Esencja szwajcarskości w 7 krótkich historyjkach

W jaki sposób Szwajcarzy różnią się od ich polskich rówieśników? Mówi się, że żyjemy w jednej wielkiej zglobalizowanej wiosce, mamy te same problemy, nasze chrześcijańskie dziedzictwo kulturowe również sprawia, że podobnie reagujemy na gołą babę, dziecko potrzebujące opieki, czy staruszkę. Nic tylko tworzyć wielki biały front przeciwko cywilizacji brudasów i śmieci, która drzwiami i oknami właśnie próbuje się dostać do tego jądra spokoju i dobrobytu (uwaga, ironia Cię właśnie ugryzła w nos, a teraz sprawdza, czy umyłeś zęby). A jednak, im dłużej mieszkam w Szwajcarii, tym więcej różnic pomiędzy nami zauważam. Kiedyś myślałam, że to po prostu kwestia charakteru danej osoby, dziś coraz częściej widzę pewne prawidłowości. Podzielę się nimi z Wami w kilku niewielkich historyjkach.

  1.  Nie tylko pracą i rodziną żyje człowiek…

Szwajcarzy mają zainteresowania. I to nie jest tak jak w przypadku większości Polaków: „Przedtem to ja tego… góry, Mazury i gitara, ale odkąd Julka się urodziła, to głównie siedzę w domu”. Dzieci i praca nie przeszkadzają Szwajcarom w realizowaniu swoich pasji. I nie są to zwykle pasje „zwyczajne”, jak słuchanie muzyki, czytanie książek i od czasu do czasu basen czy siłownia. Bynajmniej. Szef Steva jest żeglarzem, ma własny jacht na Jeziorze Genewskim i bierze udział we wszystkich możliwych regatach. Jeden z kolegów jeździ na BMX. Kolejny lata na paralotni, ostatnio brał udział w ekstremalnym biegu-locie po górach Vercofly. A jeszcze jeden to w ogóle ostatnio przewartościował trochę swoje życie, ale zupełnie nie w tą stronę, w którą byście się spodziewali. Gdy był u szczytu swojej kariery, jego żona zaszła w ciążę. I co? Nie, wcale nie awansował ani nie wziął sobie na głowę kolejnego projektu, żeby zarabiać jeszcze więcej. Pierwsze co zrobił po dowiedzeniu się o dwóch kreskach na teście ciążowym to złożenie wypowiedzenia. Drugie – założenie własnej firmy. Trzecie – wznowienie swojej działalności jako didżej…

2.  Rapport qualité – prix

Jest to tak często używane wyrażenie w języku francuskim w Szwajcarii, że ostatnio podczas tłumaczenia z francuskiego na angielski zupełnie wybiło mnie z rytmu. Jak to przetłumaczyć na angielski?… Nieważne. Po polsku to po prostu stosunek jakości do ceny.

To magiczne wyrażenie używa się tu przy praktycznie każdym poważniejszym zakupie. Powiedzmy, że kupujemy kosiarkę do trawy. Bynajmniej nie wygląda to tak, że najpierw oglądamy gazetkę z promocjami, a potem kupujemy najtańsze badziewie, byle niemieckiej marki licząc na to, że będzie działało po tym, jak upłynie okres gwarancji.

Gdy kupujemy kosiarkę analizujemy niezliczone strony z opiniami klientów, porównywarki internetowe, a także specjalne magazyny jak na przykład „Bon à savoir” z francuskojęzycznej części Szwajcarii. Potem kupujemy najczęściej coś co jest drogie jak fix i szwajcarskiej marki, a gwarancję na to dostajemy na całe życie… Tak to właśnie robią Szwajcarzy…

