Dzisiaj postanowiłam zrobić coś, czego dotąd nie było: opublikować e-maila od czytelniczki. Nie obawiajcie się jednak – to wyjątkowa rzecz: otrzymałam zielone światło na publikację tej wiadomości i radykalnie zredagowałam fragmenty, które mogą wskazywać na autorstwo listu. Nie publikuję nigdy materiałów, które otrzymuję w zaufaniu bez wyraźnej zgody autora, inaczej nikt nie chciałby ze mną rozmawiać.
Czytelniczka prosi mnie w nim o radę i pomoc i ja się tego zadania podjęłam. Przyszło mi do głowy jednak, że po pierwsze co kilkaset głów to nie jedna, a po drugie – to jest naprawdę fajna historia emigracyjna, która przeczy wielu stereotypom.
Jeszcze jedno – unikajcie, proszę, w komentarzach mojego najmniej ulubionego zdania: „Było zrobić to i tamto…”. Było, nie było – stało się, mleko się już rozlało, trzeba teraz ratować, co się da i iść do przodu, a nie łamać sobie głowę nad przeszłością. Także rady – poproszę o konstruktywne, a nie destruktywne. To teraz przejdźmy do listu:
Cześć Asia!
Piszę do Ciebie, ponieważ chciałam się Ciebie poradzić w jednej sprawie. Wiem, że uczysz polskiego obcokrajowców, także możesz mieć jakieś doświadczenie w tej dziedzinie.
Jak wiesz, mój mały ma teraz 4,5 roku. Czego jednak nie wiesz – w ogóle nie mówi po polsku. Na początku zdawało mi się, że rozumie, ale w tym momencie nie jestem nawet tego pewna… Zdaję sobie sprawę z tego, że popełniliśmy błąd w przeszłości – na początku mówiłam do niego tylko po polsku, a mój mąż Niemiec po niemiecku. Jednak mały bardzo późno zaczął mówić… I w pewnym momencie byłam tak tym zaniepokojona, że odpuściłam i również zaczęłam do niego mówić po niemiecku. Wiem, że to nie był najlepszy pomysł.
Wiesz, jakiś czas temu podjęłam się karkołomnego zadania jakim jest nauczenie mojego małego języka polskiego. Zaczęłam mówić do niego wyłącznie po polsku (a przynajmniej bardzo się starałam). Problem w tym, ze on bardzo się przeciwko temu buntuje, wręcz wpada w szał i za każdym razem kończy się to awanturą…
Nie mówiąc jak strasznie dużo mnie to wszystko kosztuje, bo z jednej strony go rozumiem, jak mówi po niemiecku, z drugiej strony wszyscy dookoła wzbudzają we mnie poczucie winy i dają do zrozumienia, że jestem dupa skoro własnego dziecka nie potrafię nauczyć polskiego. Nikt jednak nie wie, że sprawa jest nieco bardziej skomplikowana z uwagi na to, ze w tej kwestii nie mam zbyt dużej pomocy ze strony mojej rodziny (oprócz wzbudzania we mnie poczucia winy…).
Prawda jest taka, ze mój mały nie ma takiej mocnej więzi z moją rodziną jak z rodziną ze strony niemieckiej… Moi rodzice mają za małe mieszkanie, żeby brać małego na wakacje, a przynajmniej tak tłumaczą. Są wiecznie zajęci, bo nadal pracują i wnuczkiem nawet nie miałby się kto zajmować. Mogę przyjechać oczywiście zawsze z nim, ale wtedy mały wykorzystuje to, że ma kto do niego mówić po niemiecku. To zupełnie nie ma sensu… Brat natomiast ma problemy ze zdrowiem, a bratowa właśnie urodziła. Od wielu lat namawiam całą moją rodzinę, żeby do nas przyjechali na święta, wakacje itd., ale nie bo drogo… Powiedziałam, ze im kupię bilety, ale zawsze znajda wymówkę. A ja nie mogę jeździć częściej, bo pracuję, a mały ma przecież szkołę… ale oczywiście zawsze to moja wina…
Kupiłam książeczki po polsku, czytam mu przed snem, ale on się buntuje i każe potem tłumaczyć na niemiecki… Kurcze, ja naprawdę nie wiem co ja mogę zrobić… Szkoła polska nie wchodzi w grę, bo mały nie ma nawet poziomu by załapać się na kącik malucha, który i tak jest o chorej porze… Proszę Cię, napisz co Ty o tym wszystkim myślisz, naprawdę jestem aż taka dupa?
