En français, s’il vous plaît!

Dowcipasek po angielsku na dzień dobry.

Na zajęciach języka francuskiego w angielskiej szkole:

-Madame, can I use the toilet?

– En français, s’il vous plaît!

-Madam, I need to oui oui!

Przepraszam wszystkich nieanglojęzycznych, ale dowcipasek nie był przetłumaczalny na polski bez utraty puenty. Jakby co, mała pomoc dla wszystkich, którzy nadal marszczą czoło. Wee-wee to tak jakby po angielsku siusiu.

To taki poradnik, jak zrobić, żeby było taniej!

Wszyscy wiedzą, że Francuzi są niezwykle francuskocentryczni i w typowej francuskiej kawiarence nie da rady bez znajomości choćby kilku słów w języku Monteskiusza. Choćby to było nawet w najbardziej turystycznym zakątku Paryża, gdzie francuskiego się zwykle nie słyszy, to można trafić na kelnerkę, która z pełną wyższości miną całkowicie Was oleje, jeśli nie zdobędziecie się na chociażby jakieś nędzne próby „Bążur….yyyy…Madame…crłasąt e cafe, silwuple!”. Inaczej lepiej sobie zrobić kanapki i kawę do termosu, żeby gdzieś nie zejść z głodu i braku kofeiny na paryskim bruku.

We francuskojęzycznej części Szwajcarii, czyli Romandii tak zupełnie nie jest, ale oczywiście stereotyp odnośnie wszystkich osób mówiących po francusku jest tak silny, że i Romandom dostaje się mocno po uszach od społeczności międzynarodowej. Natomiast spieszę wyjaśnić. Romandia jest tak międzynarodowa, że raczej to osoby, które mówią wyłącznie po francusku mają mocno pod górę.

No i niestety. Język angielski, jako niekoronowana, ale i niekwestionowana lingua franca wkrada się drzwiami i oknami do codziennego uzusu Szwajcarów. Zresztą, skąd my to znamy, kochani moi Polacy? I to jeszcze w Polsce jestem w stanie zrozumieć, w końcu nasze słowa „wyprzedaż”, czy „obniżka” nie są podobne do niczego, dlatego, jeśli dodanie „sale” i „discount” może mieć jakieś praktyczne uzasadnienie. Ale francuskie słowa „soldes” i „réduction” są według mnie wystarczająco międzynarodowe, że zrozumie je i Anglik i Polak. Natomiast przyjrzyjmy się jak wyglądają szwajcarskie reklamy:

Pięknie, kurcze, pięknie. Tylko dlaczego? Ja bynajmniej jestem jak najdalej od puryzmu językowego, ponieważ uważam, że język żyje i ma żyć, i wszelkie kreatywizmy są tylko dowodem na to, że żyjemy w jakimś określonym kontekście i nie mamy zamkniętych granic. Po drugie, wśród nieco bardziej alternatywnego polskiego ludku polskie znaki diakrytyczne stały się wręcz modne, o czym świadczy chociażby popularność łódzkiego sklepu modowego „Pan tu nie stał”. Angielski językiem mas i koszulki z angielskimi napisami są noszone przez wszystkich od pani Krysi z mięsnego do pana Tomasza z korpo, dobrze, więc teraz hipster pełną gębą będzie nosił czapeczkę z napisem „Cześć”  i spodnie z nalepką „Zuch na schwał” i traktorem. Kupiłam taką koszulkę Stevowi i jego koledzy z pracy wymiękli! Każdy chce mieć taką!

Natomiast francuskojęzyczni Szwajcarzy starają się oczywiście bronić swojego języka. W 2004 roku w Romandii powstało stowarzyszenie  Defense du francais (www.defensedufrancais.ch), którego celem jest obrona języka francuskiego przed hegemonią anglo-amerykanizmów. Jaka inicjatywa tego stowarzyszenia podoba mi się najbardziej? Każdy członek stowarzyszenia dostaje plik naklejek, które ma za zadanie przyklejać na każdej reklamie lub witrynie sklepowej, gdzie zapomina się o języku ojczystym Romandów. Powyżej po prawej wzór nalepki.

Brzmi to na pewno stereotypowo dla większości z Was. Już wiem, co sobie teraz myślicie: no bo tacy są Ci Francuzi /Szwajcarzy francuskojęzyczni! Myślą, że każdy ma rozmawiać w ich języku i oni wcale nie raczą nauczyć się nawet języka angielskiego! A my już nie żyjemy w XVII wieku i język francuski wcale już nie jest potęgą! I jako przykład pewnie mi podacie, że w każdym cywilizowanym języku mówi się „computer”, „komputer”, „das Computer”, a po francusku jest oczywiście „l’ordinateur”.

