Wszyscy wiedzą, że Joanna L. pseudonim Aszu (tak, tak, tak na mnie mówi Steve, który nie potrafi pojąć funkcji wołacza w języku polskim) jest tłumaczką. Zwykle tłumaczy nudy na pudy tak że jej umysł i ciało pracują w dziwnym, robotycznym trybie. Może ktoś się tutaj oburzać, ale nie potrafię się jakoś zafascynować instrukcją obsługi pralki. Takie zwyczajne, codzienne zlecenia rozwijają mnie o tyle, że potrafię bez przeglądania manuala złożyć odkurzacz parowy, albo znam wszelkie możliwe środki ostrożności przy używaniu urządzeń elektrycznych. Nic mnie już nie zaskoczy, jeśli chodzi o obsługę sprzętu AGD i RTV!
Czasem jednak trafi się zlecenie – klejnot. Takie, że siadam do komputera z niecierpliwością, czytam mnóstwo dodatkowych artykułów na dany temat, a praca nagle przestaje być pracą a staje się hobby. Niestety takie perełki trafiają się zdecydowanie zbyt rzadko… Takie właśnie zlecenie otrzymałam nie tak dawno temu – zlecenie przetłumaczenia na język polski książki o projektach znanego szwajcarskiego architekta Petera Zumthora.
Przyznaję, że od pierwszego spojrzenia na realizacje Zumthora, wiedziałam, że to jest strzał w samo serce mojego gustu. Architektura Zumthora nie ma w sobie nic z rozbuchanego, krzykliwego stylu neoklasycystycznych pałacyków. W dodatku idąc w stronę minimalizmu, nie popełnia jego grzechu głównego, czyli bezpłciowości. Jak zaprojektować nowoczesny kościół lub pomnik nie ocierając się o kicz? Dzisiaj przedstawię Wam moje 2 ulubione projekty Zumthora. Z góry ostrzegam, że mój artykuł raczej nie jest dla tych, którzy uważają, że bazylika w Licheniu to szczyt osiągnięć współczesnej architektury. Wręcz przeciwnie.
Peter Zumthor jest Szwajcarem z Gryzonii, jednak jego budynki można odnaleźć na całym świecie. Niestety, projekty, jakie chcę tutaj przedstawić znajdują się za granicami Szwajcarii. Jeśli jednak nie chcecie się ruszać z Helwecji, zajrzyjcie kiedyś do Termów w Vals, w Gryzonii. Kamienny budynek, woda i cisza.
No dobrze, przejdźmy do rzeczy. Jak wykonać współczesne miejsce modlitwy, niewielką polną kapliczkę, żeby nie sięgnąć ani do kolorowego folku ani do zimnego minimalizmu? Jak w nowoczesnym budynku skłonić ludzi do zadumy? Przed takim zadaniem stanął kiedyś nasz architekt. W dodatku zadanie postawiła mu niemiecka para rolników, którzy własnym sumptem i własną pracą chcieli postawić kaplicę ku czci szwajcarskiego świętego i pustelnika – Mikołaja z Flue, zwanego też Ojcem Klausem. Potrzebowali tylko projektu i wskazówek. Pewnie co drugi jaśnie pan architekt by się obruszył i nawet okiem nie mrugnął na tak bezczelną propozycję. W końcu ani nie będzie sławy z jakiejś tam kaplicy na polu, ani pieniędzy, skoro to tylko rolnicy. Jednak nie Zumthor. Architekt bardzo poważnie podszedł do tematu i stworzył coś, co przekracza ludzkie pojmowanie architektury. Coś jak statek kosmiczny w epoce kamienia łupanego. Najpierw zerknijcie na kilka zdjęć:
Jak widzicie, wygląda to bardzo tajemniczo i dziwnie. Z zewnątrz dość prosto, a od wewnątrz jak w jakimś grobowcu lub statku kosmicznym. Jak powstał ten efekt? Otóż sposób wykonania tego budynku jest jeszcze bardziej niesamowity niż jego wygląd.
Zumthor kazał ustawić 112 pni drzew w taki sposób, żeby utworzyły szałas opierając je o siebie. Następnie na pnie drzew nałożono 24 warstwy betonu tworząc nad nimi szczelną kryptę. Następnie drzewo….podpalono. Drzewo w otoczeniu niemal pozbawionym tlenu tliło się przez ponad 3 tygodnie. Po tym czasie było ono na tyle suche i miękkie, że bez trudu dało się je usunąć z betonu, jednak nie bez pozostawienia organicznego śladu zwęglonego pnia. Podłoga została odlana z ołowiu. Oprócz tego ascetyczne rzeźby, ławeczka i mamy miejsce, gdzie człowiek naprawdę będzie w stanie przystanąć i zacząć się zastanawiać nad sensem swojej egzystencji.
Jakby ktoś miał ochotę obejrzeć (ja już się nie mogę doczekać, żeby to zobaczyć na własne oczy!), to musi się przejechać do Niemiec, do niewielkiej wioski Wachendorf.
