Jeszcze dwa tygodnie temu dobrze rozumiałam się z moją przyjaciółką. Dogadywałyśmy się świetnie, a mimo różnic poglądów zawsze potrafiłyśmy znaleźć pełen szacunku kompromis. Te dwa tygodnie wszystko zmieniły. Sprawiły, że rozjechałyśmy się na osi święta – dziwka jak żaba na lodzie. Ciekawe, czy zgadniecie, kto jest w naszym związku dziwką.
Nie, nie jestem kolejną osobą, która chce Wam wleźć do łóżka (no, chyba, że jesteście nieodparcie przystojni) i mówić, co macie myśleć i co macie robić. Nie powiem Wam, po której stronie stoję. I nawet nie chcę wiedzieć, co Wy na ten temat myślicie. Chcę się z Wami dogadywać, bez względu na Wasze poglądy. Dyskutować i dochodzić do kompromisu. A jeśli nie, zgodzić się, że nie zgadzamy, ale nadal się lubimy i szanujemy.
Wiecie co, bo ja wierzę w pluralizm! Wierzę w najczystszą formę demokracji. Wierzę, że jesteśmy w stanie zrobić coś takiego jak szwajcarski rząd – zamknąć się w jednym pokoju i tak długo gadać, aż dojdziemy do zgody. Wierzę w rozsądek argumentów opartych na obiektywnych danych zamiast nurzania się w skrajnych emocjach.
Wiem, że najbardziej do tłumu przemawiają łzawe historie, którymi operuje i jedna i druga strona. Z tymi w końcu najtrudniej dyskutować. Ale to sprawia, że i dziwki i święte coraz bardziej się polaryzują. Przyjaciółki z poprzedniego miesiąca zaczynają na siebie patrzeć pod kątem potencjalnej morderczyni – bezlitosnej tyranki. A przecież prawdopodobnie żadna z nich nie popełniłaby aborcji. Zostały ustawione pod murem i podpisane: lewicowa zdzira, prawicowa szczota i nikogo nie obchodziło, że ani jedna ani druga nie identyfikuje się zupełnie ze swoją rolą. Kto je tak na siebie zaszczuł i dlaczego?
Nie wiadomo, czy życie nie zweryfikuje naszych poglądów. Być może mąż świętej w pewnym momencie chciałby oddać wszystko na świecie, żeby uratować życie swojej ciężarnej żonie. Nawet kosztem dziecka. Być może dziwka zostałaby bohaterką i zdecydowała się wychowywać dziecko z gwałtu. Prawdopodobnie się już tego nie dowiemy.
Życie nie jest czarne lub białe. Ludzie nie są czarni lub biali. Wszystko ma raczej odcienie szarości. Czy kiedyś święta i dziwka będą mogły pójść razem na piwo nie będąc wobec siebie sztywne i oficjalne niczym w Pałacu Buckingham?
Wiem, że wyjątkowe czasy wymagają wyjątkowych środków, dlatego panie które wyszły na ulicę robią wszystko, żeby być głośne, dosadne i przekonujące. Takich rzeczy nie da radę zmienić szeptem – rozumiem. Ale mam nadzieję, że z taką samą werwą i przekonaniem pójdą na następne wybory! To przez olewanie swoich obowiązków obywatelskich dzieje się to, co się dzieje. Przepraszam bardzo, ale trzeba reagować wtedy, gdy się ma taką możliwość. Która z Was jest teraz w stanie mi pomachać swoją kartą wyborczą?