Dodam tylko, że mój e-mail zwrotny zaczynał się od: „Moja droga, oczywiście, że z Ciebie dupa! (Najlepsza na mieście;)”
Czy jesteście w stanie pomóc zatroskanej czytelniczce? W jaki sposób można teraz nauczyć już 4,5-roczne dziecko polskiego? Dziecko, które już chodzi do szkoły i otaczają je rówieśnicy, którzy rozmawiają wyłącznie po niemiecku i w dodatku dziecko, które nie niezbyt chętnie rozmawia w naszym języku… A może to jest tak, że chłopak sam z siebie zacznie w końcu mówić po polsku „atakowany” ciągle przez mamę polskim? Liczę na konstruktywną burzę mózgów.
No hejka. Temat dwujezycznosci mnie zaciekawil, bo sam go bede wkrotce przerabial ze swoimi dzieciorami.
Nie wiem czy kolezanka czyta bloga i komentarze pod artykulami, ale jesli tak, to pare slow do niej.
Przede wszystkim nigdy nie jest za pozno, zeby uczyc male dzieci jezyka, choc po pewnym czasie bedzie ciezej i bedzie to wymagalo od Ciebie wiecej wysilku. Wiesz jak to jest z dziecmi, maja rozne fazy buntu i moze wlasnie u Ciebie to sie nalozylo na rzekoma niechec do nauki polskiego. Z buntem nie da rady walczyc, ale mozna dzieciaczki lekko zmanipulowac, tzn. pozytywnie (lub negatywnie ;)) zachecic.
Najlepiej bedzie jak pogadasz z ludzmi kumatymi w temacie, ktorzy te historie juz przerabiali. Np. na fejsbuku jest grupa „Dwujezycznosc Dziecieca” (adres: https://www.facebook.com/groups/382517095167748/), ktorej adminki sa chyba pedagogami i przy okazji same maja dzieci dwu- albo trzyjezyczne. Jest tam wiele wartosciowych dyskusji na temat konkretnych przypadkow z dziecmi wielojezycznymi. Wypowiadaja sie glownie rodzice, ale tez fachowcy, np. logopedzi, pedagodzy dzieciecy etc. Lektura dyskusji pokazuje, ze wielu rodzicow poza granicami Polski boryka sie z podobnym problemem co ty i zawsze da sie cos zrobic. Na serio polecam poczytac, albo nawet zagadac na priva do adminek, bo czesto rady tam sa bardzo konkretne, zwlaszcza, gdy ludzie opisuja wlasne przypadki i problemy. Grupa jest zamknieta, ale raczej wszystkie prosby o dolaczenie sa akceptowane.
Wiem, ze ciezko jest bez wsparcia rodziny, ale moze powinnas pogadac z mezem i powiedziec mu, ze Ci po prostu zalezy na tym zeby dziecko mowilo po polsku i potrzebujesz jego pomocy? Ja zonie nie potrafie nigdy odmowic, gdy mnie o cokolwiek prosi, wiec jest szansa, ze Twoj maz zareaguje pozytywnie. Nie wiem jak uklady z tesciami, ale jesli sa kumaci, to tez Ci pomoga. Na serio, nie poddawaj sie, a satysfakcje w przyszlosci bedziesz miala wielka, gdy ci sie uda. MAY THE FORCE BE WITH YA!