Od razu chciałabym odpowiedzieć na Wasze ewentualne zarzuty. Otóż tak, we Francji jest na pewno dość ciężko z językiem angielskim, ale teraz mówimy o Romandii, gdzie jest nieco inaczej. Po drugie, popatrzcie na tą tabelę:

Tak chimerycznie może się zachowywać angielski. Dla chętnych mogę przedstawić podobne zjawiska w języku niemieckim i kilku innych. Oczywiście po francusku się mówi Miszel Żaksą, ale my też w tym względzie mamy wiele za uszami. W końcu „pracujemy w Szelu”, a nie „w Szel”, „idziemy na Metalikę”, a nie „na Metalica”. Ale też nie słuchamy piosenek Michasia Jackowskiego, tylko Majkela Dżeksona.

Wiem, że istnieje pogląd, że „jak przyjeżdżasz do Polski, to masz mówić po polsku. Dlaczego tak właściwie ja mam się uczyć jakiś obcych języków?”. Podejrzewam jednak, że ten pogląd wyznają tylko Haliny z Pcimia, które nigdy nie wyściubiły nosa poza Polskę. Zgodnie z tym poglądem, podróżnicy musieliby być jednocześnie poliglotami i do każdej swojej podróży przygotowywać się językowo przez przynajmniej rok, a i rzeczona Halina nie wyjechałaby nawet na wczasy do Egiptu. Są też tacy, którzy z szacunku do innych kultur zawsze w czasie swoich podróży uczą się podstawowych zwrotów w danym języku i intensywnie korzystają ze słowniczka. Super pomysł, ja się też staram chociaż to „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia” powiedzieć w tubylczym języku. Ale w ten sposób można zamówić kebaba, ale porozmawiać o wiośnie arabskiej już raczej nie bardzo. Także nie ma co psioczyć za bardzo na ten angielski. Dobrze, że możemy sobie dzięki niemu pogadać i z Dietrichem z Drezna i z Manu z Tarragony i z Fabio z Modeny. Ale oprócz tego nie zapomnijmy, skąd pochodzimy.

9 komentarzy o “En français, s’il vous plaît!

  • 28 lutego, 2014 at 2:28 pm
    Permalink

    Cieszysz me oczy poprawnie używając „bynajmniej” 🙂
    A anglikanizmy przeszkadzają mi tylko w imionach nadawanych ostatnio dzieciom

    Reply
  • 28 lutego, 2014 at 3:55 pm
    Permalink

    Tata mi kiedyś mówł, że kiedy był w wojsku i służył w służbie ochrony pogranicza (czy jakoś tak to się nazywało) to przełożeni rozkazali jemu i innym wojskowym do obcokrajowców zwracać się tylko po polsku, (bo jesteście w Polsce – taki był argument).

    A przy okazji: szwajcaria może być większa 🙂
    http://www.thelocal.ch/20140226/campaign-launches-to-sell-sardinia-to-swiss

    Reply
    • 28 lutego, 2014 at 5:04 pm
      Permalink

      Ooo znakomite!!! Mogę jutro wykorzystać na fanpage? Świetna ciekawostka!

      Reply
  • 28 lutego, 2014 at 6:24 pm
    Permalink

    Mnie się podoba to francuskie przywiązanie do języka. Oczywiście w granicach rozsądku. Nie chodzi o to, żeby obcokrajowiec od razu znał język, ale kilka słów… Czemu nie? A poza tym jaki to impuls dla tych, którzy język francuski znają, ale wstydzą się mówić. Większość zna chyba taką sytuację, kiedy wyjeżdża za granicę i ma opór, żeby się odezwać pierwszy raz. A Francuzi ułatwiają sprawę. Znasz język, musisz mówić, nie znasz – też musisz mówić 🙂

    Reply
  • 1 marca, 2014 at 10:03 am
    Permalink

    Szwajcarzy przywiązani do języka… hmmm to chyba wbrew ich kulturze narodowej i historii. Przecież oni wszyscy powinni mówić w retoromańskim, czy jakiejś innej gwarze łaciny.

    No powiedzmy sobie szczerze Szwajcarzy to gęsi i swojego języka nie mają 😉

    Reply
  • 1 marca, 2014 at 1:21 pm
    Permalink

    skomentowałabym treść posta, ale w połowie rozbawił mnie fakt, że to już dwóch Szwajcarów chadza w traktorkach dla panów 😀
    no, to chociaż dodam, że banana chyba nikt na świecie nie odważył się ‚oswoić’
    Pozdrawiam!

    Reply
  • 2 marca, 2014 at 4:03 pm
    Permalink

    Mnie się podoba ta dbałość o język i unikanie nadmiernej liczby anglicyzmów, germanizmów czy naleciałości z innych języków. Co nie oznacza, że mamy się tych języków nie uczyć 🙂

    Reply
  • 7 sierpnia, 2016 at 8:45 pm
    Permalink

    Akurat komputer w wielu językach ma inne odpowiedniki.
    Co do tych języków… No nie ukrywam, że ja jestem z tych, którzy bez znajomości choćby podstawowego słownictwa danego kraju nie wyjadą. Ale ja jestem językowym freakiem, więc się nie liczę 😉

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.