Ogłaszam odwilż od tych wszystkich mądrych dumań! Dziś nie przeczytacie tu nic, co wymasuje Wam mózg od wewnątrz. Będą same stereotypy, klisze i przesądy światło ćmiące. I dobrze. Ćmienie światła to w końcu bardzo rozluźniająca czynność.
Dlaczego „X”? Otóż zasada jest prosta – ja podaję pierwsze 10! Reszta należy do Was! Podawajcie swoje propozycje w komentarzach. Te w komentarzach na blogu pozostaną bez mojej ingerencji, a jeśli coś się pojawi na facebooku, to ja to pracowicie kopiuj-wkleję pod spód z dopiskiem, kto jest autorem.
Czego by nigdy nie powiedział Szwajcar / Szwajcarka?
- Wyskoczymy na kawkę za godzinę?
Eeeee, czy ta godzina to znaczy tydzień? Dwa tygodnie? Bo mogę wyskoczyć na kawę, ale za miesiąc! To nic, że autorka prawdopodobnie nie dożyje do następnego miesiąca. Ale przecież musi jakoś dożyć, bo umówiła się na kawę kurde ze Szwajcarką!
- Jestem bardzo podekscytowany tym, że Twoi rodzice przyjadą do nas na 10 dni!
I w dodatku nie mogę się tego doczekać. Jeśli tak Ci powie Twój szwajcarski osobnik, znaczy że Cię zdradza, albo coś porządnego zmalował. Lepiej więc, żeby już marudził pod nosem. Naucz się po prostu filtrować jego marudzenia i i tak zapraszaj gości do domu.
- Frontalierzy i imigranci naprawdę pomagają naszej gospodarce.
Tiaaaaa… To powiedział Szwajcar? Łahahahaha!
- Czy to produkt francuski / niemiecki / zagraniczny? Biorę!
To nic, że mówimy o najlepszej w swojej klasie firmie produkującej dane produkty. Szwajcarzy i tak sprawdzą, czy nie ma produktu szwajcarskiego, który jest 4 razy droższy i i tak go kupią. Przed przyjazdem do Szwajcarii myślałam, że Tefal ma najlepsze w swojej klasie patelnie. I dopiero te pełne politowania spojrzenia udowodniły mi, ile wiem o świecie garnków…
- Pani dziecko jest za cienko ubrane!
Po pierwsze – dziecko w krótkim rękawku na mrozie – luzik, kto by się przejmował! Bez rękawiczek, bez czapki, bez szalika, w samych rajstopkach, bo spodnie brudne… A co! Zimny chów! Po drugie – to nie jest niczyja sprawa, więc nikt Ci nie wejdzie na „Twoje” terytorium.
- Nie!
Asertywność – dwója. Bezpośredniość – dwója. Niełatwo do nich dotrzeć, dlatego żeby poznać prawdziwe intencje Szwajcara, musisz owijać kotka dookoła młotka, czy innego botka.
- To przecież normalne, że pociąg codziennie się spóźnia po 10 minut. Mam to już uwzględnione w swoim harmonogramie.
Pociągi się tu spóźniają rzadko. A jeśli już to Szwajcarzy potrafią zrobić prawdziwy raban. Bardzo chciałam zrobić kiedyś screenshota postu mojego kolegi Szwajcara na facebookowej tablicy SBB/CFF. „To karygodne! Znów mój pociąg spóźnił się 7 minut!” I tu zdjęcie tablicy z ogłoszeniem spóźnienia. Chciałam to podpisać: „beka ze Szwajcarów”, ale po pierwsze to kolega by się na mnie obraził, a po drugie to moja polska tolerancja wobec wiecznie spóźnionych środków komunikacji publicznej jest dziwna, nie odwrotnie.
- Mój samochód jest lepszy / szybszy niż twój.
Nie tylko samochód. Mój ptaszek jest piękniejszy niż twój. Moje piórka są bardziej strojne niż twoje. Mój ogród jest bardziej ogrodowszy niż twój. Moje gniazdko jest wygodniejsze niż twoje. Mogłabym tak w nieskończoność. Szwajcarzy się po prostu nie chwalą. I dobrze. Najgorsza jest w końcu ta nieprzyjemna niespodzianka, gdy to gniazdko, ogród, ptaszek i piórka nie są takie jak w obiecankach.
- Nie, wcale nie muszę mieć nowego IPhona 7.
