Polacy w Szwajcarii, przyznajcie się, ile osób przed meczem naszych chłopaków ze Szwajcarami pytało Was, komu kibicujecie. Ja osobiście naliczyłam cztery. Oczywiście, to były cztery osoby, które takie pytanie zakończyło puentą: „Hahaha, żartuję!”. Ale jednak. Za każdym razem, gdy otrzymywałam takie pytanie, moje kichy robiły woltę, a mózg robił wielkie „Łoooot?”. A komu mam kibicować? Laponii?!
Nie mówię, że byłam przeciwko Szwajcarii. Wcale nie. Ja nie mam nic do Szwajcarii i nawet jej kibicuję… do czasu kiedy walczy z Polską. A wiecie, mój osobisty Szwajcar starał się być rycerski i przed meczem Szwajcaria – Polska włożył na siebie neutralne biało-czerwone barwy i powiedział uroczyście:
– Tak czy siak, wygraliśmy! Będę się cieszył również, gdy Polska strzeli gola i też jej kibicował – i popatrzył na mnie uważnie licząc na wzajemność. A ja odpowiedziałam:
– Dziękuję!
Hipokryzji nie lubię, więc nic więcej nie przeszło mi przez gardło. I już teraz wiem, jak to musi być, gdy ktoś ci mówi: „Kocham cię”, a ty odpowiadasz: „Dziękuję!”. To wspaniałe uczucie, mówię Wam! (Wiem, chyba jestem zła.)
Opowiem Wam tak w nawiasie historię największego przypału. Tym razem dziwnym sposobem nie należał on do mnie, ale do mojej koleżanki, która właśnie była na etapie zakochiwania się w takim tam, nieważne, kto tam tych chłopaków rejestruje. I pewnego razu otrzymała od obiektu swojego afektu smsa z serduszkiem. Skręciły się w niej kichy, oczy się zaszkliły i odpowiedziała: „Ja Ciebie też!”. A w tym momencie otrzymała od niego mmsa ze zdjęciem samochodu. Zawsze sobie powtarzam w głowie tę historię, gdy zrobię coś dziwnego. Rola mistrzyni przypału jest dobrze obsadzona.
Powiem Wam jednak, jak rozwinęła się sytuacja polsko-szwajcarska. Błaszczykowski walnął gola, ja skaczę jak kangurek drąc się Pooooolska pośród tłumów Szwajcarów w lozańskiej strefie kibica, a Steve stoi jak słup soli. I zamiast się cieszyć, jak mi zapowiedział, widzę, że drze się jak typowy Kowalski do ekranu:
– Putain! Putain! Allez la Suisse! No dawajcie, Szwajcarzy, do przodu!
– No i gdzie ta radość z sukcesu Polski?
– No nie mogę, nie mogę, ja cię najmocniej przepraszam, ale nie mogę. Putain! Quel merde! Allez, putain!
I wszystko jasne.
Wracając do tematu kibicowania Szwajcarii w meczu z Polską. A dlaczego ja niby miałabym być przeciwko Polsce? Coś Polska mi zrobiła? Miś Uszatek napluł mi do buta? Pies Reksio mnie ugryzł w dupkę? Pani z ZUSU powiedziała „czego? pszesz kawę piję!” (sic! powiedziała, ale to by było słabe, jakbym się za takie bzdury obrażała).
Owszem, na polskich forach internetowych mnóstwo jest takich, którzy wszem i wobec piszą, że Polska ich oszukała, okradła, nie dała pracy, nie dała mieszkania, nie dała pieniędzy, więc oni teraz ogłaszają swój uroczysty exit i będą kibicować swojej nowej ojczyźnie, która ich przytuliła i ukoiła. A duj wam w chupę! Tylko po co o tym opowiadacie na onetach i innych wyborczych? Kibicujcie sobie zdrowo na forach angielskich/szwajcarskich/niemieckich/itd. A myślicie, że ktokolwiek na tych forach narzeka na Polskę i wychwala swoje nowe emigranckie państwo? Nie. Czasami dla ciekawości śledzę dyskusje w różnych mediach zachodnich i jeszcze nigdy się nie spotkałam z takim polskim renegatem. Za to mnóstwo gorzej lub lepiej mówiących w języku nowego kraju Polaków, którzy bronią Polski na śmierć i życie.
Polska jest moim krajem, tu się urodziłam, wychowałam, wykształciłam, tu mam rodzinę, znajomych, przyjaciół, mam polską mentalność, rozumiem i lubię polski humor: jednym zdaniem łączy mnie z tym krajem mnóstwo rzeczy, których nie da się ubrać w słowa. Ale czy coś Polska jest mi winna? Czy to Polska powinna dać mi pracę, pieniądze, mieszkanie? To chyba nie jest jej rola. Jeśli ktoś chce dostać wszystko w życiu na tacy, takie same jak sąsiad, niech poprosi o azyl w Korei Północnej.
Czy moje myślenie ma jakiś feler? Przecież kraj zajmuje się tylko dysponowaniem naszych wspólnych pieniędzy, a nie jest jakąś wielką fabryką przywilejów, kasy, mieszkań, pracy i innych. Gdy chce zabawić się w dobrą ciocię obdarowując ludzi kasą za tak trudne dzieło płodzenia potomków, to zabiera całej reszcie i czerpie ze skarbca, którego dno nie jest bynajmniej wirtualne.
