ale wciąż jest to blog o życiu w Szwajcarii, po polsku, więc głównie zainteresowani będą nim inni polscy imigranci. Twardych statystyk nie mam, ale zdaje mi się, że jednak sporo więcej mężczyzn emigruje i może właśnie stąd przewaga w czytelnikach.
Tylko 29% moich czytelników czyta bloga ze Szwajcarii… (tak a propos grzebania w statystykach).
Fakt, że łatwiej lajka zgarnąć prezentując się w majtkach przed lustrem. Ale również nietrudno to zrobić zdjęciem z siłki, czy z samochodem. Słit focie to nie jest wyłącznie kobiecy szał.
Zdecydowanie się zgadzam z Jo. Faceci potrafią być tak samo próżni. Czasami się tłumaczą, że chcą „mobilizować innych”, ale nie wiem, czy zrobią to fotkami, gdzie całują swój biceps 😉
Sama często powtarzam, że mam więcej męskich cech… i bardzo unikam wrzaskliwych osób (kobiet?). Całe dzieciństwo i nastoletnie czasy miałam więcej kolegów niż koleżanek – lepiej się dogadywałam.
Teraz też z mężczyznami jest mi łatwiej – mam dwóch prawie dorosłych synów!
Jestem wielbicielką sukieneczek i szpileczek, ale łatwiej mi rozmawiać z mężczyznami. Oni są praktyczni i do bólu spokojni… tego im zazdrościłam i uczę się od jakiegoś czasu nie przejmować na zapas – będzie co ma być!
A bycie wrogiem kobieta dla kobiety to chyba polski wynalazek? Nie raz widziałam zachowania niegodne człowieka, a powodowane zwykłą zazdrością. Mężczyzna nie zazdrości nam kiecek i figury, więc jest obiektywny. Nie wykopie dołka pode mną i nie obgada.
Synowie nauczyli mnie cieszyć się chwilą i tym co mam.
Literatura kobieca? Rzadko sięgam, ale uświadomiłam to sobie teraz. Może mężczyźni więcej piszą i dlatego trafiam na ich dzieła?
Przez kilka miesięcy czytałam Charlottę Link i byłam zadowolona…
Jo, kolejny dobry tekst i jeszcze „zmuszasz” do myślenia:)) Dzięki!
Pozdrawiam
A co do tego unikania publicznego komentowania… chyba większość Polaków wychodzi ze szkoły bojąc się głosić swoje poglądy… Moich uczniów namawiam do wypowiadania swoich bez obrażania innych. I zachęcam, by sięgali po jabłka wiszące na najwyższej gałęzi… spady są dla kurek:))
Już Ci kiedyś pisałam, że musisz być prawdziwą nauczycielką, taką z powołania! Oby najwięcej takich na drodze młodych ludzi. Teraz się mogą buntować i kręcić noskiem, ale później będą komentować blogi „…na szczęście na mojej drodze stanęła inspirująca nauczycielka i…”
Dziękuję :))
Moim zdaniem 40% na blog ogólny to całkiem normalny wynik, ponieważ kobiety rzadziej korzystają z internetu. Tematyka bloga przyciągająca 99% kobiet to wyłącznie parenting, kosmetyki i gotowanie. W reszcie będziesz mieć przewagę facetów. Tak po prostu jest, zaakceptuj, zamiast doszukiwać się przyczyn. Większości kobiet nie interesuje tematyka życia w obcym kraju, tak po prostu. Mają inne priorytety. Wystarczy uszanować. Moje blogi podróżnicze i jeden regionalny o Warszawie też w większości komentują faceci. Dla mnie to jest normalne, a nie dziwne. Dlaczego wszędzie musi być parytet? Chcesz mieć więcej kobiet – pisz o dzieciach, kosmetykach i wrzucaj pomysły na przepisy czy najnowsze trendy w kolorowaniu paznokci.
Heheheheh już sobie wyobrażam moje porady odnośnie dzieci i kosmetyków. To byłby wesoły blog ze śmiesznie umalowanymi czytelniczkami i bardzo niezadbanymi dziećmi.
A może po prostu więcej kobiet nie marnuje życia na sieć, tylko realnie działają? 😉
To ciekawe co napisałaś. Nie zwróciłam uwagi czy na Twoim blogu większość komentarzy jest od kobiet czy mężczyzn. Mnie po prostu bardziej interesuje czy komentarze są ciekawe, czy nie. Może gdyby blog był poświęcony urodzie, modzie, itp. faktycznie czytałoby więcej kobiet. Moim zdaniem, trochę Ci z portalu, którzy się do Ciebie odezwali, sami sobie zaprzeczyli. Z jednej strony są pod wrażeniem tego co piszesz, a z drugiej strony masz wykazać, że w większości czytają to kobiety. Co zatem jest ważniejsze? Moim zdaniem, treści, które publikujesz, styl, którym się posługujesz. To wszystko sprawia, że przyciągasz dużą rzeszę czytelników. Czy wobec tego płeć jest istotna? Nie. Co z tego, że bloga czytałaby w większości kobiety, gdybyś publikowała jakieś tam ble ble…… i tak naprawdę niewiele kobiet interesowałoby się co piszesz . Wydaje mi się, że właśnie fakt, że ktoś jest pod wrażeniem tego co opisujesz jest ważniejsze. Natomiast jeśli przyszłoby Ci pisać teksty li tylko o tematyce kobiecej (choć ja do końca nie wiem jaka to jest), to na pewno dałabyś radę. Poza tym to jest kwestia poznania profilu takiego portalu, co tam się publikuje i jakie tematy ich interesują, a wówczas po publikacji Twoich tekstów, poruszanych tematów, sami zorientowaliby się czy jest to poczytne czy nie.