Długo się zastanawiałam, czy napisać cokolwiek na temat tego, co się dzieje. W końcu temat niesie ze sobą tyle emocji, że nie sposób zachować nad tym kontrolę. W końcu się zdecydowałam na ten nietypowy tekst nawołujący do spokojnej dyskusji i szacunku poglądów drugiego człowieka. W co jak co, ale w to jestem w stanie uwierzyć. Rozmawiałam z Wami już na temat zawodu asystentki seksualnej, imigracji, stereotypów. Było gorąco, ale jeszcze nigdy nie musiałam zastosować cenzury, której żywo nie cierpię. Jeszcze nigdy nikogo nie wywaliłam ani zablokowałam. Dlatego wierzę w to, że uda się również i tym razem…
Świat nie jest czarno-biały. Nie składa się z dziwek i świętych. Powiedziałabym wręcz, że prawdziwa kobieta mieści w sobie równorzędnie te dwie osobowości. Te czarne nie chcą aborcji i te białe też nie. Te czarne jednak wierzą w mniejsze zło. Jestem naprawdę wściekła na tych, którzy nam kazali wybierać.
Bo wiekszosc ludzi ma tylko jeden program. Jak sie ma zespol roznych pogladow od partii Razem do Prawicy Rzeczypospolitej (jak np. ja), to niestety partnera do dyskusji sie nie znajdzie. Rozpolitykowany Polak bedzie chory, jak nie wrzuci kogos do szufladki z napisem np. „PiS” lub „PO”. A na dictum, ze nie popiera sie zadnej partii, odpowie jeszcze silniejszym atakiem i przyporzadkuje takiego „delikwenta” do opcji, ktorej najbardziej nienawidzi – bo tak wygodniej. Wiekszosc Polakow nie szuka partnera do rozmowy, dyskusji czy kompromisu, tylko partnera do wspolnego, przytakiwaniem okraszonego obsobaczania Kaczynskiego, Tuska, Kukiza czy Piechocinskiego (niepotrzebne skreslic).
Tu nie Szwajcaria, tu konsensusu nie bedzie.
A Pania jak zwykle pozdrawiam i po raz kolejny podkreslam, ze robi Pani swieta robote z tym blogiem. 🙂
Dziękuję!
Dołączam się do wyrazów uznania i szacunku dla Pani, wyrażonych przez mojego Sz. Przedmówcę (o sympatii – już nie wspomnę). Moje kontakty ze Szwajcarią były dość epizodyczne, choć odbyłam tam miesięczny staż i kilkudniowe pobyty studyjne, ale…. ten kraj i ludzie pozostają w najgorętszej części mojego serca, a jednocześnie – najtrzeźwiejszej obszarze mojego umysłu. Z niezwykłym zainteresowaniem czytam Pani blog, bo Pani perspektywa – Polki, która z wielkim zrozumieniem i wyczuciem studiuje szwajcarską kulturę – jest szczególnie przydatna w wyjaśnianiu fenomenu osiągnięć Helwetów w wielu dziedzinach życia. Nie ma Pani przy tym poczucia misji dziejowej, ale to, co Pani pisze, a co więcej dyskusje, jakie prowadzi Pani ze swoimi antagonistami zwłaszcza, to taka bardzo potrzebna nam – Polkom i Polakom – działalność oświeceniowa?praca u podstaw? analiza porównawcza? Może to pozwoli kiedyś zrozumieć …. dlaczego jest jak jest i u nas i u nich. Wbrew pozorom nie tylko my mieliśmy trudną historię, którą traktują niektórzy z nas jako wymówkę – dostrzegając jednak inny poziom funkcjonowania społecznego, zamożności, czy po prostu – życia Szwajcarów. W sporze antyaborcyjno-proliferskim w Polsce emocje (i inne cechy narodowe) wzięły górę, więc może dlatego przykład neutralnych i racjonalnych rozwiązań helweckich rozjuszył bardziej i tak już rozjuszonych. Pozostając jednak z umiarkowanym optymizmem – uważam SZWAJACARSKIE BLABLIBLU za dające pewną nadzieję….
„A przecież prawdopodobnie żadna z nich nie popełniłaby aborcji.” – a skąd ta teza? Co w przypadku ciąży pozamacicznej? Zaśniadu groniastego? Gwałtu? Gwałtu zbiorowego? Raka? Zagrożenia życia? Zagrożenia zdrowia? Wad płodu? Mam wymieniać dalej? Naprawdę? Popełnienie aborcji? Ludzie drodzy, w szpitalu (za granicą) na patologii ciąży, nikt tam żadnych dylematów nie ma, matkę się ratuję i koniec.