 3.    Egalitarność

To jest coś, czego Szwajcarom zazdroszczę. Bo Szwajcarzy bardzo rzadko patrzą z góry na innych bez względu na ich status społeczny, finansowy lub pracę, którą wykonują. Szef potrafi się bardzo ładnie powitać z panią sprzątającą, pani robiąca zakupy wymienia uprzejmości z kasjerką… Co ciekawe, nie dotyczy to tylko warstwy wierzchniej, czyli takiej codziennej gadki-szmatki o pogodzie i samopoczuciu, ale również spraw nieco głębszych. Znam dwa szwajcarskie małżeństwa, które u nas w Polsce zostałyby określone jako mezalianse. Jedno z nich jest kuriozalnie przepiękne: chłopak wykształcony, z dobrej, adwokackiej rodziny, ze świetną pracą, dziewczyna ładna, ze wsi, po zawodówce, pracująca na 30% etatu jako pomoc biurowa. Mają dziecko i świetnie się dogadują, a poznali się… rano po dyskotece, w łóżku. Zgodnie twierdzą, że nie pamiętają jak się w tym łóżku znaleźli, ani co się tam w ogóle działo. Ze śmiechem przyznają, że zostali w tym łóżku do wieczora, bo… się wstydzili wstać i pokazać drugiej osobie nago, a mieli tylko jedną kołdrę. I w taki sposób przegadali ze sobą kilka godzin i zdążyli zakochać.

4.    Nie wiem

To taka chyba polska tendencja. Nie umieć powiedzieć „Nie wiem”. I tak, mamy taksówkarzy, którzy wiedzą lepiej od Ministra Finansów jak załatać dziurę budżetową. Hydraulików, którzy są najlepszymi selekcjonerami reprezentacji Polski w piłkę nożną. Sklepikarki, które dobrze wiedzą, że wszystkiemu winny jest Tusk. Deszczu w niedzielny poranek też. Nie wiem, ale się wypowiem, to powinna być taka typowa polska odzywka.

Tymczasem Szwajcarzy nigdy nie udają, że zjedli wszystkie rozumy. Dyskusja o komunizmie. Ja się wykłócam z kimś zachwyconym romantyzmem komuny, Che Guevarą i utopijnymi ideami równości. Cała reszta towarzystwa milczy. Nie ma zdania. W końcu nawet mój rozmówca jest mi w stanie przynajmniej w części przyznać rację. Nawet bez prania się po pyskach. Pfff… cienias. Już miałam przygotowaną sztachetę.

 5.    Świat to mój plac zabaw

No tak. To akurat nie kwestia ich charakteru, ale warunków ekonomicznych. Bo wiecie. U nas w Polsce to jest tak, że u siebie jesteśmy w stanie trochę więcej poszaleć, ale jak wyjedziemy, szczególnie w Europie, musimy nieco uważać na nasze wydatki. Polska jest nadal jeszcze tania w stosunku do naszych zachodnich sąsiadów.

Natomiast całkowicie inaczej sytuacja się na ze Szwajcarami. Nawet ci, którzy w swojej ojczyźnie ledwo wiążą koniec z końcem, po wyjeździe za granicę czują się jak skrzyżowanie Billa Gatesa z Donaldem Trumpem. Dlatego jak najczęściej mogą, wyjeżdżają za granicę.

 6.    No spontan, no fun

Tym razem negatyw. Jeśli nie chcesz się narazić na zdziwienie, nawet nie próbuj proponować spontanicznego piwka po pracy swoim znajomym Szwajcarom. Spotkania ustala się przynajmniej tydzień przed. Co bardzo często jest bolesne. Skąd masz wiedzieć, czy tego dnia nie będziesz chory, styrany jak pies po robocie, czy pogoda nie będzie beznadziejna?

Nie ma jak spontan! Bez przygotowywania, bez sprzątania chaty na błysk, bez mycia dzieciorów, aż przestaną wyglądać jak kosmity. Ale o tym niestety zapomnij ze Szwajcarami…

 7.    Długodystansowcy

Nie oczekuj „Kocham cię” od Szwajcara w pierwszym miesiącu związku. Paradoksalnie im wcześniej to usłyszysz, tym mniej poważnie Hans, czy Jean-Claude będzie traktował Waszą relację. Im coś się dzieje wolniej, tym lepiej.

Może to wkurzać wszystkie poszukiwaczki mocnych wrażeń, ale te raczej zapraszamy na południe Europy albo krajów Maghrebu. Gwarantowane „kocham cię” w pierwsze dwie godziny i „jak ty się właściwie nazywasz” w ciągu następnych dwóch.