Przede wszystkim nie martw sie, jeśli mówiłaś wczesniej do dziecka po polsku to na pewno języka nie zapomniał i rozumie co do niego mówisz. Dzieci takie sa, używają języka ktory jest im najbliższy i najprostszy dla nich. Poprostu kontynuuj mówienie do niego po polsku, ale nie wymuszaj od niego odpowiadania w tym języku, bo to go tylko bardziej zniechęci. Ważne, żebyś odpowiadała mu wyłącznie po polsku, nie tłumaczyła na niemiecki, chyba ze zapyta co oznacza konkretne słowo. Jeśli masz możliwość pposlania go nawet raz w tygodniu do polskiej szkoły to zaryzykuj, nie przejmuj sie jego „poziomem” języka, to naprawdę nie ma żadnego znaczenia, poradzi sobie. Tu chodzi o to, zeby mały miał świadomość tego ze inni ludzie, inne dzieci tez mówią po polsku.
A jak będziesz konsekwentna to z czasem sam zacznie tez po polsku mowić. A przynajmniej powinien, choć to na prawdę zależy od dziecka.
Tak dla przykładu powiem ze moi teściowie oboje sa Hiszpanami i od małego mówili do dzieci tylko po hiszpańsku, a jak dzieciaki poszły do szkoły to nauczyły sie francuskiego. I tak dwóch starszych synów jest w pełni dwujezyczna. Ale młodsza córka, mówiąca wyłącznie po hiszpańsku do 4ego roku życia, przeszła dosłownie szok językowy, bo inne dzieci mówiły po francusku. I od tamtej pory przestała mowić po hiszpańsku, kompletnie, a ma juz 19 lat. I chociaż rozumie w 100%, uczy sie hiszpańskiego w szkole, jak jest w Hiszpanii to rozmawia bez problemu z Hiszpanami. Ale w domu nie odezwie sie słowem po hiszpańsku…
Tak wiec warto mowić do niego po polsku, warto uczyć go dodatkowo. Nawet jeśli nie bedzie rozmawiał w tym języku z Tobą, to na pewno bedzie rozumiał. Moze bedzie w stanie porozumieć sie z innymi w Polsce.
W zasadzie nie przychodzi mi do głowy żadna rada oprócz takiej uniwersalnej, którą możnaby zastosować w każdej sytuacji:
Nie podddawaj się i nie słuchaj innych. Nie daj się wpędzić w poczucie winy.
Dzieci wielojęzyczne zwykle zaczynają później mówić i to zdaje się być kompletnie normalnym zjawiskiem. Ja bym nie zmuszała Malucha do mówienia, każda próba zmuszania wygeneruje opór i uraz przed używaniem języka. Postawiłabym na osłuchanie się z językiem polskim, jeśli nie mówicie w domu to możesz mu puszczać bajki po polsku, audiobooki po polsku, filmy przyrodnicze po polsku, mózg będzie kodował struktury językowe, melodykę języka, zbuduje sobie bazę, faza aktywnego mówienia przyjdzie sama gdy Maluch uzna, że komunikowanie po polsku mu się opłaca. Wspaniale by było gdyby miał kontakt z innymi dzieciakami w zbliżonym wieku, które mówią po polsku, a nie mówią po niemiecku. Moja babcia urodzona w 1920 w rodzinie emigrantów amerykańskich, do później starości zachowała zarówno amerykański akcent jak i umiejętność mówienia zdaniami, chociaż jej kontakt z językiem mówionym angielskim wygasł gdy była małą dziewczynką. Myślę, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, żebyś się nie stresowała i dała sobie i Małemu kredyt zaufania, wielojęzyczność to proces, dzieci zawsze mają swoje preferencje i to jest totalnie naturalne. Jeśli Młody znajdzie zastosowanie do używania języka polskiego to zacznie bardzo szybko go używać, dzieci są inteligentne, mądre i mają niesamowite zdolności przystosowania. Pozdrawiam. 🙂
Cześć! Można znaleźć w sieci inne polskie mamuśki z dziecmi w podobnym wieku i organizować wspólne spotkania, np na placu zabaw lub w domu. Dziecko będzie zmuszone rozmawiać po polsku a przynajmniej słuchać języka. Zależy jak łatwy koleżanka ma dostęp do Polek; wiadomo – w mieście jest łatwiej, na wsi bywa różnie. Ps. Uważam że wszystko jest możliwe do osiągnięcia. Bratanki mojego męża to kilkuletnie dzieciaki, które z powodu sytuacji muszą rozmawiać w 4 językach. Tak bywa, gdy każdy z rodziców ma swój inny język ojczysty, wspólnie rozmawiają w domu po angielsku a w szkole i na ulicy jest niemiecki. Dzieciaki dają nawet radę choć z polskim idzie im niestety najgorzej. Sytuację ratuje dziarska babcia, która konsekwentnie mówi do nich po polsku. Taka terapia szoku… mogą krzyczeć i robić awantury ale u dziadków w domu się mówi po polsku i kropka!