To był skrót myślowy. „…nie popełniłaby aborcji ot tak sobie dla zachcianki.”
Macham zeszłoroczną kartą wyborczą, macham, macham – nie było na niej krzyżyka przy trzech literkach.
Jednak, nie zapominajmy, że chciano nas po raz trzeci „zmusić” do głosowania PRZECIW i tego rodacy nie znieśli. Niestety. Bo jak się dzisiaj okazuje, głosowanie przeciw, to nie był taki jednak głupi pomysł.
Ale co tam – raz na ćwierćwiecze widocznie trzeba wyjść na ulice i krzyknąć mocą całego gardła, by nasi „reprezentanci” w końcu usłyszeli głos ludu.
Szacun za machanie tą kartą 😉
Fakt, że radykalne poglądy pociągają za sobą radykalne odpowiedzi. Szeptem się tego nie zmieni.
Ale zawsze jest sens głosować. Szwajcarzy „karne kutasy” całej klasie politycznej wystawiają zostawiając puste miejsca, a nie ignorując referenda / wybory. Gdy się ignoruje, to jakby się mówiło, że się to ma w dupie. A przecież tak nie jest…
To wszystko jest takie dziwne. Z jednej strony program 500+, po to, żeby choć trochę więcej ludzi decydowało się na dzieci, a z drugiej strony zakaz aborcji, przez który ludzie mogą nie chcieć mieć w ogóle dzieci, z obawy, że jakby coś było nie tak, to nie pozostawia im się wyboru.
Znowu się zdziwiłem. Chociaż nie powinienem już się dziwić. Po raz kolejny stwierdzam, że to miejsce jest jednym z najrozsądniejszych w Internecie.
Wszyscy mówią o tej książce – i oczywiście się z nimi zgadzam – ale czy nigdy nie myślałaś o świecie polityki? Z takim trzeźwym osądem na pewno byś była tam pewnym promykiem nadziei.
Z tym mniejszym złem to tak naprawdę nie wiadomo. A im więcej się wie… tym mniej wie się, kto jest dobry, a kto zły… A może wszyscy są źli i są sterowani?
Nie wiadomo też, czy to się nie dzieje pod publiczkę kościoła i trochę nie wiedzą jak to rozegrać, by się Rydzyk nie wkurzył. A jest jeszcze jedna teoria… http://www.dzienniknarodowy.pl/3031/kurpas-ceta-w-tle-aborcji/
Swoją drogą, dzisiaj rano bodajże w Polskim Radiu 24 koleś z PiS-u (choć w sumie później i Beata Szydło mówiła to samo), że „no, to przecież projekt obywatelski”. Tak, tylko że, po pierwsze, jednego z nich jakoś nie przyjęto pod obrady, po drugie – jeśli go przyjmą, to przecież to oni na niego zagłosują, a nie obywatele z projektu!
