Szwajcarzy uważają, że religia i wiara w Boga to tak głęboko prywatne sprawy, że bardzo rzadko udaje się ludziom „z zewnątrz” dowiedzieć, czy ich szwajcarski kolega z pracy to właściwie katolik, protestant, czy ateista. To, że miły sąsiad, który kręci się zawsze tu i ówdzie, tam zagada o życiu, tu pomoże grabić liście, to ksiądz, dowiedziałam się od naszych najbliższych sąsiadów. Tak, tak, nasz wioskowy ksiądz zobaczywszy mnie z grabiami, w pięć minut pojawił się ze swoimi i bez zbędnych cergieli zaczął rozprawiać się z podstępnymi liśćmi z mojego ogrodu. „Razem będzie szybciej!” mrugnął. Ksiądz, mimo że spędziłam na rozmowach z nim niejedno popołudnie, nigdy nie zapytał mnie otwarcie o to, w co wierzę, jaki jest mój stosunek do religii, kościoła, czy Boga.
Tak też jest z większością Szwajcarów. Symbole religijne możecie znaleźć w miejscach niedostępnych dla obcych – najczęściej w sypialni. A co w tych sypialniach znajdziecie? Krzyż? Maryję? Bardzo rzadko! Natomiast często na ścianie znajdziecie powyższy obraz.
Kto to? Mikołaj z Flue, zwany Bratem Klausem (Niklaus von Flüe, Bruder Klaus; łac. Nicolaus de Rupe, franc. Nicolas de la Roche). Niegdysiejszy Dalajlama, mędrzec, średniowieczny mistyk, mistrz medytacji, pustelnik i patron Szwajcarii. Symbol pokojowego rozwiązywania konfliktów i mediacji.
Zupełnie nieznany w Polsce, gdzie takim „kultowym” świętym jest zdecydowanie św. Franciszek z Asyżu, a wszystkie katolickie ściany zajmuje obraz Maryi, w Szwajcarii nie tylko jest patronem kraju, ale również takim świętym domowym, którego rady i pomocy szukają katoliccy Szwajcarzy w trudnych czasach.
Kim był Brat Klaus? Przed poświęceniem się medytacji i modlitwie w swojej pustelni Mikołaj pędził raczej bujne życie prywatne i profesjonalne. Po pierwsze – ożenił się młodo i spłodził równiutką dziesiątkę drobnicy. Był żołnierzem i brał udział w wielu bitwach. Ostatecznie doszedł do wysokiej rangi kapitana i rotmistrza. Zakończywszy swoją karierę wojskową Mikołaj został sędzią i radcą kantonalnym.
W wieku 50 lat pewnej nocy Mikołaj miał sen, w którym koń pożerał przepiękną lilię. Zinterpretował ta wizję w taki sposób, że profanum – jego codzienność pożera sacrum – boską sferę jego życia. Mikołaj decyduje się resztę życia spędzić w pustelni. Co ciekawe, o zgodę pyta żonę i ta jej udziela, mimo, że właśnie powiła ich dziesiąte dziecko. Nieco mniejsze zrozumienie wyrażają starsze dzieci, co wydaje się dość oczywiste.
Mikołaj zmierza do klasztoru w Alzacji, jednak jeszcze przed granicą znowu ma wizję – że nad Szwajcarię nadciągają ciemne chmury. Odbiera to jako wskazówkę od Boga – jego kraj pogrąży się w problemach, a on nie może go opuścić. Mikołaj wraca do Szwajcarii i buduje swoją pustelnię w Ranft. Od tego czasu Mikołaj przestaje jeść – według legendy Mikołaj powstrzymywał się od jedzenia przez 19 lat – jedynie przyjmował komunię świętą.
Mikołaj pracuje w swojej pustelni, modli się, medytuje. Podczas medytacji zgodnie z legendą pustelnik lewituje. W dość krótkim czasie jego pustelnia staje się miejscem pielgrzymek, a sam Mikołaj uznanym doradcą duchowym i życiowym.
Jego reputacja mędrca i mistyka, człowieka obdarzonego przez Boga wizjami zaczyna wykraczać poza Szwajcarię. Wkrótce Mikołaj staje się ważnym doradcą królów i lokalnych książąt.
W tym miejscu stała niegdyś kaplica w której prowadził msze Mikołaj z Flue.
Dlaczego Mikołaj z Flue uważany jest za patrona Szwajcarii zarówno przez katolików, jak i protestantów i symbol szwajcarskiej sztuki mediacji? Otóż dzięki jego doradztwu w 1481 roku w Stans Szwajcaria uniknęła wojny domowej i prawdopodobnie rozpadu konfederacji. W dodatku na podstawie umowy pokojowej ze Stans do Szwajcarii dołączyły dwa nowe kantony: Solothurn i Fribourg. Co takiego przekazał władcom kantonalnym skromny pustelnik? Niektórzy mówią, że proroczą wizję przyszłości kraju…
Pamiętacie mój artykuł o kaplicy Brata Klausa zbudowanej własnym sumptem i pracą przez niemieckich rolników? (Jeśli nie, zapraszam TU). Porwanie się na takie dzieło wiele mówi, jak ważne miejsce zajmuje jeszcze obecnie Mikołaj z Flue w sercach naszych zachodnich sąsiadów.
Wygląda na to, że spotkałaś księdza z powołania, a to rzadkość.
Interesująca historia, nigdy nie szukałam informacji odnośnie religijności Szwajcarów, ale też, takowa nigdy nie biła w oczy jak to zwykło się spotkać u niektórych Polaków. Bardzo ciekawe.
Właśnie się dziwiłam, jakim cudem on został świętym przy dziesiątce dzieci, po czym doczytałam o pustelni 🙂
Św. Franciszek z Asyżu również we Włoszech, tam ponadto w każdym, ale to w każdym napotkanym kościele w kraju, stoi figura Św. Antoniego z Padwy. Obydwoje byli nadzwyczajni i niezwykle inspirujący.
Pozdrawiam!
W Szwajcarii również wiele razy spotykałam figurkę św. Franciszka z Asyżu.