To teraz pytanie zasadnicze. A dlaczego dziecko MUSI mówić po polsku? Mieszka w niemieckojęzycznym, ma tatę Niemca (czy też może raczej Szwajcara, ale wielkiej różnicy nie ma), samo zapewne też ma odpowiednie obywatelstwo. Wybrało taki język i już. Jeśli w życiu dorosłym uzna, że chce się nauczyć polskiego, jego wola.
Nie znam sytuacji, ale moze chodzi o rodzine w Polsce która nie zna innych języków?
Poza tym dziecko ma tez matkę, Polkę, wiec automatycznie jest tez Polakiem i matka ma prawo uczyć go narodowego języka…
Ma także mamę-Polkę. Dlaczego musi się poddawać dyktatowi językowego kraju, w którym mieszka. Mama ma prawo do niego mówić w swoim ojczystym języku i nikt nie ma prawa jej tego zabronić. Polski nie jest w żaden sposób gorszy od niemieckiego, nawet jeżeli w życiu codziennym niemiecki bywa bardziej przydatny.
A jak sobie wyobrażasz kontaktu takiego dziecka z rodziną w Polsce, z babcią, dziadkiem, ciotkami, wujkami czy kuzynostwem. Jedziemy na święta do PL i dzieciak siedzi przy stole, nie kuma o czym rozmawiają, z kuzynem się nie pobawi, z dziadkami czasu nie spędzi bo jak. Znam taki przypadek i raczej nie polecam, 13 latka nigdzie nie może sama wyjść, nawet chleba kupić bo języka nie zna, a bywa na święta u dziadków dwa razy w roku, i nigdy nie rozmawiała ze swoją babcią, bo jak. To przykre
Nie zmuszaj dziecka do mówienia po polsku! Mieszkam w Szwajcarii w części francusko jezycznej. Mój syn w wieku 5 lat poszedł do szkoły i się zblokował. Nie chciał wogole mówić po francusku. Przez dwa lata się buntowal jak prosiłam żeby mówił w tym języku. Po tym czasie jak ręką odjal. Gada jak najety w obu językach. Mów do dziecka po polsku ale nie zmuszaj do powtarzania. Nawet jak nie będzie chciał mówić to będzie rozumiał. Język w jakim się porozumiewacie powinien wynikać z możliwości i potrzeby a nie z nacisku rodziny, znajomych itp. Sporo dzieci moich koleżanek -Polek nie mówi po polsku i nikomu z tego powodu nie dzieje się krzywda.