Następna realizacja jest jeszcze mniej dostępna, ale i tak, nawet ze zdjęć wzbudza mój entuzjazm. Jak wykonać miejsce pamięci tak, żeby się nie otrzeć o Pudziana, Batmana, wzniosłość aż do bólu, kicz, abstrakcję nie przypominającą zupełnie niczego lub banalny pomnik, którego nie da się odróżnić od stu innych. Zumthor otrzymał od rządu norweskiego zadanie stworzenia miejsca pamięci poświęcone spalonym ludziom oskarżonym o czary w siedemnastym wieku w północnej prowincji Norwegii – Finnmarku. Miejsce pamięci powstało w Vardo – niewielkiej, północnej wysepce na Morzu Barentsa. I znów – jak stworzyć w tym miejscu coś, co samodzielnie będzie w stanie przyciągnąć turystów, mimo znaczącej odległości od wszelkich siedzib ludzkich. Nie przesadzam tutaj – żeby dotrzeć z Oslo do miejsca pamięci Steilneset, należy najpierw dolecieć do Tromso, następnie do Kirkeness i potem do Vardo zmieniając samoloty na coraz mniejsze. Samochodem z Oslo to aż 25 godzin. Co zrobił Zumthor, żeby zamienić tą opuszczoną niewielką wysepkę w główny cel podróży wielu pasjonatów architektury i nie tylko? Sami zobaczcie:
Miejsce pamięci to dwa budynki – jeden budynek podłużny, drugi sześcienny. Płótno żaglowe rozciągnięte na rusztowaniu z sosnowych pni. Powstały budynek nie jest nieruchomy – wręcz przeciwnie – cały czas delikatnie się kołysze na wietrze. Budynek mieści 91 świadectw na temat procesu o czary i następnie kary spalenia dla stosie dla 91 ofiar tego procederu. Sześcienny budynek natomiast mieści instalację artystki Louise Bourgeois – krzesło z którego wydobywa się wieczny płomień. Lustra skierowane na ogień i na siebie nawzajem odbijając wielokrotnie światło płomienia dają złudzenie, że płonie cały pokój.
Oto „pomnik” naszych czasów…
Źródła:
http://en.wikipedia.org/wiki/Steilneset_Memorial
http://www.architektura.info/index.php/architektura/polska_i_swiat/kaplica_polna_braci_klaus
http://www.archdaily.com/106352/bruder-klaus-field-chapel-peter-zumthor/
Witaj! 🙂
Czytam twojego bloga od niedawna, ale bardzo mi się spodobał i naprawdę przy bardzo ograniczonym czasie pochłonąłem go w całości, nawet nie było czasu na oblizanie się 😀
Nawiązując do postu: genialny twórca, szczególnie patrząc na kaplicę, która jest przepiękna i majestatycznie dziwna trochę.
Ale ja też trochę z innej beczki. Chciałbym, żebyś choć odrobinkę mogła mi napisać o kartonie Schaffhausen oraz samym mieście. Od sierpnia będę się tam uczył, dlatego jeszcze przed wyjazdem chciałem co nieco podpytać u nieco bardziej obytych ode mnie, gdyż to będzie mój pierwszy raz w Szwajcarii i zupełnie nie wiem, czego się spodziewać 😉 Dlatego proszę bardzo gorąco o udzielenie chociażby najmniejszych raz oraz podpowiedzi – co, gdzie, jak, z pomocą czego itp itd.
Życzę dużo wytrwałości przy blogu, przy boku Szwajcaria i przy innych rozmaitych rzeczach!
Pat
Ok Patryk, będzie o Szafuzie! 😉 Tak w jednym zdaniu to: Jest pięknie i na pewno nie masz się co przejmować, bo Szwajcaria jest o wiele bardziej bezproblemowa niż Polska!
Ojej, dziękuję 🙂
Czuję się wyróżniony i już się nie mogę doczekać wpisu! Jedyne, co jak na tę chwilę mi się kojarzy z Schaffhausen to Rheinfall, fabryka zegarków i moja przyszła (już od sierpnia) szkoła 😉
To Ci się dobrze kojarzy 😀 Przełom Renu to według mnie jedno z najpiękniejszych miejsc nie tylko w Szwajcarii, ale i na świecie. Tylko właśnie muszę „załatwić” jakieś fajne zdjęcia, bo jak ja tam byłam, to pogoda była beznadziejna…
Super blog! Mógłbym prosić o adres mailowy do autorki? Dostałem umowę o prace z szwajcarskiej agencji pracy i potrzebował bym pomocy w sprawdzeniu czy nie ma tam jakichś ukrytych haczyków :/
No cóż… kompletnie nie mój klimat. Ja tam uwielbiam budowle barokowe, wnętrza rokokowe, z mnóstwem zdobień i złotych, względnie złoconych detalów itp.
Ale pzyznaję, że sam pomysł na to jak wybudować tę kaplicę jest bardzo ciekawy.