Tiaaaa…! Kto jest największym gadżeciarzem na świecie, jeśli nie Szwajcarzy. Nie ze mną te numery, Brunner.
- Kocham cię.
Nie spodziewaj się takich wyznań po miesiącu znajomości. Może po dwóch. Nie, no dobra, po pół roku. No, powiedzmy, że po roku już powinnaś cośtam usłyszeć… (Jeśli się rozpłaczesz i powiesz, że jest zimnym skurwielem.) No dobra, my tu tam takie podśmiechujki, a Szwajcarzy to po prostu poważni ludzie i jeśli z ich wewnętrznego wykresu akurat wyjdzie, że kochają, no to kochają, kurde! Po co o tym od razu gadać!
No to ja dodam sławne:
„Co słychać?
Beznadziejnie, nic mi nie wychodzi i mam jesienną depresję.”
Generalnie w obu językach i po obu stronach Szwajcarii jest to samo – na odruchowe „ça va?” czy „wie geht’s?” Szwajcar zawsze odpowie pozytywnie i nigdy nie będzie uzewnętrzniał swoich problemów czy negatywnych odczuć. W przeciwnym wypadku do nas, słowiańskich duszy – my lubimy sobie ponarzekać 🙂 ale lepiej nie odpowiadać szczerze na ich odruchowe „co słychać?”, bo jeśli my zaczniemy się uzewnętrzniać to już widzę te ich minę i zniecierpliwiony wzrok „cholera, po co ja pytałem – teraz muszę słuchać i co gorsza, rozmawiać…!”
Haaaa! Co fakt, to fakt 😀
Oni sa akurat jak brytyjczycy zapytani o pogode.
A od Szwajcara nigdy nie uslyszysz o celowym oszustwie,wyludzeniu czy dzialaniu w zlej woli celowo. Tylko usländerstwo oszukuje i tak dalej. Wszystko inne to niedopatrzenie,przeoczenie etc…
Ja też się z tym nie spotkałam. Oni są zbyt prości (w pozytywny sposób), żeby oszukiwać.
W sześciu punktach na dziesięć zgadzam się ze Szwajcarami. Poza tym nigdy nie usłyszałem od żadnego Szwajcara „Kierowniku, masz jakieś drobne, bo nam do wina zbrakło?”.
O, ja też nie słyszałam: „Szefowo, napije się szefowa z nami jagodzianki na kościach?”…
Ciekawe, dlaczego?
Nikt nie proponuje jagodzianki na kościach! Co za lipa, trzeba wracać!
Co to jest „jagodzianka na kosciach”????? I czemu jeszcze nigdy nikt mi nie proponował?p
A wino o smaku toffi piłeś? Jeśli nie, to nie wiesz, co to wschód Polski…
No, chyba, że dla Ciebie wschód to Niepołomnice 😛
Dobrze, że nie wiesz co to jagodzianka na kościach. Dzięki temu jeszcze nie jesteś ślepy.
Tak się zdarzyło, że wiem co to jest jagodzianka na kościach, choć tego nigdy nie piłam. We wczesnej młodości mieszkałam w takim miejscu, gdzie było dużo zwolenników tego trunku o fioletowym kolorze twarzy. To taka dygresja, bo opiszę coś innego. Niejedna kobieta za kierownicą pewnie miała nieprzyjemne przygody ze strony Panów prowadzących swoje piękne pojazdy. Mnie się też nie raz coś takiego przydarzyło. Nawet całkiem niedawno. Pewien kierowca krzyknął do mnie: „głupia cipo kto Ciebie uczył jeździć?”. Wprawił mnie w osłupienie, ale nie tym stwierdzeniem powszechnie uznanym za obelżywe, ale pytaniem – kto mnie uczył jeździć? Osłupiała nie dałam rady przypomnieć sobie nazwiska instruktora. Wprawdzie przyszło mi do głowy jedno sympatyczne nazwisko – Pan Dziczek, ale szybko uświadomiłam sobie, że był to instruktor, ale mojego syna. Dałam sobie więc z tym spokój, ale zastanowiłam się dlaczego Pan kierowca powiedział do mnie „głupia”. Przecież nie wykrztusiłam z siebie żadnego słowa, więc nie mógł wiedzieć czy jestem mądra, czy głupia, no chyba, że moja twarz jest z wyglądu, który mówi o odporności na wiedzę, ale nie mnie to oceniać. Pozostając bez odpowiedzi na te pytania, po przeczytaniu Twojego wpisu zastanawiam się, jak reagują szwajcarscy kierowcy, jak kobiety zajeżdżają im drogę, czy można od nich usłyszeć takie zdanie, jak wyżej? A może są jednak bardziej łaskawi dla dam, którym wciąż się myli prawa strona z lewą i odwrotnie :-))
Blöde Zwetschge… To mawiaja…
Monika, ale co odpowiedzialas na to, w gruncie rzeczy, naiwne pytanie? Mi przychodzi do glowy kulturalna odpowiedz typu „Twoja stara, knurze”.