No cóż…
Nie jestem może wybitnym znawcą kobiet, ale z analizy mojej tablicy na facebooku wnoszę, że interesują się (moje koleżanki ze studiów – renomowany kierunek na renomowanej uczelni):
-fitnessem
-dziećmi
-śmiesznymi kotkami i pieskami
-urodą
-modą
-odchudzaniem
-pseudopsychologią
Tymczasem koledzy:
-polityką
-historią
-technologią
-wszelkimi nowinkami
-sportem
Hmmmm… Pozostawię to bez komentarza.
Moja rada: zmień otoczenie 😉
Czy „czujecie” teksty pisane przez kobiety będąc mężczyznami i odwrotnie? Czy przeszkadza Wam płeć tekstu literackiego / bloga / artykułu?
Mnie totalnie jest obojętne czy pisze kobieta czy mężczyzna. Ważne żeby tekst był merytoryczny, niebanalny a najlepiej, żeby był jeszcze odrobinę odkrywczy. Dlatego też od czasu do czasu zaglądam na blabliblu.
Ach… i ostatnie pytanie, dla mnie najważniejsze: co rozumiecie przez „literaturę dla kobiet”?
Bardzo zależy jakich kobiet: czy uczennic z głową wrośniętą w ekran smartfona nie mających bladego pojęcia o odpowiedzialnym życiu czy bardziej dojrzałych kobiet z bagażem doświadczeń życiowych, które już wiedzą, czego od życia chcą. 🙂
Z powyższego artykułu wywnioskowałem, że osobę rekrutujacą interesowała nie jakość ale nastawienie na target takich młodych „gówniar”. Jak można się domyślić to bardzo liczne grono czytelników portali modowych i plotkarskich. 🙂
Ale to moja subiektywna opinia. 🙂
Zgadzam się, jednak według mnie klasyfikacja „młode gówniary” i „dojrzałe kobiety” wcale nie zależy od wieku. Ja bym to bardziej ujęła: „puste” wersus „mające w życiu jakieś zainteresowania”.
Tak, pasujące porównanie.
Co do „proszę nam przedstawić czarno na białym, że pani teksty są chętnie czytane przez dziewczyny” to sądzę, że byłabyś w stanie osiągnąć znaczną przewagę dziewczyn wśród Twoich czytelników, gdybyś często poruszała tematy, którymi łatwo jest zniechęcić mężczyzn do zaglądania na bloga jak „jak zrobić idealne paznokcie hybrydowe”, „mój sposób na uwodzicielskie rzęsy”, „idealna biżuteria na miasto” i tak dalej. 😀
Hahahahah zainspirowałeś mnie. Mogłabym napisać artykuł o idealnych rzęsach, ale obawiam się, że jeszcze bardziej odstraszyłby ode mnie dziewczyny 😉
Dlaczego tak jest? Prosta odpowiedź. Dlatego, że kobiety mają dużo więcej innych zajęć w realu i nie mogą sobie pozwolic na zbyt długie siedzenie i komentowanie tego co jest w necie. Zdecydowana większość polskich facetów to pierdzace w stołki lenie, które ciągle domagają sie obsługi. Wciąż w PL jest, że facet moze sie realizować, dziewczyna ledwo skończy 18 lat zaczyna ja dręczyć rodzina, sąsiedzi itd, że jej zegar tyka, ze na coś nie zdąży, bo koniecznie musi mieć dziecko na karku, męża i ten cały rodzinny burdel w postaci teściów, szwagierek, własnoręcznie ugotowanych 12 dań na Christmas… Masakra… Dlaczego tak jest? Bo Polki są niewolnicami całego systemu, tak jak arabki w islamie, tylko nie muszą miec tych głów okutanych… A już po 40 to najlepiej niech założy moherowy beret i po cichu zacznie czołgać sie w kierunku cmentarza, jak nie chce po wychowaniu dzieciaków zajać sie wnukami. I tak całe życie na usługach innych… Ja całe szczęście już sie od tego uwolniłam, ale oczywiście musiałam zapłacic za to ostracyzmem, bo życie Polek w PL nie należy do nich…
To jest niestety smutny fakt. Dodałabym tylko jednak dla porządku, że kobiety same się wkręcają w ten kierat i jeśli któraś chce z tego się uwolnić, to ściągają z całych sił do swojej ciasnej perspektywy…
Niestety muszę sie z tym zgodzić. Za tym faktem, że kobiety sa dla siebie nawzajem wilkami, kryje sie tez inny okrutny i często zamiatany pod dywan problem. Że ogromna rzesza polskich kobiet dla portek jest gotowa poświęcić swoje własne dzieci. Kobiety pozwalają molestować, gwałcić, katować i torturować własne dzieci i pozwalaja nawet tuszować te sytuacje, byle facet od nich nie odszedł. Jak długo w PL o wartosci kobiety będzie decydowało to czy posiada i potrafi WSZELKIMI SPOSOBAMI zatrzymać przy sobie faceta, tak długo będzie dochodziło do dramatów, a społeczeństwo siedziało w ciemnocie odrobine tylko rozwiniętej od muslimów…
Ja myślę, że to jest tak jak z kobiecym obrzezaniem: skoro ja cierpię, to dlaczego wszystkie inne mają nie cierpieć?….
Aż sobie zrobię kiedyś statystyki płci przeczytanych przeze mnie autorów 😀 Natomiast jako dziecko czytałem i Anię z Zielonego Wzgórza, i przygody Tomka, i Musierowicz, i Pana Samochodzika. No, ale ja chyba zawsze lubiłem różnorodność, więc…