myślę, że tutaj i na facebooku napisano już prawie wszystko, co chciałam napisać ja. Moje dzieci są niejako wrzucone w cztery języki, którymi ciągle ktoś do nich mówi i dwa dodatkowe, które słyszą przy okazji mojej i męża pracy:) Nie, nie planowaliśmy tak wyszło:/ Do tego starsza nie rozwija się harmonijnie, więc bywamy tez u psychologa. No i tutaj możemy sobie z czytelniczką podać ręce: wsparcie rodziny? ogromne! w krytykowaniu! A to źle robi, a tego jeszcze nie umie, a niewyraźnie mówi, a kuzyn już czyta Mickiewicza, a że smoczek za długo, a czemu ja do niej po polsku mówię (a jak mam mówić, po chińsku??) etc etc Także u mnie dupowołowizm na całego:) Wychowanie dzieci wielojęzycznych to orka na ugorze, to nie jest tak, że nauczy się języka raz na zawsze, trzeba codziennie, po troszeczce, tu książka, tam piosenka, tu zabawa, skype z babcią, z kuzynem, bajka, kino, wszystkie chwyty dozwolone:P No prawie wszystkie, pls bez imaginary friendów:) A do tego ja jak dziecko pyta o tłumaczenie, to tłumacze, w którą kolwiek stronę. Nie wiem, czy to zgodne z oficjalną wykłądnią OPOL, pewnie nie:) ale unas działa. Co jeszcze działa u nas, czego nie wspomniano wcześniej: zabawa w na niby, to teraz Ty na niby jesteś babcią – mówi do mnie moje dziecię (babcia mówi po polsku) i ona do niej na niby mówi po polsku. Potem bywam przedszkolanką, listonoszem, panem od angielskiego, no kumacie nie? Każdy mówi po innemu, dzieć się bawi, a ja zastanawiam się jakim cudem jeszcze niezwariowałąm…
Też jestem mamą dzieci dwujęzycznych. Starsza (6 l.) po polsku mówi i czyta świetnie, z młodym (4 l.) gorzej. Moja rada: zaopatrz się w polskie książeczki z zadaniami, naklejkami dla dzieci i rób je z nim. Ty mów po polsku, a syn najwyżej będzie Ci odpowiadał po niemiecku. Coś mu w głowie na pewno zostanie 🙂 Wykorzystaj internet: dzieci są zafascynowane grami i multimediami: może jakieś gierki dla dzieci, gdzie polecenia są po polsku. My zaczynaliśmy od yummy.pl W przyszłym roku chcę zapisać młodego do libratusa (www.libratus.edu.pl) na poziom przedszkolny (teraz młoda jest zapisana do libratusa wo pierwszej klasy). Spróbuj może tego. Najlepszy byłby wyjazd do Polski. Ja kiedy jestem w Polsce oddaję dzieci do polskiego prywatnego przedszkola (takie półkolonie). Co prawda ja mówię do nich tylko po polsku, ale w przedszkolu są inne sytuacje, inne interakcje.
Zawsze byłam jedną z tych osób, które sprawdzają regularnie bloga, czytają nowe posty, uśmiechają się pod nosem i… klikają czerwony przycisk w lewym górnym rogu. Ale teraz jako osoba posługująca się trzema językami ojczystymi czuję się wezwana do tablicy.
Moi rodzice pochodzą ze wschodniej Ukrainy, poznali się na studiach w Kijowie i tuż po ich skończeniu dostali dobrą ofertę pracy w Warszawie. Nauczyli się polskiego i 24 lata temu emigrowali do stolicy Polski. Ja się urodziłam 3 lata później.
W naszym domu obowiązują (i obowiązywały) 3 języki : polski, ukraiński i rosyjski. W tym momencie większość osób, która słyszy tą historię myśli : aaaaaaleee super, na podwórku dziecko uczy się polskiego, dziadkowie mówią po ukraińsku a w domu rodzice po rosyjsku, do tego oglądają rosyjską telewizje i czytają rosyjskie bajki! Niesamowite!”. Z perspektywy czasu również uważam, że jestem szczęściarą. Ale do rzeczy. Jako dziecko bardzo się tego wstydziłam i nie tolerowałam mojej ‚odmienności’. Mój bunt rozpoczął się w wieku 6 lat – kiedy to zrozumiałam, że rodzice innych dzieci mówią po polsku i telewizje również oglądają polską. Wtedy czułam, że moja rodzina jest inna, gorsza. A Ukraina to taki biedniejszy kraj, więc dlaczego nie możemy udawać polaków? (W tamtym czasie moi rodzice posługiwali się polskim jak rodowici Polacy – bez żadnego akcentu o dziwo.) Zaczęłam udawać, że nie rozumiem rosyjskiego – udawałam, że nie słyszę i nie odpowiadałam. Moi rodzice byli nieugięci. Pewnego dnia, siedmioletnia ja ogłosiła rodzinie, że „po waszemu to ja rozmawiać nie będę!!!” i oznajmiłam, że albo po polsku albo… wcale.
