…jeśli akurat nie są to koszmary o spadku ceny złota.
Czy kiedyś obudziłeś się z głębokiego snu w środku nocy będąc jeszcze gdzieś w krainie między snami a rzeczywistością i poczułeś, że coś bardzo ciężkiego siedzi Ci na klatce piersiowej i uniemożliwia oddychanie? Jeśli tak, to znaczy, że z przepięknej alpejskiej krainy przyleciał do Ciebie nocny demon gór – Toggeli.
Jak wygląda Toggeli?
Nikt nigdy nie widział demona, ale najstarsi górale opowiadają, że jest to górski goblin, który mieszka w Centralnej Szwajcarii w okolicach Lucerny, w Uri, czy Obwaldzie. Toggeli atakuje w czasie najgłębszego snu. Wchodzi przez dziurkę od klucza lub dziury w ścianach (rzadko przez otwarte okna lub drzwi) i skrada się do łóżka ofiary. Siada na klatce piersiowej i dusi pozbawiając oddechu i pozostawiając tylko uczucie przerażenia i pustki. Bruno Imfeld z Obwaldu porównuje to do uderzenia drewnianym młotem, a Klaus Bucheli spod Lucerny opowiada o poczuciu, że tysiące gwoździ wbija się w klatkę piersiową. Nic nie wiadomo, jak wygląda ów demon, oprócz tego, że potrafi zmieniać kształt formę, jak również wniknąć w duszę żywych istot, na przykład zwierząt.
Niemłoda góralka Ewiggler Bauer opowiada: „Jak jeszcze chodziłam do szkoły, byłam dręczona przez Toggeli. Toggeli przychodzi zawsze nocą, gdy śpisz. Nagle się budzisz, ale czujesz się tak, jakbyś jeszcze śnił. Czujesz się jak sparaliżowany i nie możesz się poruszać. Wtedy do pokoju skrada się czarny, olbrzymi kot. Słyszysz tajemnicze szuranie, ale nie możesz nic zrobić. Czarny kocur wskakuje Ci na klatkę piersiową wpatrując się w Ciebie czerwonymi, parzącymi oczyma. Kot jest tak ciężki, że nie możesz złapać oddechu.”
Jak walczyć z demonem?
Jest wiele sposobów walki z Toggeli. Jeśli uważasz, że demon przenika przez dziurkę od klucza, włóż tam nóż przed pójściem spać. Świetnym sposobem jest też wykonanie Toggelipuppe, czyli specjalnej lalki Toggeli, którą należy położyć do dziecięcego wózka. Żądny młodej krwi demon zaatakuje lalkę zamiast człowieka. Innym sposobem jest wykonanie drewnianego krzyża i wbicie w niego długich gwoździ.
Krzyż ten kładziemy na klatce piersiowej przed zaśnięciem. Jak demon skoczy na naszą klatkę piersiową, okropnie się zrani i już nigdy się nie ośmieli nas dręczyć. Inny sposób podaje Bruno Melchtal. Stary szwajcarski góral utrzymuje, że Toggeli są wzywane przez kogoś, kto chce skrzywdzić drugą osobę.
Bruno podaje niezawodny sposób, w jaki można odwrócić zaklęcie. Otóż przed pójściem do łóżka weź słoik. Jak zaatakuje Cię Toggeli nie ruszaj się i nie oddychaj, poczekaj, aż odejdzie. Jak tylko się oddali, natychmiast otwórz słoik i do niego…nasiusiaj. Po oddaniu ostatniej kropelki dokładnie zakręć słoik. Wówczas osoba, która wezwała Toggeli, nie będzie mogła oddać moczu, aż do czasu, kiedy sama nie przyjdzie Ciebie przeprosić albo kiedy zakrętka od słoika sama się nie odkręci. A Toggeli już Cię nigdy nie zaatakuje.
Czarownicy i złe oko
No właśnie. Według legend Toggeli to nie po prostu złośliwy goblin, który lubuje się w dręczeniu ludzi, ale wezwany przez czarownika zły duch, który atakuje wskazaną osobę. Nie musi być to czarownik z miotłą i kociołkiem, ale po prostu osoba obdarzona specjalnymi mocami, która o tym nie wie i po prostu kogoś przeklnie. Wystarczy zwykłe: „Idź do diabła!”. Do diabła może druga osoba się nie wybierze, ale diabeł w postaci Toggeli może już zaatakować.