 

Jak zwykle czekam na Wasze opinie i dorzutki do tej listy! Nawet nie wiecie, ile razy po przeczytaniu Waszym komentarzy łapię się za głowę myśląc „dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałam!!!”

8 komentarzy o “Esencja szwajcarskości w 7 krótkich historyjkach

  • 25 maja, 2016 at 6:03 pm
    Permalink

    Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, a może nawet na coś to się przyda, jeśli tym razem tak „po polsku” się powymądrzam, że stosunek jakości do ceny występuje w języku angielskim w kilku wariantach (swoją drogą, czy to przypadkiem pierwotnie nie był właśnie angielski termin?), tj. price – performance ratio, cost – performance ratio, a czasem ogólnie jako value for money.

    Reply
  • 25 maja, 2016 at 6:16 pm
    Permalink

    Aj, tylko jeszcze jeden drobny szczegół trzeba zaznaczyć: Z matematycznej perspektywy są to zależności przeciwnie proporcjonalne. Price – performance ratio to zależność ceny do jakości, a nie jakości do ceny.

    Reply
  • 25 maja, 2016 at 10:19 pm
    Permalink

    Analiza własnej osoby pod względem przedstawionych punkcików
    1. Robię co mogę, deskorolka, lazikowanie, zaraz zacznie sie tenis i slackline córkę wysyłam na karate i jak najwiecej innych zajęć (work in progress:) )
    2. Tutaj jakbyś mnie opisała, skąpy płaci dwa razy. Zawsze analizuję fora dyskusyjne by znaleźć to co będzie mi najlepiej odpowiadać.
    3. Staram sie jak mogę, ale 37 lat życia w Polsce zrobiło swoje. Nie przychodzi mi to naturalnie, muszę się mocno starać.
    4. Nie mam zdania, raz tak, raz siak
    5. Od kiedy mieszkam w Szwajcarii nie jeździłem zbyt dużo, nie mam zdania
    6. 🙁
    7. tego publicznie nie przeanalizuje 🙂

    Reply
  • 25 maja, 2016 at 10:55 pm
    Permalink

    Z moich niedługich, bo dopiero 2-letnich obserwacji wynika jeszcze jedno – Szwajcarzy to kwintesencja luzu, spokoju, braku pośpiechu. Po prostu zawsze mają czas na wszystko!. Pani przy kasie normalnym tempem przesuwa towary przez czytnik, a i pogawędzi miło. W urzędzie jesteś jedynym najważniejszym petentem i wszyscy dla ciebie mają nie szybkie 5 minut, ale spokojną godzinę spędzoną w przyjaznej atmosferze, itd. Nikt nigdzie się nie spiesz…. Dosłownie horror 😉 Nie wiem, jak oni to robią.

    A z Twoimi przykładami zgadzam się w pełni. Szczególnie bardzo brakuje mi tego fanu-spontanu czasem 🙁

    Reply
  • 26 maja, 2016 at 12:34 pm
    Permalink

    Nie wiem, jak to się ma do Szwajcarów- wierzę Ci na słowo 😉 ale podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym, co napisałaś o nas 😉

    Reply
  • 26 maja, 2016 at 11:56 pm
    Permalink

    Ad 1 Pytanie serio: kto zajmuje się dziećmi tych Szwajcarów w czasie kiedy oni oddają się swoim hobby? Rozumiem, że rzecz dzieje się po pracy na cały etat, do której trzeba jeszcze przecież dojechać i z niej wrócić. Moi koledzy z pracy też mają ciekawe hobby: rower, pieczenie chleba, fotografia, sport… ale odpowiedź jest taka, że dziećmi zajmują się żony. I, jakkolwiek czasem zaklinają rzeczywistość, ciężko jest nawiązać więź z dzieckiem, jeśli po pracy idzie się na trening/hobby a wraca jak dzieciak się kładzie spać.

    Reply
    • 27 maja, 2016 at 5:57 pm
      Permalink

      Jakie dzieci :)?
      Szwajcarzy nie mają dzieci 🙂

      Reply
  • 28 maja, 2016 at 9:49 am
    Permalink

    Interessante. Przyznam, że na razie spostrzegłam istnienie tutaj punktu pierwszego i trzeciego, brak mi jeszcze egzemplarzy do badań…

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.