Projekt obywatelski brzmi niczym wladza ludowa. Ludowa sprawiedliwosc. Krzeslo. Elektryczne
Jestem za tym, aby we wszystkim był umiar, żeby nie popadać w skrajności i to dotyczy także przepisów. Rozmowa i porozumienie jest ważne, ale czasami trudno osiągalne. Można oczywiście składać do Sejmu tzw. projekty ustaw – obywatelskie, ale dobrze byłoby, aby poddać pod obrady każdy projekt, który wpływa. To się nazywa po prostu demokracja. Skoro się na nią zdecydowaliśmy, to ze wszystkimi konsekwencjami z tego wypływającymi. Myślę, że trudno byłoby znaleźć kobiety, które byłyby zwolenniczkami aborcji, bo natura dała nam silnie rozwinięty instynkt macierzyński, ale czasami zdarzają się nadzwyczajne sytuacje. O to właśnie chodzi, żeby uwzględniać te nadzwyczajne sytuacje, żeby prawo nie zmuszało nikogo do bólu, cierpienia i tragedii. To my sami mamy decydować o swoich sprawach, a jeśli przepisy będą ingerowały głęboko w każdą sferę naszego życia, to już z demokracją chyba niewiele ma wspólnego. Z racji swojej profesji, którą uprawiam dwadzieścia lat, wiele miałam do czynienia z ludzkimi dramatami. Widziałam brudy tego świata w życiorysach moich Klientów. Kto nie był tego świadkiem, uczestnikiem, to nie ma pojęcia co to jest. Ile było u mnie kobiet zgwałconych, pobitych, wyrzuconych z domu i wierzcie mi, nie było chętnych do pomocy. Do tego sprawy ciągnące się latami i wieczne pytania: „czy ma Pani świadków?”. A jakich ma mieć kobieta świadków? Gwałcona, bita, upokarzana w takim momencie powinna powiedzieć: „poczekaj kochanie, zadzwonię po koleżanki, żeby zobaczyły co ze mną robisz, a jak przyjadą to wtedy będziesz mógł mnie bić i gwałcić dalej”. Łatwo się tworzy przepisy w wygodnych fotelach i w bezpiecznym świecie, ale kto z tych którzy tworzą te przepisy, choć raz poszedł w miejsca, gdzie przebywają samotne matki z dziećmi, kto rozmawia z kobietami, które nie mają na jedzenie, ubranie i borykają się po tym Bożym Świecie same? Dlatego tak mnie wkurzają komentarze tych, którzy nie mają pojęcia o prawdziwym życiu, a „gęby mają wypchane frazesami”. Jeśli kobiety uznały, że warto wyjść na ulice i głośno krzyczeć co myślą, to niech to robią, bo mają do tego prawo. W końcu gwarantuje im to demokracja i Konstytucja, choć ta ostatnia nieco nadwątlona.
Dziwne, ale to jest jeden z komentarzy na temat tej sytuacji, które poruszyły mnie najbardziej.
Podziwiam… mieć kontakt z takim ogromem biedy i samej nie popaść ani w znieczulicę ani na kozetce u psychiatry…
Różnie bywało
Zgadzam się z Jo! Od kilku lat bardzo świadomie biegam do urn, a w tym roku zaciągnęłam 18-letniego syna, by też głosował. Nie wpływałam na jego wybór, ale wychowanie sprawiło, że ufam mu:))
Nie udało się i moi wybrańcy nie przeszli, ale szanuję wybór innych.
Jednak nie wszystkie zmiany („dobre”) mi odpowiadają. Od lat samotnie wychowuję dwóch synów. Koształcę ich… Ale nikt mi nie pomaga. Wynagrodzenie nauczycieli nie jest najniższe, ale cudów nie ma. Moje koleżanki żyjące w szczęśliwych związkach mają dwie wypłaty i dostają 500+… Moi chłopcy są za starzy!!! Nie mam żalu do nikogo, tylko jest mi smutno. Musimy żyć skromnie, a wakacje spędzać w domu.
Wydarzenia z ostatnich dni bardzo mnie stresowały. Nie mogłam znieść myśli, że moje przyszłe synowe lub wnuczki byłyby pozbawione wyboru, gdyby los postawił je w trudnym położeniu!!!
Aborcja nie jest obcięciem włosów czy wyrwaniem zęba! Z taką decyzją ludzie męczą się długo i przed, i po!!!
Nie wiem co ja bym zrobiła, gdybym musiała zmierzyć się z chorobą nienarodzonego dziecka czy ciążą z gwałtu!!! I nie chciałabym decydować za inne kobiety!
Trzeba być człowiekiem pozbawionym wyobraźni, by zmuszać innych do jakichś zachowań. W imię czego???
W moim małym miasteczku też chciałyśmy zaprotestować. Na umówione miejsce przyszło 7 kobiet. Wszystkie z wyższym wykształceniem…
W szkole było nas kilka ubranych na czarno, co spotkało się z bardzo pozytywnym przyjęciem maturzystek:)) One nie musiały w tym dniu specjalnie ubierać się na czarno, bo to ich normalny strój.