Dlatego kibicuję Polsce bez względu na to, co mi daje, lub czego nie daje. Bez względu na iloraz inteligencji i poglądy władzy. I bez względu na to, gdzie mieszkam i z kim się spotykam. Mój kraj jest jak moje imię, nie wybrałam go i muszę z nim żyć. Oczywiście mogę to świadomie zmienić, ale zawsze będzie to bardziej implant niż prawdziwa część mnie. A liczyć, jeśli się umie, trzeba tylko na siebie.
Mądre Panie, piękni Panowie, życzenia miłego weekendu!
Doskonale to rozumiem, miałam to samo, na szczęście mecz zakończył się remisem 🙂 ale tez pytanie o to komu kibicuje wydawało mi się dziwne. Teraz myślę, ze może moi znajomi uważają mnie za na tyle ‚zintegrowana’, ze jest oczywiste ze będę kibicować drużynie kraju w którym mieszkam. A na przyszłość: najlepsza odpowiedz na pytanie komu kibicujesz to- Lepszym (a i tak wiadomo, ze swoim! 🙂
Dobrze gada, polać jej 🙂
Ja oczywiście kibicowałam Naszym, ale odpadli. Potem kibicowałam Islandii, ale też odpadli, wreszcie wzięłam się za Walię, ale o kuriozum też odpadli. Wczoraj mój syn mówi do mnie, – „no to kibicujemy Niemcom”. Myślę sobie – ta drużyna na pewno nie przegra, ale stało się. Mój syn już nie wytrzymał i powiada: „Matko moja kochana, ściągnęłaś nieszczęście na nasze drużyny”. Pomyślałam, cholera – faktycznie. Mecz finałowy będę oczywiście oglądała, ale kibicując tylko sędziemu, żeby wytrzymał trudy tak ważnego spotkania. A Polsce dobrze jest kibicować, bez względu na to jaka Ona jest. Choć czasami mnie wkurza i irytuje, ale tu jestem u siebie i jest mi z tym dobrze. A jak sobie życie ułożę, to zależy tylko ode mnie, bo w końcu sama jestem kreatorem swojej rzeczywistości. Tak uczyła mnie moja Przyjaciółka i cóż trudno odmówić Jej racji.
Monia, rozśmieszyłaś mnie jak nie wiem 😀 Ja Cię bardzo proszę, kibicuj Portugalii w niedzielę 😉
Co ci kobieto zrobił ten biedny sędzia? 🙂
HEJ JO
Milych wakacji w PL, mam tak duzo do powiedzenia o tej Polsce, mundialu, Zus, jak rowniez o Schwajcarri.. B/C i o ….. ze nic nie powiem.
Niezaleznie od preferencji zwaz aby polaczenie internetowe bylo wystarczajaco szybkie aby obejrzec mecz w sobote.
Kibicuje Portugalczyom….
Hej
Tomek
Czy mecz nie jest w niedzielę? 😉
Na szczęście mamy telewizory na wschodzie Polski! A mecz będę oglądała w Lublinie z moimi kumplami… I kibicowała Francji!
To nie idealny wybór dla mnie, ale Francja przynajmniej gra, strzela gole, a nie prześlizguje się fartem jak Portugalia. Allez les Bleus!
Hmmm… no coz, szkoda, ze sie z nikim nie zalozylem…. Tak, w niedziele to bylo, taki ze mnie kibic, od Euro do Euro… Nie moglem potem spac w nocy, bo tak trabili…. Slupek francuzow, mnie mimo wszystko zmartwil, ale dzieki tej wygranej mam teraz lepsze relacje z kolegami 🙂
Ale mozemy teraz mimo wszystko stwierdzic, ze jednak przegralismy z mistrzami Europy 😉
Spełniam Twoje życzenie i kibicuję Portugalczykom. Tylko co na to Tomek? Idąc za ciosem wiadomo jak to się skończy. Potem wskazany Kibic Portugali pojawi się nieoczekiwanie u mnie. Podstępnie uda Klienta, pokona moją Asystentkę ( a to nie jest łatwe), no i zacznie się. Cóż wtedy zrobi Monia? Uszy po sobie i tyle :-))). Jak będziesz oglądała mecz z kumplami z Lublina, to nie lejcie za dużo w korpus, bo wtedy trudno dotrwać do końca meczu. He, he ……. . Poza tym spędzaj jak najmilej czas w Polsce. Jak drogi poniosą Ciebie do Warszawy, to daj znać. Zaproszenie do spotkania z mojej strony jest jak najbardziej otwarte.
A ja na to jak na Lato 🙂
Hej Monia, będę w Warszawie, ale… na weselu kuzynki :/ Niestety cały pobyt praktycznie wypełniony rodzinką, także szanse spotkania są praktycznie zerowe 🙁
To szkoda, że pobyt taki krótki, ale co się odwlecze to nie uciecze. Zapewne będzie okazja do spotkania. Moje zaproszenie jest jak najbardziej aktualne. Ściskam 🙂