Starzy Szwajcarzy jednak mają parę niezawodnych sposobów na „złe oko”, klątwy, czy te przysłowiowe „Idź do diabła”. Otóż w kącie izby wejściowej, gdzie padają oczy każdej osoby, która wchodzi przez drzwi ustawia się tak zwany Herrgottswinkel. Tworzy się tam ołtarzyk z krucyfiksem, poświęconą gałązką palmy, figurkami świętych i innymi „świętymi” przedmiotami.
W taki sposób żaden zły duch nie miał dostępu do mieszkańców tego domu.
Czy to na pewno demon?
Ernst Dillier z Sachseln opowiada taką historię: „Odkąd pamiętam mój dziadek był dręczony przez Toggeli. Doszło już do tego, że bał się zasnąć, a rankiem był nieprzytomny z niewyspania. W końcu postanowił raz na zawsze rozprawić się ze złym duchem. Położył się do łóżka z siekierą, ale przez cały czas czuwał czekając na Toggeli. W końcu usłyszał szuranie zbliżające się do łóżka i skoczył jak najszybciej uderzając siekierą. Nie widział nic tylko coś czarnego co ucieka przez dziurę w ścianie. Jednak udało mu się zranić złego ducha – zapalił świeczkę, żeby zobaczyć skutki swojego ataku. I zobaczył odcięty czarny ogon kota i mnóstwo krwi dookoła. Toggeli nie pojawił się już tej nocy w jego izbie. Rankiem patrzy, a jego żona jest otulona szczelnie chustką. Zapytał, po co jej ta chustka. Żona odpowiedziała, że boli ją ząb. Dziadek nie uwierzył i zerwał z niej chustkę, odsłaniając odcięty warkocz. I w taki sposób wiedział, że Toggeli przysyłała mu co noc jego własna żona.”
Hmmmm… Tak, to ona „wysłała” Toggeli. Dobre podsumowanie tej opowieści miałby imć pan Sapkowski, który włożył idealne słowa w usta Geralta:
„Ludzie (…) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni. Gdy piją na umór, oszukują, kradną, leją żonę lejcami, morzą głodem babkę staruszkę, tłuką siekierą schwytanego w paści lisa lub szpikują strzałami ostatniego pozostałego na świecie jednorożca, lubią myśleć, że jednak potworniejsza od nich jest Mora wchodząc do chat o brzasku. Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć.”1
Źródła:
1. „Ostatnie życzenie” Andrzej Sapkowski
http://www.onz.ch/artikel/108823/
http://www.bernerzeitung.ch/region/gemeinde/Wo-das-Toggeli-sein-Unwesen-treibt/story/18816070
Brrrrr….
(podoba mi się struktura wpisu)
Napisz coś u siebie o wierzeniach ludowych Szwedów! Mnie się zdaje, że to musi być naprawdę ciekawe!
Na Boże Narodzenie z moim P. sprawiliśmy sobie mitologię germańską i bestiariusz germański – mitologię pamiętam ze studiów, bestiariusza jeszcze nie przejrzałam, ale dzięki za podpowiedź, pewnie coś się pojawi. Ale najpierw – research.
Póki co pracuję nad postem o pralniach, do którego też kiedyś mnie zainspirowałaś (pomysł wrócił dopiero teraz).
A ja mam taką książkę „Gods and myths of Northern Europe” i przyznaję, że jest fascynująca. Jakby czytanie niewydanego dotąd prequela „Władcy Pierścieni”. Także z niecierpliwością czekam na Twoje szwedzkie bestie!
Ciekawa historia, jak byłem mały babcia mi coś takiego też opowiadała, ale nie mogę sobie przypomnieć nazwy naszego polskiego stworzenia, które też ponoć dusiło w nocy.
Niezłe zakończenie. Dobrze prawisz, dziewczyno!
Dusiołek 🙂
A nie zmora?