Cenię ludzi o wyraźnych poglądach i sama je mam. Czasem też można je zmieniać:))
Ale nie wolno prawem regulować wszystkich przejawów czy sfer życia. Pozwólmy innym popełniać błędy. Chrońmy życie! Ale nie kosztem innego życia!
A sformułowanie posła, że „trzeba było nie dawać” jest jak policzek wymierzony publicznie i to ręką odzianą w bokserską rękawicę…
Być może to obudzi nas Polaków i w większości udamy się do urn następnym razem. Nie wiem!
Praca z młodzieżą daje nadzieję. Mamy cudowną młodzież! Nie psujmy jej!!!
Kochana Jo, czytam wszystko co wychodzi „spod Twojego pióra”. Jestem Twoją fanką i czytam wszystko. Czasem dwa razy.
Troszeczkę poznałam Szwajcarię. Znam też Rosję.
Wiem, że to dwa bieguny, ale ja czuję się dobrze wszędzie. Lubię ludzi. Szanuję ich odmienność.
I wiem, że gdyby większość ludzi lubiła innych (nie tylko najbliższych) życie byłoby lepsze.
Cenię Twoje poczucie humoru i z niecierpliwością czekam na kolejne teksty.
Pozdrawiam z zimnej Polski.
Ale Ty jesteś mądrą kobietą, Bożena…
Nie wiem nawet sama dlaczego się wzruszyłam trochę czytając Twój komentarz.
To żadna odwaga wyjść i głosić swoje poglądy w tłumie. Ale żeby wyjść w niewielkiej grupce, w niewielkim miasteczku, gdzie wszyscy się znają i kościół najczęściej odgrywa dużą rolę – do tego trzeba mieć jaja! Chapeau bas!
Dziękuję Jo!
Staram się zawsze głosić odważnie swoje poglądy, bo lubię patrzeć w lustro:))
Jak już pisałam – czekam niecierpliwie na kolejne Twoje teksty.
Pozdrawiam!!!
„A przecież prawdopodobnie żadna z nich nie popełniłaby aborcji. ” Słowo „popełniać” łączy się w języku polskim ze słowami nacechowanymi pejoratywnie, takimi jak „grzech” czy „przestępstwo”. Aborcji się dokonuje lub ją wykonuje, a nie ją „popełnia”. Zrozumiałabym takie (nad)użycie w notce opowiadającej się za jedną ze stron, ale ta powyższa miała, jak się zdaje, być w założeniu neutralna?
„Przyjaciółki z poprzedniego miesiąca zaczynają na siebie patrzeć pod kątem potencjalnej morderczyni – bezlitosnej tyranki” – skoro idziemy tą drogą, to tak zwani (jakże ironicznie!) prolajferzy to również potencjalni mordercy i kaci – tyle że kobiet, nie płodów.
A forsowanie twierdzenia, jakoby pójście na wybory miało załatwić sprawę, jest albo cyniczne, albo mocno naiwne. Z inicjatywy obywatelskiej zebrano 250 tys. podpisów za złagodzeniem ustawy antyaborcyjnej – czy to cokolwiek dało? Oczywiście, że nie. Tego typy sprawy mogłyby zostać ostatecznie załatwione wyłącznie przez głosowanie w referendum obywatelskim (do czego oczywiście prawdopodobnie nigdy w Polsce nie dojdzie). Cieszę się, że Polki znalazły w sobie dość siły na bunt. Obawiam natomiast, że póki nie zostanie odebrana władza partiom politycznym, które rządziły w Polsce od roku 1989, taki bunt będzie musiał powtarzać się regularnie.
Ciekawe jakby w Szwajcarii usankcjonowano powszechny dostęp do zabójstw ludzi narodzoych? Wystarczyłaby kartka z oświadczeniem o niepoczytalności. Jakie wtedy byłyby statystyki szwajcarskie? Sankcjonując zło okradacie siebie. A Szwajcarzy liczą nazistowskie pieniądze…
Daniel, wracaj do swojej krypty.