Na szczęście wtedy o bezstresowym wychowywaniu nikt nie słyszał. Pomimo mojego buntu musiałam uczęszczać na zajęcia dla dzieci rosyjskojęzycznych. Co więcej, codziennie mieliśmy ‚godzinę z rosyjskim’ – ja czytałam książkę tacie, on mi zadawał pytania do tekstu, kazał tłumaczyć, zapisywaliśmy słowa, których nie rozumiem. Często udawałam zmęczoną i szłam wcześniej spać aby tego nie robić. Potem (w wieku 9 lat) tata wysłał mnie na 4 tygodniową kolonie na Krym z dziećmi z Ukrainy i Rosji. Było dużo płaczu i krzyku ale nikt mnie nie słuchał – i pojechałam. Przez ten czas rozmawiałam tylko po rosyjsku i wydaje mi się, że to był krok milowy w mojej nauce. W końcu musiałam się przełamać aby bawić się z dziećmi.
Mój stosunek diametralnie się zmienił kiedy skończyłam około 16 lat. Wtedy pokochałam rosyjski, wykupiłam prawdopodobnie wszystkie książki do nauki dostępne na rynku, zaczęłam oglądać filmy tylko po rosyjsku, poszłam do liceum w którym miałam możliwość nauki tego pięknego języka i chodziłam na korepetycje 5 razy w tygodniu. Z własnej woli.
Obecnie mam 21 lat i jestem niesamowicie wdzięczna moim rodzicom, że włożyli tyle trudu abym obecnie mogła posługiwać się tym językiem jak obywatel. Do pewnych rzeczy trzeba po prostu dojrzeć. Bez wszelkiej egzaltacji stwierdzam, że moje życie i tożsamość kulturowa nie byłaby taka sama gdybym nie znała rosyjskiego – nie umiem tego wytłumaczyć ale czuję się jakbym była obywatelką tych trzech krajów.
Studiuję lingwistykę stosowaną na UW. Mieliśmy świetnie prowadzony przedmiot „Zagadnienia dwujęzyczności”. Dzięki niemy mogliśmy poznać kilkadziesiąt historii dzieci dwujęzycznych – wszystkie bardzo podobne do mojej. Wszystkie dzieci buntowały się na przeróżne sposoby. Co więcej, na zaliczenie trzeba było przeprowadzić studium psychologiczne osoby dwujęzycznej. Przeprowadziłam wywiad z kolegą, którego rodzice są z Armenii, ale on urodził się (i od zawsze mieszkał) w Krakowie. Od dziecka uczęszczał do szkółki języka i kultury Ormiańskiej (historia, taniec, muzyka…). Kilka godzin w każdą sobotę przez 10 lat. I tutaj uwaaagaaa : jako dziecko nie lubił tych zajęć. Wolał bawić się z kolegami, zupełnie nie rozumiał dlaczego rodzice go do tego zmuszają. Jako 21 latek zapytany o swój stosunek do tych zajęć stwierdził, że było warto i, że jest bardzo wdzięczny rodzicom. Co więcej, chce wychować swoje przyszłe dzieci dwujęzycznie 🙂 (dodam, że nigdy w Armenii nie mieszkał, więc wydaje mi się, że to świadczy o przynależności kulturowej).
Dlaczego to napisałam? Bynajmniej nie aby się pochwalić – droga Autorko – mam nadzieję, że nasze historie jakoś Ciebie zmotywują. Nie oczekuj od swojego 5latka, że podziękuje ani, że z zapałem będzie chciał słuchać tego przedziwnego słowiańskiego języka. Dzieci takie po prostu są 🙂 Powodzenia!
Dziekuje bardzo za ten post. Chyba najwiecej wniosl do dyskusji.