Najpierw obejrzyjcie sobie uważnie i do końca teledysk.
Oldskulowa ballada heavy-metalowa w stylu lat 90-tych, prawda? Gdyby nie ten tekst… Jechałem z koleżkami z Martigny, gdy cię ujrzałem jak łapałaś stopa. Byłaś naprawdę pod wrażeniem mojej imprezy (Subaru Imprezy)… I jakże romantyczny refren:
Chodźmy do łóżka, albo złamię ci rękę
Jesteś pijana? Świetnie, zabawmy się
Co z tego, że masz plany na niedzielny obiad
Nie będziesz dziś spać, ale będziesz śnić
I dalej, sytuacja się rozkręca, jak widać na teledysku. Rano dziewczyna się budzi w łóżku z… dwoma metalami, jednemu wyznaje miłość (chyba akurat temu, który leży najbliżej:)):
Powiedziałaś mi, że się zakochałaś.
To naprawdę słodko
Ale, dziewczyno…ZABIERAJ SIĘ STĄD!
I znowu refren:
Chodźmy do łóżka ostatni raz albo znowu złamię ci rękę
I wynoś się! Nie jestem tym typem faceta
Co z tego, że oczekujesz, żebym był miły
Nie będziesz nigdy więcej spać w moim łóżku
Niby fajne, ale potrzeba nieco kontekstu, żeby w pełni zrozumieć ten pastisz. Black Lion Genocide to szwajcarski zespół stworzony przez dwóch komików ze znakomitego radia z francuskiej części Szwajcarii – Couleur3. Zespół według swojej„legendy” pochodzi z kantonu Valais (czyt: Wale) i oczywiście podkreśla wszystkie stereotypy dotyczące mieszkańców tego kantonu. Valais to kanton górski, ze słynnym Matterhornem i oczywiście, proszę Państwa, góralami, którzy chyba w każdym państwie są tacy sami. Twardzi (metale), miłujący wolność (spadaj mała, ja nie jestem TYM TYPEM faceta), gbury (albo złamię ci rękę), w Subaru (ahahahah każdy kraj ma chyba samochód, który jest symbolem szpanu i wiochy, strasznie przepraszam wszystkich właścicieli Imprezy, ale…). Dodatkowo, co akurat nie jest pokazane w tym teledysku, kanton Valais jest dwujęzyczny: francusko – niemiecki, ale jego mieszkańcy używają naprawdę ekstremalnych odmian tych obu języków, co jest źródłem nieustannych żartów wszystkich Szwajcarów, tych francusko-, i tych niemieckojęzycznych.
Na końcu teledysku widzimy natomiast mały żarcik z mieszkańców naszego kantonu – Vaud (czyt: Wo). Biedna odrzucona dziewczyna idzie skrajem drogi, już nawet nie łapie stopa, gdy podjeżdża do niej Volvo z rejestracją z Vaud (VD). W środku siedzi dwóch hip-hopowców (znów ci sami komicy), z głośników sączy się jakaś elektronika. Dziewczyna jest wyraźnie przerażona. Czyżby to wiele mówiło o mieszkańcach naszego kantonu? I tak, tak, to kolejny stereotyp. Vaud to przede wszystkim modna Genewa i międzynarodowa Lozanna. Bałns, lans, korpo, porsz i ach ech, ę ą. Taka bardziej wymuskana Francja z naszych stereotypów. W zasadzie koledzy z Francji zauważyli granicę dopiero wtedy, gdy trzykrotnie wzrosło zagęszczenie Ferrari na metr kwadratowy. Myślicie, że ciężko się żyje w kantonie, gdzie normą jest Volvo, ale nawet Corvette się za bardzo nie wyróżnia? Wcale nie, bo tu nie trzeba kasy, żeby się pokazać, ale odrobiny kreatywności. Moim marzeniem jest sprowadzenie Syrenki – to dopiero byłby hicior wśród tych audic, mesiów i porszaków 🙂
Swoją drogą Szwajcaria jest naprawdę mała. O mało co nie kupiliśmy mieszkania od tego blond perkusisty z wytatuowaną gwiazdą na klacie, który tak naprawdę jest prezenterem Couleur3. Trochę się zdziwiliśmy, gdy na spotkanie w celu oglądania lokalu przyszedł wytatuowany i owłosiony koleś (czyli od razu sobie ze Stevem przypadli do gustu). Jednak skojarzyliśmy, że to nasz ulubiony „głos” w radiu dopiero po fakcie 🙂