Niestety nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Pan kierowca nakrzyczał, nagadał się i odjechał. Na przyszłość będę wiedziała jak odpowiadać dzięki Twojej podpowiedzi, tylko gorzej jak taki Jegomość nie ma starej :-)))
😀 mnie rozwalają szaliki! od tygodnia próbuję kupić coś dla dziecka i NIE MA. No nie ma szalików w sklepie. Czapeczki i rękawiczki tak, a szalików kurka nikt dzieciom nie zakłada.
Czego jeszcze nie usłyszy się od Szwajcarów? Ma Pani lepsze kwalifikacje i wykształcenie niż inni szwajcarscy kandydaci….
W tomacie spóźnień komunikacji miejskiej: pasjonujący interaktywny artykuł:
http://interaktiv.tagesanzeiger.ch/2016/so-puenktlich-ist-ihre-vbz-linie/
Proszę, proszę co ta Pani Autorka w tzw. międzyczasie opublikowała!
Dzisiaj pozwolę sobie na 3,4 lub 5 w jednym.
Scyzoryk!
Najbardziej spodobał mi się komplet – silne łapy + scyzoryk … hahaha
Dziwka czy święta?
Odwieczny dylemat. Drogie panie bez pruderii … i to i to!
A maszerować należy w zupełnie innej intencji … patrz dokonania XIX emancypantek/sufrażystek/feministek (czy jak kto woli), dla mnie po prostu kobiet świadomych i bardzo ODWAŻNYCH!
Książka autorstwa Pani Autorki.
Nie chwalę okładki przed przeczytaniem, tak jak nie kupuję kota w worku.
Z przyjemnością jednak się zapoznam, co więcej zakupię z autografem, a jeszcze więcej, chętnie zakupiony egzemplarz osobiście odbiorę, kiedy znów zatęsknię za prymitywistami i lampką wina nad brzegiem jeziora 😉
Temat rozmnażania.
Całe szczęście mam za sobą i z pewnością nie zwariuję, z tego powodu, oczywiście.
W kwestii zamożności.
Pozwolę sobie nie zgodzić się ze zdaniem Pani Autorki.
Nam z naszą mentalnością i brakiem poczucia jedności w budowaniu dla przyszłych pokoleń, zbytnia szlachecka swoboda raczej zaszkodziła niż pomogła. Natomiast zgodzę się, że jeśli to nie Templariusze zbudowali to urocze państewko ;-), zrobili to sami, własnymi rękami jego mieszkańcy, którzy jak widać przyparci biedą do muru doszli do wniosku, że lepiej być bogatym. No, może nie zaraz milionerem, ale nie żyć tylko perspektywą od pierwszego do pierwszego lub „na krechę”. Za to ich rzeczywiście szanuję.
W kwestii czego nie powiedzą Szwajcarzy.
Będę miała uszy „szeroko nastawione”. Może coś wpadnie!
Teksty jak zwykle cięte, zabawne i inteligentne.
Hahahahahahah… po raz pierwszy otrzymałam komentarz do kilku tekstów w pigułce 🙂 Ale jak zwykle, Iwona, w punkt!
Dzisiaj do moich ” szeroko nastawionych” uszu dotarł taki tekst:
Hej lalunia, jak się masz? A na koniec, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zostałam obdarzona prześlicznym, błogim uśmiechem – może już po „jagodziance na kościach. Nie, nie w Szwajcarii, w Polsce i mnie olśniło.
Żadem Szwajcar nie odważyłby się powiedzieć tego głośno, do mijającej go ulicą kobiety. Zaraz zostałby oskarżony o nie wiadomo co … i o dziwo, zrobiło się żal Szwajcarek. Dlaczego?
Która z nas nie chciałaby być lalą/lalunią, królową, principessą to nic, że już nieco nadgryzioną zębem czasu (tu mówię o sobie)? Powiem szczerze, że ten „spontaniczny komplement” wprawił mnie w absolutnie pogodny nastrój … hahaha